Jak powyżej :-D
Wersja do druku
Ja to nieco inaczej, bardziej technicznie uzasadnię - by zupełnie odciąć przepływ prądu w body a tym samym zminimalizować prawie do zera jakiekolwiek możliwe uszkodzenie na stykach trzeba by oprócz pstryknięcia przełącznikiem jeszcze wyjąć baterię główną i podtrzymującą. A to już całkiem długo trwa i ma niewielki sens. Samo pstryknięcie przełącznikiem nie wyłącza zupełnie aparatu a co najwyżej skutecznie blokuje działanie przycisków. Tak przynajmniej jest od czasów 20D i 350D - jak myślicie, dlaczego tak dramatycznie udało się skrócić czas "włączenia" aparatu od tych modeli wzwyż? (miałem kiedyś 10D i włączał się jakieś 5 sekund... dramat).
W bardzo prosty sposób to zrobili - one się po prostu nie wyłączają tym przyciskiem a przechodzą do trybu uśpienia, blokując sobie tylko działanie przycisków, kółek itp!
Tak więc w kontekście dbania o ryzyko przepięcia na stykach użycie wyłącznika aparatu nic nie poprawia.
Dosyć ciekawa teoria co do przechodzenia w tryb uśpienia. Jeśli faktycznie tak jest jak pisze Vitez, to dlaczego przy zmianie baterii aparat podnosi się tak samo szybko?
przecież w staryszych modelach (300D, którego posiadałem) też były baterie podtrzymujące, a mimo to włączały się dłuuugooo. Prędkość włączania to kwestia procesora i pamięci, a nie przechodzenia w stan uśpienia. Gdyby taki stan uśpienia miał coś faktycznie poprawiać, bardzo żarłby baterię. Swoja drogą przy możliwościach nowszych Digiców, załadowanie oprogramowania aparatu to kwestia ułamków sekund, więc żadne stany uśpienia raczej nie są potrzebne.
To jednak postep technologiczny a nie uspienie chyba.
Wlasnie wyciagalem CMOS z 20D, odczekalem, wsadzam baterie glowna i apartacik wstaje w oka mgnieniu jak zwykle.
!!! Łączenie podwójnego wpisu !!!
Tak wogole i na temat - ja odruchowo wylaczam body jak cos zmieniam. Czy zle czy dobrze, mam taki odruch. Kiedys zmienialem Tamrona 17-50 na gorąco i wyskoczyl mi Error (po on/off bylo juz ok). Ale czy od tego to nie wiem, pamietam, ze wlasnie WTEDY jakos odruch wylaczania body zanikl ;)
Bateria podtrzymująca, zresztą jak sama nazwa wskazuje, podtrzymuje zegar i ustawienia aparatu. Ma spełnia ona taką samą funkcję jak bateria na płytach głównych komputerów.
Vitez słusznie prawi, aparat pracuje cały czas. Proponuję zrobić taki test:
Ustawić wyłącznik na ON, wyjąć baterię główną, odczekać chwilę, włożyć baterię, natychmiast zamknąć klapkę i natychmiast zacząć naciskać lekko spust. U mnie w 7D aparat zaczyna reagować dopiero po jakichś 2-3 sekundach od włożenia baterii - to jest czas potrzebny na jego rzeczywiste uruchomienie po odcięciu zasilania.
Jeżeli bateria jest włożona (i odczekamy) to po przestawieniu wyłącznika na ON aparat staruje natychmiast - dlatego że on jest tylko uśpiony a nie wyłączony przy przełączniku ustawionym na OFF. Otwarcie klapki baterii lub karty CF też tylko usypia a nie wyłącza aparat.
Oddzielną kwestią jest to czy ustawienie przełącznika na OFF odcina zasilanie na stykach aparatu - to trzeba by sprawdzić woltomierzem i wiedzieć na których stykach body sprawdzać. Jednak...
Teraz jeszcze popatrzcie na konstrukcję złącza obiektywu. Widzicie ? Trzy piny w body są głębiej i w dodatku jest to skonstruowane tak, że jeden zestyk w obiektywie zwiera dwa z tych trzech pinów gdy obiektyw jest już dokręcony do końca. Jak sądzicie po co ? Wg. mnie po to żeby poniformować body że obiektyw jest na miejscu i można go już zasilić. Podobnie przy wyjmowaniu to jest pierwszy sygnał jaki informuje body, że obiektyw jest wyjmowany i należy mu odciąć zasilanie.
Ja osobiście od czasów pierwszej lustrzanki (40D) nigdy nie wyłączałem zasilania i nigdy nie miałem z tego powodu problemów. Gdyby nie wolno tego było robić na pewno byłoby to napisane w instrukcji obsługi.
Jeśli nie interesuje Cię gdybanie, to weź może instrukcje i ją przeczytaj :)
My tutaj wyrażamy swoje opinie w temacie i analizujemy fakty a nie instrukcje...
Twoja ironia jest nie na miejscu Kolego.
!!! Łączenie podwójnego wpisu !!!
Ten przypis tyczy sie wypowiedzi "jagular"
Mam wrażenie, że to już pisałem nie raz, ale widać to w innym wątku. Podglądałem kiedyś to co się dzieje na złączu obiektywu bo zamyślałem wykonanie własnego dandeliona. Otóż wyłączanie aparatu nie zmienia praktycznie nic. Napięcie na stykach zasilających jest obecne cały czas, jak również po nakręceniu obiektywu ma miejsce komunikacja pomiędzy aparatem a obiektywem. Inna jest ilość wymienianych informacji w zależności od tego czy pstryczek aparatu jest na ON czy OFF ale sam fakt pozostaje.
Wniosek - położenie wyłącznika nie wpływa absolutnie na nic, można dowolnie zmieniać sobie obiektyw.
Dawno, Dawno temu kiedy byłem w USA odwiedziełm targi fotograficzne w NYC (nie to żebym się chwalił). Był moment wypuszczenia 5D. Do dyspozycji był około 20 obiektywów i wszystkie modele dSLR Canona. Podpinałem w zależności od chęci i testowałem. Jedynie o co prosił pracownik Canona to o to aby aparaty trzymać mocowaniem do doły (aby nie opadał kurz). Włączony, wyłączny nie miało znaczenia.
Nie wyłaczam aparatu przy:
- wymianie obiektywów
- wymianie karty
- wymianie baterii
Czasem zdarza mi się ściągać lampę przy włączonym jej zasilaniu, ale tu raczej staram się wyłączać. Choć w feworze walki - zdarza mi się o tym zapomnieć.
Nigdy nawet się nie zastanawiałem, czy przy wymianie obiektywu miałbym wyłączać body.
Dokładnie jak to było już kilkanaście razy w tym wątlku napisane - gdyby trzeba było wyłączać - to instrukcja by o tym wspomniała i to zapewne nie jeden raz.
Co do urządzeń USB i wyciągania ze złącza w kompie - również nigdy nie odłączam urządzenia w windows i nic się nigdy nie stało... a na usb nagminnie pracuje właściwie od momentu ich wprowadzenia (pendrive, czytniki, bluetooth etc.). Może i miałem szczęście :D