PDA

Zobacz pełną wersję : Wampirza prądożarłoczność 400D



krakał
30-10-2013, 18:16
Opiszę przypadek, który stał się udziałem mojego 400D. Rzecz zaczęła się parę lat temu, ale że jestem userem tego forum od niedawna, a epilog miał miejsce przed parunastoma zaledwie dniami, więc...

Jak już wiecie, miałem ja sobie (bo teraz używa go moja żona) 400D. Razu pewnego łaziłem z nim cały dzień po deszczu. Jakoś mnie to bardzo nie wzruszyło (teraz wiem, że powinno :cry:), deszcz był nieulewny acz regularny, więc pracowicie wycierałem aparat chustką, dbałem by na ufałce nie było skroplin i fociłem. Czemu mnie nie wzruszyło, już piszę - otóż miałem wcześniej EOS-a 300 (normalnego, na kliszę) i też raz nim cały dzień w deszczu fociłem; zamókł do tego stopnia, że zaparowały wewnętrzne soczewki w kitowym obiektywie, po czym wystawiony na drugi dzień (!) na słońce wysechł i działał bez zarzutu. W prostoduszności swojej myślałem więc, że Canonom i canonierom deszcz niestraszny. Ale co 300, to nie 400D - na drugi dzień nie dał się włączyć.

Zaniosłem go do naprawy na Czapskich w Kraku i poratowali go o tyle, że dał się uruchomić i działa, natrzaskałem nim od tego czasu dziesiątki tysięcy zdjęć. Ale:
- w pełni naładowaną, świeżą baterię rozładowuje sam w ciągu jednej doby, nawet jeśli nie był w ogóle uruchamiany nie mówiąc o foceniu; wystarczy włożyć baterię do komory i zamknąć klapkę
- zgłupiało mu sterowanie wewnętrzną lampą błyskową - raz dozuje siłę błysku zależnie od warunków, raz nie i przepala okrutnie pierwszy plan nawet na iso 100, bliżej niż na 3 metry do foconego motywu nie podchodź bo zjara go jak nie przymierzając słońce wampira w południe.

Nauczyłem się z powyższym żyć - przy okazji naprawy rzekli mi, że aparat uruchomili, ale ów wyciek prądu to awaria płyty głównej albo zasilającej, koszt naprawy mógł przekroczyć połowę ceny nowego aparatu (wtedy; to był jakiś 2007 czy 2008 rok), więc westchnąłem ciężko nad puszką i sobą samym, dokupiłem dwie dodatkowe baterie i nauczyłem się wyjmować baterię z aparatu podczas przerw w zdjęciach dłuższych, niż powiedzmy 30 minut. Co do kapryśności siły błysku, przestawiłem się na focenie z lampą zewnętrzną - i szlus. Ale nie do końca - otóż jakie bym baterie do lampy nie wsadził (420 EX), to wystarczały na góra 100 błyśnięć. Mało mi się to wydawało, ale punktu odniesienia nie miałem bo lampę nabyłem już po "katastrofie", więc nabyłem tylko akumulatory i ładowarkę by nie wydawać wiecznie kasy na baterie jednorazowe.

Niedawno jednak przesiadłem się na 60D no i problem rygorystycznego oszczędzania baterii już mnie nie dotyczy. Nadal jednak używam starej 420 EX, dwa tygodnie temu robiłem tym zestawem ślub i...

No właśnie. Lampa ta sama, aku te same co zwykle, puszka nowa. Zrobiłem 782 zdjęcia (zawodowym fotografom ślubnym i innym zgorszonym czym to ja focę śluby i w jakich ilościach, wyjaśniam uprzejmie, że był to ślub mojego kuzyna; był na nim zawodowy fotograf a ja fociłem jako "amator z rodziny" czy też "ten drugi", na luzie, lajtowo, bez parcia na efekt i nie wchodząc zawodowcowi w kadr i paradę). Znakomita większość, około 500, była z błyskiem... i wystarczyło prądu z jednego naładowania aku w lampie, nota bene już wcześniej częściowo rozładowanych. Normalnie, cud :shock: Czy jest możliwe, by moja wcześniejsza puszka była wampirem, co to wysysa prąd nie tylko z własnej baterii, ale i dołączonej lampy błyskowej? Jest-że li możliwy takowy wampiryzm poprzez stopkę synchronizującą? Jakby mi to ktoś opowiadał, to bym nie uwierzył, ale aku w lampie przeżyły prawie całe wesele (prawie, bo o pierwszej w nocy się z żoną zerwaliśmy, pięcioletnie dzieci mamy) i spowolnienie tempa ładowania kondensatora lampy było ledwie odczuwalne pod koniec, tylko wtedy gdy chciałem zrobić 2-3 zdjęcia szybko jedno po drugim.

Co wy na to?

piast9
30-10-2013, 18:22
A jaki obiektyw w 60D? Jeśli jaśniejszy i fociłeś na wiekszej przysłonie to lampa mniej wali. To samo w wypadku korzystania z wyższych czułości.

krakał
30-10-2013, 18:48
No właśnie szkło ("szkło"...) było też (jeszcze) to samo, co i w 400D, dość ciemne, 18-55. Korzystałem z wyższego iso, ale starałem się nie szaleć za bardzo żeby szumu nie było. Różnych używałem, nawet i 2000 chwilami, ale starałem się nie przekraczać 500 - 640. Jak robiłem 400D, to zwykle używałem iso 400, bywało i 800. Jakoś mi się nie chce wierzyć, by możliwość podbicia iso przełożyła się na aż 5-6 krotny wzrost efektywności aku (tj. 5-6 razy więcej zdjęć niż dotąd)...

piast9
30-10-2013, 19:18
ISO 2x większe to 2x mniej potrzebnego światła z flesza i z grubsza 2x dłuższe działanie baterii.

krakał
30-10-2013, 19:49
No dobra, ale 5-6, albo i więcej? 400D robiłem max 100 zdjęć z jednego naładowania aku w lampie i były rozładowane w iment. Teraz zrobiłem jakieś 500, miałem już aku częściowo rozładowane i nie udało mi się ich całkiem wyczerpać, spadła jedynie prędkość ładowania lampy.