Czytam sobie ten krótki (na szczęście) wątek i jak zwykle prawda leży gdzieś po środku. Bo jakby była po jednej stronie to by nie było dyskusji. :) Nie mam tu do nikogo uprzedzeń (nie wiem może jeden z rozmówców jest popularnym i nielubianym trollem). Staram się być obiektywny na tyle na ile to możliwe. Chciałem się dowiedzieć o różnicach pomiędzy tymi lampami (ale chyba lepiej pogooglam sobie). Szczerze mówiąc muszę przyznać, że w tej niesympatycznej dyskusji więcej racji ma robson (nie znaczy że całkiem). Zapytał o Sigme EF-500 i dostał niewiele konkretnych (na temat) odpowiedzi, za to większość z niesympatycznym zabarwieniem. I chyba tylko jedna z wypowiadających się osób ma omawianą lampę. Za to jak temat poszedł w innym kierunku, to dyskusja rozwinęła, że hej! :)
Ja też chciałem się coś dowiedzieć o różnicach między tymi lampami, a w tym wątku poza niesympatycznymi odpowiedziami w stylu: "po co Ci to" nie było rzeczowej dyskusji na zadany temat. Każdy broni aktualnie posiadanego sprzętu niezależnie o czym traktuje temat (co jest u nas niestety regułą). Zamiast podać rzeczowo różnice, bez osobistych wyjazdów: Wady, zalety, w jakich przypadkach może się to czy tamto przydać (i o tym można długo dyskutować i znając nasze realia temat poszedł by OT :mrgreen: )
No i robsonowi puściły nerwy. Trochę za szybko, bo takie dyskusje są u nas na porządku dziennym i powinien się uodpornić.
Nie chodzi mi tylko o ten wątek. Czytując od wielu lat fora i grupy dyskusyjne (nie tylko o tematyce fotograficznej) odnoszę niesympatyczne wrażenie, że jesteśmy wszyscy mocno zakompleksieni/niedowartościowani (piszę "my" bo nie chodzi mi o osobiste "jazdy"). Nie ma u nas w zwyczaju prowadzenia "pozytywnego" dialogu czy dyskusji (niestety). Po krótkiej wymianie zdań leci się od razu z osobistymi tekstami, o tym jak kto sie zna, bądź nie zna na rzeczy (oczywiście ubrane w ładne i inteligentne słowa).
Zamiast powiedzieć “mnie się by to nie przydało” piszę się: “i po co Ci to” albo “jak chcesz tak robić to życzę powodzenia”. I niezależnie od tego, że piszący te uwagi może mieć racje, to z definicji stawia sam siebie jako antagonistę w stosunku do pytającego. PO CO? :?: :!:
Łatwiej przyznać racje komuś kto nas nie atakuje. Toż są to podstawy niemal z przedszkola. Ludzie, jesteśmy dorośli, bądźmy dla siebie milsi.
To nie matematyka 2+2 nie zawsze równa się 4 (w matematyce też nie zawsze, to jakby się ktoś chciał przyczepić :)) Ilu ludzi tyle opinii, ilu profesjonalistów/fachowców/zawodowców tyle “niepodważalnych“ prawd. Odpuśćmy sobie prywatne wyjazdy na tyle na ile to możliwe, a wszystkim wyjdzie to na dobre.
Przepraszam za OT.
Pozdrawia walczący z wiatrakami Yablon
ps. Nie wiem co mnie tak dziś naszło, chyba czas się napić ;)