Nie ma w tym niczego bezczelnego. Zasady ustala gospodarz czyli kapłan. Przecież nikt Cię nie zmusza do fotografowania ceremonii - jeżeli coś Ci nie pasuje to daj sobie spokój.
Wersja do druku
Powracając do tematu wątku to byłem na kursie w Sianowie (Kuria Koszalińsko - Kołobrzeska) w dniu 13.06.09. Było bardzo przyjemnie i szybko bo planowo miało to trwać 6 godzin a zakończyło się po 1,5 :) . Osobiście polecam bo fajnie szybko i sprawnie choć ja ze Szczecina miałem kawałek drogi ale jednak warto bo biorą tylko 70 zł a w Szczecinie chyba coś koło 250 zł a trzeba być 3 dni na kursie. Teraz czekam na przesyłkę licencji pocztą.
W Krakowie kurs odbywa się - średnio - co miesiąc, ale w związku z wyjazdem księdza (Stanisława), który tym wszystkim się zajmuje następny cykl zacznie się dopiero od października.
Znam się z osobą, która współorganizuje ten kurs i tak dla ciekawości przekazuję, że na ostatnim było ok. 60 osób (przewidziana norma, to 20) i zainteresowanie tym kursem z miesiąca na miesiąc jest coraz większe.
Wracając do tematu wątku - wczoraj z żoną robiłem pierwszy ślub "komercyjne" ;) - ksiądz od razu zapytał o pozwolenia z kurii - sprawdził czy obydwoje mamy i czy są ważne.. nie miał żadnych uwag - potem jeszcze wygonił spod ołtarza wszystkich pstyrykaczy mówiąc że wszyscy wiedzą że mają fajne aparaty ale są ludzie wyznaczeni i tylko oni mogą zostać ;)
kiedys, jak pierwszy raz uslyszalem o takiej akcji to tez myslalem sobie: 'wredne pazerne klechy', ale jak widze czasem te tlumy cicoc, wujkow i dzieci z telefonami i 'kartami kredytowymi', ktorzy tlocza sie wszedzie, albo robia zdjecie z konca kosciola z wbudowanym flashem i do tego bezradna mina fotografa, ktory o prostu nie ma jak zrobic dobrego kadru, bo wszedzie pelno 'gosci'... jak bym byl ksiedzem, to z powodow czysto 'fotograficzno-estetycznych' bym cala ta halastre pogonil... nie wspominajac o motywach religijnych, bo nawet wg mnie, marnego katolika, robienie takiej szopki wokol, zakrawa na profanacje i bardziej obraza moje uczucia religijne niz jakies fallusy na krzyzu w muzeum...
a nad kursem liturgicznym to sie sam zastanawiam, bo chcialbym wiedziec kiedy powinienem fotografowac, a kiedy nie... nie sztuka wejsci na chama i pstrykac kiedy mi sie podoba 'bo co mi zrobia'. ostatnio bylem na chrzcie dziecka kuzynki i z premedytacja do kosciola nie zabralem sprzetu, bo nie chcialem robic szopek pod oltarzem. skonczylo sie tym, ze i tak pstrykalem aparatem kuzynki (na szczescie G9), bo ja to 'umiem'.
jak by ktoś wiedział o kursie w okolicach Katowic (Cz-wa, Kraków, Opole itp) w teminie do końca lipca to bardzo proszę o info.
to jeszcze dodam że tam gdzie byli właśnie pstrykacze wyszło najmniej zdjęć bo spora ilość była ze wspomaganiem autofokusa na twarzach - tyle że tam to jakby pomarańczowy reflektor - z takiego zdjęcia potem cokolwiek trudno wyciągnąć.. więc tu jestem wdzięczny księdzu za takie postawienie sprawy bo inaczej to naprawdę robi się dżungla.. co do tego kiedy i czy focić to tu ksiądz nie miał żadnych przeciwwskazań więc można było co się chciało..