mnie kiedyś na deszczu przestał działać AF. po kwadransie leżenia w ciepłym aucie w końcu załapał. moja puszka to 40d.
a na mrozie ok - na razie:)
Wersja do druku
mnie kiedyś na deszczu przestał działać AF. po kwadransie leżenia w ciepłym aucie w końcu załapał. moja puszka to 40d.
a na mrozie ok - na razie:)
Ja to robię tak:
Staram się nie wyłączać aparatu (sam się wyłączy jak nie będzie używany ) no chyba że zapomnę ;)
Nie trzymam "za pazuchą " bo od ciepła ciała też może zaparować,
po zakończeniu sesji zimowej wyciągam przed wejściem do ciepłego pomieszczenia akumulator z puszki i kartę pamięci które wkładam do kieszeni.
Sam aparat z obiektywem na który zakładam dekielek i ewentualnie lampy błyskowe itp. wkładam do torby, torbę do plecaka zapinam wszystko szczelnie można też owinąć swetrem, ręcznikiem, kocem itp co tam ma się pod ręką tak aby była izolacja. W domku torba musi poleżeć parę a nawet kilka godzin zależy to jak było zimno na dworze i jak jest ciepło w pomieszczeniu bez otwierania żeby "doszedł" do temperatury pokojowej bez kondensacji pary wodnej na elektronice, obiektywie i itd
Kartę do czytnika i obrabiam fotki ;)
Dziś zabralem 5dmkII+35L na spacer przy -6. Po kilku minutach i może 15 fotkach AF zdechł. Wyciągnolem baterie i po powrocie do domu zostawiłem go w torbie na 3h. Wszystko działa. Tydzień temu focilem sporo przez 20 minimum przy 0C i problemów nie było.
Może wszystko zależy od konkretnej sztuki. W ostatnim czasie robiłem zdjęcia przy około -25 i wszystko było z 5dII ok. No i nie pierwszy raz eksploatowałem body przy niskich temperaturach. Zazwyczaj na zimowych wycieczkach górskich jeśli nie pada śnieg to noszę body przez większość czasu na szyi, nie zależnie jak niska temperatura jest, ale może lepiej zacząć bardziej się przejmować.
ostatnio bylem z aparatem na -15 przez okolo 20 min - zrobilem okolo 100 fotek z 70-200 2.8 is , wszystko pracowalo jak w normalnych warunkach
Ja ostatnio byłem na nartach we Włoszech: średnia temperatura około -10* C.
Cały czas miałem w torbie 40D.
Przez 10 dni zrobiłem tylko (albo aż) 168 zdjęć (mi więcej nie potrzeba), z czego kilka na długich czasach naświetlania - po kilka(naście) minut w nocy przy -15 do -20. Miałem ze sobą akumulator zapasowy i ładowarkę, ale w ogóle z nich nie korzystałem. Pierwszy akumulator jeszcze trzyma.
Jedyne co szwankowało, to pomiar naładowania. Już drugiego dnia zaczął mi pokazywać, że bateria jest na wyczerpaniu, ale działał dalej :?
Tegoroczna zima jest konkretna. A ja jestem coraz bardziej odważny jeżeli chodzi o traktowanie mojej starej 450-tki. Wczoraj zaczęło sie od -26 stopni w kotlinie Żywieckiej. Aparat na szyję i w drogę na 10-godzinną wycieczkę. Zrobiłem ponad 1000 kłapnięć migawką na 2 akumulatorach (na pierwszym ok 800, na drugim mam wciąż max naładowanie), na trasie kilkanaście razy przepinanie obiektywów, kiedy wieczorem wróciłem do auta temperatura była -17. Tej zimy katuję go w każdych warunkach, praktycznie co weekend. Przebieg ma grubo ponad 100tys kłapnięć. Aparat wciąż działa, nie chce się zepsuć.
Jedyny środek ostrożności - jak go przynoszę do ciepłego mieszkania, to nie wyjmuję przez 2 godz. z pokrowca.
Myślę, że w praktyce nie jest tak źle z tą odpornością na mróz.
