Dokładnie. W takich wypadkach dobrze mieć na szyi aparat który nie ciąży (pod kurtką, żeby się nie bujał), a do tego lustro się nie nadaje (dawne analogowe lustra były kiedyś lżejsze, dziś lustra wypełnione są po brzegi elektroniką).
Albo coś w małej poręcznej torbie która nie ciąży (np. na pasie, na piersiach) do wyjęcia w dwie sekundy i schowania w takim samym czasie.
Co innego wędrować parę/paręnaście kilometrów, a co innego ostro zasuwać dziennie grube kilkadziesiąt po górach, lub wspinać się (z uprzężą, liną, na czterech kończynach) - wtedy nic ciężkiego nie może się bujać, a każdy dodatkowy kilogram zaczyna grać rolę.
Jeśli idziemy z grupą, a sprzęt foto mamy w plecaku, to trudno za każdym razem wołać "stop, poczekajcie, wyjmę sprzęt i cyknę fotkę". Gdy tempo duże, trudno zdejmować plecak, wyjmować sprzęt, focić, a potem znów chować sprzęt i zakładać plecak. Gdy się przedzieramy przez śnieg, albo zasuwamy na rakietach śnieżnych, z kijkami w rękach, też nieporęcznie wyciągać aparat z plecaka czy torby (torbę to nawet mieć nieporęcznie).
Co innego nieśpieszny spacerek z nastawieniem na fotografowanie, a co innego gdy fotografujemy przy okazji wyprawy. To aparat jest dla fotografa a nie fotograf dla aparatu. Ma być poręcznie, lekko i wygodnie.