akustyk
03-01-2006, 12:02
kontynuujac nowa, swiecka tradycje forum Canon-Board... tym razem temat: "krajobraz"...
1. Zdjecie
https://canon-board.info//brak.gif
źródło (http://szmaragd.im.pwr.wroc.pl/~akustyk/temp/cb/sokolica/CRW_2288.jpg)
2. Tytuł zdjęcia lub cyklu/wystawy
Sokolica
3. Opis techniczny zdjęcia
a) aparat: EOS 10D
b) format: RAW
c) nośnik: Lexar 128MB
d) obiektyw: Sigma DC 18-125
e) przesłona: f/10
f) migawka: t=1/30s
g) czułość: ISO 100
h) ogniskowa: 18mm
i) tryb: Av
j) AF: One Shot
k) lampa: bez
l) MLU: bez
m) statyw: nie (nie dało się)
n) inny sprzęt: filtr połówkowy neutralny Hitech ND Grad 0.9 Soft (3 działki z miękkim przejściem), połówkowy brzoskwiniowy Ars Colandi
o) techniki specjalne: brak
4. Opis jak powstało zdjęcie (twoja opowieść o okolicznościach powstania tego akurat zdjęcia)
Zdjęcie powstało podczas długiego majowego weekendu - wybraliśmy się z żoną w Pienieny, żeby odreagować zasuw na uczelni i wykorzystać ostatnią okazję do złapania oddechu przed sesją. Dni poprzedzające wyjazd spędziłem zagrzebany po uszy w edycji pracy naukowej, a ostatnie dwa tygodnie przed wyjazdem nie robiłem żadnych zdjęć; nie miałem też specjalnie czasu, aby przygotować się do nowej lokalizacji, tak jak robie to zazwyczaj: poprzeglądać trekearth.com i pbase.com/world, szukając ciekawych punktów i pomysłów na zdjęcia (w odwiedzanych miastach zaraz po przyjeździe zaliczam też zwykle kioski i studiuję pocztówki). Wyjeżdżałem przeraźliwie zmęczony, wkurzony na robotę, nieprzygotowany... słowem: pełen żywioł. I głód fotografowania.
Na Sokolicę wchodziliśmy z żoną już pierwszego dnia, żeby odreagować blisko 12-godzinną tułaczkę autokarami, taszczenie pod pachą notebooka, plecaka foto, statywu i toreb z pozostałymi gratami. Na szczyt wspięliśmy się około 18:15 - dawało to jeszcze ponad pół godziny światła.
5. Opis dlaczego zdecydowałes się na takie własnie ustawienia, sprzęt, kadrowanie itp
Chciałem zrobić własne zdjęcie sosny zwanej czasem najsłynniejszym drzewem Rzeczpospolitej - właśnie z powodu totalnego przemaglowania motywu przez wszelkiej maści amatorów pstrykania. Nie miałem planu, kiedy i jak chcę zrobić to zdjęcie, ale na pewno myślałem o tym, że fajnie byłoby stworzyć coś innego niż oklepane ujęcie z góry na drzewo i zakole Dunajca, którym regularnie katowani są odwiedzający onephoto czy plfoto :). I kupujący w Pieninach widokówki.
Mój kadr w zasadzie powstał sam. Stojąc na miejscu i widząc kompletną bezcelowość robienia zdjęć "w dół" (gdzie zalegały już mocne cienie), skupiłem się na znalezieniu kadru z boku. Spodobało mi się ujęcie sosny na tle nieba i gór, ale do rozwiązania były dwa problemy:
- bardzo duża różnica w jasności nieba i zacienionego zbocza góry w tle,
- skadrowanie.
