Tak, to byłby dobry pomysł, ale akurat w tym przypadku ciężki do zrealizowania. Ślub jest 60 km od mojego domu, nie bardzo mam możliwość zabrać "pomocnika", a nieznajomym osobom w kwestii opieki nad sprzętem raczej nie ufam. Inna sprawa, że jestem przyzwyczajony do pracy na dwa body i ciężko mi sobie wyobrazić, że na plenerze i potem w urzędzie zostanę tylko z jednym aparatem i jednym szkłem. Ogólnie miałoby to wyglądać w taki sposób, że najpierw przyjeżdżam na przygotowania, potem jedziemy na plener i z pleneru od razu wchodzimy do USC. Potem z urzędu piechotką do restauracji, co też będzie oznaczało kolejną zmianę temperatury. No i stąd moje wątpliwości.