normalne
Wersja do druku
2. Polecam "łapawice" puchowe - rewelacja :). I do tego "operacyjne" najlepiej cienkie wełniane.
3. Tak.
Rano u nas było -22. Wieczorem wybieram się na jakieś zdjęcia w plenerze - podstawa to dobre ubranie - bez tego to szkoda sobie głowę zawracać, bo sprzęt to jedno ale u człowieka w takich warunkach dużo szybciej pokazuje się ERROR ;)8).
ja mam rękawiczki "bazarowe" tj bez palców z taką skarpetą na nie
dobre, ale nie na większe mrozy
co do śniegu, to możesz wsadzić aparat w reklamówkę i tyle
Czy akurat oslona p. sloneczna da ci w tym wypadku ochrone przed sniegiem? Niezaleznie od tego czy bedzie to oryginal czy nie w 28-ce tulipan ma spore wyciecia, nie jest zbyt dlugi. Oslone przed sniegiem moze dac oslona do 85 1.8 :), ale ta z 28-ki raczej marnie sie prezentuje w tej kwestii.
Co do kwestii oryginal/zamiennik ja nigdy sie nad tym nie zastanawialem, zawsze oryginal, przede wszystkim ze wzgledu na matowy mech wewnatrz. Cena jest oczywiscie "lekko" przesadzona, bo za kawalek plastiku wyscielonego matowym zamszem to za duzo, ale czy az tak?
Co do rekawiczek to mam takie polarowe, z podszyciem. Wydaj sie byc ok, choc na jakims dluzszym plenerze ich nie testowalem.
a wracając do tematu tego wątku , jakie macie doświadczenia z mrozem :
moje takie ;
w ub zimie , byłem w górach, dość wysoko, zimno snieżyce i taka skakanka pogodowa , cały czas minus 15 do minus 25,
wyciągałem na przemian lustro (nie przepinałem nic ) , to z now cyfraka,
wszystko z LowePro , aparaty chodziły po ok. 60 -90 strzałów na dzień (cykle 30 -45 min ) , foty ostre ,
praca b/u ( tylko wieczorami 580 taka - szybko padały paluszki ) , całość po powrocie na kwatere dochodziła "do siebie " , przez ok. 4-5 h do temp. pokojowej ( i nie wyciagałem z torby ani nie zaglądałem z ciekawośc aby nie wpuść powietrza o innej temp. )
i tak od lat ..
żadnych problemów do tej pory ani z szkłami ani LCD nie widzę problemów , w przypadku lustra, i podobnie w przyp. cyfraka (a mam minolte A 200 od 2004 roku ..)
czyli jak pisali poprzednicy - nie dopuścić do wytworzenia p. rosy ,skroplenia pary jak kto woli , przy powrocie do ciepłego pomieszczenia ,
pozdrowienia
Ad.2. Rękawiczek uzywam strzeleckich.Ciepłe ,[polary np]. kupować na rozmiar.Prawy wskazujący "palec " rękawiczki pozwala szybko obnażać i chować palec fotografa.Wzmocnienia itd,itp.Szukać w sklepach strzeleckich,łowieckich,militarnych itp.
Ad.3.Normalne jeśli bateria pracuje w niskiej temp. pojemność użytkowa spada.Są na to różne metody. :-) Pozdrawiam
a normalny zwykły parasol np. z pomocną dłonią sprawy by nie załatwił ( oczywiście o ile nie wieje za mocno)? ;)
W czyjejś galerii podawałem przykładowy link: http://www.rangershop.pl/product-pol...liv-szare.html
^^^Tzn. ja wiem jedno, że w takich rękawiczkach przy większym mrozie to bym zamarzł. Ja niestety bardzo marznę w kończyny ;).
Też tak myślałem (zmarźluch jestem i w zimie zdjęć raczej nie robię na dworze) a potem spróbowałem :roll: . A Ty wiesz, czy tylko wydaje Ci się?
Jedynie koniuszki palców marzną, po ich odsłonięciu do obsługi aparatu.
Baterie szybciej wymiękły niż ja, więc te rękawiczki są OK 8) .
Panowie mam pytanie; pewnie zostane zjechany z góry na dół że nie przeczytałem całego tematu ale mam godzinę na obadanie tematu bo musze się pakować, jutro wyjeżdzam w góry.
Wczoraj zakupiłem upragnionego 7D (i znowu czeka mnie głodówka przez 5 miesięcy, jak było w przypadku zakupi 24-70mmf/2.8LUSM ;p), traktuje go narazie jak dziecko oczywiście, w związku z tym mam pytanie co do mrozów.
Czy mogę spokojnie cykać nim na -20*C mrozie gdzie pada obficie śnieg? Z tego co wiem to jest waterproof więc chyba wszystko powinno być ok?
