i pomyśleć, że grał w Windowsowego sapera ;)
Wersja do druku
http://www.youtube.com/watch?v=2cndnm8RhEM nie jeść i nie oglądać przy jedzeniu
To lepsze, chociaż nie wiem czy smiać się czy płakać http://www.youtube.com/watch?v=L6yIU...elated&search=
Szukałem informacji o MP4 i znalazłem fajne forum http://www.forum.bdsystems.pl/viewfo...14b21ab8157de5. Mnogość pożytecznych informacji.
Muzułmanin, katolik i żyd spierają się, czyj Bóg jest potężniejszy.
Mówi Muzułmanin:
- Pewnego dnia jechałem przez pustynię, nagle zerwał sie okropny wiatr,
burza piaskowa. Po chwili mój wielbłąd był zasypany po szyję. Wzniosłem ręce
do góry i krzyknąłem: Allachu, uratuj mnie! I nagle błysk, trzask - na całej
pustyni była burza piaskowa, a wokół mnie cisza, spokój.
Pozostali pokiwali z uznaniem głową, głos zabrał katolik:
-Płynąłem pewnego dnia statkiem, nagle zerwał się przeokrutny sztorm. Fale
targały statkiem, woda zalewała pokład. Wtedy uniosłem oczy ku niebu i
krzyknąłem: Panie, ocal nas! I nagle błysk, trzask - na całym morzu trwał
sztorm, a wokół nas cisza, spokój.
Ostatni głos zabrał Żyd:
-Szedłem pewnej soboty do synagogi i nagle widzę leżący na ziemi wypchany
portfel. Wzniosłem oczy ku niebu i mówię: Panie, dlaczego Ty mnie to robisz?
Dziś jest szabat, Ty wiesz, że ja nie mogę się schylić. Moja żona jest
chora, mój syn jest chory. Dlaczego Ty mnie to robisz? I nagle błysk, trzask
- na całej ulicy była sobota, a wokół portfela piątek.
Hehe, przypomniało mi się coś podobnego :lol:
Imam, Rabin i Biskup siedząc przy piwie przechwalają się jak gospodarują pieniędzmi z ofiary.
Imam powiada: Ja rysują na stole kreskę i rzucam pieniędzmi do góry.
Co spadnie po lewej stronie to idzie do kasy Kościoła, a co po prawej - jest moje.
Rabin za to powiada: ja natomiast rysuję koło i też rzucam kapustą do góry - co spadnie poza kołem jest moje, a co do środka idzie na Kościół.
Biskup zaczyna się śmiać i powiada: ja tam nic nie rysuję. Szkoda nerwów. Rzucam kasę do góry - co se Bóg chwyci jest jego, a to co spadnie jest moje.
"Moja seksowna koleżanka zaprosiła mnie wczoraj do siebie na rozmowy o filozofii. Do Nietzschego nie doszło..."
Jezus dał nura w niebiańską otchłań i wylądował na padole łez zwanym ziemią. Traf chciał, że miejscem jego lądowiska stała się jedna z praskich dzielnic stolicy bogobojnych Lechitów. Czując twardy grunt pod nogami i widząc nocne niebo nad sobą ruszył na poszukiwanie ludzi. Szedł pośród blokowisk skulony nieco, ponieważ wiał zimny wiatr i zacinał chłodny, nieprzyjemny deszczyk. W pewnym momencie dostrzegł, że na ławce w parku siedzi kilku młodych ludzi. Podszedł do nich śmiało, z uśmiechem na ustach, po czym przyjrzał się im uważniej. Młodzi ludzie palili skręta, z ich ust zaś dobywał się dym o dziwnym, lekko słodkawo-ziemistym zapachu. Jezus natychmiast zorientował się, że ma do czynienia z grzesznikami, którzy popalają marychę.
- Cóż wy robicie? – zagaił. – Czyżbyście nie wiedzieli, że palenie maryśki to śmiertelny grzech, który upadla ludzką duszę?
Siedzący najbliżej chłopak spojrzał na Jezusa mętnymi oczami i rzekł pobłażliwie:
- Broda, nie pierdziel…
- Ale…. – zaoponował Jezus.
- Broda, daj spokój. Co żeś się doczepił jak rzep do ogona?- Bo nie pojmuję czemu to robicie – stwierdził Syn Boży. – Marycha to przecież narkotyk i…
- No ****a, Broda, naszło cię, czy co?
- Ale ...
- Broda, kurde, człowieku, posadź wreszcie dupę i skręć sobie dżointa…
Jezus zawahał się, doszedłszy zaś do wniosku, że dopiero wtedy, gdy stanie się jak owi grzesznicy zrozumie, czemu z taką lubością nurzają się w grzechu siadł koło nich, skrecił dżointa, zapalił go i głęboko zaciągnął się dymem marychy.
Jarał ją przez prawie kwadrans, a kiedy skończył wstał i oznajmił:
- Słuchajcie chłopaki, muszę wam coś ważnego powiedzieć…Otóż oświadczam, że ja jestem Jezus, syn Maryi…
- No widzisz...? - roześmiał się jeden, kiwając głową z zadowoleniem. A drugi dodał:
- I o to chodzi, Broda. O to właśnie chodzi…