Nie ma tu wielkiej filozofii, a odpowiedz w zasadzie jest jedna - przywiązanie ludzi do marki Pana fotografa.
Ludnosc miasteczka nie dopuszcza w ogole mysli, ze ktos inny mogl by robic zdjecia - przeciez to jedyny fachowiec w miescie i robi to tyle czasu ze musi byc dobry... z naciskiem na musi. A ze ich swiadomosc fotograficzna jest zerowa i nie wiedza ze mozna inaczej, wiec łykaja niczym mlode pelikany efekty pracy Pana Fotografa.
To tak jak z fryzjerem - chodzimy przewaznie do jednego nie dlatego ze jest swietny, tylko dlatego ze nam nigdy nie obcial ucha, a szukanie nowego to zawsze jakies ryzyko ze to ucho mozemy stracic ;)
W duzym miescie gdzie panuje duza konkurencja, a owy Pan X nie posiadal by monopolu na zdjecia z imprez (monopolu, ktory jak juz wspomnialem, nie musi wynikac z tego ze jest dobry, tylko z tego ze po prostu jest) zapewne nie byl by nawet w stanie nawiazac walki z "wiadrem eLek" bo klienci wybierali by zdjecia "wypasione" i takie ktore sa w modne. Klienci spotykaja sie z fotografami, robia castingi, przeszukuja internet bo wiedza, ze zawsze da sie inaczej i lepiej... i drozej ;)