Mój wujek miał taki telewizor ale to był widocznie jakiś wypas, bo w nim się dało zmienić kanały tym pilotem :cool:. Nawet te dwa to i tak był megaszpan :-D.
A jak już jesteśmy przy historii to pamiętacie palące się Rubiny :-D?
Wersja do druku
Ja miałem Rubina, ale on ni jak nie chciał się palić. Miał za to pewną zaletę. Otóż mieszkałem wtedy w przedwojennym budynku, który jako jedn z nielicznych w okolicy przetrwał wojnę, mimo iż został trafiony bombą lotniczą w czasie Powstania Warszawskiego. Miał on równie przedwojenną instalację elektryczną, oraz ogrzewanie piecami kaflowymi. Gdy w Warszawie wprowadzono zakaz ogrzewania ogniem, w piecach zamontowano grzałki elektryczne 3x2kW. Mieszkań w budynku było ze 25, a w każdym średnio po 2 piece. Gdy zimą włączało się ogrzewanie, napięcie w gniazdkach spadało do 175-180V. Wtedy większość dzieciaków z budynku przychodziła do mojej córki oglądać dobranocki, bo mało który telewizor był w stanie pracować przy takim napięciu. Którejś zimy, wyjątkowo mroźnej, zbyt wielu lokatorów włączyło dodatkowe "farelki" i upaliło się przyłącze budynku do sieci miejskiej. Po trzech dniach bez prądu, wymieniono główne żyły zasilające w całym bloku i córka już sama oglądała dobranocki. Telewizor działał nadal jeszcze kilka lat, a potem komuś go oddaliśmy i straciłem wiedzę, czy nadal się nie palił...
W sprawie anten do DVB-T... zrobiłem prosty eksperyment, wyciągnąłem wtyczkę antenową z telewizora i w to miejsc włożyłem zwykły widelec, który wcześniej posłużył mi do skonsumowania kolacji... Spadku jakości odbioru cyfrowej telewizji naziemnej nie odnotowałem...
U mnie siatkowa antena pozwalała z trudem odbierać analogowo Polsat, TVP2 i TVN. DVB-T nie dawała się odbierać wcale. Obecnie mam jakąś super hiper antenę na dwu metrowym poziomym dylu i nadal marnie z analogową TVP1, ale wszystkie mux-y działają. Do Raszyna w linii prostej mam 37km i kilka górek po drodze...
Dawno temu jeździłem na wakacje na jedną z mazowieckich wsi, do której nie doprowadzono wówczas jeszcze "elektryczności".
Jedyny telewizor (czarno-biały, zasilany chyba z generatora spalinowego) miał sołtys i w niedziele schodziliśmy się tam całą dzieciarnią oglądać dobranockę (wieczorynkę?) i potem z dorosłymi dziennik telewizyjny...
Mieliśmy w domu telewizor Agat. Jak wprowadzili drugi program TV trzeba było mieć specjalną antenę, której oczywiście nie można było kupić. Ile mój tata się nakombinował wymyślając substytut takiej anteny. Ale się nie udało.
Pilota zrobił mój kolega z kija od szczotki. Działało tylko ON/OFF i trzeba było ostrożnie używać aby nie strącić telewizora ze stolika.
Pamietam jak bylem maly,ze faktycznie 2 anteny byly do TV ale nie wiem nawet co to za TV byl. Jakis taki w drewnianej obudowie, nawet pilota chyba nie mial ale byl kolorowy;]
A co do druta...obecnie TV analogowa odbieram z miedzianego druta;] I nie powiem jakos sobie radzi...no ale to centrum Wwa.
Rodzice mojej pierwszej dziewczyny mieli pilota uniwersalnego, obsługującego wszystkie ówczesne typy telewizorów. Telewizor miał włącznik stale wciśnięty (w tamtych czasach nie było On/Off, tylko wciśnięty/wyciśnięty, albo przekręcany I/O), za to podłączony był do przedłużacza z zamontowanym wyłącznikiem od lampki nocnej. Wyłącznik leżał koło łóżka i był w zasięgu ręki. Niestety do zmiany kanału trzeba było się ruszyć. Takie to były nieprzyjazne człowiekowi czasy...
My z tym Agatem też mieszkaliśmy w centrum. Ale w takiej niecce pod Uniwersytetem Warszawskim. Zawsze odbiór był słaby. Potem się przeprowadziłem dwa domy dalej i ja mieszkając na trzecim piętrze nie mogłem ustawić sygnału stereo i mono na UKF trzeszczało. A mój kumpel na piątym miał super odbiór.