PDA

Zobacz pełną wersję : Co różni zawodowca od amatora ?



pubirlandia
15-12-2009, 04:11
Sprzęt amatora zawsze wygląda jak nowy....
i prawdopodobnie taki jest.

http://karlgrobl.com/EquipmentReviews/ThrashedCanons.htm

bebesky
15-12-2009, 08:24
hehehe jakbym widział moją 350 :)))

vuki
15-12-2009, 14:09
to jest wynikiem tego, ze o sluzbowy sprzet sie nie dba
zawodowcy, z prywatnym sprzetem na pewno dbaja bardziej o niego

tombas
15-12-2009, 14:19
Sprzęt amatora zawsze wygląda jak nowy....
i prawdopodobnie taki jest.

http://karlgrobl.com/EquipmentReviews/ThrashedCanons.htm
a ja mysle, że to w dużej mierze zależy od człowieka, to stereotyp, że o firmowe się nie dba a o swoje tak.
Firmowe auto myłem częscej niż własne, (może dlatego że spedzałem tam wiecej czasu niż w domu.) A to że lubię żeby "zabawki" wyglądały dobrze to co ? znaczy że odmieńcem jakimś jestem;-)

mxw
15-12-2009, 16:16
hehehe jakbym widział moją 350 :)))
dlatego swoją poobklejałem plastrami i czarną taśmą do narzędzi (na rękojeść od młotka :lol:) - przynajmniej nie świeci tak tymi jasnymi odpryskami. no i nie boje się, że zgubię okular (jest przyklejony taśmą) ;-)


ale zastanawia mnie coś innego: dlaczego wszyscy (oglądam teraz ogłoszenia 5D1 na allegro) mają tak zjechane sanki od lampy?? nawet, jak deklarują mniej niż 10k fotek???
mój aparat ma 70k zdjęć, farba z niego faktycznie zjechała, trochę się powycierał, do tego mam dwie lampy, które używam dość często - ale sanki mam wciąż... czarne :shock: więc?

Chris_11
15-12-2009, 16:32
Bo niewiele potrzeba, żeby zetrzeć farbę z sanek.
W 300D wystarczyło, że raz zapiąłem lampę i już wyglądało, jakbym to robił 5 razy dziennie, codziennie.
Farba na tym elemencie nie leży za dobrze, to i nawet często w transporcie można z łatwością zahaczyć.
W ogóle się zastanawiam, co to był za pomysł malowania sanek lampy... Dobrze, że wreszcie zmądrzeli.

ferrari_alex
15-12-2009, 16:59
Logika jest taka sam jak ktoś jeździ samochodem służbowym vs prywatnym.

abalus
15-12-2009, 17:41
nie zgodze sie z tym ze sprzet musi byc powycierany zeby wygladal na uzwywany. Znam ludzi ktorzy nie obklejaja sprzetu tasmami czy innymi ochronnymi gadzetami. A sprzet wyglada na taki co ma nie wiecej niz 10K a prawda jest taka ze ma duzo ponad 400K To wszystko zalezy od osoby i sposobu uzywania.

iktorn92
15-12-2009, 20:21
I warunkow gdzie sie tego sprzetu uzywa, niekiedy w ulewach mrozach zawiejach... malo kto prywatnie ryzykuje wystawianie body na takie warunki.

jagular
15-12-2009, 22:53
"Zawodowiec" to dosyć szerokie pojęcie.
Koleszka z linku to człek jeżdżący z aparatem w różne ciekawe miejsca.

Jakby "amator" spędzał dużo czasu na wcieraniu piasku i błota w aparat, jeżdżąc sobie na turystyczne wycieczki do Azji i na Karaiby, jego sprzęt by wyglądał podobnie.

akustyk
15-12-2009, 23:03
A to że lubię żeby "zabawki" wyglądały dobrze to co ? znaczy że odmieńcem jakimś jestem;-)
albo ze twoj szef czyta CB? :) :)

a tak serio... tez mam zwyczaj dbac o sprzet sluzbowy, w tym wypadku w postaci laptoka. a aparat... raczej uwazam, bo nie widze potrzeby wydawania po raz kolejny tych samych pieniedzy. na drzewie szmal mi nie rosnie, tylko na niego zarabiam

mxw
15-12-2009, 23:25
"Zawodowiec" to dosyć szerokie pojęcie.
nie tak do końca - kiedyś gdzieś zostało to dość ciekawie określone:
zawodowiec to gość, który z danej branży uzyskuje przynajmniej 15% swojego rocznego przychodu.

ale nie pamiętam, aby było coś o bezwzględnej wartości tych 15% (zapewne też dyskusyjnych) ;-)

VomitroN
15-12-2009, 23:28
Jakby "amator" spędzał dużo czasu na wcieraniu piasku i błota w aparat, jeżdżąc sobie na turystyczne wycieczki do Azji i na Karaiby, jego sprzęt by wyglądał podobnie.

