Odp: Aparaty analogowe, nie tylko Canona
Cytat:
Zamieszczone przez
Nozanu
Wieje cmentarzem jak w listopadzie.
Olympus OM-4 wraz z iteracją OM-4 Ti był produkowany przez bite 20,lat, zakończono jego produkcję 21 lat temu, a on nadal ma wzięcie. Pokaż mi cyfrówkę produkowaną przez 20 lat? Pewne rzeczy należy rozpatrywać w kontekście dzieł sztuki, a nie tylko ich aktualnych możliwości technicznych ;)
1 załącznik(ów)
Odp: Aparaty analogowe, nie tylko Canona
Iżby wątek nie przysechł - radziecka myśl naukowo-techniczna w akcji.
Załącznik 11687
GŁW (aka GLV), czyli przegubowa stopka do flesza.
Akcesorium bardzo użyteczne, jako że mało który radziecki flesz umożliwiał odbijanie światła - poza rzadkim, monstrualnym i skądinąd ciekawym, Saulute-2, chyba tylko niektóre młotki.
Tutaj rozwiązanie jest bardzo eleganckie - stopka wykonana jest całkowicie z metalu, umożliwia pochylanie flesza do tyłu (tak, jak widać na zdjęciu z FIL-46, czyli ze 75 stopni), do przodu (znacznie mniej) i nieograniczony obrót na boki - i co najlepsze, przenosi przy tym wszystkim synchronizację przez gorącą stopkę. Pochylanie blokuje się pokrętłem z boku, obrót - pokrętłem wokół stopki (sprawiającym wrażenie blokady na sankach aparatu - ale GŁW tego akurat nie posiada). Do kompletu zaopatrzona jest w dopasowane plastikowe pudełeczko do przenoszenia.
11 załącznik(ów)
Odp: Aparaty analogowe, nie tylko Canona
W temacie radzieckiej myśli naukowo-technicznej nie może się obyć bez światłomierzy, bez których raczej ciężko było uprawiać fotografię. Na szczęście towarzysze pomagali w tym, jak umieli.
Dwa całkiem przyzwoite światłomierze: Leningrad 6 i Swierdłowsk 4:
Załącznik 11688
Załącznik 11689
Załącznik 11690
Załącznik 11691
Swierdłowsk miał celownik o kącie widzenia odpowiadającym obiektywowi ca 135 mm i niewidoczną na zdjęciu rolkę do obracania wewnętrznej tarczy kalkulatora, dopóki nie zgaśnie dioda pod okularem celownika. Oba mierzyły zarówno światło odbite, jak i padające.
--- Kolejny post ---
Trochę innego drobiazgu, już nie radzieckiego pochodzenia:
Stopka do żarówek spaleniowych.
Załącznik 11692
Rozdzielacze do lamp błyskowych wpinane w gniazdko PC, na dwie i na cztery lampy.
Załącznik 11693
Załącznik 11694
Grip do lamp błyskowych produkcji- o dziwo- zachodnioniemieckiej, firmy Kaiser.
Załącznik 11695
Załącznik 11696
Zestaw filtrów konwersyjnych do fotografii na slajdach, firmy Kenko.
Załącznik 11697
Fotokomórka do zdalnego wyzwalania lamp firmy Vivitar.
Załącznik 11698
Odp: Aparaty analogowe, nie tylko Canona
Bardzo podobną szynę ze składanym gripem robiła też Hama - nader użyteczne akcesorium.
Odp: Aparaty analogowe, nie tylko Canona
Obydwa radzieckie światłomierze miałem. Niestety, z naciskiem na słowo - miałem. A teraz nie mam. Kupiłem sobie (od dawna o nim marzyłem) Lunasixa i g... mam, nie światłomierz, bo takie jest toto kaprysne, że jak nie będzie miało baterii 1,35V, to działać nie będzie. Radzieccy towarzysze brali wszystko, co się im włożyło i nie kaprysili. A tu? Burżuazyjne rozpasanie!
https://i.imgur.com/mjqTTfE.jpg
Odp: Aparaty analogowe, nie tylko Canona
Cytat:
Zamieszczone przez
Heldbaum
Obydwa radzieckie światłomierze miałem. Niestety, z naciskiem na słowo - miałem. A teraz nie mam. Kupiłem sobie (od dawna o nim marzyłem) Lunasixa i g... mam, nie światłomierz, bo takie jest toto kaprysne, że jak nie będzie miało baterii 1,35V, to działać nie będzie. Radzieccy towarzysze brali wszystko, co się im włożyło i nie kaprysili. A tu? Burżuazyjne rozpasanie!
