Zobacz pełną wersję : z serii "jak to jest zrobione"?
Człowiek siedzi i ogląda zdjęcia i z zadumy wyjść nie może, jakim sposobem zdjęcia tego pana: http://www.stevemccurry.com/main.php robione analogiem 20 lub nawet 30 lat temu są tak diabelnie ostre i w taaakich kolorach. Czy to kwestia obróbki po zeskanowaniu? Nie sądzę. Kwestia filmów? Możliwe. Jeśli tak, to czy wie ktoś, który film najlepiej się nada do uchwycenia i odwzorowania wyrazistych, dynamicznych kolorów przy zachowaniu właściwego poziomu szczegółów? Zdaję sobie oczywiście sprawę, iż jest to pierwsza liga światowa (albo nawet liga jednoosobowa, nieosiągalna dla innych, a cała reszta fotografów gra w lidze niżej), ale jak się wzorować, to na najlepszych=) Krystalizując pytanie - w jaki sposób uzyskać takie kolory + ostrość + dynamikę w analogu?
Człowiek siedzi i ogląda zdjęcia i z zadumy wyjść nie może, jakim sposobem zdjęcia tego pana: http://www.stevemccurry.com/main.php robione analogiem 20 lub nawet 30 lat temu są tak diabelnie ostre i w taaakich kolorach.
Przecież to są prawie miniaturki (nie dokopałem się do większych, niż "na pół ekranu", ale może nie szukałem za dokładnie)... O ostrości możemy na ich podstawie powiedzieć tyle, co nic.
Czy to kwestia obróbki po zeskanowaniu? Nie sądzę. Kwestia filmów? Możliwe. Jeśli tak, to czy wie ktoś, który film najlepiej się nada do uchwycenia i odwzorowania wyrazistych, dynamicznych kolorów przy zachowaniu właściwego poziomu szczegółów?
Na 99,99% jakieś slajdy (w 95 roku nikt normalny nie skanował negatywów. I nie fotografował na negatywach jeżeli wiedział od początku, że zdjęcia mają szansę trafić do druku), możliwe, że średni format (ale tu już pewien nie jestem - takie puszki były spore, szkła ciężkie, nie każdemu chciało się je targać). Na 100% różne slajdy - w zależności od tematyki zdjęć (te filmy, które rządzą w fotografii krajobrazowej przeważnie nie nadają się kompletnie do portretów). Nie ma filmu uniwersalnego, "do wszystkiego".
Wbrew pozorom fotografowanie na slajdach jest proste a po naciśnięciu migawki w zasadzie rola fotografa się kończy... Chyba, że chce sobie slajdy oprawić w ramki - dodatkowe 10 minut na każdą rolkę małoobrazkową ;)
Zdaję sobie oczywiście sprawę, iż jest to pierwsza liga światowa (albo nawet liga jednoosobowa, nieosiągalna dla innych, a cała reszta fotografów gra w lidze niżej)
Przesadzasz trochę. Chodzi o kwestie techniczne? To są przecież normalne, dobrze zeskanowane slajdy. Jak masz szczelną puszkę (może być Zenit), która trzyma czasy, dobry obiektyw (czyli: wyrzucasz szkło od Zenita i przykręcasz takie samo, ale od Praktiki) i sprawny światłomierz (plus wiedzę jak on w ogóle działa i co naprawdę mierzy) - to dzisiaj zrobisz takie TECHNICZNIE poprawne zdjęcia na spacerze w parku. Później wywołujesz (gdzieś - nie ma z tym na razie problemów), znajdujesz kogoś kumatego z działającym bębnem (póki jeszcze są tacy) - i wuala. Masz to samo... oprócz zawartości zdjęcia, bo tutaj oprócz technikalii trzeba jeszcze wiedzieć, kiedy i gdzie nacisnąć migawkę :) I to jest prawdziwy problem, nie klisze i megapiksele...
J
trzeba jeszcze wiedzieć, kiedy i gdzie nacisnąć migawkę :)
To właśnie miałem na myśli mówiąc o klasie tego fotografa.
Co do wielkości zdjęć - widać i tak po nich kapitalne nasycenie kolorów, dynamikę barw itd. I to było przedmiotem zapytania. Czyli Ty stawiasz na odpowiednią kombinację filmów z tematami fotografowanymi?
To właśnie miałem na myśli mówiąc o klasie tego fotografa.
