PiSowi do pelni wladzy brakuje wlasciwie tylko swoich ludzi w Trybunale Konstytucyjnym i NBP. Zmiany w tych instytucjach odbeda sie za 6 miesiecy, dlatego PiS tak zaciekle walczy, by nie odbyly sie nowe wybory. Zrobia wszystko zeby obsadzic je swoimi ludzmi.
Co do oskarzania PO o brak koalicji to mam 3 pytania:
1. Dlaczego Kaminski (PiS) negocjowal z Czarneckim (Samoobrona) tuz przed wyborami?
2. Dlaczego w czasie kampanii motywem przewodnim PiSu byl atak na PO (dziadek Tuska, reklamowki z pusta lodowka i znikajacymi pluszakami)? Czy tak zachowuje sie ktos kto chce zbudowac kolaicje?
3. Dlaczego jeszcze w czasie rozmow o koalicji POPiS, PiS wraz z Samoobrona i LPR doprowadzili do zablokowania wyboru Komorowskiego (PO) na Marszalka Sejmu, wybrano Jurka. PO to przelknela i proponowala na Marszalka Senatu Niesiolowskiego. PiS sie nie zgodzil i wybral czlonka swojej partii - Borusewicza.
To byl moment zwrotny calych negocjacji, wlasciwie w tym momencie stalo sie jasne, ze PiS nie chcial koalicji z PO. PiS dopuszczal koalicje z PO tylko na zasadzie " my-igrzyska (CBA, lustracja itd. w skrocie wszystkie resorty silowe), wy-gospodarka". PO na taki uklad zgodzic sie nie mogla z prostej przyczyny - odbioru spolecznego. PiS zbieralby punkty za dzialania w obszarze zwalczania "ukaldu", a PO zbieraloby ciegi za trzymanie budzetu w ryzach i niepopulistyczne decyzje gospodarcze. Jaka partia weszlaby w taki samobojczy uklad?
Zeby byla jasnosc, nie uwazam zeby PO byla krystalicznie czysta, albo ze w PiS sa sami kretyni. Porownuje kadry jakimi dysponuja obie partie, niekoniecznie politykow z pierwszej linii i tutaj nastepuje knockout na korzysc PO, niesety tej partii brakuje wyrazistego przywodcy, Tusk jest bardzo mialki.
Druga sprawa to retoryka obu partii i obszary na ktorych chca sie koncentrowac. Osobiscie mam gleboko w jelicie grubym "uklady" bylych UBekow, SBekow, agentow, teczki, polowanie na czarownice itd. interesuje mnie gospodarka i rozwoj Polski w kierunku normalnosci na europejskim poziomie. Na tym koncentruje sie PO i to mi wystarcza zeby na nich glosowac. Cale nieszczescie polega na tym, ze wiekszosc "normalnych" ludzi nie chodzi na wybory. Po upadku PRL spoleczenstwo spielo sie tylko 2 razy. Pierwszy raz po okraglym stole podczas pierwszych wolnych wyborow i drugi raz w czasie referendum dotyczacym wstapienia do UE. Smutne.