To ja Was zażyję. W Londynie gdzie mieszkam, ilekroć wychodzę z aparatem w jakieś popularne miejsce, np. Trafalgar Square, jestem zaczepiany przez "strażników miejskich" którzy każą mi schować aparat, gdyż - tu cytuję - używanie profesjonalnego sprzętu fotograficznego jest zabronione w miejscach publicznych". To, że obok widzę kilkaset osób z kompaktami lub telefonami fotografujących wszystko i wszystkich dookoła nikomu nie przeszkadza. Strażnikom też. Na moje pytanie o definicję sprzętu profesjonalnego odpowiadają zawsze - taki jak ten co masz ;) A najczęściej łażę z eLką 70-200 dokręconą do 40D albo 5D ;)
Mojemu koledze z Brighton, dwa razy policja kazała pokazać co sfotografował i też zakazali robienia fot, pod karą grzywny i możliwością konfiskaty sprzętu.
I **** ;)
Pracowałem w redakcji The Sun i pytałem ich speców od prawa. Oni twierdzą że nie ma takiego prawa zakazującego fotografowania wszystkiego i wszystkich, oprócz obiektów z wyraźnie zaznaczonym zakazem focenia.
Ale dwa dni po tej rozmowie znowu zostałem ostro potraktowany przez policję i na wszelki wypadek schowałem sprzęt i zrobiłem pokorną minę ;)
Teraz kiedy wychodzę pofocić, zakładam identyfikator The Sun i mam spokój. Ale to jest chore...
Złe czasy nadchodzą panowie i panie... Bardzo złe...