ale ja nie jestem ardyzda i wypraszam sobie pomowienia o takie cos :mrgreen:
Wersja do druku
Ta Holga to średni format, więc więcej szacunku panowie :grin: .
Pozwolę sobie nie zgodzić się z Kolegą. Oczywiście wiadomo w czym rzecz - nie można wziąć do łapy 1 DS (czy jak mu tam) i wszystko co wyjdzie spod jego lustra nazwać "fotografią". Ale bądźmy szczerzy: ile zdjęć z dzisiejszych konkursów fotograficznych zostało wykonanych zenitem czy smieną? :twisted: Teoretyzować można, a realizm swoją drogą....
Lomografia jest irytująca, to fakt. Ale nie wiem czy nie bardziej drażni mnie fakt, iż ten paskudny styl imitowany jest często w szpoie. Zrób nieostre przypadkowe zdjęcie, następnie przerób na BW, pojedz w sposób przypadkowy brightnes/contrast (bo przecież nie curvy i levele), pogorsz jakość,, dodaj mega winiete i ziarno, a potem tylko na plfoto :)
Od razu można poczuć się lepiej, że robi się "prawdziwą fotografię", przekazującą uczucia, a nie jakieś sterylne obrazki.
Rzygać się chce.
LOMO nie ma żadnych szans w starciu z megapikselami, zoomami itd. Co więc trzeba wymyśleć żeby go sprzedać pospolitemu człowiekowi? Wiadomo że taki pospolity zdjęć robić nie umie. Trzeba wiec wmówić że te maziaje które wychodzą na przypadkowych zdjęciach są 'ahtystyczne' a cyfra jest 'be'. Wtedy już początkujący łomofociarz ma poczucie fotograficznej elitarności w odróżnieniu od szarej masy korzystających z cyfrowych kompakcików.
No, cała ta dyskusja jest trochę nieuporządkowana :grin: .
1. Do zastosowań profesjonalnych (śluby!) lomografia ma niewielkie zastosowanie, ale też nikt na tym polu nie chce tworzyć konkurencji dla posiadaczy Canona, więc spoko...
2. Jako sposób na przeganianie nudy lomografia, czy helga jest równie OK, jak stosowanie dSLR Canona. Ma dwie zalety i dwie wady:
Wady:
- trzeba bez przerwy latać do labu żeby cokolwiek zobaczyć,
- zdjęcie ma wartość ograniczoną, nie można się nim pochwalić przed otoczeniem, z wyjątkiem współwyznawców lomografii i profesjonalistów Canona, którzy po siódmych potach cyfrowej codzienności czują i potrafią docenić urok maksymalnego skrótu.
Zalety:
- sprzęt full wypas można mieć za cenę ściereczki do obiektywu z napisem Canon.
- każdy kolega lomograf ma równie odjechane kolory, winiety, aberracje i co tam jeszcze matka optyka miała w magazynie. Usprawnienia techniczne typu kolorowe filtry na lampę błyskową nie zaskakują :grin: .
3. W wywoływarkach RAW mam zarówno channel-mixery do BW (rozumiem, że nie da się zrobić matrycy na luminancję, bo filmy miały przecież dyskretnie różną wrażliwość widmową), symulacje ok 50 filmów BW i papierów (nie licząc sposobów wywoływania i gradacji papieru), jak i symulacje lomo i Polaroida. To znaczy, że jak robię symulację Ilforda MG to jest sztuka, a jak Polaroida, to tandeta?
Zgoda, że podejście "tylko lomografia jest prawdziwa" jest z gruntu fałszywe i wkurzające, podobnie jak wszystkie tego typu uogólnienia.
Poranne pozdrowienia dla koleżeństwa :grin:
Sławek