PDA

Zobacz pełną wersję : pierwszy aparat: lustrzanka analogowa



lukasbiggie
29-08-2011, 11:40
Witam, moja dziewczyna ma fioła na punkcie fotografi, jednak jedynym aparatem jaki ma to jakiś cyfrowy soniak (5mpix) chciałem sprawić jej na urodziny jakąś analogową lustrzankę, jako przedsmak prawdziwej fotografii, jestem tradycjonalistą (sam jestem dj i gram z gramofonów) z braku kasy postanowiłem, że kupie jej jakąś lustrzankę, na cyfrową mnie nie stać, a nie chce kupować jakiegoś smętnego prezentu typu "miś" i pudło czekoladek. Do wydania mam około 250-300zł od razu powiem, że lubi robić zdjecia krajobrazów (przydałby sie jakis obiektyw pod to).


p.s: czy ten sprzęt jest coś wart:
http://allegro.pl/zaawansowany-revue-ac-6af-dodatki-i1784670305.html

Z góry dziękuje i Pozdrawiam.

gadget_zary
29-08-2011, 11:43
http://www.canon-board.info/forumdisplay.php?f=20

A tak pozatym poszukaj sobie M42 forum w google

agaj666
31-08-2011, 09:43
Ja bym celował w to:

http://allegro.pl/canon-eos-5-piekny-stan-i1796462183.html

Maszyna nie do zajechania.

Pelson
31-08-2011, 10:04
Podejrzewam że z budżetem 250-300 zł na aparat i obiektyw możemy zapomnieć o autofocusie - choć w krajobrazach nie jest on wcale niezbędny.

Można rozejrzeć się za Zenitem (egzemplarz w dobrym stanie to wydatek koło 50zł) i wybrać coś z masy obiektywów z gwintem M42... opisy niektórych możesz znaleźć tu - http://www.fotografowac.pl/

Druga możliwość to Canon z mocowaniem FD, będzie raczej drożej i wybór mniejszy..


PS: Nie zapomnij kupić od razu kilka filmów do prezentu ;)

matti_1989
31-08-2011, 10:06
Za 200-300zł to tylko eos 300 z kitowym obiektywem - bardzo dobrym. No i paczkę porządnych filmów za resztę pieniędzy.

igor58
31-08-2011, 10:30
Kup jej coś "zabytkowego", eleganckiego, bez elektroniki, plastiku.
Olympus, Minolta, Pentax - wybór jest spory.

janmar
31-08-2011, 11:05
Lustrzanka analogowa to dziś sprzet w odwrocie.Raczej dla już jej kiedys używających,Czy zakup dzis dla kogos kto zaczyna to dobry pomysł?Aparat i obiektyw w cyfrze pozwala juz na otrzymywanie zdjęc.W analogu dochodza koszty filmów ,obróbki itp.
Opanowanie tego sprzętu to kilka lat nauki o ciemni,o filmach ich możliwościach slidach itp.
Czy nie lepiej wystartowac z aparatem cyfrowym jednak .

igor58
31-08-2011, 11:14
Janmar,
ograniczeniem jest budżet. W przeciwnym razie też polecałbym cyfrowe lustro.

janmar
31-08-2011, 11:18
Zawsze można zacząć od czegoś.Jeśli masz wydać ileś złotych po to aby lezał nieużyteczny przedmiot,to kup kartę pamięci lub wpłać do uzupełnienia przy następnej okazji.W życiu osiagają swój cel wytrwali i konsekwentni a niekoniecznie bogaci IMHO.

Bogdan56_Ch
31-08-2011, 11:30
Prezent i sprzęt używany.... nie wypada. Można przecież kupić coś z elektroniki a w cenie do 300zł np ramkę cyfrową.

igor58
31-08-2011, 12:01
Bogdan 56,
też tak uważałem, ale np. stary Olympus czy Pentax to jak coś ze sklepu ze starociami - wiadomo, że używane, ale wciąż piękne i działające.
Cyfrową ramką trudno zrobić zdjęcie.