Swoją drogą to jest piękna bestia, a kwestię baterii można obchodzić albo bateriami do aparatów słuchowych 1,4V, albo specjalnym adapterem do LR44 z wbudowanym opornikiem obniżającym napięcie, albo ustawiając niższą czułość ISO. Są też chyba jeszcze baterie cynkowe Wein, ale one mają b. krótką żywotność.
2 załącznik(ów)
Odp: Aparaty analogowe, nie tylko Canona
Skoro już zeszło na światłomierze, to przypomniałem sobie, że o jednej swojej bestyi zapomniałem - może dlatego, że nie mierzy światła.
Załącznik 11709
Rapri E-201, czyli radziecki światłomierz punktowy z końca l. 80, którego specyfiką jest to, że nie posiada żadnego elementu światłoczułego. Jest to bowiem światłomierz elektrooptyczny, w którym pomiaru dokonuje się porównując jasność obiektu z jasnością wyświetlanego w celowniku punktu.
Załącznik 11710
W celu dokonania pomiaru kieruje się celownik (wyposażony w gęsty pomarańczowy filtr) na obiekt i wciska przycisk umieszczony na tylnej ściance korpusu, co powoduje zaświecenie się punktu pomiarowego (wielkości ok. 0,8 stopnia); następnie, obracając bębnem na górnej części korpusu należy zrównać jasność punktu z jasnością obiektu - i można z bębna odczytać wynik.
Światłomierz obsługuje zakres liczb świetlnych od -6 do 16 LV, czasów 16-1/1000 s, przysłon 1:1-1:32 i czułości 16-800 ASA. Zasilany jest 6 bateriami PX 625. Mierzy się nim, jak łatwo się domyślić, niezbyt szybko, wymaga to nieco uwagi i praktyki (zwłaszcza, że przynajmniej w moim egzemplarzu, jasność plamki nie jest idealnie jednorodna). Gdy porównywałem wyniki ze Swierdłowskiem 4, to - za wyjątkiem dolnej części zakresu, czyli solidnego półmroku - były w punkt.
Wadą w zastosowaniach fotograficznych jest niska górna granica zakresu pomiarowego - 16 LV to już za mało w sporej części sytuacji na dworze w słoneczny dzień.
Ciekawostką jest za to, że E-201 posiada budowę znacznie bardziej skomplikowaną, niż na pierwszy rzut oka się wydaje. Jego celownik nie jest bowiem prostą lunetką, ale układem lustrzanym, okrążającym dookoła całą obudowę.
Odp: Aparaty analogowe, nie tylko Canona
Wot, technika... :mrgreen:
Andrzej, ja temat baterii już zdążyłem zbadać. Baterie do aparatów słuchowych i baterie cynkowe (a ściślej mówiąc, cynkowo powietrzne), to to samo. Niestety, po zerwaniu folii ochronnej i włożeniu do urządzenia, po dwóch - trzech tygodniach jest po bateriach. Adaptery są nieprzyzwoicie drogie i są właśnie do baterii cynkowych. Ale one tylko dopasowują kształt. Natomiast te z opornikiem (czy diodą) to już jest zupełne szaleństwo. Kupiłbym drugi światłomierz za to. Jedynym remedium, jest rozebranie ustrojstwa i wlutowanie, na amen, diody ograniczającej napięcie. Zamierzam to zrobić, ino muszę znaleźć odpowiednią diodę.
2 załącznik(ów)
Odp: Aparaty analogowe, nie tylko Canona
cóż - kłopoty rynkowe dotykały również zaprzyjaźnione kraje... a były chyba na tyle dotkliwe, że światłomierz Swierdłowsk 4 wypuszczano również z dedykowanym pojemnikiem na baterie R6 (3szt.), ta wersja urządzeniu na tylnej ściance miała jeszcze dodatkowo tabelkę korekcji ekspozycji dla niwelacji efektu Schwarzschilda dla różnych typów filmów
Załącznik 11715Załącznik 11716
12 załącznik(ów)
Odp: Aparaty analogowe, nie tylko Canona
Konica Autoreflex TC
Niezwykle intrygujący aparat, który wcale na to nie wygląda
(po za tym, że jest po prostu ładny)
Załącznik 11717
Ten produkowany w latach 1976-1982 aparat jest interesujący dlatego, że jest to jednoobiektywowa lustrzanka oferująca automatykę w preselekcji migawki, która jest z kolei całkowicie mechaniczna, i nie potrzebuje prądu do działania. Obiektywy też są mechaniczne, a więc aparat bez baterii dalej działa w całym zakresie prędkości migawki i przysłon, a układ elektroniczny obejmuje jedynie światłomierz z mechanizmem domykania przysłony przez niego wybranej.
