Opowiem swoja "przygode".
W maju tego roku bylem na "polowaniu" na swoim tradycyjnym terenie lowieckim czyli Dolnym Slasku. Bylo nas trzech (2x5D + 350D). Jezdzimy sobie od palacu do palacu, pstrykamy i jest ogolnie fajnie. Szlak nas zawiodl do wsi Siecieborowice. Tam oczywiscie byl sobie palacyk. Znalezlismy go, podjezdzamy. Brama otwarta, napis na OTWARTEJ NA OSCIEZ bramie wskazuje, ze teren jest we wladaniu jakiejs spodzielni rolniczej. Ale zakazu wstepu nie ma. No to wchodzimy. Wyjmujemy aparaty i zaczynamy pstryk, pstryk. Natknelismy sie na jakichs robotnikow i dla pewnosci pytamy czy mozna wejsc. Oni tylko wzruszyli ramionami. Swiadomie pytalismy o wejscie na teren a nie o zgode na fotografowanie. W chwili gdy juz konczylismy, z palacu wybiega do nas jakis sniady gosc. Biegnie i drze jape - oddawac aparaty! W pierwszym odruchu byl u nas smiech i uznalismy to za dobry zart ale facet nie zartowal. Okazal sie byc turkiem z Niemiec. Przedstawial sie jako wlasciciel obiektu. Oczywiscie bylismy grzeczni (naprawde) przepraszalismy za wtargniecie, powiedzielismy, ze jego pracownicy pytani przez nas nie reagowali. Gosc mial to gdzies i zaczal od razu nas wyzywac od zlodziei. Po niemiecku. Tak nas okreslil w rozmowie ze swoja polska zona. Ja mu zwrocilem uwage, ze to nie jest jezyk ktorego w Polsce nikt nie zna i zeby dalej nas tak nie nazywal. I wtedy sie zaczelo. Padly konkretne "slowa", grozby, itd. Do tego stopnia, ze chcial abysmy wykasowali juz zrobione fotki. Oczywiscie kazdy mial przy sobie Data-Bank i w trakcie pyskowy uzyty byl guzik "copy". Mniej wiecej do tego momentu bylismy spokojni aczkolwiek facet sie rozkrecal. Ostatecznie zaczal nam grozic policja. I tu juz przegial. Zaproponowalismy mu, ze nawet podamy telefony do komendy wojewodzkiej w Breslau zeby bylo skuteczniej. On na nas popatrzyl tylko jakos dziwnie i kazal swojemu robolowi zagrodzic nasze auto. Sam zablokowal nas z drugiej strony. Pomyslalem sobie "koles, teraz to juz dales d... na maksa". Wyjalem telefon i sam wezwalem Policje. Final byl taki, ze ludkowie zostali spisani a policjanci zadali nam pytanie czy podtrzymujemy swoja skarge na bezprawne zatrzymanie. Oczywiscie policja otrzymala pelna relacje obu stron calego zajscia. W obu podstawowym elementem bylo robienie zdjec. NIKOGO (Policje) TO NIE INTERESOWALO. A przy okazji okazalo sie, ze turek nie byl wlascicielem tylko dzierzawca. Konczy mu sie umowa w grudniu. Raczej mu nikt nie przedluzy
Aha, przy okazji napomknal, ze ten palacyk to nie zabytek bo tak sobie zalatwil. No, coz... Nie tylko on umie zalatwiac
Tak wiec wniosek jest jeden. Pytac czy mozna wlazic na teren (to jasne). Ale zabronic utrwalenia wizerunku, zwlaszcza zabytku to (srodkowy palec mi sie wyprostowal).