Mój 60D jak na razie też bez problemu wytrzymuje po kilka godzin na mrozie poniżej 20 stopni. Nawet zdarzyło mi się przeglądnąć zdjęcia po powrocie bez oczekiwania na ogrzanie. Z odpornością na zaparowanie nie jest chyba aż tak źle jak niektórzy przypuszczają. W lecie robiłem zdjęcia w strefie tropikalnej gdzie wychodząc z klimatyzowanego pomieszczenia wszystko pokrywa się warstwą skondensowanej pary - widać to szczególnie na obiektywach, które trzeba było za każdym razem suszyć przed robieniem zdjęć. Pora monsunowa i deszcz też robiły swoje - przy tej wilgotności górny wyświetlacz potrafił tak zaparować od środka, że nie było na nim wiele widać ale zdjęcia aparat cykał bez problemu. Przypuszczam, że znaczenie może mieć też wiek aparatu - im starszy, tym więcej kurzu w środku co w połączeniu z korozją i wodą może faktycznie mieć zgubny wpływ na niego.
Ogólnie zawsze i wszędzie dbam o sprzęt :) ale ... w posiadaniu mam zazwyczaj jeszcze jakieś starsze body i tu napiszę o C 350D. Przejeździł całą zimę (XII-III) w bagażniku samochodu w zwykłej torbie, używany czasami na przemian mrozie i cieple. Do domu zabierałem tylko AKU do doładowania i CF do zgrania. Mrozy mieliśmy również powyżej/poniżej -20C. Aparat działał bez najmniejszego problemu. To co padło całkowicie to 2-akumulatory (zamienniki), nie widziało ich body. 3-akumulator canona (oryginał) przetrwał i miał się dobrze :)
P.S. upalne lata też wytrzymał, 350D ot takie dawniej, standardowe wyposarzenie samochodu.
Byc moze to dlatego mialem problem ze zaczolem focic po kilku minutach jak wyszedlem z mieszkania gdzie temperatura siegala 23 stopni.
Moze to szok temperatur spowodowal zawieche AF.
Najwazniejsze ze aparat zyje.
Panowie ja tylko uczulam na jedno, że takie zmiany temperatury nie muszą dawać efektu od razu. Ten efekt może się kumulować i ujawnić w dalszej przyszłości. A to przerobiłem u siebie. Aparat też "wytrzymywał" - do czasu aż nie padła płyta główna :(. Dlatego przestrzegam przed zbyt swobodnym podejściem - a nic się nie stało to nie stanie się więcej.
Ale po przyniesieniu sprzętu do ciepłego pomieszczenia wyjmowałeś go z plecaka czy leżakował? Ja zawsze po fotografowaniu w ujemnych temperaturach zostawiam w pokoju na dwie trzy godziny żeby spokojnie doszedł i puki co wszystko jest ok- odpukać żeby coś nie padło:)
Leżakował tyle, że to nic nie daje bo torba w której noszę sprzęt nie jest 100% szczelna i jednak szronić sie troszkę musiał.
Zaciekawił mnie ten wątek pod katem technicznym/elektronicznym. Nadal mam aparat w samochodzie, na stałe - działa. Grzeje się i mrozi na przemian, co najmniej 2-razy dziennie.
Dawniej wogóle nie zwracałem uwagi na różnicę temperatur i fociłem nawet zaparowanymi obiektywami a że aparaty wiekowe, to mineło trochę czasu - działają.
Zgadzam się teoretycznie z Wami, ale praktycznie się nie potwierdza.
Mimo zamieszczonej powyżej informacji, nie polecam przechowywania elektroniki na mrozie.
Ja w ogóle w to nie wnikam. Jak padnie to trudno. "Beret" jak to mawiał mój kumpel. Jedyne przed czym bronię aparat to woda, i to też mam na myśli kąpiel a nie zwykły jakiś tam deszcz...
Od paru lat na zimowych wycieczkach najlepiej sprawdzają mi się cieniutkie rękawiczki z Decathlonu, mające być dodatkowym ociepleniem pod rękawice narciarskie. Można w nich bez problemu obsługiwać aparat, zmieniać obiektywy, grzebać w plecaku.