W pierwszym przypadku oczywistym rozwiązaniem było zastosowanie neutralnego filtra połówkowego - na szerokokątny obiektyw nakręciłem uchwyt do filtrów prostokątnych i założyłem mocną połówkę. Pozostał kłopot z kadrem - trudność stanowiły barierki otaczające szczyt. Korzystając z faktu, że od barierek do krawędzi skały jest dobre pół metra miejsca, próbowałem "złowić" coś, wychylając się (pod czujnym okiem asekurującej żony). Nie dawało to jednak zadowalających rezultatów, prześliznąłem się więc dołem pod barierką... i to był strzał w dziesiątkę! Miałem przed sobą drzewko z koroną sylwetującą na tle nieba, a do tego interesujący pierwszy plan, który po podejściu szerokim kątem dawał dobry kadr. Ponieważ nie było możliwości rozstawienia statywu, wiedziałem, że będę musiał robić zdjęcie z ręki. Potrzeba dużej głębi ostrości a przy tym zachowania niskiej czułości wymusiła dobór czasu na krawędzi poruszenia. Do pełnego efektu brakowało mi jeszcze doboru lekkiego kolorowego filtra połówkowego, ponieważ niebo przyciemnione neutralną połówką było bezbarwne i nieciekawe, niwelując efekt dobrego kadru.
Oparłem łokieć o skałę i wykonałem 4 ujęcia z różnymi kolorowymi połówkami, które wydawały się pasować do sceny. Do portfolio i prezentacji w Internecie wybrałem jedno z ujęć, z widocznym powyżej filtrem brzoskwiniowym, który w moim odczuciu najciekawiej współgra barwnie z resztą kolorów. Alternatywne ujęcia można zobaczyć poniżej.
http://szmaragd.im.pwr.wroc.pl/~akustyk/temp/cb/CRW_2287.jpg
http://szmaragd.im.pwr.wroc.pl/~akustyk/temp/cb/CRW_2289.jpg
http://szmaragd.im.pwr.wroc.pl/~akustyk/temp/cb/CRW_2290.jpg
Tym co mnie cieszy w tym zdjęciu jest to, że udało mi się zrobić coś nowego w miejscu, w którym - wydawałoby się - już wszystko zostało zrobione. Dzięki starannie wyszukanemu kadrowi udało mi się uniknąć typowego dla fotografii Sokolicy banału, a dzięki kolorowemu filtrowi połówkowemu nadałem zdjęciu indywidualny charakter. Wiem, że użycie tego filtra wzbudza spore kontrowersje w kręgach fotografów o poglądach ściśle dokumentalnych, dla których taki kolor jest niemalże herezją. Ale cóż, mówi się trudno...
Czy jestem zadowolony z tego zdjęcia? Tak.
Czy uważam, że wykonalem je właściwie? Tak. Chociaż chciałbym je wtedy wykonać z odrobinę płycej wciśniętą kolorową połówką. Chciałbym też mieć w tamtej chwili w zanadrzu mocniejszą połówkę neutralną - 3 działki wydają się minimalnie za lekkie. Może też zwiększyłbym czułość i wykorzystał dodatkowy luz na dalsze przymknięcie przesłony i bezpieczniejsze skrócenie czasu.
Czego się nauczyłem dzięki temu zdjęciu? Że można zrobić ciekawe zdjęcie krajobrazowe nawet wtedy, gdy wydaje się to niewykonalne. Również wtedy, gdy temat wydaje się pozbawiony perspektyw i gdy warunki do fotografowania nie są łatwe.
Czego się nauczyłem od oglądających to zdjęcie? Że wartość fotografii krajobrazowej tkwi nie tylko w tym co fotograf zobaczył, ale też w tym co oglądający jest gotów zobaczyć. Że nie tylko to co się opowiada zdjęciem ma znaczenie, ale ważne jest też komu, bo nawet przyroda/krajobraz nie jest fotografią dla każdego. I że dogodzić wszystkim można tylko zdjęciami prostymi. Tzn. banalnymi.
6. Opis postprocessingu
RAW wywolany w ACR z domyslnymi parametrami konwersji, za wyjątkiem następujących korekt:
Temp: 5300 K
Tint: -1
Contrast: +16
Saturation: +50
Curve: Medium Contrast
Ekspozycja była w punkt, więc bez żadnych korekt Exposure i Brightness. W sRGB jest lekki clipping czerwonego kanału ale jak widać nie przeszkadza (zresztą, w razie konieczności po zmianie w ProPhoto RGB cały czerwony kanał się mieści).