Co do wielkości zdjęć - widać i tak po nich kapitalne nasycenie kolorów, dynamikę barw itd. I to było przedmiotem zapytania. Czyli Ty stawiasz na odpowiednią kombinację filmów z tematami fotografowanymi?
Tak po prostu wyglądało skanowanie i reprodukcja zdjęć w okolicach 95 roku (taka data mi się rzuciła w oczy): slajdy (plus wiedza jaki film do czego się najlepiej nadaje), u nas to był najczęściej średni format (ten mniejszy-średni-prostokątny: do 6x9 włącznie, najrzadziej 6x6 - pewnie ten kwadrat średnio pasował fotografom), o dziwo - rzadko korzystano z filtrów (wiadomo, że ta dodatkowa szybka na obiektywie nie poprawia jakości zdjęcia a delikatne podkręcenie kolorów w Photoshopie to nie była już wtedy magia tylko codzienność) - i w zasadzie tyle.
Może to się wyda dziwne, ale 15 lat temu nie było amatorskich, tanich, płaskich skanerów do slajdów z wyssanymi z palca Dmaxami i rozdzielczościami wziętymi z sufitu. Były tylko cholernie drogie skanery używane w poligrafii, obsługiwali je ludzie, którzy się na tym znali (jak się kupuje skaner za 120 tysięcy to się nie oszczędza na przeszkoleniu obsługi), skanowanie kosztowało sporo (bo się sprzęt musiał zwrócić w sensownym czasie) - i dlatego nikt z ulicy zdjęć na bębnie nie skanował. A jak już skanował - to musiał na dobrym sprzęcie, bo innego nie było. I masz efekty.
J
(...)I masz efekty.
Przyjmuję do wiadomości. A było nie było, efekty są w tym przypadku piorunujące (zarówno jeśli chodzi o formę, lecz przede wszystkim - jeśli chodzi o treść).
maniek7103
14-04-2011, 21:42
Witam, z tego co kojarzę to część zdjęć Steve McCarry robił Mamiya 7 na slajdzie Kodachrome. Znalazłem artykuł na ten temat http://wyborcza.pl/duzy_kadr/1,97904,6746857,Koniec_fotograficznej_legendy.html . Jednak aparat, ogniskowa i materiał zapewne dobierał w zależności od motywu itp. Oglądając zdjęcia w National Geographic odnoszę wrażenie, że większość z nich zrobiona była na slajdach.
A było nie było, efekty są w tym przypadku piorunujące (zarówno jeśli chodzi o formę, lecz przede wszystkim - jeśli chodzi o treść).
Kiedyś fotograf nie zawracał sobie głowy całą postprodukcją i obróbką zdjęć, która teraz jest kwintesencją fotografii - po prostu koncentrował się na fotografowaniu.
Może to właśnie widać na tych zdjęciach? Tak sobie strzelam... ;)
J
I może coś w tym tłumaczeniu jest. Prawda jest taka, że w obecnej chwili trudno wyłowić naprawdę dobre zdjęcia - każdy pokazuje się wszędzie, gdzie się da, masakrując uprzednio obróbką zdjęcia, co powoduje, że większość z nich i tak wygląda bardzo podobnie. Kiedyś i sprzęt był relatywnie droższy, i wyjechać było trudniej, i wiedza o świecie przez brak Internetu była jak gdyby mniejsza, co powodowało, że dobre zdjęcia... trafiały. Robiły wrażenie, coś opowiadały.
Zaś co do sprzętu, to większość zdjęć McCurry wykonał kliszowym Nikonem, modelu nie pamiętam (nie ogarniam żółtego systemu).
pzdr!
Endriu86
14-04-2011, 22:26
W znacznej większości Kodachrome w małym obrazku.
W późniejszym okresie także Portry.
PZDR
Oglądając zdjęcia w National Geographic odnoszę wrażenie, że większość z nich zrobiona była na slajdach.
Do momentu, w którym wkroczyła cyfra - na pewno. Tam zdjęcia były zawsze robione z myślą o ewentualnym wykorzystaniu ich w druku - w końcu to National Geographic. W poligrafii negatywy jakby nie istniały. Nie kojarzę żadnego skanera bębnowego, którego dedykowane oprogramowanie miałoby DZIAŁAJĄCE algorytmy odwracające kolorowe negatywy do pozytywu. Przez 15 lat skanowałem na bębnie negatyw może ze dwa, trzy razy... To była branża zawsze zdominowana przez slajdy w 100%.