Bogdan56_Ch
31-08-2011, 12:16
Bogdan 56,
też tak uważałem, ale np. stary Olympus czy Pentax to jak coś ze sklepu ze starociami - wiadomo, że używane, ale wciąż piękne i działające.
Cyfrową ramką trudno zrobić zdjęcie.


To nie tak, ramka cyfrowa to przykład (ale wyświetla zdjęcia). Po prostu istnieją zasady dobrego wychowania, które mówią żeby nie dawać na prezent używanych przedmiotów, tym bardziej że jest to osoba na której nam bardzo zależy.

zieli33
31-08-2011, 12:29
Nową ramką cyfrową nie zrobi zdjęcia. Myślę, że za używanego analoga się dziewczyna nie obrazi ;-) Sam dostałem kiedyś od dziadka jego stary zegarek i jest to prezent jaki najmilej wspominam.
1.Co do starych Olków to polecam zestaw:
-Olympus OM10 (20-50zł) + Zuiko 50 1.8 (100zł)
2.Można też coś "rozwojowego" z Canona.
-Najtańsze body EOS 300/300v/3000/500 czy inne za 50zł + Canon EF 50 1.8 (250-300zł)
Jak ją wciągnie to za rok dokupisz 400D i robi się ładny zestaw.

fotokor1
31-08-2011, 12:29
Witam, moja dziewczyna ma fioła na punkcie fotografi, jednak jedynym aparatem jaki ma to jakiś cyfrowy soniak (5mpix) chciałem sprawić jej na urodziny jakąś analogową lustrzankę, jako przedsmak prawdziwej fotografii, jestem tradycjonalistą (sam jestem dj i gram z gramofonów)

hmmm tylko to chyba jest dla Ciebie frajda, zastanawiałeś się czy ten przedsmak prawdziwej fotografii spodoba się dziewczynie????
ostatnio ktoś na forum sprzedawał 300d za grosiki - przemyśl sprawę może jednak nie analog

Franek_
05-09-2011, 12:16
Nie wiem, czy analog dziś jako aparat do nauki jest wyjściem najsensowniejszym. Po prostu trudniej się z niego uczyć. Nie mówię już nawet o samodzielnym wywoływaniu zdjęć, ale o nauce fotografii przez praktykę po prostu. Cyfrą robisz zdjęcie, masz exif, od razu widać, co spieprzyłeś a co poszło dobrze. Analogiem robisz zdjęcie, po paru dniach oddajesz film do wywołania, po następnych paru odbierasz i często zapominasz masę rzeczy po drodze (jakiej użyłeś przysłony, jakiej ogniskowej, jaki był czas, jakie światło, czy można było poczekać na wykonanie zdjęcia aż oświetlenie się zmieni itd.). Ponadto jeśli zdecydujesz się na negatywy a nie slajdy, pozostaje rola laboratorium w procesie tworzenia finalnego obrazka.

Sam używam analoga, lecz w charakterze pierwszej lustrzanki do nauki fotografii nie dałbym go wrogowi, nie mówiąc już o narzeczonej. Fakt, efekt, który można uzyskać rzucając dobry kadr z Velvii czy innego Ektachrome'a zrobiony porządnym obiektywem przez ostry obiektyw porządnego rzutnika na ścianę w rozmiarze metr na półtora potrafi wgnieść w fotel i z tego też powodu nie zamierzam w najbliższym czasie kupować cyfrówki. Lecz dziś, w dobie publikacji zdjęć w Internecie, w dobie 'wszystko na szybko' analogowy aparat do nauki nie jest chyba najbardziej trafionym prezentem. Nie mówiąc już o pozostałych kosztach takiej fotografii, gdzie każde kłapnięcie lustra to wydatek rzędu 2 PLN.

pozdrawiam!

namoamo
05-09-2011, 12:29
Witam, moja dziewczyna ma fioła na punkcie fotografi, jednak jedynym aparatem jaki ma to jakiś cyfrowy soniak (5mpix)

Mam dziwne przeczucie iż po kupnie analoga szybko straci zainteresowanie fotografią. Mnie by nawet przez myśl nie przeszło aby w takim przypadku kupić analog.. Ale ma to też swój plus, dziewczyna się zniechęci a Ty zaoszczędzisz dużo pieniędzy (bo to studnia bez dna) :-D

_igi
06-09-2011, 10:00
To ode mnie mała lista propozycji:

Holga 120 - nie ma to zbyt wiele wspólnego ze świadomą fotografią, ale efekty bardzo charakterystyczne, zwłaszcza przy fotografii BW.