Zmiany temperatur i wilgotności na pewno mają jakiś negatywny wpływ na sprzęt. Ale czy to powód, aby go zostawić w domu i nie robić zdjęć? Samochód też się bardziej niszczy w zimie, ale normalnym jest, że jeździ się cały rok.
przy mrozach powyzej -10 i kilkugodzinnych gorskich spacerach dosc skutecznie zamarzal mi af w 70-200 2.8 LIS. Pomagalo kilkukrotne poruszanie pierscieniem ostrosci ale staralem sie tego w ten sposob nie ozywiac.
pracuję dużo w terenie i jedyny problem jaki miałem przy dużym mrozie i zaproszonym sniegniem obiektywie to w 100-400 L zamarzł mi pierścień regulacji zoomu, nie wiedzoąc o tym mocno pracowałem pomką i okazało się że łożyska wysypały się . przesuwając/zoomując porobiłem dziury w body. w serwsieca Canona chcieli 1200 za naprawę a w BT Foto zrobili mi to za 450 zł
do pracy w mrozie najlepiej mieć po prostu koprus magnezowy i ogólnie ani z 50 5 czy 1 niegdy nie miałem problemu.
Ciekawostką jest to, że na szkoleniu ( ok -15) facet miał nikona d5.... czy d7... i aparat co zdjęcia musiał włączać i wyłączać na koniec okazało się ze aparat zdjęć w ogóle na karcie nie zapisał :-P
baterie szybko idą, to jest największy problem,
aparat jeśli jest uszczelniony nie powinien szronić się w środku..
niestety Canon oprócz 7d i 1d jest bezszczelny :-?
Jakiej parze wodnej? Wilgoć wewnątrz aparatu może wziąć się z powietrza o całkiem normalnej wilgotności.
Żeby to zjawisko nie zachodziło aparat musiałby być szczelny hermetycznie oraz próżniowany (względnie napełniony gazem obojętnym, z którego nie da się wykroplić wody).
Uszczelnienia (nawet te słynne olympusowe) tego nie zapewnią, one mają chronić przed zachlapaniem.
no właśnie a co to jest ta wilgotność ? to właśnie para wodna, tylko jest jej na tyle mało że jej nie widać.
jaka to jest normalna wilgotność ? kilka pochłaniaczy wilgotnoci w torbie (takie jak są czasami w paczkowanych orzechach itp) powinno wystarczyć.
Kwestia wilgotności była już wałkowana w tym temacie i nie ma jej co powtarzać! Wystarczy odszukać i przeczytać. Kwestia szczelności jest podobna jak przy zegarkach. Ktoś żartował, że zegarek wodoszczelny to taki, z którego, jak woda wejdzie, to już nie wyjdzie. I coś w tym jest! Dopiero zegarki oznaczone "słupem wody" (np. do 10m) są wodoszczelne. Aparaty foto podobnie. Jak chcemy wodoszczelny to albo wkładamy lustrzankę do obudowy podwodnej albo kupujemy kompakta podwodnego! Wszelkie inne uszczelnienia są MARKETINGOWE ale wystarczą do tego aby podczas deszczu woda nie wlewała się swobodnie do aparatu.
Odgrzeje. a jednak podczas deszczu chowamy nasze aparaty, jak to jest z tą szczelnością podczas deszczu/mrzawki? Nie mówie o wystawianiu na ulewe, ale jednak czy przyciski i wszystko jest wodoszczelne?
Ja kupiłem kiedyś jakiś na wszelki wypadek pokrowiec foliowy który nosze przy sobie. Dwa razy mi się przydał.
Oprócz uszczelnień body potrzebny jest też uszczelniony obiektyw.
Co do samych uszczelnień to gdzieś nawet kiedyś czytałem być może nawet na CB na temat 7D który jest niby przecież uszczelniony, używany był podczas deszczu a potem nagle przestał działać. Serwis odmówił naprawy gwarancyjnej bo taśmy były skorodowane od wody która dostała się przez przyciski.
ktoś wie jaka jest przeciętna odporność "przeciętnego" aparatu na deszcz?
400D to chyba mocno przeciętny aparat 5D mk1 chyba też, oboma wielokrotnie robiłem zdjęcia w czasie deszczu (nie ulewy, ale przeciętnego deszczu), po zrobieniu chowałem aparat pod kurtkę.
400D to raczej wcale uszczelniony nie jest, ale inaczej wygląda skala ryzyka przy sprzęcie za 500-600zł a 6000-8000zł.
Poza tym mówimy tutaj o porządnym deszczu a nie o mżawce.
Cyfrówka myta pod kranem.
PENTAX DUST AND WEATHER SEALING IN AFGHANISTAN - YouTube
Co Wy na to? Myślę, że mróz w tym wypadku to najmniejszy problem:)
Test photo - Le crash test du Nikon D3s - YouTube
Zupełnie nie o to chodziło. Pytanie brzmiało cyt. ktoś wie jaka jest przeciętna odporność "przeciętnego" aparatu na deszcz? a Ty wyrwałeś fragment mojej odpowiedzi z kontekstu.
