Dziś chciałbym poruszyć kwestię skanowania negatywów.
Ostatnio laby przestawiły się na obróbkę zdjęć cyfrowych
odsuwając amatorów fotografii analogowej na dalszy plan.
Właściwie mnie to nie dziwi, bo przechodzą swoiste oblężenie właścicieli cyfraków, którzy dostarczają im swoje bitmapy, tiffy, rawy i inne jotpegi w ilościach liczonych w kilogramach... ;)
Trudno jednak przymykać ciągle oko na fuszerkę jaką laboranci odwalają przy skanowaniu typowych negatywów. Nie wymagam od nich korekt barwnych i tym podobnych zabiegów "upiększających", bo wolę sam tego dokonać na własnym kompie. Jednak nie potrafię zdzierżyć, gdy komuś się nie chce skorygować położenia negatywu na podajniku i wszystkie klaty są skanowane niesymetrycznie (po jednym z boków). Człek się namęczy, żeby podczas fotografowania wykadrować coś idealnie, a z labu wychodzi gniot, na wzór robionego kompaktem, gdzie wizjer jest przesunięty o 3 cm względem obiektywu...
Do rzeczy jednak - wkurzony na ostatnie poczynania labów (w tym tych "profi"), postanowiłem kupić skaner
w cenie do 2.500 - 3.000 PLN (lub taniej :) ).
Czy ktoś z Was miał do czynienia z takimi zabawkami?
Podstawowe wymagania:
- możliwość zeskanowania pełnego kadru (film 35mm);
- możliwie najwierniejsze odwzorowanie barw i światłocieni;
- rozdzielczość pozwalająca na wykonanie ze skanu odbitek w formacie A4-A3.
Co byście zaproponowali (marka, model) i dlaczego akurat to?