Fujifilm Instax - duuuużo frajdy ;)

Lustrzanka 35mm marki Yashica, do tego obiektyw 28mm lub 35mm. Bardzo dobra i tania optyka.

Ewentualnie jeśli by ci się udało dorwać, to lustrzankę dwuobiektywową Rolleiflex lub Yashici.
!!! Łączenie podwójnego wpisu !!!

Nie wiem, czy analog dziś jako aparat do nauki jest wyjściem najsensowniejszym. Po prostu trudniej się z niego uczyć. Nie mówię już nawet o samodzielnym wywoływaniu zdjęć, ale o nauce fotografii przez praktykę po prostu. Cyfrą robisz zdjęcie, masz exif, od razu widać, co spieprzyłeś a co poszło dobrze. Analogiem robisz zdjęcie, po paru dniach oddajesz film do wywołania, po następnych paru odbierasz i często zapominasz masę rzeczy po drodze (jakiej użyłeś przysłony, jakiej ogniskowej, jaki był czas, jakie światło, czy można było poczekać na wykonanie zdjęcia aż oświetlenie się zmieni itd.). Ponadto jeśli zdecydujesz się na negatywy a nie slajdy, pozostaje rola laboratorium w procesie tworzenia finalnego obrazka.


Oj, oj. Przecież najszybciej się uczymy na własnych błędach, zwłaszcza, jeśli one nas kosztują. Jak dla mnie fajnym rozwiązaniem dla początkującego byłaby Holga, efekciarskie jak jasna cholera, ale duży fun factor ;)

gerbil
06-09-2011, 10:28
Mnie się wydaje, że dziewczyna chciałaby raczej zrobić zdjęcie krajobrazu, zrzucić na kompa i podziwiać, ewentualnie eksperymentować i uczyć się. Instax to fajna zabawka jak ma się już jakiś inny codzienny sprzęt. Poza tym drogo wychodzi do codziennej zabawy.

Franek_
06-09-2011, 10:40
Oj, oj. Przecież najszybciej się uczymy na własnych błędach, zwłaszcza, jeśli one nas kosztują. Jak dla mnie fajnym rozwiązaniem dla początkującego byłaby Holga, efekciarskie jak jasna cholera, ale duży fun factor ;)

To tak do końca nie działa moim zdaniem. Kosztowne błędy uczą, ale i zniechęcają. Jeśli miałbym powtórzyć swoją drogę nauki fotografii (która zresztą do dziś trwa), to zdecydowałbym się jednak na aparat cyfrowy. Przynajmniej z początku. Po pierwsze, masz natychmiastowy rezultat, a nie, że spieprzone zdjęcie oglądasz po tygodniu. Możesz dane ujęcie poprawić, zmienić ustawienia, ruszyć tyłek dwa metry w przód itd. Po drugie, cyfrówki (szczególnie początkującym) dają możliwości, których analog nie daje. Szczególnie w słabym oświetleniu. Po trzecie zaś, mamy możliwość oswojenia się z obróbką zdjęć, która jest coraz bardziej powszechna i staje się niejako standardem, jak kiedyś używanie filtrów. Ja tej umiejętności jestem kompletnie pozbawiony. Ba, nawet RAWa nie potrafię otworzyć bo nie wiem czym. I wreszcie po czwarte, po zakupie body i szkła / szkieł, fotografowanie nie kosztuje, co pozwala ujęcia poprawiać, robić niedoświetlone / prześwietlone backupy itd.