A to w takich przypadkach nalezy postepowac tak:
http://vomitron.w.interia.pl/35_photo_43286.jpg

jagular
15-12-2009, 23:36
nie tak do końca - kiedyś gdzieś zostało to dość ciekawie określone:
zawodowiec to gość, który z danej branży uzyskuje przynajmniej 15% swojego rocznego przychodu.

ale nie pamiętam, aby było coś o bezwzględnej wartości tych 15% (zapewne też dyskusyjnych) ;-)

Eee tam. Definicje...
Zawodowiec uzyskujący 100% swojego rocznego przychodu pracując w studio, nie będzie miał zajechanych syfem korpusów.

@up
Po co postępować tak? Wodą nie zetrzesz farby na korpusie ;)

solver
15-12-2009, 23:53
kiedyś przeczytałem
"Amator przejmuje się sprzętem
zawodowiec pieniędzmi
a artysta światłem ;)

mxw
16-12-2009, 00:09
A to w takich przypadkach nalezy postepowac tak:
http://vomitron.w.interia.pl/35_photo_43286.jpg
gdy aparat wpadnie wcześniej do wody morskiej 8)



Eee tam. Definicje...
Zawodowiec uzyskujący 100% swojego rocznego przychodu pracując w studio, nie będzie miał zajechanych syfem korpusów.
pisałem tylko jak odróżnić amatora od zawodowca - bez związku z traktowaniem narzędzi pracy.



kiedyś przeczytałem
"Amator przejmuje się sprzętem
zawodowiec pieniędzmi
a artysta światłem ;)
też dobre ;-)

abalus
16-12-2009, 00:22
to zeby lepiej wygladac to trzeba kupic troche papieru sciernego i przetrzec body od razu ludzie pomysla zawodowiec. Albo kupic gdzies taki zjechany sprzet ;)

zabol
16-12-2009, 02:29
a mi się wydaję, że te aparaty zostały potraktowane papierem ściernym. Pewnie dlatego, żeby nie dostały nóg....

wiktor2323
16-12-2009, 17:11
A moim zdaneim to zawodowiec nawet bardziej dba o sprzęt. Czemu tak uważam?
Jako przykłąd podam zawodników ścigających sie np w Superstock Mimo tego, ze motor cały czas dostaje po garach to oleje i wszystkie części które się eksplatują są wymieniane. I sam osobiście wolał bym motor od takiego zawodnika który wie co to kultura techniczna niż od "wiejskiego mechanika" Który wkręca śruby z piachem w nowo składany silnik. Może nie do końca to co napisałem jest zgodne z pojęciem zawodowy fotograf bo w aparacie nie trzeba zmeiniać oleju itp ale wydaje mi sie, że zobrazowałem zawodowca. Osobiście o zawodowcu mam takie pojęcie. Kogoś kto nie dba o sprzęt na którym zarabia określił bym raczej człowiekiem który ma za dużo gotówki niż zawodowcem. Wytarcia na obudowie rozumeim bo mozna mega dużo robić zdjeć, ale pękniete szybki?

rog
16-12-2009, 17:50
Pęknięta szybka to nie problem, przy odrobinie nieuwagi.

trzeszcz6
16-12-2009, 17:55
poza tym z tego co przeczytałem to temu gościowi ta 1d spadła razem z 70-200 jak siedział na słoniu :D więc i tak takie pęknięcie to jak nic :D

oxydum
16-12-2009, 18:05
Może słoń mu podeptał, tak swoja drogą jak byście od świtu do zmierzchu ganiali z aparatem w dłoni Wasz sprzęt też by tak wyglądał. Przerabiałem to przez kilka lat i wiem, że zawodowcy o swój sprzęt dbają, choćby z prostego względu, że to ich "chlebodawca". Pokażcie mi odważnego, który wyruszy w świat nie dokładając starań aby aparat go nie zawiódł. Może brzydki z zewnątrz ale sprawny wewnątrz. Ale znam też takich co trą godzina aby być bardziej "profi"

VomitroN
16-12-2009, 20:53
Jak nic, nastepnym modelem flagowym Canona bedzie 1D MkV "The BreadMaker Ultra" i jego wersja survivalowa: 1D MkV "MammothProof Extreme" :)

ripek
16-12-2009, 21:53
Wygląda na to że amatora od profesjonalisty dzieli kawałek papieru ściernego ;)

gwozdzt
17-12-2009, 22:00
Co różni zawodowca od amatora ?
http://www.prf.vel.pl/prf/faq/index.php?cat=33&qa=35

Amatorami są ludzie, którzy mniej niż połowę swoich zarobków osiągają z fotografii. Nie ma to nic wspólnego z jakością robionych przez nich zdjęć...

