haha, fakt...widze to rowniez, ja na razie nawet nie mam swojego sprzetu :D
Wersja do druku
Wystarczy troche wyczucia:) Zeby wiedziec kiedy mozna troche nachalniej sie pozblizac a kiedy nie. Ja na przyklad takie rozne dziwne kadry zblizeniowe uskuteczniam jak jest zamieszanie przy udzielaniu komunii i sie nie rzucam swoim zoomowaniem noznym za bardzo w oczy.
Choc kiedys po udzieleniu sakramentu zaslubin mlodym, w srodku mszy, ksiadz zwrocil sie do mnie, tak po przyjacielsku, z troska: "A co pani sie tak nic nie blyska, popsulo sie?":)
Wyjasnilam mu, ze nie jak tak specjalnie, bo mam jasny obiektyw, ale nie wiem, czy go przekonalam:)
Co racja to racja stałki są niezastąpione równie jak światło zastane ... i basta.
... i właśnie z tego powodu myślę, że już nie długo 50 f/1.4 dołączy do mojej skromnej kolekcji szkiełek ;)
Do tej pory raz uzywalam lampy w kosciele. W sensie, ze swiadomie i bylam w miare zadowolona. Nie byl bardzo ciemny, ale jakos tak dziwnie oswietlony, ze mlodzi mieli zacienione twarze. Na szczescie byl pomalowany na bialo wiec +3EV i odbicie od sufitu zadzialalo.
Fotografowalam w roznych naprawde ciemnych. I nigdy nie bylam zadowalona z efektow lampowych, jesli swiatlo nie bylo odbite. Zdjecia ladowaly w koszu. Jednak duzo lepiej dzialal ISO 1600 i f/1.6 (1.4 trzeba uzywac z umiarem:mrgreen: )
Jak sie ma 5D i szklo 1.4 to mozna szalec. Jednak majac w porywach 2.8 na 30D to niestety, nie zawsze sie da w zastanym. Zwlaszcza jak do kompletu dostanie sie ciemny kosciol... Szkla nie za jasne, ognisowa 85'tki x1.6 nie wygodna. Tylko szumu i bandingu potem pod dostatkiem.