Jeśli chodzi o szczegółowość to do czułości ISO 100 i ISO 200 używam zawsze:
Sharpness: 25
Luminance Smoothing: 0
Color Noise Reduction: 15
i tak było też tutaj.
Oczywiście na tym jeszcze korekta aberracji, ale co i jak to chyba nie ma tu sensu pisać. To zależy od motywu, szkła, ogniskowej i przesłony. Sigma 18-125 aberruje, więc się nie mogło obyć.
Poniżej wklejam zrzut ekranowy z Lightrooma "gołego" RAW-a (profil Camera Neutral, parametry "na zero").
https://canon-board.info//brak.gif
źródło (http://szmaragd.im.pwr.wroc.pl/~akustyk/temp/cb/sokolica/saute.jpg)
7. "Filozofofia" związana z tym rodzajem fotografii, podejście do ujęcia, ...
Trochę trudno mi na podstawie powyższego ujęcia pisać o mojej filozofii fotografowania krajobrazu, bo jest ono dość niereprezentatywne. Ale po kolei:
a) Z reguły, wybierając się na fotografowanie nieznanej lokalizacji, dokładnie odrabiam lekcje: sprawdzam jakie ujęcia w danym miejscu wykonywali inni fotografowie, jakie warunki pogodowe są dla niego optymalne, jak dotrzeć w określoną lokalizację o wybranej porze itd. itp. Jadę, znając prognozy pogody, mając możliwie najdokładniejszą mapę docelowego terenu, i wiedząc co tam zastanę. I na miejsce docieram tak, aby móc optymalnie wykorzystać zdobyte informacje.
b) Większość tych lepszych ujęć krajobrazowych jest w moim przypadku zwyczajnie "wychodzona". Tzn. wcześniej dokładnie poznaję docelowe lokalizacje - obchodząc je kilka razy dookoła i starannie oglądając z różnych perspektyw i ujęć względem kierunku słońca. Chcąc potem wykonać w danym miejscu jak najlepszą fotografię, wybieram starannie moment - tak, żeby kierunek światła i warunki atmosferyczne (w tym pora roku i dnia) dawały optymalne tło dla charakteru lokalizacji. Jest to metoda wymagająca czasu, wyobraźni i doświadczenia w pracy ze światłem słonecznym, ale przy odrobinie wprawy gwarantuje zawsze dobre zdjęcia.
Zupełnie inną metodą robienia takich zdjęć jest podejście spontaniczne, na które zdaję się w sytuacji, gdy docelowej lokalizacji nie znam, a nie mam czasu/możliwości obejrzenia miejsca zawczasu i dobrania odpowiedniego momentu na fotografowanie. W takiej sytuacji zdaję się na doświadczenie, szczęście w kwestii pogody i tzw. "dobry dzień". Trudniej w ten sposób zrobić dobre zdjęcie, bo nie ma tu gotowej recepty i trzeba zdać się na kreatywność i na to, że "coś przyjdzie do głowy". W moim przypadku takie sytuacje prowadzą do zdjęć mniej stereotypowych, bardziej intrygujących, a także trudniejszych.
Nawiasem mówiąc, wszystkim sympatykom fotografii krajobrazowej (i nie tylko) zdecydowanie polecam regularne "spontaniczne" plenery - wyjście na dwór z aparatem nawet w warunkach, które wydają się kompletnie beznadziejne. W niewdzięcznych, trudnych warunkach, kiedy nie ma przysłowiowego samograja (blekitnego nieba z barankami, zaśnieżonych gór, różowego świtu, ...) cały ciężar jakości zdjęć spada na fotografa i jego umiejętności. Wielu osobom łatwiej wtedy uwolnić się od stereotypowego myślenia, pokombinować i popróbować różnych, nieoczywistych ujęć. Na pewno szanse na efektowne zdjęcia są wtedy mniejsze, ale można w zamian doskonale ćwiczyć kreatywność. A od czasu do czasu, gdy coś w głowie "zaklika", można złowić prawdziwą fotograficzną perełkę. No i zdobyte doświadczenie z pewnością zaprocentuje w przyszłości.