J
maniek7103
15-04-2011, 02:57
Z ciekawości poszukam zdjęć Steva robionych cyfrą i porównam z tymi "starymi". Niby 36 klatek to bardzo mało, jednak miesiąc temu załadowałem slajd do aparatu i przez dwa tygodnie nie mogłem go skończyć. Nad każdym ujęciem zastanawiałem się, tam gdzie cyfrą zrobiłbym kilka zdjęć ( bo coś wybiorę i w PS coś z tym zrobię) tam aparatu ze slajdem nawet nie wyciągałem z torby. A że był to pierwszy slajd w życiu niezwłocznie pojechałem 40 km ( w jedną stronę) żeby go wywołać. Po dwóch godzinach oczekiwania z radością oglądałem go. Cięcie i ramkowanie zamiast suwaków w PS - piękna sprawa. Efekt - wszystkie 36 klatek to przemyślane kadry i prawidłowo naświetlone. Niestety oglądam je tylko w przeglądarce bo rzutnika jeszcze nie kupiłem, ale efekt i tak niesamowity. A zaczęło się od tego, że po powrocie z wakacji w Egipcie odwiedziłem 80 letnią właścicielkę u której wynajmowałem jakiś czas temu pokój. Nalegała żebym pokazał jej zdjęcia z wakacji. Przeglądnęliśmy zdjęcia ( część odbitek, a część na laptopie ). Z części z nich byłem bardzo zadowolony, wszyscy znajomi je chwalili. Po tym " właścicielka" wyciągnęła z szafy slajdy które robiła w Egipcie 40 lat temu. Oglądając je w przeglądarce czułem się jakbym znowu był na wakacjach ( 3D to przy tym pikuś ) pomimo tego że były robione 40 lat temu na nie najlepszej jakości materiale i Zenitem. Po kilku dniach odbierałem z naprawy obiektywy od Marka Mazura w Gdańsku. Pokazał mi slajdy 5x4 cala - dobrze ze były w koszulkach foliowych bo miałyby zacieki od mojej śliny. Tego samego dnia kupiłem pierwszą rolkę slajdu. Od tamtej pory częściej z torby wyciągam analoga niż cyfrę.
A przy okazji - czy oglądając slajd z rzutnika na ekranie jest takie samo wrażenie trójwymiaru jak oglądając slajd przez przeglądarkę?
A przy okazji - czy oglądając slajd z rzutnika na ekranie jest takie samo wrażenie trójwymiaru jak oglądając slajd przez przeglądarkę?
Jaką przeglądarkę? Taką podświetlarkę zwykłą, gdzie obrazek ma rozmiar slajdu? Nie ma to żadnego związku z obrazem 2x1.5 metra na ekranie perełkowym. Ani z "metr na półtora" rzuconym na ścianie w kuchni.
To tak, jakbyś oglądał Avatara na telefonie komórkowym: niby widać, niby słychać... a w kinie jakoś lepiej to wygląda ;)
J
velviana
15-04-2011, 10:53
---
Wbrew pozorom fotografowanie na slajdach jest proste a po naciśnięciu migawki w zasadzie rola fotografa się kończy... Chyba, że chce sobie slajdy oprawić w ramki - dodatkowe 10 minut na każdą rolkę małoobrazkową ;)
---
Wbrew pozorom fotografowanie na slajdach jest najtrudniejsze, bo praktycznie nie pozwala na żadną późniejszą korektę...
Wbrew pozorom fotografowanie na slajdach jest najtrudniejsze, bo praktycznie nie pozwala na żadną późniejszą korektę...
Jeżeli mają skończyć oprawione w ramki i oglądane na ścianie - faktycznie, poprawki są utrudnione. Co nie zmiena faktu, że będę się upierał: jeżeli się wie jak działa światłomierz, aparat trzyma czasy a fotograf nie kombinuje za mocno - to najprostsza rzecz pod słońcem... Mam tony slajdów robionych wieki temu Zenitem, ewidentnie skopane można uznać za wypadki przy pracy. I co ciekawe - jak kupiłem sobie w końcu aparat z porządnym światłomierzem, poczytałem trochę i zacząłem tą wiedzę wcielać w życie - odsetek źle naświetlonych zdjęć wzrósł niebotycznie. Byłby pewnie sporo mniejszy, gdybym po prostu zepsuł światłomierz i stosował w praktyce np. "słoneczną szesnastkę" - tam nie ma miejsca na kombinowanie... ;)
J
velviana
15-04-2011, 11:13
Jeżeli w każdej pracy jest pełna kontrola to każda praca wydaje prosta.
