Witam, wczoraj spotkała mnie nieprzyjemna niespodzianka, podczas wakacyjnego pakowania z plecaka wypadł Canon 6d z zamocowanym 17-40. Niestety nie widziałem całej sytuacji, ponieważ zdarzyło się to mojej drugiej połówce. Z tego co udało nam się ustalić aparat upadł z wysokości niecałego 0.5m, a raczej ześlizgnął się z otwartego plecaka foto na panele. Nie był to klasyczny upadek z walnięciem w beton, mimo wszystko jednak upadek.
Podczas całej sytuacji wygięły się (złamały do połowy) drzwiczki od schowka bateteri (najprawdopodobniej były otwarte, bo innej możliwości nie widzę po pęknięciu), jednak po ich wyprostowaniu udało się zamknąć pokrywę. Blaszka na drzwiczkach cała. Generalnie widać jeszcze troszkę rys na body od dołu (piach na panelach w domku letniskowym).
Szczęście w nieszczęściu aparat chodzi, uruchomił się bez problemu, obiektyw cały. Na chwilę obecną nie zauważyłem nic niepokojącego, ale pytanie do Was - jak się w tej sytuacji zachować, tj. czy odesłać body do jakiegoś serwisu (np. na Żytnią) na przegląd? Czy to ma sens i coś da? Czy po prostu cieszyć się, że działa i zapomnieć o sprawie?
Może komuś też kiedyś poleciało na ziemię body?
Drzwiczki na pewno kupię i sprowadzę, bo to grosze: Canon EOS 6D "20.2 megapixels" Camera Battery Cover/ Door Lip Black Color NEW - DHcameras
ps. może wiecie, czy gdzieś bliżej można zakupić taką część?
Z góry dziękuję za odpowiedź.