Chodziło o pojęcie "przeciętny aparat", które nic nie znaczy dokładnie. Znasz jakąś normę na przeciętny aparat ? :)
Przecietny aparat (40D), wytrzymywal -40C do +45C, przecietny deszcz (bez ulewa), ale nie probowalem go trzymac dlugo bez jakiejkolwiek oslony, jak dluzej padalo to zakladalem reklamowke :). Wytrzymywal tez calkiem dobrze wilgotnosc powietrza na poziomie 90% (permanentnie), a takze piasek pustyni i snieg. Takze przecietny aparat (bez uszczelnien), moze wytrzymac (przecietnie) duzo wiecej niz nam sie wydaje.
--- Kolejny post ---
Przecietny aparat (40D), wytrzymywal -40C do +45C, przecietny deszcz (bez ulewa), ale nie probowalem go trzymac dlugo bez jakiejkolwiek oslony, jak dluzej padalo to zakladalem reklamowke :). Wytrzymywal tez calkiem dobrze wilgotnosc powietrza na poziomie 90% (permanentnie), a takze piasek pustyni i snieg. Takze przecietny aparat (bez uszczelnien), moze wytrzymac (przecietnie) duzo wiecej niz nam sie wydaje.
Jeśli grip to tani zamiennik, to raczej standard. Jest o tym całkiem sporo w innych wątkach dot. gripów.
Nie wiem czy było
Zobacz, jak wyglądała kilkunastogodzinna sesja zdjęciowa na Śnieżce
Niezła reklama dla "amatorskiego, słabo uszczelnionego, wręcz zabawkowego," canona 6d :) W sumie nie ma nic napisane, czy aparat działa dalej. Ale patrząc na zamarzniętego 6d człowiek nabiera pewności że to nie tylko zwykła zabawka i nie potrzeba mieć w ciężki teren jedynki albo siódemki.
Zmino mi się zrobiło od patrzenia...
no obiektyw jak i cały aparat całkiem ładnie wygląda przemarznięty na kość, ja tam myślę, że aparat będzie działał spokojnie po takiej sesji zdjęciowej, na pewno został dobrze zabezpieczony.
Powiedzcie mi jak to jest w przypadku takiej pogody jak teraz (mega zimno, ale jeszcze nie mróz, a nawet jeśli to nie duży) bo tego tematu akurat nie ogarniam. Mam 7D, z przyzwyczajenia od długiego czasu nie używam torby (robię głównie street i reporterkę, przestało to być praktyczne), aparat zawsze wisi sobie na ramieniu. No więc po wejściu do domu z zewnątrz, aparat robi się dosłownie mokry, zwyczajnie zbiera się na nim woda (tak tak, domyślam się, że to nie najlepsze traktowanie :lol:). Może zna ktoś jakiś sposób na poradzenie sobie z tym problemem? Nie chciałbym zbytnio zmieniać sposobu pracy, bawić się w jakieś torby, polary. Aparat wytrzyma warunki na zewnątrz, chodzi mi tylko o moment nagłej zmiany temperatury.
spróbuj od razu po wejściu do domu włożyć aparat do torby foto na kilka godzin aż do powolnego wyrównania temperatur body otoczenie(od razu nie wyjmując nawet karty). Ja tak robie tyle że już w samochodzie zawsze mam plecak foto do którego wkładam sprzęt i dopiero wchodzę do domu( od kiedy tak robie nie zauważyłęm zbierającej się wilgoci ani na ani w body) kartę wyjmuję dopiero po 3-4 godzinach. a jeśli nie masz torby to może jakiś gruby ręcznik
Hmm dzięki, spróbuję. Ogarnę sobie jakiś niefotograficzną torbę/plecak i przygotuję odpowiednio w środku tak jak mówisz.
Fizyka panie. W cieplym powietrzu jest wiecej pary wodnej, niz w zimnym. Zimny aparat schladza powietrze dokola i para ktora juz sie "nie miesci" w tym powietrzu (bo spadla temperatura) wykrapla sie na aparacie.
W zasadzie nalezaloby wlozyc aparat do szczelnej torby foliowej jeszcze przed wejsciem do cieplego pomieszczenia