Takie rozróżnienie sprawdza się tylko dla skrajnych przypadków. Czyli osoba zdrowa, świetnie sobie prosperuje, osoba chora zupełnie sobie nie radzi. Ale jest jeszcze cała sfera szarości bez sztywnej granicy. Jak wiadomo, jedni radzą sobie trochę lepiej, inni trochę gorzej. Jednym wiele się udaje, ale i tak są nieszczęśliwi, drudzy żyją w biedzie i na granicy kontaktów społecznych, ale są szczęśliwi.
Czasami mówi się, że zdrowie, to brak choroby, a czasami, że zdrowie to dobre samopoczucie i inne pozytywne wartości, a to zupełnie dwa różne spojrzenia i mają zupełnie inne implikacje.
Żeby była jasność, też jestem zwolennikiem stwierdzenia, że trzeba mieć swój rozum. Ktoś, kto decyduje się brać narkotyki, robi to na swój rachunek. Poniesie konsekwencje.
Natomiast nie zapominajmy, że ten rozum skądś trzeba wziąć. Co winne jest dziecko, że urodziło się w patologicznej rodzinie? Od początku wychowywane jest na złodzieja, człowieka bez wartości. Ale czy ma wybór? Czasami tak, czasami nie.
Nie wybieramy, cz w dobrej, czy złej rodzinie się rodzimy, czy rodzimy się w kraju dobrobytu, czy gdzieś w afryce, gdzie ciężko o czystą wodę. Rodząc się i rozwijając w dogodnych warunkach, łatwo oceniać tych innych, którzy nie mieli tyle szczęścia, żeby wykształcić "swój rozum".
No właśnie, w chorobę można wpędzić. Widziałem zupełnie zdrowych, starszych ludzi ludzi, którzy trafiali na oddziały psychiatryczne, bo rodzina wyjeżdżała na urlop do ciepłych krajów i nie miał kto się dziadkiem czy babcią zaopiekować. Więc zgłaszają, że osoba potrzebuje opieki na takim oddziale, a potem nie chcą takiej osoby odebrać z powrotem. Nie odbierają poleconych, telefonów.
Poznałem tak przesympatycznego starszego człowieka...
Czy w takim razie jego rodzina jest zdrowa? Z punktu widzenia społecznego?
Ze zdrowiem psychicznym jest bardzo podobnie jak ze zdrowiem w powszechnym znaczeniu. Jedni są odporni i całe życie chorują ze dwa razy. Nigdy nie trafiają na dłuższą hospitalizacje. inni są chorowici, a jeszcze inni rodzą się z wrodzona wadą serca czy innym problemem.
Czy osoba zdrowa, która de facto sama na swoje zdrowie nie zapracowała, nie była to kwestia wyboru, tylko przypadek, może oceniać ludzi chorych jako gorszych, bo ich organizm jest niedoskonały?
Zdrowie psychiczne jest podobne, jedni je mają, inni nie. Jeśli to czyjaś zasługa, to najwyżej rodziców, nie nasza. Nie małą rolę odgrywa przypadek i geny. Czy można więc niżej oceniać osobę bez własnego rozumu i podatną na sugestię? Skro my potrafimy ze swojego rozumu korzystać dopiero w momencie, w którym został nam dany? Przychodzimy na gotowe.
Bandit pisze o tych normach, jako o nie podlegających dyskusji. Są, więc się do nich dostosowuje. Ale nie zapominajmy, że to normy ustanowił sam człowiek. To nie prawo grawitacji, które było od zarania wszechświata i nie ma sensu z nim walczyć. To norma, która wraz z upływem czasu ulega zmianom i wszyscy mamy na nią wpływ.
Przypominam, fakt, że podobają nam się szczupłe, wysokie modelki, to NIE naturalna, ludzka cecha, tylko wpływ kultury. Równie dobrze mogłyby się podobać niskie z duża nadwagą, jeśli kultura lansowała by taki model. Tez nie byłoby dobrze, bo to również niezdrowy model.
Każdy model wbrew naturze jest patologiczny, bo zachęca tłumy, do działania wbrew niej i wbrew swojemu organizmowi.
Tak więc Bandit uległ wpływu obowiązującej mody na szczupłe ciało, jak wszyscy inni, bo nawet nie chce lub nie potrafi go kwestionować. Uległ wpływowi tak jak anorektyczki, tylko efekt i skutek jest inny. Źródło wpływu jest to samo i jak widać działa bardzo skutecznie. Jedynie jego interpretacja i zastosowanie jest inne.
Bo zamiast samemu się zagładzać, wygodniej czerpać korzyści, że inni to robią :)
Bandit, osobiście nic do Ciebie nie mam, nie krytykuję Twojej osoby. Nie jest to atak na Ciebie, ale bardzo dobrze pasujesz jako przykład. Ja się z Twoimi poglądami nie zgadzam i mam na poparcie swoich argumenty, zdecydowanie lepsze niż "jak jest każdy widzi, po co coś zmieniać, lepiej się dostosować".