DOBRE, BARDZO DOBRE:lol:
ale wykonawca/autor dzieła lub zleceniobiorca ... nie ponosi itd..
Wersja do druku
Ja też się nauczyłem doświadczeniem, że im bardziej dokładnie spisana umowa, tym większe zabezpieczenie dla mnie 8)
Moja umowa ma 4 strony i nie czaje jak można tak trudne do określenia dzieło, jakim jest reportaż ślubny określić warunkami na jedną stronę A4?
jestem przekonany że jeśli dotrzymujesz słowa, dobrze wykonujesz swoją pracę w zupełności wystarcza umowa jednostronicowa...
A ja jestem przekonany, że Twoje przekonanie jest oparte na marzeniach :mrgreen:
Znaczy, że wszyscy ludzie są fajni i mili, a tak zwany "trudny klient" (czyli pospolicie pisząc troll, suchar, żałosny typ), to mitologiczny stworek jak Elf? ;)
@af-p jak zaczynałem miałem umowę na pół strony. Każdy kłopotliwy klient był przyczyną do dopisywania kolejnych punktów. Na rozmowie przy podpisaniu umowy zazwyczaj jest bardzo na luzie, klient w zupełności akceptuje twój styl pracy i w 90% nie ma problemów, obie strony są na koniec zadowolone. Czasami jednak trafia się "trudna panna młoda" i oprócz ustaleń słownych warto mieć pewne sprawy zapisane w umowie. Problemy jakie napotkałem dotyczą najczęściej braku akceptacji własnego wyglądu a w szczególności źle wykonanej fryzury ślubnej albo źle dobranego rozmiaru sukni ślubnej (gdzie PM jest tak ściśnięta, że się wylewa z gorsetu):D Tylko, że jako fotograf jaki mam na to wpływ? Dlatego zapis w umowie zaproponowany przez MC_ mimo, że trochę żartobliwy bardzo chciałbym mieć w swojej umowie :)
dla mnie to najbardziej absurdalny zapis z jakim sie spotkałem, odkąd mam styczność z branżą ślubną.
Nie wyobrażam sobie, żądać od młodych zapłaty za np lampę, która została przewrócona ze statywem, zahaczona przez któregoś z gości.
Od tego jest ubezpieczenie sprzętu!!
a śmiej się, na zdrowie, może mam szczęście ale na kilkanaście lat wykonywania m.in. tego typu zleceń trudny klient trafił mi się tylko raz. I nie chodziło o jakość zdjęć, on po prostu nie chciał zapłacić kwoty która była zapisana w umowie, albumu do dzisiaj nie odebrał...
Czasami niezależnie od tego jak wykonasz swoją pracę, klient może mieć nieuzasadnione pretensje. Np. jak często zdarza się wam, że klient pyta dlaczego na zdjęciach nie ma jakiegoś tam wujka Mietka, czy cioci Aliny? Bez zapisu w umowie o tym, że wykonujesz reportaż, a nie katalogowanie gości weselnych stwarzasz sobie niepotrzebne problemy. Albo taki przykład - klienci już po wykonanym reportażu ciągle przekładali termin pleneru i przez prawie pół roku nie mogliśmy się umówić, co oczywiście oznaczało, że przez ten czas nie otrzymałem zapłaty za wykonaną pracę. Dodałem więc do umowy zapis, że sesja musi zostać wykonana w ciągu miesiąca od ślubu, w przeciwnym razie oddam tylko reportaż, a cena nie będzie niższa. Od tamtej pory już nie trafiłem na parę, która by się rozmyśliła i nie chciała zrobić pleneru. Jeszcze inny przykład, taka w sumie błahostka, ale wkurzająca - swego czasu klienci mieli do mnie pretensje, że umawialiśmy się na album z kremowymi kartami, a ja oddałem im z czarnymi. Wystarczył rzut oka na umowę i wątpliwości się rozwiały (oni niby swój egzemplarz umowy zgubili). Ja właśnie zapisuję do umowy takie szczegóły jak kolor kart, rozmiar, ilość kart albumu, czy nawet kolor okładki. Nie dlatego, że niedobrze wykonuję swoją pracę, ale żeby zabezpieczać się przed tego rodzaju klientami. Zresztą działa to w obie strony, bo im bardziej szczegółowa umowa, tym mocniej zabezpiecza również interesy klientów.