c) Podstawowe filtry jakie stosuję w krajobrazie to połówkowe neutralne. Potem polaryzacyjne, UV, szare a potem dopiero ewentualnie bardzo delikatne kolorowe, które mają na celu nie wprowadzanie dodatkowych efektów, ale uzupełnianie kolorystyczne kompozycji. Jestem jak najbardziej zwolennikiem tego rodzaju filtrów i ich używania - ale w jeszcze większym stopniu jestem zwolennikiem ich nieużywania. To wbrew pozorom bardzo trudne narzędzie fotograficzne, które wymaga dobrego zrozumienia relacji między kolorami i niestety też ogromnego doświadczenia praktycznego. Źle używane niezmiernie ułatwiają psucie zdjęć. Mimo ich dużej popularności (szczególnie tych rozpaczliwych "tabaków"), rzadko który fotograf potrafi dobrze zastosować kolorowe połówki. Dlatego dobrze jest pamiętać o jednej zasadzie: nigdy nie fotografować danego ujęcia wyłącznie w wersji z kolorową połówką!. Zawsze należy zrobić dublet bez koloru - nawet jeśli wydaje się, że dodana barwa jest super.
Nieco paradoksalna to "mądrość" w połączeniu z powyższym przykładem, i chyba trudno mi będzie w ten sposób przekonać kogoś do nienadużywania kolorów. Ale jednak... Nie zapominajmy, że to są tylko efekty. A z nimi jest tak jak z makijażem u pań - trzeba mieć na co nałożyć, żeby dodawały piękna. W przeciwnym razie tylko kłują w oczy nienaturalnością.
więcej nie zrobiłem. To co chciałem o tym miejscu opowiedzieć już miałem "na kliszy".
na dyskusje, pytania i odpowiedzi zapraszam do watku: http://www.canon-board.info/showthread.php?t=7738
1. Zdjecie
https://canon-board.info//brak.gif
źródło (http://szmaragd.im.pwr.wroc.pl/~akustyk/temp/cb/sokolica/CRW_2288.jpg)
2. Tytuł zdjęcia lub cyklu/wystawy
Sokolica
3. Opis techniczny zdjęcia
a) aparat: EOS 10D
b) format: RAW
c) nośnik: Lexar 128MB
d) obiektyw: Sigma DC 18-125
e) przesłona: f/10
f) migawka: t=1/30s
g) czułość: ISO 100
h) ogniskowa: 18mm
i) tryb: Av
j) AF: One Shot
k) lampa: bez
l) MLU: bez
m) statyw: nie (nie dało się)
n) inny sprzęt: filtr połówkowy neutralny Hitech ND Grad 0.9 Soft (3 działki z miękkim przejściem), połówkowy brzoskwiniowy Ars Colandi
o) techniki specjalne: brak
4. Opis jak powstało zdjęcie (twoja opowieść o okolicznościach powstania tego akurat zdjęcia)
Zdjęcie powstało podczas długiego majowego weekendu - wybraliśmy się z żoną w Pienieny, żeby odreagować zasuw na uczelni i wykorzystać ostatnią okazję do złapania oddechu przed sesją. Dni poprzedzające wyjazd spędziłem zagrzebany po uszy w edycji pracy naukowej, a ostatnie dwa tygodnie przed wyjazdem nie robiłem żadnych zdjęć; nie miałem też specjalnie czasu, aby przygotować się do nowej lokalizacji, tak jak robie to zazwyczaj: poprzeglądać trekearth.com i pbase.com/world, szukając ciekawych punktów i pomysłów na zdjęcia (w odwiedzanych miastach zaraz po przyjeździe zaliczam też zwykle kioski i studiuję pocztówki). Wyjeżdżałem przeraźliwie zmęczony, wkurzony na robotę, nieprzygotowany... słowem: pełen żywioł. I głód fotografowania.