Wg. mnie optymalną drogą rozwoju byłby zakup aparatu cyfrowego, ogarnięcie wszystkich ustawień (ostatnio bawiłem się 1ds II i nawet zmianę głupiego ISO pokazywać musiał mi znajomy - o obsłudze Nikonów czy sprzętu innych firm nie wspomnę) i oswojenie się z wymienną optyką. Jak aparat zacznie ograniczać i pojawią się myśli o kupnie czegoś droższego, wtedy polecałbym analog, poznanie jego ograniczeń i dopiero na tym etapie uczenie się na kosztownych błędach. Potem kupno czegoś w stylu 5d czy 1ds, gdy zna się już specyfikę fotografii cyfrowej, wie dokładnie czego potrzebuje, lecz kadruje jak gdyby trochę umiejętniej i staranniej dzięki tym kosztownym błędom doświadczonym na analogu.


Co do Holgi na początek - w tym budżecie może i to jest rozwiązanie. Poza tym, można strzelać z biodra oraz ma się aparat, który po załadowaniu filmu 120 podwaja swą wartość.

A jak już ktoś wspomniał - to hobby to niestety worek bez dna.

_igi
06-09-2011, 19:23
Nieco nie rozumiem po co cyfrówa na sam początek, skoro, jak sam powiedziałeś, nie jest istotne jak naświetlamy zdjęcie, oraz możemy ich klepać nieograniczoną ilość. Czyli, robimy to samo co wcześniej tylko z mniejszą głębią ostrości.

Ja się uczyłem fotografii na cyfrowym 400D, głównie z kitem i 50/1.8, oraz manualnej Konice z świetnym szkłem 40/1,8, później 28/2,5. Najpierw robiłem 400D, którym wykonałem kilka grubych tysięcy bezsensownych zdjęć, by później sięgnąć po analoga, żeby ogarnąć, że nie każdy motyw jest wart uwiecznienia. To jest kwestia nastawienia, trzeba porzucić myślenie pt. "muszę mieć możliwość uwiecznienia WSZYSTKIEGO" i zacząć szukać motywów do robienia tym, co mamy. A moim zdankiem klisza za te 10 czy 15 zł, gdzie mamy 36 klatek (lub 12 w średniaku) motwuje nas dużo bardziej do znalezienia odpowiedniego tematu.

Lepsze 36 ciekawych zdjęć, niż 3600 byle jakich. Chyba że teraz o co innego chodzi w fotografii ;)

Jak dla mnie, nie ma nic bardziej rozwijającego od robienia portretów szerokim kątem, gdzie MUSIMY zadbać o tło i uważać na przerysowania, krajobrazów standardem, gdzie sprzęt nie zapewni nam "wow" i musimy starannie zakomponować i poczekać na światło, nie nauczymy się poprawnie naświetlać waląc serie w bracketingu -2 0 +2 i wybierać motywów bez ponoszenia kosztów. No i staranności, jeśli "możemy to zawsze powtórzyć i zrobić od nowa". Sam, pomimo że już troszkę fotografuję, robię sobie takie ćwiczenia i za każdym razem moje umiejętności rosną :)

Holga jest o tyle fajna dla amatora, że można zgrabnie pomijać aspekty techniczne i skupić się na świetle, kadrze, no i wstępnej selekcji, bo przecież tylko 12 klatek i w dodatku drogie.

Lutrzanka ma bardzo dużo zalet, ale łatwo popaść w myślenie o samej technice i doborze odpowiednich szkieł. To mz drugi etap, gdzie możemy sobie zdecydować, czy chcemy f/2,8 i t=1/2000, czy f/8 i 1/250 :)

Z cyfrą jesteśmy nieograniczeni, ale raz, że żeby był z tego fajny obrazek, trzeba się naprodukować, a dwa, że paradoksalnie, goni to następne koszty. Ligtroom, komputer, odpowiednie karty, czytniki, dyski na backup, dodatkowe baterie, ładowarki a i same aparaty czasem "trzeba" odświeżać. Czy aby napewno to wychodzi tak dużo taniej? I mówię to jako zatwardziały użytkownik cyfraków. Może nie do końca zatwardziały, bo na zimę sobie robię w piwnicy ciemnię ;)

KacperP
06-09-2011, 20:26
Witam, moja dziewczyna ma fioła na punkcie fotografi, jednak jedynym aparatem jaki ma to jakiś cyfrowy soniak (5mpix) chciałem sprawić jej na urodziny jakąś analogową lustrzankę, jako przedsmak prawdziwej fotografii
Co to znaczy "prawdziwa fotografia"?
Lepszy sprzęt pozwala na więcej, ale przypomnę upomnienie Michaela Freemana, że proces tworzenia fotografii to tak naprawdę wysiłek umysłowy polegający na wyznaczeniu celów, priorytetów, kompozycji, doborze ekspozycji...