Akurat slajd najmniej wybacza braki wiedzy fotografa i nawet minimalne wpadki w czasie takiej pracy niweczą cały efekt.
Akurat slajd najmniej wybacza braki wiedzy fotografa i nawet minimalne wpadki w czasie takiej pracy niweczą cały efekt.
Dokładnie. Slajdy mają małą tolerancję błędów ekspozycji, dlatego też nie jestem jakimś ich wielkim zwolennikiem.
velviana
15-04-2011, 12:59
Dokładnie. Slajdy mają małą tolerancję błędów ekspozycji, dlatego też nie jestem jakimś ich wielkim zwolennikiem.
Ja akurat jestem zwolennikiem slajdów i jeżeli robię na filmie to w kolorze robię ~100% na slajdach, jedynie w b&w biorę negatywy.
Oprócz błędów ekspozycji trzeba jeszcze prawidłowo dobrać filtry kompensacyjne, a przy negatywie już niekoniecznie.
Każdy, kto miał w ręku slajdy wie jaki tkwi w nich potencjał. Może za 10-20 a może za 50 lat, cyfrowe cuda pozwolą wyświetlić obraz z taką jakością jaką dysponuje klatka slajdu plus rzutnik za 100 zł. Każdy, kto widział obraz z rzutnika i "obraz" z super, hiper fullHD łamane przez kosmiczny bełkot marketingowców projektora, wie o czym mówię.
Jeżeli w każdej pracy jest pełna kontrola to każda praca wydaje prosta.
Akurat slajd najmniej wybacza braki wiedzy fotografa i nawet minimalne wpadki w czasie takiej pracy niweczą cały efekt.
Zgoda. Tylko że ja zakładam (naiwnie), że za pstrykanie na slajdach biorą się ludzie, którzy mają o tym chociaż MINIMALNE pojęcie. I z własnego doświadczenia wiem, że to wcale nie jest takie trudne, jak się wydaje. Nie wybacza błędów? No nie wybacza. Ale to nie znaczy, że Zenitem nie naświetlisz slajdu poprawnie, bo naświetlisz (już to tutaj linkowałem, ale się powtórzę: http://www.toya.net.pl/~formatc/jarocin/Jarocin%201987/slides/Scan%20225.html i następne - zdjęcia mają ćwierć wieku, Zenit z nieszczelną puszką, obiektywem chyba od Praktiki, pomiar "na oko", bo selenowy światłomierz umarł i pokazywał głupoty. I enerdowskie ORWO. Część nieostra - bo mi ludzie skakali po plecach. A ja wtedy nie miałem ZIELONEGO pojęcia jak ten czas bez światłomierza mierzyć... Da się. Z całej kliszy średnio ze trzy klatki są kompletnie skopane. Większe straty miałem jak kupiłem sobie Olympusa OM4Ti z działającym światłomierzem, multispotem i innymi bajerami. Jak podciągnąłem się teoretycznie i zacząłem z niego korzystać całą gębą... No comments. Na własnej skórze się przekonałem o prawdziwości teorii: pomiar centralny ważony (zapomnij o matrycowym) - i nie kombinuj, chyba, że wiesz, co robisz).
Prawda, że czasami trzeba pomyśleć CO właściwie pokazał światłomierz... No nikt nie mówił, że będzie lekko. To nie negatyw, gdzie prześwietlenie/niedoświetlenie o 3 działki jest w zasadze niewidoczne na odbitce.