Na Sokolicę wchodziliśmy z żoną już pierwszego dnia, żeby odreagować blisko 12-godzinną tułaczkę autokarami, taszczenie pod pachą notebooka, plecaka foto, statywu i toreb z pozostałymi gratami. Na szczyt wspięliśmy się około 18:15 - dawało to jeszcze ponad pół godziny światła.
5. Opis dlaczego zdecydowałes się na takie własnie ustawienia, sprzęt, kadrowanie itp
Chciałem zrobić własne zdjęcie sosny zwanej czasem najsłynniejszym drzewem Rzeczpospolitej - właśnie z powodu totalnego przemaglowania motywu przez wszelkiej maści amatorów pstrykania. Nie miałem planu, kiedy i jak chcę zrobić to zdjęcie, ale na pewno myślałem o tym, że fajnie byłoby stworzyć coś innego niż oklepane ujęcie z góry na drzewo i zakole Dunajca, którym regularnie katowani są odwiedzający onephoto czy plfoto :). I kupujący w Pieninach widokówki.
Mój kadr w zasadzie powstał sam. Stojąc na miejscu i widząc kompletną bezcelowość robienia zdjęć "w dół" (gdzie zalegały już mocne cienie), skupiłem się na znalezieniu kadru z boku. Spodobało mi się ujęcie sosny na tle nieba i gór, ale do rozwiązania były dwa problemy:
- bardzo duża różnica w jasności nieba i zacienionego zbocza góry w tle,
- skadrowanie.
W pierwszym przypadku oczywistym rozwiązaniem było zastosowanie neutralnego filtra połówkowego - na szerokokątny obiektyw nakręciłem uchwyt do filtrów prostokątnych i założyłem mocną połówkę. Pozostał kłopot z kadrem - trudność stanowiły barierki otaczające szczyt. Korzystając z faktu, że od barierek do krawędzi skały jest dobre pół metra miejsca, próbowałem "złowić" coś, wychylając się (pod czujnym okiem asekurującej żony). Nie dawało to jednak zadowalających rezultatów, prześliznąłem się więc dołem pod barierką... i to był strzał w dziesiątkę! Miałem przed sobą drzewko z koroną sylwetującą na tle nieba, a do tego interesujący pierwszy plan, który po podejściu szerokim kątem dawał dobry kadr. Ponieważ nie było możliwości rozstawienia statywu, wiedziałem, że będę musiał robić zdjęcie z ręki. Potrzeba dużej głębi ostrości a przy tym zachowania niskiej czułości wymusiła dobór czasu na krawędzi poruszenia. Do pełnego efektu brakowało mi jeszcze doboru lekkiego kolorowego filtra połówkowego, ponieważ niebo przyciemnione neutralną połówką było bezbarwne i nieciekawe, niwelując efekt dobrego kadru.
Oparłem łokieć o skałę i wykonałem 4 ujęcia z różnymi kolorowymi połówkami, które wydawały się pasować do sceny. Do portfolio i prezentacji w Internecie wybrałem jedno z ujęć, z widocznym powyżej filtrem brzoskwiniowym, który w moim odczuciu najciekawiej współgra barwnie z resztą kolorów. Alternatywne ujęcia można zobaczyć poniżej.
http://szmaragd.im.pwr.wroc.pl/~akustyk/temp/cb/CRW_2287.jpg
http://szmaragd.im.pwr.wroc.pl/~akustyk/temp/cb/CRW_2289.jpg
http://szmaragd.im.pwr.wroc.pl/~akustyk/temp/cb/CRW_2290.jpg
Tym co mnie cieszy w tym zdjęciu jest to, że udało mi się zrobić coś nowego w miejscu, w którym - wydawałoby się - już wszystko zostało zrobione. Dzięki starannie wyszukanemu kadrowi udało mi się uniknąć typowego dla fotografii Sokolicy banału, a dzięki kolorowemu filtrowi połówkowemu nadałem zdjęciu indywidualny charakter. Wiem, że użycie tego filtra wzbudza spore kontrowersje w kręgach fotografów o poglądach ściśle dokumentalnych, dla których taki kolor jest niemalże herezją. Ale cóż, mówi się trudno...