Podejrzewam że przesiadka z cyfrowego kompaktu na jakikolwiek analog to duże ryzyko zniechęcenia. Cyfrowa wygoda robi swoje.

W przedstawionej sytuacji raczej próbowałbym zrobić dyskusję+zbiórkę wśród osób zainteresowanych jej urodzinami i coś konkretnego cyfrowego sprawić.

Franek_
07-09-2011, 11:38
Nieco nie rozumiem po co cyfrówa na sam początek, skoro, jak sam powiedziałeś, nie jest istotne jak naświetlamy zdjęcie, oraz możemy ich klepać nieograniczoną ilość. Czyli, robimy to samo co wcześniej tylko z mniejszą głębią ostrości.

Cyfrówka na początek, gdyż analog może okazać się zniechęcający. Wypstrykany film, na który czeka się ileś dni z ekscytacją często na początku okazuje się źródłem frustracji. Poza tym jednak najprawdopodobniej obdarowana osoba prędzej czy później zdecyduje się na cyfrówkę - będzie już wiedziała co i jak.

Ja za to nie rozumiem wtrącenia o głębi ostrości.


Ja się uczyłem fotografii na cyfrowym 400D, głównie z kitem i 50/1.8, oraz manualnej Konice z świetnym szkłem 40/1,8, później 28/2,5. Najpierw robiłem 400D, którym wykonałem kilka grubych tysięcy bezsensownych zdjęć, by później sięgnąć po analoga, żeby ogarnąć, że nie każdy motyw jest wart uwiecznienia. To jest kwestia nastawienia, trzeba porzucić myślenie pt. "muszę mieć możliwość uwiecznienia WSZYSTKIEGO" i zacząć szukać motywów do robienia tym, co mamy.

Ja uczyłem się fotografii na Zenicie, cyfrowej lustrzanki jeszcze nie zdarzyło mi się posiadać. Co nie zmienia faktu, że chyba jednak wolałbym ją mieć na początku, by oswoić się z nowoczesną technologią tychże aparatów i możliwościami, które ona daje. Po wskoczeniu na poziom, gdzie jakiś 50d czy 500d (kompletnie nie rozróżniam dwu i trzy cyfrowych modeli) przestaje wystarczać, zdecydowałbym się na analoga, by wiedzę, umiejętności i nawyki zdobyte podczas fotografowania cyfrą zweryfikować i dojść do momentu, gdzie faktycznie nie każdy motyw wart jest uwiecznienia (co w praktyce oznacza - prawie żaden).


A moim zdankiem klisza za te 10 czy 15 zł, gdzie mamy 36 klatek (lub 12 w średniaku) motwuje nas dużo bardziej do znalezienia odpowiedniego tematu.

To na pewno. Tylko że po pierwsze, nie zapominajmy o całkowitych kosztach fotografii analogowej. Klisza to nie 15PLN a tym bardziej 10PLN a raczej 25PLN. Do tego, trzeba ją wywołać. To akurat drobne (załóżmy 5PLN). Do tego zrobić odbitki, 1PLN za sztukę przy wielkości pocztówkowej (a tych nie ma specjalnie sensu robić, lepszym rozmiarem jest jakieś 13x18 = niecałe 2PLN za sztukę, niech nawet będzie 1,5). Jeśli więc robimy odbitki z każdej klatki, to 25PLN + 5PLN + 50PLN = 80PLN za rolkę negatywu.


