Wybieram się na Cube, może faktycznie wystarczy pozaklejac logo i pilnowac sprętu. A aparacik chcialem kupic do 1tys zł, niekoniecznie nowy ;)
Wersja do druku
Wybieram się na Cube, może faktycznie wystarczy pozaklejac logo i pilnowac sprętu. A aparacik chcialem kupic do 1tys zł, niekoniecznie nowy ;)
jak zorganiowana - to bedziesz spal w Varadero i moze czasem na jaks wycieczke klimatyzowanym autobusem z przewodnikiem - bezpiecznie jak u mamy...
jak na wlasna reke, to pilnuj sie bardzo wieczorami w havanie (a najlepiej przez caly czas). Koledze subneli aparat (S1 IS) - lebki 16-20 lat na oko. idealnie wyczuli moment, przecieli pasek i chodu... gonilismy, ale znikneli w jakiejs kamienicy, sprowadzilismy milicje, ale nagle w okolicy same kobiety, male dzieci i mezczyzni po 50tce. nikt nic nie widzial, nikt nic nie wie...
poza tym przejechalsmy cala Kube od Baracoa po Vinales. duzo sie krecilismy po miastach, rowniez w nocy. wszedzie raczej bardzo bezpiecznie. nie spodziewal bym sie innych metod niz 'na wyrwe' i raczej w havanie, moze w Santiago. Tak wiec bierz dobry sprzet, trzymaj tak, zeby nie dalo sie wyrwac i rob zdjecia. jak nie, to bedziesz zalowal - Kuba to potencjalna swietna fotka na kazdym kroku.
Polecam okręcenie sobie paska wokół nadgarstka... a cały aparat dobrze np. czarną taśmą izolacyjną obkleić... tak jak np. Cejrowski... wtedy aparat wygląda na jakiegoś starego strucla :-)
Poszukaj na allegro takich pasków wzmocnionych stalową linką w środku. Ktoś kiedyś zachwalał na CB. Takich nie da się ściąć nożykiem. A tak prywatnie myślę, że to wszystko przesada... Po Kubie łazi cała masa amerykańców ze wszystkim czym się da fotografować i nie tylko. Zwykła rozwaga powinna wystarczyć.
Nie miałem okazji być na Kubie, natomiast w 1999r. byłem w Meksyku. Zabrałem z sobą wszystko co wtedy miałem, czyli analoga Canona 500N + 28-105 + 75-300. Jak na tamte czasy, to był to dla mnie drogi sprzęt. Przestrzegano mnie, że różnie bywa z bezpieczeństwem. Na szczęście nikt nie przyswoił go sobie, Spotkała mnie inna przykrość, a mianowicie spadł ze statywu aparat z obiektywem i lampą :-(((.
Moja rozpacz była wielka.
moze i przesada, ale jak wspomnialem wyzej kumplowi aparat skubneli (na szczescie tylko starego S1 IS). nie mozna dac sie zastaszyc i wogole nie brac sprzetu, ale jak to mowia 'strzezonego Pan Bog strzeze'.
amerykancow to chyba nie za wiele, bo o ile dobrze pamietam z usa nie ma polaczen, a amerykanie jadacy przez kanade i meksyk wpuszczani sa, ale jak by sie wydalo, ty ryzykuja spore kary (w usa, nnie na kubie) z 10 latami wiezienia wlacznie. No chyba ze cos sie pozmienialo odkad Raul przejal paleczke.
W kazdym badz razie ja amerykanina nie spotkalem chyba zadnego.
Coś o fotografowaniu w podróży
http://www.koniecswiata.net/poradnik...fia-w-podrozy/