Czy jestem zadowolony z tego zdjęcia? Tak.
Czy uważam, że wykonalem je właściwie? Tak. Chociaż chciałbym je wtedy wykonać z odrobinę płycej wciśniętą kolorową połówką. Chciałbym też mieć w tamtej chwili w zanadrzu mocniejszą połówkę neutralną - 3 działki wydają się minimalnie za lekkie. Może też zwiększyłbym czułość i wykorzystał dodatkowy luz na dalsze przymknięcie przesłony i bezpieczniejsze skrócenie czasu.
Czego się nauczyłem dzięki temu zdjęciu? Że można zrobić ciekawe zdjęcie krajobrazowe nawet wtedy, gdy wydaje się to niewykonalne. Również wtedy, gdy temat wydaje się pozbawiony perspektyw i gdy warunki do fotografowania nie są łatwe.
Czego się nauczyłem od oglądających to zdjęcie? Że wartość fotografii krajobrazowej tkwi nie tylko w tym co fotograf zobaczył, ale też w tym co oglądający jest gotów zobaczyć. Że nie tylko to co się opowiada zdjęciem ma znaczenie, ale ważne jest też komu, bo nawet przyroda/krajobraz nie jest fotografią dla każdego. I że dogodzić wszystkim można tylko zdjęciami prostymi. Tzn. banalnymi.
6. Opis postprocessingu
RAW wywolany w ACR z domyslnymi parametrami konwersji, za wyjątkiem następujących korekt:
Temp: 5300 K
Tint: -1
Contrast: +16
Saturation: +50
Curve: Medium Contrast
Ekspozycja była w punkt, więc bez żadnych korekt Exposure i Brightness. W sRGB jest lekki clipping czerwonego kanału ale jak widać nie przeszkadza (zresztą, w razie konieczności po zmianie w ProPhoto RGB cały czerwony kanał się mieści).
Jeśli chodzi o szczegółowość to do czułości ISO 100 i ISO 200 używam zawsze:
Sharpness: 25
Luminance Smoothing: 0
Color Noise Reduction: 15
i tak było też tutaj.
Oczywiście na tym jeszcze korekta aberracji, ale co i jak to chyba nie ma tu sensu pisać. To zależy od motywu, szkła, ogniskowej i przesłony. Sigma 18-125 aberruje, więc się nie mogło obyć.
Poniżej wklejam zrzut ekranowy z Lightrooma "gołego" RAW-a (profil Camera Neutral, parametry "na zero").
https://canon-board.info//brak.gif
źródło (http://szmaragd.im.pwr.wroc.pl/~akustyk/temp/cb/sokolica/saute.jpg)
7. "Filozofofia" związana z tym rodzajem fotografii, podejście do ujęcia, ...
Trochę trudno mi na podstawie powyższego ujęcia pisać o mojej filozofii fotografowania krajobrazu, bo jest ono dość niereprezentatywne. Ale po kolei:
a) Z reguły, wybierając się na fotografowanie nieznanej lokalizacji, dokładnie odrabiam lekcje: sprawdzam jakie ujęcia w danym miejscu wykonywali inni fotografowie, jakie warunki pogodowe są dla niego optymalne, jak dotrzeć w określoną lokalizację o wybranej porze itd. itp. Jadę, znając prognozy pogody, mając możliwie najdokładniejszą mapę docelowego terenu, i wiedząc co tam zastanę. I na miejsce docieram tak, aby móc optymalnie wykorzystać zdobyte informacje.
b) Większość tych lepszych ujęć krajobrazowych jest w moim przypadku zwyczajnie "wychodzona". Tzn. wcześniej dokładnie poznaję docelowe lokalizacje - obchodząc je kilka razy dookoła i starannie oglądając z różnych perspektyw i ujęć względem kierunku słońca. Chcąc potem wykonać w danym miejscu jak najlepszą fotografię, wybieram starannie moment - tak, żeby kierunek światła i warunki atmosferyczne (w tym pora roku i dnia) dawały optymalne tło dla charakteru lokalizacji. Jest to metoda wymagająca czasu, wyobraźni i doświadczenia w pracy ze światłem słonecznym, ale przy odrobinie wprawy gwarantuje zawsze dobre zdjęcia.
