-
Ehh w pieknych czasach zyliscie, spory urok maja te analogowe spomnienia:)
U mnie bylo to banalne:
Moze to dziwnie zabrzmi ale mialem kilka luznych polskich zlotych i czulem ogromne cisnienie by je wydac na cos nie do konca mi potrzebnego. Ot taka choroba cywilizacyjna chyba.
Zakup lustra był idealnym wyborem, pojecie "wolnego srodka finansowego" momentalnie stalo sie calkowita abstrakcja...
-
A ja miałem kupić sobie teleskop do obserwacji planet i gwiazd i dużo czytałem o tym co nadaje się do obserwacji nieba przy czym miałem już lornetkę 8x50. Zaraz po ślubie z uzbieranej kasy miałem sobie kupić teleskop ale usiedliśmy z żoną i stwierdziliśmy że trzeba by było kupiC coś bardziej praktycznego i wpadłem na pomysł że może aparat fotograficzny. Był to najbardziej komiczny zakup w moim życiu bo się kompletnie na tym nie znałem a słyszałem że najlepsze są lustrzanki. Więc pani w fotojokerze zdjęła Eosa 300V i zaczęła opowiadać o jakimś body:mrgreen: , a ja się zastanawiałem o jakie ciało jej chodzi. Potem o bagnecie ale to dla mnie był termin wojskowy. Tak wszystko szybko pokazywała i mówiła, że ja nie wiele z tego rozumiałem. Na koniec kazała mi naciskać spust od migawki do połowy ( po cholerę tylko do połowy a czemu nie od razu do końca?) i coś tam pikało. Pamiętam że odradziła mi zakup Nikona F75 jak dobrze pamiętam. Jak kupiłem Eosa 300V to dopiero z instrukcji dowiediałem się o co tej pani w fotojokerze chodziło. Potem były książki "Fotografia dla żółtodziobów" i internet.
-
Stosunkowo niedawno, chociaż lata temu jakimś Hanimexem czy innym Kodakiem, ewentualnie Zenitem coś tam się niby robiło.
Pierwsze świadome zetknięcia od jesieni 2006, "świadomsze" od jesieni 2007 - od tamtego czasu męczę swojego EOSa 300. Liczę, że wraz z nabyciem lustra cyfrowego i ciepłą porą otworzy się nowy rozdział w tej historii.
-
Zabawne jak wszyscy różnie zaczynali... Ja ogólnie rzecz biorąc od zawsze miałem ciągoty do fotografii i nie tylko. Pamiętam, że w dzieciństwie strasznie przeżywałem to jaki aparat miał mój starszy kuzyn (był to C 1000F, a później C 5) i podniecałem się jak dawał mi zrobić jakieś zdjęcie i "tło się tak fajnie zamazywało" :wink:
Parę lat później wylądowałem w innej dziedzinie i zająłem się grafiką 3d i 2d. W pewnym momencie na forum o grafice, na którym przesiadywałem, powstał dział o fotografii i dobry rok spędziłem na oglądaniu tam cudzych zdjęć i ślinieniu się na własny aparat. Miałem wtedy małpkę 3mpix ze stala ogniskowa 36mm. Brutalna rzeczywistość usiadomiła mnie, że nie kupię sobie cyfrowej lustrzanki.
Chciałem na allegro zakupić sobie jakąś używaną, zdezelowaną lustrzankę Canona (marzenie od dzieciństwa) i coś ruszyć w sferze mojego focenia. Wyszło tak, że rozmawiałem akurat na ten temat z wspomnianym wcześniej kuzynem, który postanowił pożyczyć mi swojego 1000F z jednym słoikiem, z racji, że sam już nie robił zdjęć ze względu na koszta wywołania.
Moim pierwszym EOSem zdjęcia robiłem przez rok, poważnie uszczuplając mój licealny budżet, ale dając sobie tym samym sporo radości. Po roku, przy okazji moich zbliżających się urodzin ów kuzyn sprezentował mi wspomniany aparat, a także drugie body (tamta 5tka) i trzy inne szkła. Cóż, nie posiadałem się z radości. Zdjęcia robiłem więc dalej.
