Zamknę tylko podwątek tego wątku - wybór szerokiego kąta w moim przypadku padł na 35/2 - AF daje rade:)
Wersja do druku
Zamknę tylko podwątek tego wątku - wybór szerokiego kąta w moim przypadku padł na 35/2 - AF daje rade:)
Nie zamykaj, tylko wsadź go do 40D i zobaczy, czy dobrze śmiga. Ja cały czas wybieram dla cropa.
Co do ilości zdjęć: mam zwyczaj wrzucać do googla nazwisko fotografa, którego zdjęcia mi się podobają + interview i kiedy tak czytam wywiady ze znanymi, naprawdę dobrymi [i naprawdę drogimi] fotografami, bardzo często mówią oni, że na ślubie/weselu robią 1500/2000/2500 zdjęć [oczywiście ci, którzy robią cyfrą, bo niektórzy, np. Jose Villa, pozostali przy analogu]. I dodają, że nie ma sensu nie wykorzystywać możliwości cyfry, skoro takie możliwości istnieją.
Jeff Ascough robi po trzy klatki tego samego zdjęcia, żeby mieć pewność, że któraś z nich będzie ostra.
Ja też mam zwyczaj robić dublety w szczególnie ładnych momentach, bo żal mi stracić chwilę tylko przez to, że jedna z osób mrugnie, przez co może wyjść na zdjęciu jak naćpana.
Kilku dubletów wymagają też portrety zbiorowe [nie cierpię ich, ale czasem jestem proszona o ich zrobienie], poniewaz niebezpiecznie/nierozsądnie jest założyć z góry, że wszyscy będą mieli otwarte oczy w tej samej chwili.
A jesli chodzi o konkretne liczby - my robimy na dwa aparaty, razem wychodzi nam ok.2500 zdjęć. Wychodzi na to, że się lenimy i oszczędzamy migawki :wink:
miklo nie mam jeszcze fot na ktorych bylo by cos widać (35/2) ale pierwsze wrazenia takie :
perspektywa i kadr podobny do 50mm na FF, AF calkiem znośny - jak zmieniasz odległość z 30cm na metr, to go slychac (silniczek) i trwa to 'wiekszy' ulamek sekundy, ale jak zmieniasz z 1m na 5m to odgłos i czas potrzebny do ustawienia ostrości całkowicie porównywalny do 50/1.4USM (mam je obie nałożone i się bawię) :)
Co mnie mile zaskoczyło to w zasadzie całkowity brak zniekształceń ma FF - wreszcie twarze z 1m nie przerysowane i ściany proste:)
A tak przy okazji to muszę się z Wam pochwalić moją głupotą :
Co prawda korzenie jej tkwią w tym że już 2 body w życiu w czasie focenia odmówiły mi posłuszeństwa, ale jednak..
Otóż podpiąłem dla experymentu sigme 10-20 do piątki, ale że jest ciemna a ja robiłem fote w pokoju przy jednej lampce biurkowej, zwiększyłem czułość na 1600. Wszystko pięknie, naciskam migawke a tu wsio gaśnie (w wizjerku) i miga czerwona lampka... Myśle sobie, cholera coś mi sigma broi... Zapiąłem 50/1.4, naciskam migawke i dalej cisza - wsio gaśnie- myśle sobie cholera zepsułem piątke pierwszego dnia...
Już się miałem załamać, ale po odłożeniu puchy po kilku sekundach uslyszałem trzask migawki.. nawet nie wiecie jak się ucieszyłem tym dzwiękiem:P okazało się że przy przełączaniu czułości włączyłem timerek:) moja głupota nie zna granic - przyznacie ;)
W sumie do tych w 40D dosyć szybko się przyzwyczaiłem więc z tymi w 5D nie powinno być problemu, boję się tylko że będą mi się mylić między korpusami :)
A co sądzicie o tym: http://forums.dpreview.com/forums/re...hread=26647291
u mnie to tak nawet iso400 nie wygląda a co dopiero 9000 czy 12800 :P