Za to nie trzeba póżniej siedzieć godzinami przy komputerze i ciągać rawa za uszy. Masz to, co i jak sfotografowałeś, artysto. Było się zastanowić przed naciśnięciem migawki, nie przed ekranem... ;)
Tak czy siak - zabawa jest przednia a efekt na ekranie (albo ścianie) porażający. Nie ma szans, że rodzina zacznie gadać o pierdołach w trakcie oglądania - to nie cyfra ;)
J
maniek7103
15-04-2011, 18:25
naświetlając slajdy używałem tylko pomiaru CW. Fakt, slajd nie wybacza błędów, dobrze też mieć 100% w wizjerze. Czasami strach ma wielkie oczy, wystarczy sie przełamać, spróbowac. Przecież jeżeli jest coś wyjątkowego wystarczy zrobić 2-3 zdjęcia z różną ekspozycją. Na początku robić krótkie notatki, po wywołaniu analizować klatki ( sama przyjemność ), szukać i czytać. - "trening czyni mistrza". Moim zdaniem to lepsze niż godziny spedzone przy suwakach. , chociaż jedno drugiego nie wyklucza, a uzupełnia sie ( cyfra-analog). No i przecież slajd można zeskanować. Obawiałem się małej rozpietości tonalnej slajdu, jednak jest ona porównywalna do tej z Olympusa E-510 ( oczywiście bez nadmiernej obróbki w programach graficznych ). Dlatego też po dlugim namyśle zapadła decyzja - zmiana systemu. Korpus analogowy, korpus cyfrowy i obiektywy jednej marki. Niestety obiektywy Olympusa nie pasują do analogów, wiec więcej sprzętu w torbie, kupowanie obiektywów do dwóch systemów itp.Teraz tylko muszę zdecydować jaki system. Kusi mnie Canon 1d mark IIN i dobre body analogowe. Może jest na forum użytkownik Canona 1d mark IIN z okolic Trójmiasta i dysponuje chwilą wolnego czasu? Pozdrawiam.
velviana
15-04-2011, 21:04
Jester, to że Zenitem dało się poprawnie naświetlić to OK, tylko nie jest to normą, tak samo , jak nie jest normą poprawnie naświetlić Mamiyą RB bez zewnętrznego światłomierza, a mi się udało, bo musiałem.
Ustalmy więc, że mimo wszystko slajd jest trudniejszy do naświetlania od negatywu i cyfry.:idea:
maniek7103
15-04-2011, 21:50
fakt, jest trudniejszy ( praktycznie zero pola manewru po zwolnieniu migawki ). Tym bardziej podziwiam fotografów którzy robili ( robią ) zdjęcia szybkie, dynamiczne i do tego w trudnych warunkach. Pewnie lata doświadczenia....
Jester, to że Zenitem dało się poprawnie naświetlić to OK, tylko nie jest to normą, tak samo , jak nie jest normą poprawnie naświetlić Mamiyą RB bez zewnętrznego światłomierza, a mi się udało, bo musiałem.
A co to niby za różnica: Zenit bez światłomierza czy Mamiya - też bez? Jak migawki trzymają czasy - mamy ten sam problem. Dałeś sobie radę z Mamiyą - dasz radę z Zenitem. I odwrotnie. Każdy da, jak potrenuje.
Ustalmy więc, że mimo wszystko slajd jest trudniejszy do naświetlania od negatywu i cyfry.:idea:
Ja tam nie zauważyłem różnicy. Może dlatego, że pierwsze zdjęcia w życiu robiłem na slajdach właśnie - bez kompleksów, bo to dawno było i nikt mi nie powiedział wtedy, że to takie trudne :) A później już poszło.
A swoją drogą ciekawe, że znowu dyskusja zeszła na kwestie techniczne - te łatwiejsze do opanowania. Dobrze zrobiony slajd nietrudno dobrze zeskanować, za to fakt, że gość robi świetne zdjęcia w miejscach, które ja minąłbym bez wyjęcia aparatu z torby - jakoś umyka. Kwestie technicznie fotografowania nigdy mnie specjalnie nie rajcowały, za to nietypowy portret np. Sfinksa - owszem. Bo tego się trudniej nauczyć.
J
!!! Łączenie podwójnego wpisu !!!
fakt, jest trudniejszy ( praktycznie zero pola manewru po zwolnieniu migawki ). Tym bardziej podziwiam fotografów którzy robili ( robią ) zdjęcia szybkie, dynamiczne i do tego w trudnych warunkach. Pewnie lata doświadczenia....