Skrzętnie odłożone pieniądze z osiemnastki, plus inne oszczędności zbierały się by zostać upłynnionymi na używane 10D. Na moje szczęście, w tym czasie wyszło 40D i ceny na rynku używek poszły w dół o jeden próg. Od grudnia 2007 stałem się szczęśliwym posiadaczem 20D i nie sądzę, żebym się z tego szybko wyleczył. ;) ;)
Jeśli o naukę chodzi... Jestem samoukiem. Nie zrzeszałem się i nie chodziłem nigdy na wypady zdjęciowe. Robię po swojemu i tłukę powoli, na włąsnych błędach. Samotnik ze mnie, czy co ;)
I tak by po krótce wyglądała historia mojego fotograficznego żywota ;-)
-
ja zacząłęm od zapalenia płuc:P strasznie mi się nudziło i po kolejnej wizycie u lekarza jadąc do apteki po antybiotyk wpadłem kupić coś do jedzienia i wziąłem sobie gazetke żeby coś czytać z nudów. trafiło mi się fotografia & aparaty cyfrowe tam oglądnąłem zdjęcia jakiegoś czytelnika (papierowy ludzik) i sam zrobiłem podobną sesję moim małym starym kompaktem olympusa, gdy pokazałem je znajomym, a później porównali je z tymi z gazety byłem taki z siebie szczęśliwy że zacząłem robić dalej i więcej i czytać sporo i ćwiczyć jeszcze więcej. później zarobiłem sobie na EOSa 500N i robiłem na kodaku GOLD 200, po pewnym czasie kupiłem 400d wraz z sigmą i 50mm 1.8 i KITem. A teraz znów sprzedaje sprzet żeby kupić lepszy i spróbować zacząć zarabiać na własnych zdjęciach. zaczeło się od gazety kupionej w sklepie a póki co historia kończy się na tym że jestem fotoreporterem portalu w moim mieście
-
U mnie fotografią rodzinną zajmował się ojciec.Nie bardzo jednak poważnie rodzina traktowała jego hobby."Godzinami" mierzył czas światłmierzem by zrobić dobre zdjęcie a my uciekalismy jak najdalej od nudnego pozowania.Przez pewien czas w komorce na kompoty w domu mielismy nawet ciemnie gdzie ojciec przekazał mi tajemnice wywoływania i robienia zdjęć.Był tam też zapas wina które ojciec robił z owoców.Bardzo dobrze robiło się wtedy zdjęcia ze znajomymi.W spadku dostałam Zenita i Praktice z obiektywami.Później kupiłam Olympusa C 5060 a teraz mam równiez Canona 400D.
-
A ja od jakiegoś 2005 roku zacząłem intensywnie focić na rajdach i w ogóle się tym interesować.
I w 2005 poznałem na Elmocie kolege, który miał wtedy N D70s i trochę się nim pobawiłem i stwierdziłem, że musze mieć coś w tym stylu.
No i jakoś tak padło na canona :mrgreen:
We wrześniu 2007 zakupiłem i tak już zostanie. Teraz tylko pogłębianie wiedzy i inwestycje w sprzęt.
-
Ja zasadniczo, jako geek-sprzętowiec, lubię fajne techno-zabawki :mrgreen: a na zdjęciach - jak jest dużo, fajnie, kolorowo i najlepiej się szybko rusza :mrgreen:
I jako taką właśnie zabawkę do pstrykania kolorowych fotek kupiłem sobie kiedyś, za ciężko uzbierane na studiach $$$, Fuji 2600Z. Jakiś czas później G5, potem 10D z pierwszym obiektywem... a potem przypadkiem (jakoś w 2004) trafiłem na małe pokazy lotnicze i połknąłem bakcyla. Dalej już poszło samo, zarówno "zdjęciowo" jak i "sprzętowo" (bo w końcu... patrz punkt #1 ;-)).
-
U mnie (jak i u wielu z nas) zaczęło się analogowo od Praktica L:) tak jakoś jak miałem 18-19 wiosen. Na studiach, Praktica dała nura razem z Omegą na której pływaliśmy:( Sprzęt wyratowano z wody, oczyszczono - omega dalej pływa, Practica działała przez jakiś czas i...już dawno nie działa. Przerwa w foceniu.
Na studiach zobaczyłem u kogoś Eos'a 300. Wow! No i już mając dyplom, pierwszą pracę i którąś tam wypłatę spełniłem swoje marzenie:)
Tak się zaczęło na poważnie: różne szkła (w tym M42), filtry, literatura itp, itd. Aż tu nagle Kumpel wyjeżdża z 300d a drugi z 10d:)
Teraz mam 350d i dużo frajdy:)
-
ja pstrykać lubiłem od dziecka, ale zainteresowałem sie tym jak w wieku chyba 14 lat byłem na obozie nad bałtykiemz kliszową małpką rodziców. Poszedłem któregoś wieczoru zrobić zachód słońca (oklepany ale piekny) i spotkałem kolesia obwieszonego aparatami jak azjatycki turysta. Myslałęm, że to jakis szpaner, ale zaczelismy rozmawiać i to on nauczył mnie zwracać uwage na najdrobniejszy szczegół zdjęcia (kadrowanie bo małpa full automat). Pstrykałem chwile tym co miałem, ale cały czas sliniłem się do lustrzanek AF (wtedy jeszcze analogowych). Niestety fundusze nie bardzo mi na to pozwalały wiec zainwestowałem w zenita 412dx+50/2. Przez nastepne pół roku był płacz i zgrzytanie zębów bo mi kiepsko szło focenie ale nie poddawałem sie. Dostałem od wujka 85/2 i kilka książek o fotografii (takiej od zera) jeszcze z czasów jego młodości. W tym czasie zainteresowałem sie fotografią sportową i stwierdziłem, że przydało by sie coś AF i z ustawieniami półautomatycznymi (Av,Tv). Przed rokiem zainwestowałem w Canona 300 + 28-80. Obecnie skłądam kase na używane body 10d bo koszty klisz i wywołania poważnie naruszają moje skromne studenckie finanse.
Pozdrawiam
Paweł