Tak, zdjęcia Chrisa Niedenthala (Anglik, ale i Polak) oraz Andrzeja Baturo (lata 70-te).
Chodzi generalnie o czasy żelaznej kurtyny, gdy każda konkretna i udana fota tego, co tu się działo była na Zachodzie czymś naprawdę interesującym i tzw. "gorącym towarem".
Dla przypomnienia malkontentom: specyfiką tego prestiżowego konkursu jest fotografia typu prasowego. Powtarzające się notorycznie nieprzemyślane do końca uwagi na temat poziomu zdjęć, ich niedoświetlenia, prześwietlenia w jakimś miejscu, gorszej obróbki świadczą nie tyle o tym, że krytykanci spoza tej działki fotografii są tak dobrzy, ale bardziej o tym, że tak nie do końca rozumieją istotę fotografii prasowej i tego konkursu.
Trochę zabawne lub dziwne jest, gdy takie zdjęcia na siłę próbuje oceniać np. fotograf typowo ślubny lub fotograf krajobrazu, który najpierw patrzy na to, czy z cieni już wszystko jest wydobyte i czy kompozycja mu pasuje, czy szumy nie za duże itd... a to się jednak rozmija z fotografią prasową, gdzie inne rzeczy są istotne.
Tu najmniejszą rolę odgrywa komputer i program graficzny a największą chwila- ten jeden moment. Poza tym, w jury tego konkursu nie zasiadają panowie a'la ZPAF, którzy patrzą na artyzm, lecz ludzie związani i obeznani z branżą fotografii prasowej.
Jest jakiś przesadny dziwny trend ostatnio- ludzie (z reguły słabo lub wcale nie związani z fotografią prasową i reportażowo-dokumentalną!) piszą, ze zdjęcia ich "nie porywają".
A czy rzeczywiście muszą porywać, żeby były dobre/ciekawe?
I co to znaczy w przypadku takiego oceniającego, że zdjęcie go "porywa" lub nie?
Czyż to nie jest jego indywidualna, subiektywna ocena?
Na ile ona przystaje do całości?
Dobrze gdyby przystawała, ale nie zawsze przystaje.
To tak na podstawie moich obserwacji i znajomości tego segmentu.
Dzisiaj z własnego podwórka niewiele możemy pokazać czegoś, co zaintryguje świat.
Nie ma kurtyny, nie ma niewoli, nie ma strajków o wolność, a ACTA jest oprotestowana wszędzie. Świat się zmienił, wiele więcej się dzieje a szybkość komunikacji i przekazu wymusza nowe podejście. Dlatego nasi wyjeżdżają w inne rejony, żeby zrobić coś ciekawego, innego.
Na bank w kolejnej edycji - o ile znajdzie się śmiałek i ryzykant, który przedostanie się w wir walki i zamieszek- będą zdjęcia z Syrii. Zdjęcia z terenu walki o wolność i wyzwolenie z ucisku. Tak jak kiedyś fotografowanie pałowania przez ZOMO było działaniem na krawędzi ryzyka- tak i teraz jest w Syrii, gdzie nie dość, że nie wpuszczają mediów, to jeszcze można zostać albo aresztowanym, albo...zastrzelonym.
Pozdr.