Był taki film o fotografach National Geographic z czasów, kiedy wszyscy tam jeszcze fotografowali na kliszach. Te lata doświadczenia w praktyce owocowały kilkoma tysiącami zdjęć z jednego wyjazdu gdzieśtam. Większość z tych zdjęć była fatalnie skadrowana, fatalnie naświetlona i nieostra (ilustrowane to było zdjęciami z jakichś wyścigów rowerowych przez las na zbity pysk, o ile dobrze pamiętam) - i ta większość od razu szła na oddzielną kupkę. Z reszty (poprawnej technicznie) wybierano po ciężkich bojach cztery-sześć sztuk, które szły jako ilustracja do artykułu. Fakt - często te wybrane urywały głowę. Ale statystycznie to był promil zdjęć zrobionych W OGÓLE. Nieprawda, że ci najwięksi i najlepsi jechali sobie na drugi koniec świata, w trzy dni trzaskali góra dwie rolki świetnych zdjęć, wśród których trzy fotki były genialne a za jedną od razu dostawali nagrodę World Press Photo. W jakimś wywiadzie - nie pamiętam już: Tomaszewski albo Gudzowaty - opisywał, jak z piewszego poważnego zlecenia dla NG przywiózł... tutaj strzelam, bo dokładnie nie pamiętam i nie mogę tego teraz wyguglać, ale chodziło o parę tysięcy zdjęć... Ten rząd wielkości. Nie wiem, czy bliżej tysiąca, czy 10 tysięcy, ale i tak daje to pojęcie o skali i ilości zdjęć, z których wybierane są te najlepsze. A on zrobił sporo mniej, i zanim je w redakcji zdążyli obejrzeć - już zapanowała lekka histeria, że najprawdopodobniej nie będzie z czego wybierać... Bo inni przywozili duużo więcej.
To, że w jakiejś galerii widzimy 100 kapitalnych zdjęć jakiegoś jegomościa - to dobrze, jest się od kogo uczyć. Ale naiwnością byłoby sądzić, że to większość jego zdjęć. Cudów nie ma: to promil, i to mały, najczęściej dokumentujący lata pracy...
J
Dobrze zrobiony slajd nietrudno dobrze zeskanować, za to fakt, że gość robi świetne zdjęcia w miejscach, które ja minąłbym bez wyjęcia aparatu z torby - jakoś umyka. Kwestie technicznie fotografowania nigdy mnie specjalnie nie rajcowały, za to nietypowy portret np. Sfinksa - owszem. Bo tego się trudniej nauczyć.
Zgadzam się w 100%. Niemniej strona techniczna zdjęć McCurry'ego też jest doskonała, a zdjęcia sprzed 30 lat ogląda się równie dobrze, jak te współczesne.
maniek7103
15-04-2011, 23:01
no z tego co wiem to na zdjęcie afgańskiej dziewczyny zużył przynajmniej jeden film, a było to zdjęcie pozowane....
a z innej beczki - jaki rzutnik polecacie do slajów (mały obrazek ).
velviana
16-04-2011, 00:16
no z tego co wiem to na zdjęcie afgańskiej dziewczyny zużył przynajmniej jeden film, a było to zdjęcie pozowane....
a z innej beczki - jaki rzutnik polecacie do slajów (mały obrazek ).
Leica z obiektywem Colorplan 2,5/90.
Leica z obiektywem Colorplan 2,5/90.
I ekranik jakiś kup do kompletu. Ściana ma swoje wady... ;)
J
slajdy się trudno naświetla są wymagające - slajdy naświetlałem nawet smieną (ze 40 lat temu) bez światłomierza na górze pierścienia była chmurka słoneczko i słoneczko za chmurką a na dolnej czasy ustawiałej na oko i robiłeś i wychodziło. zenitem robiłem sporo slajdów nie wiedziałem wtedy że to jest taki duży problem więc wychodziły (klatka w klatkę) i dają się oglądać do dzisiaj, jakbym wtedy wiedział że to takie wymagające to pewnie by nie wychodziły.
Witam, McCurry robil kiedys zdjecia Nikonem F-801 i zoomem 28-105. Widzialem "przypadkowe" zdjecie zrobione gdzies przy pracy w egzotycznym kraju.
no z tego co wiem to na zdjęcie afgańskiej dziewczyny zużył przynajmniej jeden film, a było to zdjęcie pozowane....
a z innej beczki - jaki rzutnik polecacie do slajów (mały obrazek ).
Kiedyś w Lublinie gościła wystawa zdjęć National Geografic i sobie ją zaliczyłem. Wyszedłem zniesmaczony, właśnie ze względu na TO zdjęcie. Na okładce numeru NG robiło wyjątkowe wrażenie siłą przekazu wyzierającego z niesamowitych oczu dziewczyny, ale na wystawie organizatorzy dali parę innych zdjęć z tej sesji, na których dziewczyna wyglądała całkiem przeciętnie, albo wręcz była rozbawiona. Żadnej traumy, bólu, obsesji czy strachu. A więc zdjęcie przypadkowe, nic nie dokumentujące poza chwilową zmianą mimiki, a dobudowanie do niego jakiegoś kontekstu to naciąganie, czysta propaganda.
