Tylko że konsekwencje braku kompetencji w tych zawodach są biegunowo różne. Także w zakresie ich mierzalności.
Mówiąc krótko sto razy wolę mieć sp... zdjęcia niż zdrowie :).
Wersja do druku
Zgadzam się z Tobą w zupełności. Z tym, że ja jednak wolałbym mieć nie spi....ne i jedno i drugie.
Walka z tym jest możliwa. Tylko, że jest absolutnie nie do wygrania i szkoda na to czasu, nerwów i energii. Nie jest ważne, że ma się rację. Niestety.
Cechy rzemieślnicze nadal istnieją. To nie w tym rzecz. Nigdy nie było obowiązku korzystania z zawodowych fotografów (zrzeszonych w cechach). Ten zawód nie jest chroniony w odróżnieniu od lekarzy, budowlańców itd.
Co innego powodowało, że dawniej korzystano z rzemieślników i kolejna sprawa dołożyła swoje że od lat jest coraz gorzej.
1. Cena usługi. Dawniej (pisząc dawniej mam na mysli czasy fotografii analogowej, czyli wiek XX) o dziwo ceny były u różnych fotografów bardzo podobne, a portfolio nie miało aż takiego znaczenia. Oprócz zdjęć w USC, kościele i na weselu robiło się zdjęcia w atelier, czyli trzeba było się dogadać na termin z rzemieślnikiem dysponującym studiem. Portfolio to były zdjęcia na wystawie sklepu i na jego ścianach. Na ślubie robiło się 1 (!!!) - 2 rolki filmu, czasami 3, 4. Nie robiono z płytką GO, goście mieli być ostrzy, rozpoznawalni, obiektywy jasniejsze niż 1,.8 to były białe kruki. Nie było internetu, prawie nikt nie miał strony www (mam na myśli rzemieślników i amatorów) https://spidersweb.pl/2018/10/histor...-w-polsce.html Neostrada to rok 2004, wtedy to się zaczęło robić serio. Tak przy okazji - sesje w plenerze zaczęły sie u nas rozpowszechniać też w tamtym okresie, na przełomie wieków.
2. Cena dobrego sprzętu. Nie da sie ukryć, że gdy filmy miały ISO 100-400 (tzn 21-27 DIN), forsowanie na 800, a już w ogóle na 1600 oznaczało sporą utratę jakości. Trzeba było mieć jednak kilka obiektywów (generalnie pracowało się na zoomach 2.8), drugi aparat (jako rezerwa na wypadek awarii) no i obowiązkowo wtedy lampę błyskową. Do lat 90-tych tylko pojedynczy fotografowie zawodowi posiadali coś lepszego niż Zenita lub Praktice. Rzemieślnicy pracowali głównie na Praktikach. Dopiero lata 90-te do napływ sprzętu japońskiego i to początek aparatów z AF i wzrost zamożności społeczeństwa, że było stać na wymianę złotówki na waluty i kupno zachodniego sprzętu, który nadal jednak był koszmarnie drogi.
To były 2 powody, dla których dawniej było inaczej. Co się potem (przełom wieków) stało?
3. Potanienie sprzętu, albo raczej coraz lepszy przelicznik USD/PLN.
4. Pojawienie się aparatów cyfrowych, lustrzanek w akceptowalnych cenach. Przełomem był chyba Canon 300D i chwilę później Nikon D70 (czyli rok 2003 i 2004).
5. Rozpowszechnienie internetu, własna strona www przestała być czymś niezwykłym. To miało dwojakie znaczenie, bo pozwoliło się prezentować każdemu fotografowi no a klient miał nagle wybór wielu fotografów, stał się wybredniejszy, porównywał ceny i portfolia.
Amatorzy "inwestując" w sprzęt chcieli mieć zwrot kosztów, więc poza tym co robili hobbystycznie (np krajobrazy albo portrety) zaczęli masowo łapać fuchy konkurując cenowo. Pracując w czarnej strefie. Bez kosztów atelier, bez pracowników, płacenia podatków czy ZUS. Plus dofinansowania z PUP na otwarcie działalności. Które dokładnie wystarczało na zakup dobrego aparatu, 2-3 obiektywów, lampy, laptopa (Adobe PS pirat) no i mamy kolejne rzesze fotografów, którzy po roku - dwóch zamykali firmy i pracowali z doskoku, na czarno.
Ja od roku 1990 siedziałem w fotografii reklamowej (DG założyłem 10.10.1990), śluby robiłem (niestety ;) ) tylko rodzinie i znajomym. W mieście liczącym ponad 300 tys mieszkańców reklamę robiło .... 3 fotografów, zakładów rzemieślniczych było coś około 20, jak sądzę. Ostała się połowa z nich, a w czarnej/szarej strefie robiących śluby jest tak ze 200, 10x więcej niż dawniej rzemieślników.
Heldbaum jak chcesz przekonywać ludzi? Czym? Kijem Wisły nie zawrócisz. Sytuacja teraz jest delikatnie mówiąc odmienna od dawnej. Za naszego życia stały się minimum 3-4 rewolucje. AF, aparaty cyfrowe, internet, wzrost zamożności co się przełożyło na dostępność aparatów.
Narzekania dzisiejszych fotografów wobec tych przemian wydają się pewnego rodzaju rozkapryszeniem.
Szansy dla zawodowych fotografów upatruję w ... kryzysie branży foto i w zwycięstwie telefonów komórkowych!!! Zapewne prawie wszyscy pomyślą, że zwariowałem. Nie. Komórki załatwią rynek nie tylko kompaktów, ale też tańszych aparatów z wymienną optyką. Gdy komórka zaspokoi 99% potrzeb mas fotografów to nie będą kupowali lustrzanek, bezluster. Na rynku pozostaną smartfony i body takie jak Canon R5, Nikon Z9 w cenach które zniechęcą do zakupu. To kwestia kilku lat i kolejnych kilka lat zanim umrą śmiercią techniczną aparaty z serii Canon 5D itp.
To mało dla mnie optymistyczne, no ale kto powiedział, że świat ma być skrojony pode mnie? ;)
Jestem ciekawy jak wyglada sytuacja fotografów, zwłaszcza slubniakow w takich krajach jak Niemcy czy Francja. Czy jest podobnie jak u nas czy jednak inaczej.
Jest zupełnie inaczej. To są jednak rozwinięte i praworządne demokracje. Wszystko jest poukładane, zgodne z doskonałym prawem unii europejskiej, w zasadzie nie obciążone podatkami, oczywiście nie ma tam inflacji, a konkurencja z północnej Afryki nie stanowi, bo to w zasadzie sami lekarze i inżynierowie. To kraina mlekiem i miodem płynąca. Mlekiem niebawem też zapewne będzie ogrzewana. Ze ślubami trochę słabo, bo jakiekolwiek związki są passe. No chyba, że w obrębie tej samej płci, albo z kozą, no ale to już wiadomo - trzeba być w ekipie.