Zamieszczone przez
atsf
Odetchnąłem z ulgą. Skoro w branży jest takie podejście do tematu, to ja startuję na fotografa mody z pozycji ostatniego patałacha:-D Dziewczyny połowę roboty odwalą za mnie, jak mi klient nie zechce zapłacić za zdjęcia, to je ochrzanię i cześć, zmienię na inne.
Robiąc w życiu mnóstwo wiela zdjęć ślubnych (na analogach) zawsze się musiałem zastanowić, czy klient zachce TO konkretne ujęcie kupić. Jak ujęcie było cacy, ale ślepka wyszły nie do końca otwarte/zamknięte, to był wypadek przy pracy, ale ujęcie musiało być OK. Nie robiło się kiedyś ujęć typu: para młoda czterema literami do obiektywu, ale ********a monstrancja przed nimi, łapki bez obrączek-same obrączki-łapki z obrączkami, dokumentacji kościoła i jego okolicy itp. Jak klient kupił ponad 40 ujęć, to już było ekstra. A teraz? Kilkaset zdjęć z godzinnej imprezy u MB jakiego-bądź wezwania, podobnych, zmanierowanych, bezsensownych, a nawet idiotycznych. Łatwość naciskania spustu w cyfrówce powinna się przekładać na większy odsiew; taki, jaki robią w NG. A co jedno portfolio, to cała masa sieczki robionej wg tych samych schematów: szeroki kąt (jak najszerszy), płytka GO, winieta jak w dziurce od klucza, mordy przerysowane, hektary na 10 metrach kwadratowych panieńskiego pokoiku, a potem, w plenerze, albo wmontowane w niebo samoloty akrobacyjne, albo fruwające pantofle.