Od samego początku istnienia serii Art, krzyczalem wręcz, że usb dock to jedna wielka sciema. Nikt jednak mnie nie słuchał.
Wersja do druku
Od samego początku istnienia serii Art, krzyczalem wręcz, że usb dock to jedna wielka sciema. Nikt jednak mnie nie słuchał.
Czyli jak niesystemowe nie nadaje się po wyjęciu z pudełka, to dyskwalifikujesz, a jak systemowe to w ostateczności robisz mikrokalibrację ? :D Nie wiem, czy wiesz, ale kalibracja w body to proteza w porównaniu do kalibracji przed USB, gdzie możemy wprowadzić różne wartości np. przy zdjęciach z bliska i daleka.
Ściema, bo?
Problem polega na tym, że jeżeli chodzi o szkła systemowe to niewielka z reguły mikrokalibracja w body załatwia sprawę. Natomiast jeśli chodzi o sigmy czy tamrony to muszę podpinać docka bo mikrokalibracja z reguły nie wystarcza.
Choć taki dock to i tak niezła sprawa bo nie każde body ma opcję mikrokalibracji AF.
Nie bardzo rozumiem argument o kalibracji. W sytuacji gdy szkła są równe pod względem ostrości, kontrastu, barwy czy szybkości silnika to faktycznie, konieczność wysyłania do serwisu jest solidnym argumentem. Natomiast jeżeli jestem zdecydowany i chcę kupić np. Tamrona bo moim zdaniem ma ładniejszy bokeh, dobrą stabilizację i ogólnie podoba mi się obrazek to nawet wysłanie do serwisu na kalibrację nie powinno być problemem. Nie robi się przecież tego co tydzień, a może raz na parę lat lub nawet dożywotnio i zyskuje się obiektyw idealnie dostrojony pod aparat. Jednym argumentem przeciwko w takim przypadku jest potrzeba rozstania się ze sprzętem na tydzień lub dwa.
A w sytuacji gdy kalibracji można dokonać samemu z poziomu docka, to nawet argument o potrzebie kalibracji odpada. Trochę wysiłku i gotowe.
Jeszcze też nie do końca trafia do mnie argument, że jak systemowe to nic tylko podpiąć albo zrobić mikrokalibrację i działa idealnie, a jak Sigma/Tamron/Tokina to na pewno mam rozjazd. Rozczaruję, ale systemowe też mogą nie trafiać. Sporo osób pisze o przebieraniu C24-70/2.8 i sam tego doświadczyłem. Gdy byłem na początku przygody z poważnym fotografowaniem kupiłem kiedyś w ciemno (w czasach gdy dostawy docierały falami, ok. 2010r) i od samego kupna wartości 2.8-3.5 były słabo użyteczne, było mydło i problemy z trafianiem. Nawet po kalibracji z body w serwisie w Berlinie się nie poprawiło. Sprzedałem dość szybko i teraz po latach kupiłem ponownie, używkę z Niemiec i nagle jest ok, trafia idealnie i ostry od pełnej dziury.
Na innym. Tamten egzemplarz był sprawdzany na moich dwóch 40D i na dwóch 7D, bo mam taką przypadłość, że z lenistwa uwielbiam pracować na dwóch body. C24-70/2.8 był kupiony pod dwa 40D które były zawożone osobiście do Berlina na kalibrację i które po jakimś czasie wymieniałem na 7D. Tak wiem, C24-70/2.8 to szkło niecropowe ale w przypadku AF albo coś trafia, albo nie.
To jak to jest, że systemowy obiektyw na 4 body daje zdjęcia na granicy użyteczności? Musi po prostu być spaprane coś z blokiem optycznym i/lub silnikiem.
Ja tylko zwracam uwagę, że nie ma co idealizować systemowych obiektywów, że zawsze są takie cudne i nic tylko od razu podpinać i robić zdjęcia.
A który z trójki ma najostrzejsze 24mm? Bo to głównie na tej ogniskowej mi zależy... Rozważałem 24mm 1.4 ale jednak wolę postawić na uniwersalność..