Też nigdy nie wyłączam , choć raz wyskoczył mi error i musiałem wyłączyć i włączyć aparat .
Wersja do druku
Też nigdy nie wyłączam , choć raz wyskoczył mi error i musiałem wyłączyć i włączyć aparat .
Ja też nigdy nie wyłączam... 8-) Jakoś się już tak przyzwyczaiłem..:)
Trzeba mieć trochę zaufania do inżynierów Canona... ;-)
Przy zmianie obiektywów nigdy nie wyłączam body, jedynie przy wyciąganiu karty pamięci i zakładaniu/ściąganiu lampy błyskowej.
To ja jeszcze raz napiszę: TO NIE MA NAJMNIEJSZEGO ZNACZENIA. Podsłuchiwałem transmisję body <-> obiektyw kiedyś z ciekawości, myśląc o zrobieniu własnego "dandeliona". Wymiana informacji i napięcie na zasilaniu jest ZAWSZE, niezależnie od tego, czy aparat jest włączony czy nie.
Coś tam się jednak dzieje innego - po 72h pracy w LV (z zasilaczem), wyłączyłem aparat, włożyłem baterię i zamieniłem obiektywy. Wyszedłem na dwór (było ciepło i sucho), włączyłem - wyskoczył Err99. Po wyjęciu/włożeniu baterii i po pół godzinie ruszył i od tej pory śmiga jak przystało na Canona ;)
PS
Aparat wyłączam tylko na dłuższe przerwy w użytkowaniu.
Też nie wyłączam.
Nie sądzę, żeby to miało jakiekolwiek znaczenie. Gdyby miało to byłby jakiś microswitch wyłączający body w momencie wciśnięcia przycisku blokady obiektywu - taki ficzer "idiotenproof". Cholera zreszta wie, może jest - podobnie jak w drzwiczkach od karty pamięci.
chyba nigdy nie zadzylo mi sie wylaczyc, czy to przy zmianie obiektywu, wymianie karty, czy podpinaniu lampy albo wyzwalacza. Czesto nawet aparaciki w plecaku spia sobie przez pare dni z przelacznikami ustawionymi na "ON" :P