W ubiegły piątek byłem w Sheffield na koncercie Mogwai'a. Club "The Plug", wcale tak kameralnie nie było, jak to sobie wyobrażałem. Myślę- porobię kilka fotek. Wpuścili mnie z aparatem (miałem w torbie foto, więc wydało mi się oczywistym, że można robić zdjęcia, skoro mnie z tym wpuścili)- Po jakimś czasie, gdy koncert już trwał- zwróciłem uwagę na to, że praktycznie nikt nie błyska flashem. OK, przedzieram się pod scenę, szykuję sprzęt, język na brodzie, kadruję. Zaczepia mnie ochroniarz, i mówi, że nie można robić zdjęć. Chociaż jedno! Nie. Bez lampy! Nie. Okej, no problem... cofnąłem się kilka kroków, aparat nad głowy i naświetlam bez lampy. I w taki sposób porobiłem kilka ujęć. Mniej, lub bardziej udanych, ale dla mnie to zawsze jakaś pamiątka. I teraz pytanie- czy zachowałem się jak ów "słoń"? Na zasadzie- nie można, a i tak dopnę swego, zrobię. Przecież i tak masa ludzi robiła pewno fotki "komórkami"....

Mi tam rybka, bo mam to prawie na codzień, ale był ze mną kolega, który z PL specjalnie na koncert przyleciał... i jak, bez żadnej fotki miałby wrócić... jakoś nie teges... Czasem trzeba wywalczyć swoje, o ile to nikomu nie będzie krzywdy robiło. Wcale źle się nie czułem, że robię fotki, mimo, że ktoś (nie wiem, może zespół?) sobie tego nie życzył.
Cicho, kulturalnie, bez flasha. Wilk syty i owca cała.