Racjonalne argumenty do mnie przemawiają, pod warunkiem, że są racjonalne. Zwykle robi się jedno zdjęcie i kiedy się na nim odkryje coś dziwnego, to się przeważnie przechodzi nad tym do porządku dziennego przypisując rzecz do normalnych zjawisk optycznych. Natomiast kiedy się robi sekwencję zdjęć mocno się pilnując, aby uniknąć jakiegoś efektu, a on jednak zachodzi, to się potem szuka w tym szaleństwie metody, czyli reguły. Sama wiedza, że wielosoczewkowy układ ma wiele powierzchni refleksyjnych, a ostre źródło światła w kadrze może powodować refleksy o niczym nie przesądza, bo TYLKO MOŻE A NIE MUSI. Trzeba określić regułę matematyczną. Jeśli ona jest, czyli jest ścisłe powiązanie odbicia z jego źródłem, to mamy odbicie, a jeśli coś łamie tę regułę, to mamy problem. Tak samo, jeśli jest to odbicie, to powinno przypominać to, co się odbija, a jeśli jest to refleks wiązki światła na powierzchni odbijającej, to raczej nie powinna w nim występować inna struktura niż wynikająca ze zjawiska dyfrakcji. Nie ma tu do czynienia ze zjawiskami ani pierścieni Newtona, ani z rozszczepieniem światła.