No i jak to brzmi w dzisiejszych czasach, gdy bez prądu nawet nie da się spojrzeć w celownik?
Załącznik 11718
Załącznik 11719
Załącznik 11720
Załącznik 11721
Konica Autoreflex TC miała metalową migawkę lamelkową o przebiegu pionowym Copal Square realizującą czasy od 1/1000 s do 1/8 s plus B i synchronizującą lampy błyskowe przy czasach od 1/125 s i dłuższych. Górna pokrywa była wykonana z czarnego tworzywa sztucznego o niesamowitej wręcz odporności na ciuchanie i wysokiej estetyce. W końcowych seriach produkcyjnych na plastikową zmieniono także pokrywę dolną. Okleiny z tworzywa na metalowym korpusie miały natomiast tendencję do kurczenia się i jest to problem znany, a nawet dostępne były (a może i są?) okleiny na wymianę.
Z dodatkowego wyposażenia dostępny był tylko samowyzwalacz o płynnej regulacji 4-10 s, stopka do lampy błyskowej i gniazdko PC oraz wejście na wężyk spustowy w spuście migawki.
Nie było natomiast podglądu GO, pokrętła korekcji ekspozycji oraz możliwości podłączenia windera. Matówka i tylna ścianka nie były wymienne.
Ciekawe natomiast było sterowanie tym aparatem.
Otóż niewielkie odciągnięcie dźwigni naciągu filmu aktywowało światłomierz i resztę elektroniki. Jednakże, aby aparat wyłączyć, trzeba było użyć suwaczka z tyłu korpusu pod dżwignią naciągu opisanego "OFF".
Następowało wtedy:
- odcięcie prądu,
- blokada spustu
- cofnięcie dźwigni naciągu do korpusu.
Taka procedura była zalecana po każdym zdjęciu w celu oszczędzania energii, ale mało tego- była konieczna do cofnięcia dźwigni, bo jej unikalna, sprężynowa, konstrukcja nie pozwalała na jej domknięcie z pozycji gotowości ot- tak sobie.
Lustro było samopowrotne, powlekane, bardzo szybkie, o powiększonym rozmiarze w celu uniknięcia zaciemnień przy korzystaniu z teleobiektywów oraz z pierścieni pośrednich do skali 1:1, a także zabezpieczone przed obiektywami ultra szerokokątnymi.
W celowniku też działo się ciekawie. Miał on jasną, dobrą matówkę z dalmierzem klinowym i mikrorastrem oraz powiększenie 0,91 x, a więc obraz był duży i wyraźny.
Załącznik 11722
Pomiar światła był integralny, centralnie ważony, realizowany przez dwie diody CdS w pryzmacie pentagonalnym. Zakres pomiarowy 3,5-18 EV, zakres ISO 25-1600.
Po prawej stronie matówki była skala wartości przesłony z igłą światłomierza, a od dołu i od góry skala ta miała oznaczone na czerwono zakresy prześwietleń i niedoświetleń, przy czym- odwrotnie, jak w "normalnych" aparatach- obszar niedoświetleń był u góry skali. Na dodatek wielkość tego obszaru zmieniała się wraz z maksymalnym otworem względnym założonego obiektywu. Jeśli igła światłomierza wchodziła na ten górny czerwony obszar, to znaczyło to, że automatyka nie jest w stanie bardziej otworzyć obiektywu, więc trzeba wydłużyć czas otwarcia migawki.
Załącznik 11723
Aby wykonywać zdjęcia w automatyce należało pierścień przysłony na obiektywie ustawić w położeniu oznaczonym AE. W każdym innym jego położeniu aparat pracował w pełni manualnie, a igła światłomierza pokazywała przesłonę, którą sobie trzeba ręcznie ustawić na obiektywie, czyli nie działało to na zasadzie klasycznej światłowagi, a więc nawet producent nie zalecał tego rozwiązania, twierdząc, że automatyka zrobi to samo, tylko szybciej i dokładniej, domykając przysłonę nawet na jej pośrednich wartościach.