Tak właśnie powstają geniealne zdjęcia: przez przypadek. Niedawno w TV oglądałem przypadkowo jakiś program z gatunku wyścigu szczurów,tym razem na modelkę. I szanowni panowie z jury, wielkiej sławy fotografowie, którzy dysponują zarąbistym sprzętem, studiami, ekipami technicznymi i ponadto mają niekwestionowany talent, zrugali parę dziewczyn, że kiepsko wyszły na zdjęciach, a ich twarze nie pokazywały tego, co chcieliby zobaczyć. To może prztyknęli by im jeszcze po 2000 klatek więcej i coś by się dało wybrać, a te dziewczyny , co wyszły klawo, na tej dodatkowej sesji wypadłyby słabiej?
Kiedyś w Lublinie gościła wystawa zdjęć National Geografic i sobie ją zaliczyłem. Wyszedłem zniesmaczony, właśnie ze względu na TO zdjęcie. Na okładce numeru NG robiło wyjątkowe wrażenie siłą przekazu wyzierającego z niesamowitych oczu dziewczyny, ale na wystawie organizatorzy dali parę innych zdjęć z tej sesji, na których dziewczyna wyglądała całkiem przeciętnie, albo wręcz była rozbawiona. Żadnej traumy, bólu, obsesji czy strachu. A więc zdjęcie przypadkowe, nic nie dokumentujące poza chwilową zmianą mimiki, a dobudowanie do niego jakiegoś kontekstu to naciąganie, czysta propaganda.
Tak właśnie powstają geniealne zdjęcia: przez przypadek. Niedawno w TV oglądałem przypadkowo jakiś program z gatunku wyścigu szczurów,tym razem na modelkę. I szanowni panowie z jury, wielkiej sławy fotografowie, którzy dysponują zarąbistym sprzętem, studiami, ekipami technicznymi i ponadto mają niekwestionowany talent, zrugali parę dziewczyn, że kiepsko wyszły na zdjęciach, a ich twarze nie pokazywały tego, co chcieliby zobaczyć. To może prztyknęli by im jeszcze po 2000 klatek więcej i coś by się dało wybrać, a te dziewczyny , co wyszły klawo, na tej dodatkowej sesji wypadłyby słabiej?
Jesli chodzi o mode, to moge tu wtracic jedno zdanie: modelka musi pracowac idealnie zawsze: masz katalog 30 zmian ciuchow, 8 godzin studio minus godzina makijaz czyli 7 godzin, zostaje 15 minut na jedno zdjecie ;) modelki tez musza byc artystkami, zeby robic kariere.
maniek7103
02-05-2011, 06:07
Duże wrażenie wywarło na mnie zdjęcie chłopca płaczącego na poboczu, któremu ktoś potrącił kozy. Dzięki publikacji tego zdjęcia zebrano pieniądze, za które kupiono dla jego rodziny kozy. Myślę, że też bym sięgnął do portfela i zrobił przelew.
Jesli chodzi o mode, to moge tu wtracic jedno zdanie: modelka musi pracowac idealnie zawsze: masz katalog 30 zmian ciuchow, 8 godzin studio minus godzina makijaz czyli 7 godzin, zostaje 15 minut na jedno zdjecie ;) modelki tez musza byc artystkami, zeby robic kariere.
Odetchnąłem z ulgą. Skoro w branży jest takie podejście do tematu, to ja startuję na fotografa mody z pozycji ostatniego patałacha:-D Dziewczyny połowę roboty odwalą za mnie, jak mi klient nie zechce zapłacić za zdjęcia, to je ochrzanię i cześć, zmienię na inne.