Zawodowy fotograf to ktoś, kto utrzymuje się wyłącznie (w 100%) z fotografii...

Ponadto warto zwrócić uwagę, że poza tymi dwoma jest jeszcze pięć innych "kategorii" fotografów... ;-)

rostek andrzej
17-12-2009, 22:29
Z dyskusji można by wywnioskować, że jedynym kryterium odróżniającym amatora od zawodowca jest mniej lub bardziej zadbany aparat:rolleyes:

Moim zdaniem, biorąc pod uwagę, że w epoce mody na fotografię, która opanowała Polskę, w dużej części zatarły się już granice umiejętności posługiwania się sprzętem pomiędzy dużą częścią pasjonatów amatorów, a zawodowcami. Wydaje się, że głównym kryterium "zawodostwa" pozostaje dziś już tylko możliwość utrzymania się z fotografii jako głównym źródle zarobków.

bebesky
18-12-2009, 08:17
Amatorami są ludzie, którzy mniej niż połowę swoich zarobków osiągają z fotografii. Nie ma to nic wspólnego z jakością robionych przez nich zdjęć...

Zawodowy fotograf to ktoś, kto utrzymuje się wyłącznie (w 100%) z fotografii...

a co z tymi, którzy osiągają 75% dochodów z fotografii :))

(linki nie czytałem i być może jest tam odpowiedź :) )

lamerok
20-12-2009, 06:51
Jak zawodowi fotografowie ślubni spędzają czas:
http://www.ispwp.com/the-secret-life-of-wedding-photographers.html

akustyk
20-12-2009, 11:29
a co z tymi, którzy osiągają 75% dochodów z fotografii :))

to znaczy, ze pracuja w Polsce, Grecji, Hiszpanii lub innym kraju, w ktorym nie szanuje sie pracy umyslowej i sytuacja wymusza na ludziach klepanie wielu fuch na raz, zeby zarobic na chleb :(

w normalnych, rozwinietych krajach, w ktorych prace umyslowa sie docenia, nie maja prawa bytu kombinacje w stylu kasjer-hydraulik-kolporter prasy-parkingowy ;) i mniej ekstremalne tez.

bez nadmiernego uogolniania, bo to oczywiscie zalezy od czlowieka i sytuacji, ale nagminnosc takich wielozawodowcow ("multiprofesjonalistow" w PL) w polaczeniu z nierzadko nie najwyzsza jakoscia ich uslug, to kamien u szyi rozwoju kraju

katharsis
20-12-2009, 11:46
Coś w tym jest. Mam takie lekkie zboczenie, że przy każdej okazji, staram się patrzeć innym fotografom na ręce: jak robią, czym robią, co dokręcają do body. I - wypisz wymaluj - zdjęcia z zalinkowanej strony przypominają mi to, co widziałam kiedyś u gościa z agencji GW. Również jedynka, podobnie zjechana. Czy to jest kwestia nie dbania o sprzęt? A może ważniejsze od tego, czy farba się nie obetrze, jest łatwy dostęp do sprzętu w każdej chwili.

Kolekcjoner
20-12-2009, 12:20
w normalnych, rozwinietych krajach, w ktorych prace umyslowa sie docenia, nie maja prawa bytu kombinacje w stylu kasjer-hydraulik-kolporter prasy-parkingowy ;) i mniej ekstremalne tez.
To prawda.



bez nadmiernego uogolniania, bo to oczywiscie zalezy od czlowieka i sytuacji, ale nagminnosc takich wielozawodowcow ("multiprofesjonalistow" w PL) w polaczeniu z nierzadko nie najwyzsza jakoscia ich uslug, to kamien u szyi rozwoju kraju

