Nie "jedynie" tylko traci się główną zaletę takich monitorów. A warto podkreślić, że są już nawet monitory za 1500 zł, które dają możliwość kalibracji sprzętowej. W monitorach klasy >2000 zł zasadniczo zmienia się jakość kalibracji a więc i wiarygodność obrazu. Nie ma najmniejszego sensu kalibrować ich programowo, więc również nie ma sensu użyć ColorMunki Display.
Większość fotografów, sorry, ale nie ma zielonego pojęcia co mówi na ten temat. Najczęściej powtarzane są teksty z materiałów promocyjnych a tam zalecają częstą kontrolę bo przecież trzeba jakoś uzasadnić wydaną kasę. Tak samo jak soft antywirusowy cyklicznie chwali się ileż to on nie utłukł robactwa. Siedziałby cicho to użytkownik nie wiedziałby czy w ogóle jest potrzebny. Prawda jest taka, że sensownej jakości monitory wymagają korekty rzadziej niż raz na rok. Oczywiście jest na rynku masa padła, które można zaczynać kalibrować zaraz po zakończeniu pomiarów. Takie sprzęty też da się nieco poprawić, ale to jest zupełnie inna skala trudności. Im gorsze badziewie, tym bardziej rozpaczliwie potrzebuje kalibracji, ale dramatycznie rosną też skutki uboczne. Kalibracja jest bowiem procesem stratnym. Nie poprawia wyświetlania złego monitora. Jest to operacja podobna do stawiania pachołków ostrzegawczych przez dziurami w asfalcie. Problem w tym, że na bardzo dziurawej drodze nie można ich nastawiać zbyt dużo, bo stanie się nieprzejezdna.