Czytałem kiedyś wywiad z fotografem który dzierga foty przy spływach kajakowych + mróz, tylko że on to robił na analogach :/ Z tego co mi wiadomo to można cykać cyfrakami tylko po wejściu do ciepłego miejsca nie wyciągać bydlaka tylko niech postoi z 5h żeby złapał temperature pokojową + wsadzić do środka silika gel (czy jak to sie tam nazywa).
Czy powinienem zachować jeszcze jakieś dodatkowe środki ostrożności?
+ czy pownienem zachować jakieś dodatkowe środki ostrożności w wypadku akumulatora do lamp błyskowych? (Vagabond II do lamp Alienbees)
Pzdr
Paweł
Możesz spokojnie. Wrzuć go przed wejściem do jakiejś torebki, np. takiej foliowej z zamknięciem, owiń jakąś szmatą i walnij w kąt na tą godzinę i po problemie ;)
w niedziele fociłem ślub... młodzi chcieli śnieg a że spadł a plener był zaległy to pojechaliśmy.. na dworze -15 stopni i padał śnieg. fociłem 5D mk I. No i było ok, jedynie wizjer parował od "oka" i słabo widziałem chwilami... Poza tym wszystko chodziło i chodzi bez najmniejszego problemu. Ale przypomniała mi się historia znajomego, nosił w górach pod ramieniem na mrozie jego piątkę gołe body z szkłem, było tak zimno że aparat szroniał... No i co ? Przywiózł piękne zdjęcia :) A 5tka chodzi jak chodziła...
Też tak miałem, z 40D. Co lepsze, wszystkie obiektywy w szronie były, i w wizjerze piękne wzorki ;)
Dzięki chłopaki za odpowiedzi, teraz przynajmniej będe miał spokojnie sumienie ;)
Trzymanie aparatu w zamkniętym plecaku albo owijanie szmatą to takie urban legends. Właśnie wróciłem z focenia, wyjąłem aparat, wyjąłem kartę, oczywiście nic się nie stało.
Owszem zapobiega. Tyle, że ta kondensacja w niczym nie szkodzi.
Muflon pewnie jeszcze pamięta, jak robiłem mu zdjęcia całkowicie zaparowanym aparatem i obiektywem :)
Na soczewkach, szkłach pryzmatowych i matrycy, zawsze znajduje się jakiś pył, który pod wpływem kropelek wody jest rozpuszczany. Jeśli wyschnie to tworzy trudno-usuwalne plamy. Nie można ich już usunąć przy pomocy dmuchawy.
poczytałem z polowe i miałem dość. z prostego rozumowania puki na mrozie aparat działa generuje ciepło a jak wiadomo ciepło pochlania wilgoć wiec w zimie puki chodzi nie powinno osadzać się wilgoć, czyli jak zima to jak najwiecej włączone to moje zdanie i moja logika
Działający aparat zużywa tak mało energii elektrycznej, że nie jest w stanie podnieść temperatury podzespołów więcej niż o kilka pojedynczych stopni. Korpus aparatu to świetny radiator wypromieniowujący to wytworzone wewnątrz ciepło i nie jest w stanie uzyskać wyższej temperatury jak 1 do 2 stponi od temperatury otoczenia. Po pół minuty nieużwania zresztą i tak przechodzi w stan uśpienia i zużycie mocy jest mikrowatowe.
Nie byłbym taki pewny. Temperatury całej obudowy na bank nie podniesie, ale nawet karta po fotografowaniu potrafi być ciepła. Wiadomo też, że matryca się grzeje, co w starych aparatach (nikon d70?) powodowało paskudne efekty na zdjęciach. Podejrzewam, że procesory jednak najbardziej się grzeją. Zgodzę się jednak z konkluzją, że ma to mały wpływ na kondensację oraz również nie pomoże nam ogrzać rąk ;-)
A u mnie było tak. Zestaw 5DM2 i 70-200/4 L. W ostatnią sobote godzina w lesie i wszystko ok, a w niedziele po mniej więcej 30 minutach AF padł. Na szczęście po powrocie do domu i rozgrzaniu sprzętu wszystko wróciło do normy, ale niepokój pozostal.
Na granicy zimno / ciepło body byłą wyłączone, obiektyw był podczepiony. Aparat przewożony był w plecaku, samochodem, około 10 minut, wyjęty z plecaka na zewnątrz samochodu i wtedy już cały czas w ręku z włączonym body.
Chodzi raczej o to w drugą stronę. Bo jak ciepły aparat wyciągniesz na zimnym to sie nic nie dzieje. Ale zimny jak wniesiesz do ciepłego to wtedy sie skrapla para wodna na nim.
Ja swój miałem wyłączony i z zapiętym obiektywem w obie strony. Po powrocie odstał w torbie ponad 2godziny.
!!! Łączenie podwójnego wpisu !!!
Ja mam inną teorię. USM'y przestają działać na mrozie podobno. Nie odczułem w praktyce ale już kilka osób pisało o tym.
