Zadzwonić do gazety i wyjaśnić sprawę. To takie piractwo "na chama". Na zasadzie "słabszy jest to się nie upomni".
Wersja do druku
Podejrzewam że ktoś z twoich przełożonych albo rzecznik jednostki po prostu dał zgodę na wykorzystanie tych zdjęć.
Bywa że wykorzystuję do gazety zdjęcia nadsyłane przez rzeczników jednostek a nie zawsze zrobione ich ręką (w wojsku jest zadziwiająco dużo dobrych fotografów, szacunek panowie) albo też ze stron jednostek. Zwykle pytam rzecznika o autora fot i podpisuję. Zawsze upewniam się, że jednostka ma prawa do fot.
Zwykle foty ze stron takich instytucji jak wojsko policja czy straż są rozdawane gratis jako forma promocji.
Rozliczenie między instytucją a mundurowym autorem to wewnętrzna sprawa danej służby. Pewnie odbywa się ono w formie bezgotówkowej.
Bzdury kolego piszesz :!: W 1-szym rzędzie należy zapoznać się z:
Ustawą z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Następnie skontaktuj się z dyrektorem szkoły, celem ustalenia na jakich zasadach ukazał się artykuł o tym spotkaniu w jego szkole. Na sam koniec jak już będziesz mieć wiedzę ogólną o aspektach prawnych tej kwestii oraz o całej "otoczce" powstania tego artykułu możesz przedzwonić do redakcji gazety i ostatecznie wyjaśnić kwestie dla Ciebie sporne (jeśli one oczywiście szybciej nie zostaną rozwiązane w rozmowie z dyrektorem szkoły). Sądzę, ze należałoby też się spytać kierownictwa jednostki, czy aby przypadkiem nie wyrazili zgody tej redakcji na wykorzystanie zdjęć zamieszczonych na stronie internetowej jednostki.
Jeśli chodzi o stwierdzenie przedmówcy: To takie piractwo "na chama". Na zasadzie "słabszy jest to się nie upomni" to z tym się zgadzam :!:
Dzięki. Od zawsze wiedziałem, że jestem idiotą. :mrgreen:
To chyba te same bzdury co ja powtarzasz. :mrgreen: Każesz tylko człowiekowi czytać ustawę. A po co?
To znowu głupi jestem i bzdury wypisuję czy to Ty drogi Kolego czytać ze zrozumieniem nie umiesz?
Nie lubię ludzi którzy zarzucają mi pisanie bzdur po czym powtarzają właściwie to co napisałem.
Wiecej umiaru, pokory i uważania na słowa bo mogą być obraźliwe. Ja się czuję poważnie urażony. Słowami, że bzdury piszę.
EDIT: Jako właściciel zdjęcia nie muszę przeprowadzać śledztwa "jak" i "dlaczego". Zresztą prawdę zna zapewne tylko redakcja gazety.
Gazeta opublikowała twoje zdjęcie bez pisemnej zgody autora
Ty dałes zdjecia na strone nikt nieuzgadniał że wykorzysta to jako "materiały promocyjne"
proponuje grzecznie się z gazetą porozumiec
i niech sami coś zaproponują-zapłacic 200zł za zdjęcie to chyba dla nich nie problem?
Ja mam lepszą historie
W wigilie wracam do domu wchodze do autobusu a tam na oknie wielki plakat z moim zdjeciem reklamujący koncert
Zadzwoniłem do organizatora i okazało się ze ściagneli sobie moje zdjecie z jednego serwisu(mała fota z internetu trafiła na duży plakat-niewiem jak grafik dał rade) nie robiłem z tego awantury bo koncert był niekomercyjny
ale dogadałem się i organizator odwdzięczył się w inny sposób :)
Pouczyłem ich że takie działanie może się dla nich zle skończyc kiedyś...
każdy ma prawo do błędów ale oni swój naprawili.
Nie bądź taki obrażalski.
http://canon-board.info/search.php?q...dy&showposts=1
Będzie tego offtopa !
Nie odnajduję przyjemności w ładowaniu czerwonych kartek, ale moja tolerancja też ma swoje granice.
Są sytuacje, w których można zupełnie nieświadomie i bez złej woli stać się złodziejem. Tutaj możliwy jest scenariusz, że redakcja wykazała dobrą wolę i skontaktowała się z właścicielem strony jednostki wojskowej i uzyskała zgodę na publikację zawartych tam materiałów. Redakcja nie ma do dyspozycji żadnych instrumentów, żeby zweryfikować, czy ta zgoda jest wystarczająca z prawnego punktu widzenia. Zrobiła tyle ile mogła, żeby nie złamać prawa. I mimo to klops. Wina leży po stronie osoby udzielającej zgody (bo nie powinna była) a konsekwencje może ponieść redakcja. Nie znam sprawy, ale mogło tak być.
Znam firmę (A), której przydarzyła się spora nieprzyjemność. Pewien czas temu zleciła wykonanie strony WWW wyspecjalizowanej firmie (B). Po pewnym czasie do A zgłosiła się kancelaria prawna firmy C, która domaga się odszkodowania tytułem bezprawnego wykorzystania mapki dojazdu, która na tej stronie się znalazła. Dla C stroną sporu jest A, która z kolei nie jest w stanie zweryfikować legalności materiałów użytych przez B.
I co? Jeszcze nie wiem. Sprawa w toku. Jeśli A przegra to będzie się mogło domagać odszkodowania od B ale to wszystko trwa, kosztuje i zostawia smród.