A co my mamy powiedzieć, biedni forumowicze :mrgreen: Statler jest ładniejszy ;)
Wersja do druku
400d nie jest zły, ale miałem 350d i po kupnie 40d zacząłem żałować, że zamiast 350 nie wybrałem 20d. Plastikowość to jedno, w wizjerze i ergonomii też jest ogromna różnica. Co kto woli, ale lepiej pomacać przed kupnem, żeby potem nie żałować.
od zawsze kupowałem uzywane aparaty i nigdy nie miałem problemów...
:D Wiedziałem, że nazwa tematu przyciągnie uwagę ;P
Jeszcze jedno pytanie... Do jakiego przebiegu warto kupić używany aparat... Widzę sporo po 20 tys fotek ale trochę przeraża mnie ta liczba i wydaje mi się, że to już sporo i że długo to nie pożyje :/ Jak to jest?
Wszystko zależy od modelu, sposobu użytkowania i... szczęścia. :) Niektóre aparaty będą bardziej zajechane niż inne, ale generalna zasada jest taka, że w xxxD migawka pada szybciej (zdarzają się takie, w których padła po 10tysiach klapnięc, a i takie, w których wytrzymała 50tys) niż w xxD.
To co piszą sprzedawcy odnośnie przebiegu aparatów które wystawiają na sprzedaż nie jest w żaden sposób miarodajne. Oczywiście nie twierdzę iż wszyscy "zaniżają przebieg" sprzedawanego egzemplarza jednakże takiej możliwości wykluczyć nie można. Faktyczny przebieg może odczytać tylko i wyłącznie serwis Canon-a na Żytniej. Ich diagnoza zawsze jest miarodajna w porównaniu do tego co wypisują niektórzy sprzedawcy.
Wydaje mi się, że liczba klapnięc migawki dotyczy tylko migawki, którą w razie czego wymieni serwis. Gorzej, że w cyfrówce jest sporo delikatnych elementów, z którymi eksperymentował właściciel (lub nie eksperymentował :) ):
mycie matrycy z uporem idioty, próba regulacji BF/FF, pucowanie sensorów AF, matówki. Do tego dochodzi styl wymiany obiektywów. Dla mnie kluczowa w ocenie sprzętu byłaby rzeczywista przyczyna sprzedaży. Tylko jak ją poznać :wink:
No to jak? Do jakiej liczby brać 30D? 20 tys może być? Starczy na kolejne 20 tys?