Lepsze 36 ciekawych zdjęć, niż 3600 byle jakich. Chyba że teraz o co innego chodzi w fotografii ;)

Po pierwsze, mam wrażenie że w wielu przypadkach lepsze jest 3600 byle jakich. Po drugie zaś - kiedy ostatnio zrobiłeś kliszę na której wszystkie 36 klatek było naprawdę dobrych? To trochę mit z tym, że po kupnie analoga automatycznie robisz lepsze zdjęcia. Robisz ich mniej, to fakt, ale czy od razu lepsze?


Jak dla mnie, nie ma nic bardziej rozwijającego od robienia portretów szerokim kątem, gdzie MUSIMY zadbać o tło i uważać na przerysowania, krajobrazów standardem, gdzie sprzęt nie zapewni nam "wow" i musimy starannie zakomponować i poczekać na światło, nie nauczymy się poprawnie naświetlać waląc serie w bracketingu -2 0 +2 i wybierać motywów bez ponoszenia kosztów. No i staranności, jeśli "możemy to zawsze powtórzyć i zrobić od nowa". Sam, pomimo że już troszkę fotografuję, robię sobie takie ćwiczenia i za każdym razem moje umiejętności rosną :)

A jak dla mnie nie ma nic bardziej rozwijającego od poznania ogniskowej, którą lubimy i jak najczęstszego wychodzenia z domu, nawet bez aparatu. Kluczowa jest nauka patrzenia, która jednak - przynajmniej w moim przypadku - trwa ładnych parę lat. Ale grunt to jak najczęściej wychodzić z domu i szukać sytuacji do fotografowania. Potem widzenie potencjalnych kadrów przychodzi samo - czasem tylko czasu brak na wyjęcie aparatu=) Drugim fajnym, rozwijającym sposobem jest wyznaczanie sobie zadań. Znaleźć fajną miejscówkę na krajobraz i zamiast pstrykać bez sensu przychodzić na nią możliwie często i zrobić zdjęcie z naprawdę dobrym światłem. Albo wymyślić sobie temat na reportaż i konsekwentnie go realizować. Wiele jest sposobów, a każdy lepszy od bezmyślnego cykania fotek.


Lutrzanka ma bardzo dużo zalet, ale łatwo popaść w myślenie o samej technice i doborze odpowiednich szkieł. To mz drugi etap, gdzie możemy sobie zdecydować, czy chcemy f/2,8 i t=1/2000, czy f/8 i 1/250 :)

Stąd jestem zdania, że sprzęt należy dobierać, znając już swoje ograniczenia, swoje zainteresowania oraz ograniczenia samego sprzętu. Miałem swojego czasu romans ze stałkami - zrezygnowałem, gdyż to nie dla mnie. Moim zdaniem, aparat, obiektywy i całą tą resztę traktować należy jako zwykłe narzędzie. Jak młotek czy śrubokręt. Wiadomo, przydaje się kilka płaskich i kilka krzyżaków, lecz dopóki nie znajdziemy dziwacznej śruby, którą musimy odkręcić, nie ma potrzeby zmiany narzędzi. Tak samo powinien być moim zdaniem traktowany sprzęt - dopóki nie natrafimy na sytuację, w której rzeczywiście nas ogranicza, powinien być traktowany jak młotek. A nikt normalny nie ślini się do nowych młotków z funkcją wyjmowania gwoździ i narysowaną miarką na rączce, czego nie można powiedzieć o nowych aparatach.


Z cyfrą jesteśmy nieograniczeni, ale raz, że żeby był z tego fajny obrazek, trzeba się naprodukować, a dwa, że paradoksalnie, goni to następne koszty. Ligtroom, komputer, odpowiednie karty, czytniki, dyski na backup, dodatkowe baterie, ładowarki a i same aparaty czasem "trzeba" odświeżać. Czy aby napewno to wychodzi tak dużo taniej? I mówię to jako zatwardziały użytkownik cyfraków. Może nie do końca zatwardziały, bo na zimę sobie robię w piwnicy ciemnię ;)

Co prawda to prawda. Jednak robiąc te kilkanaście tysięcy zdjęć rocznie, cyfra wychodzi taniej. O ile oczywiście zależy nam na robieniu tej samej ilości zdjęć analogiem. Pytanie, czy te zdjęcia są do czegokolwiek potrzebne.