W trybie ręcznym w celowniku ukazywało się ostrzeżenie w postaci mechanicznego wskaźnika wchodzącego w pole widzenia u góry matówki.
Światłomierz umożliwiał też pomiar światła przy przesłonie roboczej z obiektywami niesystemowymi podpiętymi przez adaptery, a że Konica miała niezwykle małą odległość rejestrową 40,5 mm- dawało to wielkie możliwości używania obcych obiektywów.
Do tego celu u góry skali przesłon, pod czerwonym polem, był mały czarny znaczek (nr 46 na zdjęciu), i należało tak domykać, lub otwierać, przysłonę, aby igła światłomierza się z nim zgrała. Było to nawet dużo lepsze, niż praca z natywnymi obiektywami w trybie ręcznym.
Załącznik 11724
Załącznik 11725
Aparat zasilały dwie baterie PX625 o napięciu 1,35 V dzisiaj nieosiągalne, ale stwierdzono, że problem daje się obejść przy użyciu baterii 1,5 V i zmniejszeniu czułości ISO o połowę.
Tak samo zmieniając czułość ISO można było obchodzić brak korekcji ekspozycji.
Ale ten aparat miał jeszcze jedną cwaną rzecz, a mianowicie blokadę ekspozycji (AE Lock) przy spuście wciśniętym do połowy.
Producent zalecał zbliżenie się do obiektu, zablokowanie ekspozycji, następnie oddalenie się, wykadrowanie, ustawienie ostrości i dopiero wtedy wciśnięcie spustu do końca i wykonanie zdjęcia.
Gdyby jednak zbliżenie się do obiektu nie było możliwe, to producent zalecał zrobienie pomiaru światła na... własnej dłoni, i to powinno w większości dawać zadowalające rezultaty.
Wg producenta, przy korzystaniu z samowyzwalacza, lub używając czasu B, światłomierz był niewrażliwy na wpadające przez celownik tylne światło, o ile używało się obiektywów systemowych, natomiast należało zakrywać okular używając obcych obiektywów.
Dodatkowo aparat miał układ elektryczny z zabezpieczeniem przed porażeniem prądem od gorącej stopki, gdy była podpięta lampa błyskowa do gniazdka PC.
++++++++++++++++++++++++++
Mój kontakt z Konicą Autoreflex TC był jednak bardzo krótki, aczkolwiek burzliwy.
Otóż któryś z naszych eksportowych pracowników wyrwał ją może z jakiejś wystawki w GB i postanowił ją spieniężyć w kraju, ale się na tym kompletnie nie znał, a więc nie zauważył poważnego defektu i opylił mi to przez Allegro.
Okazało się, że jej poprzedni użytkownik dokonał jakichś barbarzyńskich zabiegów na bagnecie obiektywu zeszlifowując go i zapieprzając jakimś klejem tak, że oryginalny obiektyw nie chciał poprawnie wejść, a więc szybko sprzęt wrócił do nadawcy.
Załącznik 11726
Załącznik 11727
Nie był to też zresztą ten obiektyw, na którym by mi najbardziej zależało, albowiem to był "tylko" Hexanon AR 50 mm f/1,8, natomiast specjalnie do tego modelu aparatu Konica wypuściła wersję 50 mm f/1,7 uznaną za jeden z najwybitniejszych obiektywów tamtych czasów.
Często Konica Autoreflex TC była spotykana również z trochę naleśnikowatym- i też bardzo dobrym- obiektywem 40 mm f/1,8.
Załącznik 11728
Generalnie Konica słynęła z doskonałej optyki, ale ze względu na najmniejszy rejestr nie można jej było stosować na innych lustrzankach, natomiast w dobie bezlusterkowców sytuacja uległa dramatycznej zmianie ;)
--- Kolejny post ---
Cytat:
Zamieszczone przez
v.1958
cóż - kłopoty rynkowe dotykały również zaprzyjaźnione kraje... a były chyba na tyle dotkliwe, że światłomierz Swierdłowsk 4 wypuszczano również z dedykowanym pojemnikiem na baterie R6 (3szt.), ta wersja urządzeniu na tylnej ściance miała jeszcze dodatkowo tabelkę korekcji ekspozycji dla niwelacji efektu Schwarzschilda dla różnych typów filmów
Bardzo fajna ciekawostka :D