Ale robiłeś kiedyś zdjęcia na ślubie w Niemczech, czy znasz to tylko z opowieści? Bo ja z praktyki mam "nieco" odmienne doświadczenia... no może nie na tyle duże by uogólniać
Wersja do druku
Nie bałdzo ;-), bo nie mam wielu doświadczeń na razie i są to jedynie wschodnie Niemcy. Z tego co zauważyłem to zwyczaje w różnych regionach są bardzo różne i żadne generalizowanie nie ma sensu. Ja dostałem np. rozpiskę (harmonogram) od młodych, gdzie ślub i wesele to były tylko przerywniki w sesji fotgraficznej (i filmowej). Jednak było to urządzone z głową i goście na nudę nie narzekali (popłynęli sobie np. statkiem, a w tym czasie młodzi ćwiczyli plener). Jako, że wszystko odbywało się blisko granicy płacili wedle polskich stawek (które wcale na nich nie zrobiły wrażenia b. niskich).
Moje doświadczenia opieram oczywiście na praktyce. W prawdzie tylko na ślubach katolickich (w Niemczech spora część wierzących to kościół Ewangelicki), ale tak czy inaczej – wszystko wygląda troszeczkę inaczej. Chodzi mi głównie o całokształt i klimat, w jakim się to wszystko odbywa. Pisząc w skrócie:
1. Ilość gości zapraszanych na „przeciętny ślub Państwa Mueller” (Kowalskich) to głównie najbliższa rodzina i grono znajomych. Wesela na 100 osób są określane jako duże. (A u nas to raczej jeszcze standard.)
2. O ile ceremonia w kościele jest podobna – o tyle wesela w porównaniu z naszym weselem - przypominają raczej stypę. Wszystko jest dość spokojne, zorganizowane no i bez większych szaleństw. Wesela kończą się najczęściej około godziny 23:00-24:00.
3. Nie wiem, czy to reguła, ale u nich brak oczepin.
4. Wesela nie rzadko kończą się w domu lub w niewielkim lokalu, ponieważ ilość uczestniczących w tym wydarzeniu osób jest nie wielka.
5. Ich jedzenie na weselu to nawet nie połowa tego, co serwuje się w Polsce.
6. Inna kultura picia. (W porównaniu z nami – ilościowo – prawie żadna)
7. Poprawiny – dla niemieckich nowożeńców słowo całkiem obce.
8. Fotografia ma tam wymiar bardziej pamiątkowy. (Czytaj: bez szaleństw)
9. I można by tak wymieniać długo jeszcze…
Chcąc podsumować główną różnicę- w Niemczech śluby są bardziej „dla Młodych” a u nas – zdecydowanie bardziej dla całej rodziny i znajomych.
No i przyznam rację, że co region to trochę inny obyczaj. Uczestniczyłem w ślubach, które miały miejsce w Augsburgu, Kolonii i Duesseldorfie.)
radvenom.com, no widzisz, ja mam skrajnie odmienne doświadczenia, dlatego zaznaczam, że generalizować nie można. Natomiast punkty 3,6,7 są zgodne z moimi doświadczeniami.
No i jak już pisałem wcześniej – u nas wszystko trwa o wiele dłużej i w zdecydowanie innym klimacie. Nie znaczy to oczywiście, że mam coś przeciwko niemieckiej wersji. Po prostu – całkiem inna mentalność i sposób, na jaki się to wszystko odbywa. Różnice wynikają z samego podejścia. Choćby z tego względu, że w Niemczech rodzice nie mają niepisanego obowiązku współ-finansowania całego wydarzenia a u nas i w niemałej części – jednak… Inne realia i inne podejście – ot wszystko…
I wydaje mi się, że im bardziej na Wschód – tym bardziej szalone są śluby i wesela. Chciałbym kiedyś uczestniczyć na takiej imprezie gdzieś w Rosji lub na Ukrainie. Domyślam się, że tam się dzieje dopiero…
-KvM: Zgadza się. Generalizować nie można a ja dodam jeszcze tylko, że dawne tereny DDR’ów to mentalnie i kulturowo całkiem odmienny temat. Nie ujmując tutaj nikomu oczywiście.
Co by niebyło offtopicznie :)
fragment z "Masters of Wedding... "
http://www.youtube.com/watch?v=8eVHj-6SUDw
Tu macie tego partacza-krzykacza Yevranta w akcji, pokazuje jak terroryzuje pary, psuje foty tym nienadającym się do niczego 5D, z obiektywem 16-35L który totalnie (jak już wiemy z C-B) nie nadaje się do ślubów.
Widać też jak używa tego mydła 24-70 f/2.8 L, co on robi? zamiast założyć sobie 50 1.8 canona jak człowiek ;)
:lol::lol::lol:
Hmmm.. Sprzęt do rejestracji obrazu jak najbardziej, okey choć przyznam, że do fotografii ślubnej nie zdarza mi się często zakładać szerokich kątów przy FF, ale…
Zaskoczeniem jest dla mnie zwykły halogen…, Na co dzień używam rangera rx-as’a i nie wpadłbym na to, że można pracować przy takim świetle… Szczególnie, że kamerzyści potrafią skutecznie 'przeszkadzać' z takim oświetleniem...
dokladnie! Co ciekawsze jest drugi masta-łedingowiec na tym filmie goniący ze zwykłym halogenem video na patyku Jerry Ghonis z xsight studio. :shock:
Weź pod uwagę, że on ma pazia, który dokładnie mu przyświeca tylko tam gdzie potrzeba, żeby wygasić brzydkie cienie. Lampa u kamerzysty to wiadomo, porażka
Co do temp. barwowej przy takim swietle, to yervant mówi w tym filmie że:" .. przecież mam rawy" :) hehe, swój chłop!
Chyba ‘naoglądałem’ się za dużo amerykańskich filmów o fotografii, :D
Nie pamiętam tytułu, ale widziałem kiedyś interesujący program, w którym pokazany był styl pracy jakiegoś znanego (amerykańskiego) fotografa ślubnego, który pracował z trzema asystentami u boku. Wszyscy latali wokół pary młodej jak księżyce wokół ziemi a jeden z nich miał przenośną lampę błyskową (coś ala ranger) i choć wyglądało to na lekki chaos to miało to swój sens oczywiście. Drugi asystent doświetlał Parę Młodą lastolitem a trzeci rzucał płatki róż w powietrze. Pokazane po sesji fotografie były bajecznie perfekcyjne. Najbardziej utkwiło mi w pamięci stwierdzenie samego fotografa, który powiedział, że choć photoshop jest wspaniałym narzędziem to porządnego oświetlenia błyskowego nic nie zastąpi. Sesja miała miejsce w godzinach popołudniowych, więc klimat był naprawdę pyszny… A fotograf i cała ekipa zaimponowała mi synchronizacją i zgranym systemem pracy, w jakim to wszystko powstawało… Tylko pozazdrościć…