Normalnosc czyli serwis Canona...
Tak a propos normalnosci, wczoraj rano przed praca
zawiozlem moj 5D do serwisu Canona, ktory jest jakies
pol godziny ode mnie (w siedzibie Canon US maja taki
maly kacik). Po prawie roku uzytkowania, pojawily mi
sie paprochy na sensorze i od poczatku mialem ich pare
na VF.
Nie pierwszy raz tam bylem, ale za kazdym razem jestem
w szoku.
Podaje aparat, pani usmiechnieta, zadnych pytan o zadne
rachunki czy gwarancje, "oczywiscie, bedzie gotowy
za godzine", ja - "przyjade jutro rano", oczywiscie, dziekuje.
Dzis rano odebralem, pieknie wszystko wyczyszczone
i na dodatek dostalem baterie :-) Oczywiscie za darmo,
zadnych pytan. Nigdy tam nikogo nie ma, serwis super.
Probowalem ich podpytac o nowy sprzet, ale sie usmiechaja
tylko dziwnie... Jeszcze pare dni.