Przypominają mi się pierwsze zdjęcia na ślubie znajomych w 2003r.
Najpierw przy boku znajomego fotografa, który robił i robi zdjęcia od lat. Popatrzyłem jak robi, a później długie rozmowy na różne tematy - a to lampa, jak ma działać - blendy, a to pomiar, iso, zakresy ogniskowych itp.
Nie ukrywam, że fotografią zajmowałem się wcześniej (1998 czarno-biała, pierwsza lustrzanka analogowa 2003) i na temat podstawowych pojęć foto miałem zdanie i nie byłem zielony. Jednym słowem rozmowa dwóch kumpli, z których jeden zjadł zęby na zdjęciach a drugi - czyli JA :D zaczyna coś działać w kierunku ślubów i wesel. Najlepiej wspominam wywoływanie zdjęć w labie (byłem laborantem) i rozmowy nad negatywami, co źle zrobiłem, co powinienem poprawić itp. I tak powolutku, ślub u znajomych, później kolejny u kolejnych znajomych, wszystko za free (na negatywach, bez komentarza) aby się "wstrzelić". Sprawdzałem różne ustawienia, aż wypracowałem własną zasadę działania. Zajęło mi trochę czasu, ale było warto.
Przyjąłem trzy zasady od mistrza! :) Sprawdzam zawsze miejsce przed uroczystością aby wiedzieć czego się spodziewać, druga zasada - używaj jak najmniej flesza i nie kombinuj ze światłami, a trzecia - zawsze porozmawiaj z księdzem przed uroczystością, dowiedz się wszystkiego - co możesz a czego nie! AMEN :D
p.s. a co do szkieł - od 16 do 200 zależy od okoliczności i pomysłu