40 D + 24-105 f/4L , na - 15 do -17 , ok 1,5 focenia ,
potem kilka godzin dochodzenia do temp pokoj. bez wyciągania z torby ze stopniowaniem temp ( przedsionek 1,5 h i ok. 2,5 h pokoj ) aby niedopuscic do wytworzenia p. rosy ,
już kilkanaście razy było .
i
zero problemów .
Dopiszę żeby nie było nie domówień bo mój post był przeniesiony z innego wątku.
Pracowałem z 7D w temperaturze -5*C, obiektyw przepinałem kilka razy, zawsze bagnetem w dół, żeby pruszący śnieg nie wpadł do aparatu. Ostawiłem aparat w torbie żeby odstał i wieczorem AF był trup :\
Nie obwiniam za to pogody bo to raczej mało prawdopodobne.
Choć nie wykluczone że coś było źle zalutowane na mrozie metal się kurczy i aparat szlag trafił.
Za to znam przypadek że znajomemu przy niezachowaniu środków bezpieczeństwa (tzn stopniowe ocieplanie) zamarzła migawka i trzeba ją było wymienić bo odmówiła dalszej współpracy.
Przy -20 robił kilka godzin zdjęcia, skoczył na chwile do domu przekopiować fotki i aparat po chwili też zgon :D
Tak jak mówisz...
Żeby zamarzła migawka, to musiał chyba obiektyw w domu odkręcić. Nierozsądnie...
Miałem dziś nowe doświadczenie 8-)
Spotkaliśmy się w kilka osób z okazji wydarzeń związanych z finałem WOŚP.
Jak to zwykle bywa na spotkaniach, szklarnia zaczęła krążyć.
Temperatura ok -3.
Po paru minutach AF w sigmie 12-24 przestał reagować.
Po powrocie w "ciepłe" ożył.
Coś gdzieś słyszałem o tym problemie w różnych sigmach; to reguła?
W mojej 10-20 też nie było problemów ostatnio. W sumie, coraz mniej się tym przejmuje, wracam z ziąbu, aparat kładę na stole, tak czy siak kartę wyjąć trzeba, baterię podładować, więc siedzi wyłączony i się aklimatyzuje.
Ale dobrze że mówicie, żeby po czymś takim nie odkręcać szkła i nie wychodzić z powrotem, migawki zamarzniętej bym sobie nie życzył ;)
Tylko męczy mnie ta praca na bateriach, muszę w końcu ten GRIP dokupić. I panowie, jakieś sposoby na ośnieżone soczewki obiektywów?
Duża osłona przeciwsłoneczna i szmatka w kieszeni ;)
Ja tam zawsze sprzęt zostawiam w torbie, jedynie wyciągam kartę. Jak do tej pory żadnych problemów nawet przy -20*C
Trochę złowrogo brzmią historie o zamarzniętych migawkach i odmawiających współpracy HSM'ach..
Ja w sylwestra biegalem ciagle z cieplego do zimnego, z zimnego do cieplego - czasu na to zeby zostawic i dac odparowac nie bylo. Takich zmian temperatury bylo 5 albo 6 w krotkim czasie. I wszystko ok, wizjer zaparowal, obiektyw zaparowal, matryca raz zaparowala bo nie bylo dymnicy a zdjecia zamglone :D Ale wszystko dziala.
Ja niedawno przeżyłem swoje pierwsze rozczarowanie na mrozie. Dotychczas nie miałem z tym kłopotów, mimo że w takich warunkach fociłem często i różnymi puszkami (350d, 40d). Niedawno wzbogaciłem się o 7d i oczywiście pełen entuzjazmu poszedłem na pierwszy mecz z nowym aparatem. Było 1, góra 2 stopnie poniżej zera, czyli umiarkowanie zimno. Podpiąłem 70-200 2.8L, zrobiłem może ze 20 zdjęć i... ZONK. Miałem ustawioną preselekcję przysłony, ISO 100, a kiedy wcisnąłem spust migawki do połowy, aparat pokazał migające 1/8000 sek. - jakby scena była za jasna. Niby na boisku leżał śnieg, ale jeszcze parę minut temu, przy tych samych ustawieniach robiłem na 1/1600 sek. Za chwilę w wizjerze zmieniło się diametralnie - zaczęło migać 30'', jakby scena była za ciemna. A do tego migawka nie dawała się wcisnąć do końca.
Byłem tym bardzo rozczarowany i do dziś nie wiem czy to wina mrozu czy 7d. Dodam, że parę godzin później, kiedy sprzęt odtajał, robiłem zdjęcia na hali i wszystko działało cacy. Od tamtej pory nie miałem okazji focić na mrozie, ale niebawem się nadarzy. Jak się sytuacja będzie powtarzać, zareklamuję dziada.
A może to ja coś źle robię? Proszę o ewentualne rady.
Były już głosy na forum o źle działającym 7D na mrozie. Może ten typ tak ma?