Zupełnie inną metodą robienia takich zdjęć jest podejście spontaniczne, na które zdaję się w sytuacji, gdy docelowej lokalizacji nie znam, a nie mam czasu/możliwości obejrzenia miejsca zawczasu i dobrania odpowiedniego momentu na fotografowanie. W takiej sytuacji zdaję się na doświadczenie, szczęście w kwestii pogody i tzw. "dobry dzień". Trudniej w ten sposób zrobić dobre zdjęcie, bo nie ma tu gotowej recepty i trzeba zdać się na kreatywność i na to, że "coś przyjdzie do głowy". W moim przypadku takie sytuacje prowadzą do zdjęć mniej stereotypowych, bardziej intrygujących, a także trudniejszych.
Nawiasem mówiąc, wszystkim sympatykom fotografii krajobrazowej (i nie tylko) zdecydowanie polecam regularne "spontaniczne" plenery - wyjście na dwór z aparatem nawet w warunkach, które wydają się kompletnie beznadziejne. W niewdzięcznych, trudnych warunkach, kiedy nie ma przysłowiowego samograja (blekitnego nieba z barankami, zaśnieżonych gór, różowego świtu, ...) cały ciężar jakości zdjęć spada na fotografa i jego umiejętności. Wielu osobom łatwiej wtedy uwolnić się od stereotypowego myślenia, pokombinować i popróbować różnych, nieoczywistych ujęć. Na pewno szanse na efektowne zdjęcia są wtedy mniejsze, ale można w zamian doskonale ćwiczyć kreatywność. A od czasu do czasu, gdy coś w głowie "zaklika", można złowić prawdziwą fotograficzną perełkę. No i zdobyte doświadczenie z pewnością zaprocentuje w przyszłości.
c) Podstawowe filtry jakie stosuję w krajobrazie to połówkowe neutralne. Potem polaryzacyjne, UV, szare a potem dopiero ewentualnie bardzo delikatne kolorowe, które mają na celu nie wprowadzanie dodatkowych efektów, ale uzupełnianie kolorystyczne kompozycji. Jestem jak najbardziej zwolennikiem tego rodzaju filtrów i ich używania - ale w jeszcze większym stopniu jestem zwolennikiem ich nieużywania. To wbrew pozorom bardzo trudne narzędzie fotograficzne, które wymaga dobrego zrozumienia relacji między kolorami i niestety też ogromnego doświadczenia praktycznego. Źle używane niezmiernie ułatwiają psucie zdjęć. Mimo ich dużej popularności (szczególnie tych rozpaczliwych "tabaków"), rzadko który fotograf potrafi dobrze zastosować kolorowe połówki. Dlatego dobrze jest pamiętać o jednej zasadzie: nigdy nie fotografować danego ujęcia wyłącznie w wersji z kolorową połówką!. Zawsze należy zrobić dublet bez koloru - nawet jeśli wydaje się, że dodana barwa jest super.
Nieco paradoksalna to "mądrość" w połączeniu z powyższym przykładem, i chyba trudno mi będzie w ten sposób przekonać kogoś do nienadużywania kolorów. Ale jednak... Nie zapominajmy, że to są tylko efekty. A z nimi jest tak jak z makijażem u pań - trzeba mieć na co nałożyć, żeby dodawały piękna. W przeciwnym razie tylko kłują w oczy nienaturalnością.
więcej nie zrobiłem. To co chciałem o tym miejscu opowiedzieć już miałem "na kliszy".
na dyskusje, pytania i odpowiedzi zapraszam do watku: http://www.canon-board.info/showthread.php?t=7738