Robiłem zdjęcia 350D w waunkach stormu na morzu (słona woda, bryzgi) i wszystko było ok, poza zaciekami z soli szle obiektywu - zeszły bez problemu).
Wersja do druku
Robiłem zdjęcia 350D w waunkach stormu na morzu (słona woda, bryzgi) i wszystko było ok, poza zaciekami z soli szle obiektywu - zeszły bez problemu).
<wow>
a jakim szklem?
Wychodzi na to, ze tylko ja i moi znajomi albo maja pecha / albo sa panikarzami :)
ja zawsze lubiłem pancerne konstrukcje(nie wiem moze wychowanie na rosyjskim powiedzeniu gniotsa nie łamiotsa wypaczyło moją psychitke ;))
wazne zeby obiektyw był szczelny, nie zmieniał wymiarów zarówno podczas ostrzenia jak i zmiany ogniskowej, miał nakrecony jakis filtr, a puszke i tak osłaniasz po czesci dłońmi wiec wielkich katastrof być nie powinno... a z panikowaniem to jest troche jak z samospełniająca sie przepowiednią... próbując uniknąc czegos za wszelką cene podswiadomie sam sie w to pakujesz:D
wiec zdrowy rozsądek ponad wszystko i uszczenione szkła(które niestety do tanich nie należą :() i mozna spac spokojnie:)
No ja katamaranem płynąłem i 3h spędziłem na czubku - miejscu gdzie pod wpływem fali solanka suneła po dziobie i wszystko leciało na mnie ... starałem się chować swoją 20D (jeszcze wtedy z Sigmą 24-70/2.8 ). Byłem mokry praktycznie identycznie jakbym wskoczył w ubraniu do wody ... lało się ze mnie jak z kranu ... RACZEJ w 100% lustra nie ochoroniłem ;)
Muszę powiedzieć, że po tej zabawie Sigma zaczeła mieć problemy z AF (dlatego teraz już L w stopce :) ) filtr UV też mocno poniszczony a sama puszka nic a nic. :) Oczywiście musiałem ją wysuszyć i wyczyścić z soli, która była np. pod muszą oczną :)
Ja pamietam jak jeszce z analogową piątką wybrałem się na rejs łodzią na wyspe oddaloną o 8 km od brzegu siadłem na dziobie żeby mieć ładny widok na stateczek Po wyjściu za falochron okazało się ze fala jest spora i zaczeło tam chlustać ile wlezie. Dwoma falami dostałem centralnie zanim zdążyłem schować aparat do pokrowca - potem już tylko skupiałem się żeby nie wypaść za burte ( było to w kraju arabskim (Syria ) i kapitan nie zabardzo się troszczył o równowage pomiędzy wsiadającymi i wysiadjaćymi z łódki :) ) w każdym bądz razie po 30 minutach przemoczony do suchej nitki wysiadłem na brzegu . Pokrowiec z aparatu mogłem dosłownie wykręcać . Po godzinie obcierania i chuchania na ukochaną puszeczke zobaczyłem nagle dziewzyne z tależem na głowie pełnym jakiś ciasteczek - nie mogłem się oprzeć przed pstryknięciem :) . Jak się okazało po czasie żadnego uszczerbku na zdrowiu aparatu ten rejs nie dokonał ale swoją drogą to zdjęcie dziewczyny nie za bardzo wyszło ;)
Wszyscy pisza to ja i sie pochwale. Uzywalem trabanta w sniezycy, mrozie, na lekkim deszczu, na plazy przy duzych falach, na pokladzie lodzi skaczacej na slonch falach i ostro chlapiacej woda. Po wniesieniu z mrozu do schorniska odpalalem, gdy jeszce byl mokry. I jakos zyje.
Fakt, ze nie stalem, nigdy godzine w deszczu z puszka na wierchu, ale nigdy na trabnata nie chuchalem /chowalem gdy slonce zaszlo. I tak juz 3 lata.
A trabant wydaje sie byc bardziej "nieszczelny" niz 30D.
Marcin
to w takim razie i jak sie 'pochwale' ;)
jeszcze za czasow N D70 poszlam na jakis protest u nas w miescinie.
po 15 min focenia na lekkim deszczyku AF przestal dzialac...:(
ot taka sobie smutna historyjka;)
20D - daje sobie radę nawet w dośc ciężkich warunkach (tropik) - obiektywy mi zaparowały lustro nie - wiec chyba nie jest tak najgorzej z ta szczelnością - piasku i sniegu też się nie boi - co do wody...hmmmm, niepływał jeszcze to Ci nie powiem
Sigma 70-300(APO, dla dociekliwych) z zalozonym fitrem UV z powloka hydrofobowa (swietnie sie sprawdza w takich warunkach!)
Ponizej- wewnatrz awanportu Bulogne w sierpniu tego roku(dla dociekliwych - wysokosc widocznego falochronu to okolo 11m). W glowkach portu juz musialem sie zajac ratowaniem swojego tylka, a nie robieniem zdjec :)