Robiąc w życiu mnóstwo wiela zdjęć ślubnych (na analogach) zawsze się musiałem zastanowić, czy klient zachce TO konkretne ujęcie kupić. Jak ujęcie było cacy, ale ślepka wyszły nie do końca otwarte/zamknięte, to był wypadek przy pracy, ale ujęcie musiało być OK. Nie robiło się kiedyś ujęć typu: para młoda czterema literami do obiektywu, ale ********a monstrancja przed nimi, łapki bez obrączek-same obrączki-łapki z obrączkami, dokumentacji kościoła i jego okolicy itp. Jak klient kupił ponad 40 ujęć, to już było ekstra. A teraz? Kilkaset zdjęć z godzinnej imprezy u MB jakiego-bądź wezwania, podobnych, zmanierowanych, bezsensownych, a nawet idiotycznych. Łatwość naciskania spustu w cyfrówce powinna się przekładać na większy odsiew; taki, jaki robią w NG. A co jedno portfolio, to cała masa sieczki robionej wg tych samych schematów: szeroki kąt (jak najszerszy), płytka GO, winieta jak w dziurce od klucza, mordy przerysowane, hektary na 10 metrach kwadratowych panieńskiego pokoiku, a potem, w plenerze, albo wmontowane w niebo samoloty akrobacyjne, albo fruwające pantofle.
Odetchnąłem z ulgą. Skoro w branży jest takie podejście do tematu, to ja startuję na fotografa mody z pozycji ostatniego patałacha:-D Dziewczyny połowę roboty odwalą za mnie, jak mi klient nie zechce zapłacić za zdjęcia, to je ochrzanię i cześć, zmienię na inne.
Robiąc w życiu mnóstwo wiela zdjęć ślubnych (na analogach) zawsze się musiałem zastanowić, czy klient zachce TO konkretne ujęcie kupić. Jak ujęcie było cacy, ale ślepka wyszły nie do końca otwarte/zamknięte, to był wypadek przy pracy, ale ujęcie musiało być OK. Nie robiło się kiedyś ujęć typu: para młoda czterema literami do obiektywu, ale ********a monstrancja przed nimi, łapki bez obrączek-same obrączki-łapki z obrączkami, dokumentacji kościoła i jego okolicy itp. Jak klient kupił ponad 40 ujęć, to już było ekstra. A teraz? Kilkaset zdjęć z godzinnej imprezy u MB jakiego-bądź wezwania, podobnych, zmanierowanych, bezsensownych, a nawet idiotycznych. Łatwość naciskania spustu w cyfrówce powinna się przekładać na większy odsiew; taki, jaki robią w NG. A co jedno portfolio, to cała masa sieczki robionej wg tych samych schematów: szeroki kąt (jak najszerszy), płytka GO, winieta jak w dziurce od klucza, mordy przerysowane, hektary na 10 metrach kwadratowych panieńskiego pokoiku, a potem, w plenerze, albo wmontowane w niebo samoloty akrobacyjne, albo fruwające pantofle.
Klient akceptuje zdjecia na sesji ;)
niestety praca z bardzo dobrymi modelkami tez nie jest latwa.
Pomysl, dlaczego u najlepszych rezyserow graja najlepsze aktorki?
Co do zdjec slubnych, ktore 15 lat temu robilem na srednim formacie i jakos udawalo mi sie zmieniac rolki filmu podczas mszy ;) to zgadzam sie, ze ta fotografia zeszla na tzw. psy.
Duże wrażenie wywarło na mnie zdjęcie chłopca płaczącego na poboczu, któremu ktoś potrącił kozy. Dzięki publikacji tego zdjęcia zebrano pieniądze, za które kupiono dla jego rodziny kozy. Myślę, że też bym sięgnął do portfela i zrobił przelew.
Była o nim mowa w tym filmie, o którymś ktoś już tutaj wspominał :) Łatwo można go znaleźć w internecie, ale nie będę przykładał ręki do szerzenia piractwa. ;)
Btw:
Moim zdaniem kiedyś było ŁATWIEJ zrobić dobre zdjęcie. Może narażę się tu na krytykę, ale w dzisiejszych czasach wyznacznikiem profesjonalizmu jest sprzęt najwyższej jakości. Nawet jeśli jakiś PRO robi na analogach, to koniecznie Leicą albo F6 czy 1v-hs, o hasselbladach czy mamiyach nie wspominając. Mając 1 punkt AF miast 45 łatwiej się skupić, nie mając AF nie narzeka się na jego niecelność.
Dochodzi tu jeszcze taka kwestia, że nie było masy amatorów biegających z 600d + hiperzoom i cykających na LV. Teraz każdy głupi zrobi technicznie doskonałe zdjęcie w trybie iAuto czy czymś... I przez to nikogo nie uzna się za profesjonalistę, bo "ja mogę zrobić takie samo".
Powered by vBulletin® Version 4.2.5 Copyright © 2025 vBulletin Solutions, Inc. All rights reserved.