Jesli chodzi o sprzet to zaczalem z 350d i dwoma kitowymi obiektywami. W pierwszej kolejnosci dokupilem 24-105 L i wyraznie poprawila sie jakosc zdjec oraz zwiekszyly mozliwosci (chocby archikatedra bez lampy - co bardzo spodobalo sie kilku edytorom, bo nie bylo szablonowe). Dopiero kiedy moja sytuacja w redakcji sie ustabilizowala zmienilem puszke na 30tke.
Tak wiec nie sprzet w pierwszej kolejnosci sie liczy (choc pomaga). Ja utwierdzilem sie w potrzebie zmiany po nocnej akcji na Okeciu, kiedy ladowali uchodzcy z Libanu. Wtedy zbyt czesto zawiodl mnie autofocus a na lampe bylo za daleko (przynajmniej na plycie lotniska). Wtedy zapadala decyzja o zmianie puszki, ale z drugiej strony juz wiedzialem, ze ma szanse mi sie zwrocic, a nie jest to inwestycja w ciemno.
Z moich obserwacji "na polu walki" wynika, ze wiekszosc robi 20tkami, 10tki, aczkolwiek pojawiaja sie juz 1nki, ale i zdarzaja sie 350tki (z kitowymi szklami - wtedy wiadomo ze ktos albo zaczyna, albo mala, lokalna redakacja).
Kolejna sprawa jest na poczatku obserwowanie innych i uczenie sie zachowania. Owszem jest konkurencja, ale nie spotkalem sie z brutalna walka, utrudnianiem sobie, wlazeniem w kadr. Byc moze wynika to z tego, ze redkacje nie wysylaja kilku fotoreporterow na miejsce. Co innego banki zdjec typu Forum, widac potem, ze z tej samej imprezy sa zdjecia 2-3 osob. Ale to nie jest agencja z prawdziwego zdarzenia.
Jeszcze inna sprawa jest byc tam gdzie trzeba byc. Sprzet, mobilnosc to jeszcze nie wszystko. Przyklad: Prymas odwiedza wicepremiera Leppera. Wydarzenie niezwykle, poniewaz to do Prymasa sie przyjezdza, a nie odwrotnie. Konferencja na dziedzincu ministerstwa, fotoreportezy, kamery, itp. Panowie potem przechodza na rozmowe "w cztery oczy". No i wszyscy maja zdjecia Prymasa i Leppera przy mikrofonach, ale tylko fotograf Prymasa ma zdjecia z rozmowy przy stole. No i oczywiste jest, ktore sa najbrdziej pozadane.
I tu chcialem poruszyc kwestie ile w fotografii prasowej licza sie umiejetnosci, sprzet... a mozliwosci. Wydarzenia w metrze londynskim czy plonaca sw. Anna pokazaly ze nie o sprzet chodzi. Zreszta bodaj w zeszlym roku byl gdzies obszerny artykul nt konkurowania zawodowych fotoreporterow z rzesza uzytkownikow komorek. A druga sprawa to mozliwosci. Fotoreporter nie ma szansy wejsc w niektore miejsca. A taka pani Krysia, sekretarka, jest przy jakims spotkaniu, wydarzeniu i moze sobie pstrykac swoim kompatkem, a nawet komorka. A jesli by miala potem odrobine sprytu to ma szanse wykosic zawodowcow.
Dlatego uwazam, ze oprocz budowania portfolio, doskonalenia umiejetnosci i inwestycji sprzetowych, niezbedne jest budowanie "portfolio kontaktow", zwlaszcza z roznymi paniami Krysiami wlasnie od ktorych czasami bardzo wiele zalezy i zawsze pozostawianie po sobie dobrego wrazenia.
Oakhallow