Do pomiaru światła najlepiej stosować ręczny światłomierz. Jeżeli masz cyfrówkę, to możesz skorzystać ze światłomierza wbudowanego i następnie przenieść wskazane parametry do aparatu średnioformatowego. W niektórych systemach średnioformatowych będziesz miał wbudowany lub opcjonalny pryzmat ze światłomierzem, ale moim zdaniem warto przemyśleć taki zakup. Pryzmat to przede wszystkim dodatkowy gabaryt i waga, co może mieć znaczenie zwłaszcza przy "większych" średniawkach. Z drugiej strony taki dodatek daje więcej możliwości jeśli idzie o kadrowanie obrazu, w porównaniu do komina, który narzuca konkretną perspektywę (co należy powiedzieć, całkiem dobrą do fotografowania ludzi).
Aparat średnioformatowy z autofocusem? Według mnie niekoniecznie. Zwykle masz bardzo dużą matówkę, lupę w kominku i to wystarcza do spokojnego i bardzo precyzyjnego nastawienia ostrości - szczególnie w aparatach z mieszkiem typu Mamiya RB67, RZ67 czy Rollei SL66.
Jak dla mnie przejście z cyfry na średni format to przede wszystkim możliwość spokojnego dopracowania kadru przed wciśnięciem spustu migawki. Dlatego nie spinałbym się na pryzmat czy autofocus - elementy raczej zwiększające cenę zakupu na tle innych modeli, pozbawionych tych komponentów. Wybierałbym raczej mając na uwadze format obrazu (najpopularniejsze to 645, dający obraz o proporcjach 1,5:1 - tak samo jak lustrzanki małoobrazkowe, 6x6 czyli kwadrat "zen" i 6x7 czyli 1,25:1 - bardzo fajny format do portretowania) oraz liczbę, rodzaje i jakość dostępnych obiektywów. Najfajniejsze będą z lustrzanek Mamiye 645 czy RZ67 (w tym drugim systemie masz pełen wybór kaset 645, 6x6 i 6x7, więc nie jesteś ograniczony do formatu) oraz równolegle Hasselblady z serii 500 (ale to już znacznie większy wydatek). Ewentualnie aparaty typu TLR, jak wspomniana wcześniej Mamiya C330, C33 i inne.