Natomiast z tym "kamieniem u szyi" to według mnie jest tak, że to po prostu cecha krajów rozwijających się. Rynek jest u nas ciągle bardzo niestabilny, zarobki niskie. Często jest tak że zleceniodawcy mają bardzo duże wymagania, a płacić by najlepiej chcieli najniższe stawki. To niestety stan rzeczy który może uleczyć tylko czas i nie wiem czy właśnie nie jest to składnik rozwoju, a nie przeszkoda.

akustyk
20-12-2009, 14:19
Natomiast z tym "kamieniem u szyi" to według mnie jest tak, że to po prostu cecha krajów rozwijających się. Rynek jest u nas ciągle bardzo niestabilny, zarobki niskie. Często jest tak że zleceniodawcy mają bardzo duże wymagania, a płacić by najlepiej chcieli najniższe stawki. To niestety stan rzeczy który może uleczyć tylko czas i nie wiem czy właśnie nie jest to składnik rozwoju, a nie przeszkoda.
mysle, ze mowimy tu o dwoch zjawiskach:
1. ped do poprawy stanu rzeczy
2. brak szacunku dla pracy umyslowej/wiedzy
i o w przypadku 1. mozna o Polsce mowic niemal wylacznie w superlatywach, bo narod ma kosmiczny ped do walki o lepsze jutro, o tyle z 2. nadal jest kiepsko. przecietnemu Polakowi po prostu nie miesci sie w glowie, ze ekspert powinien zarabiac za to, ze ma wiedze, a nie za to, ze macha rekami. to jest poklosie komunistycznego chalupnictwa, gdzie kafelki robi(l) znajomek, a nie majacy pelna dzialalnosc fachowiec (sa w ogole tacy kafelkarze w Polsce?), lekarza wybiera sie na podstawie rekomendacji (i telefonu anonsujacego) znajomych, podobnie mechanika samochodowego itd. itp. (bo "jakos" zrobi, i na pewno bedzie tanszy niz autoryzowany warsztat)

i o ile rozumiem takie zachowanie, bo rozbija sie to glownie o kase, o tyle nie widze naprawde dyskusji na temat skutkow tego chalupnictwa na gospodarke. bo to jest po pierwsze hamulec w specjalizacji zawodowej spoleczenstwa, w ktorym, delikatnie rzecz ujmujac, poziom tej specjalizacji nie jest najwyzszy (poklosie bylego ustroju robotniczego).
a po drugie koszmarnie rozpanoszony szary obieg pieniedzy miedzy zleceniodawcami a prywatnymi zleceniobiorcami, ktorzy nie prowadza zadnej ewidencji. o placeniu podatkow laskawie nie wspominam.

to nie jest przypadek, ze lepiej powodzi sie w tych krajach, w ktorych pod wzgledem kontroli finansow panuje zamordyzm i nieakceptowalne jest zalatwianie spraw bez faktur. biorac pod uwage podatnosc spoleczenstwa polskiego na korupcje i bynajmniej nie najwyzsza moralnosc, taka szara strefa wg mnie jest niestety kamieniem u szyi.

Polska lezy w Europie i jej przyszloscia nie moze byc przemysl, a musi byc gospodarka oparta na widzy. tylko musimy sie najpierw nauczyc ta wiedze szanowac. nie mowie tylko w znaczeniu finansowym (choc to przyjdzie automatycznie) ale po prostu mentalnie dorosnac do zrozumienia, ze wiedza (czyjas, nie wlasna :D ) jest wartoscia. nie tylko dobra fizyczne

Vitez
20-12-2009, 17:02
Proszę nie kontynuować dyskusji politycznej. Nie to forum.

bebesky
20-12-2009, 17:02
podobnie mechanika samochodowego itd. itp. (bo "jakos" zrobi, i na pewno bedzie tanszy niz autoryzowany warsztat)

nooo to chyba nie nie miałeś kontaktu z autoryzowanymi warsztatami :)))
proste rzeczy potrafią spaprać. A co do kosztów w większości przypadków proponują wymianę całego podzespołu bez względu na to czy można go naprawić czy nie. przykład z własnego doświadczenia: przewód paliwowy z szybkozłączką - zniszczone uszczelki powodowały dostawanie się powietrza. Serwis zaproponował wymianę część przewodu (taka końcówka z dwóch stron na szybkozłączce) za cenę 350 zł + 50 zł wymiana. Podziękowałem, kupiłem u nich uszczelki (4 zł), wymieniłem i działa. Zajęło mi to 10 minut. Czy znaczy to że ja znam się na tym lepiej???

krisv740
20-12-2009, 17:27
Serwis zaproponował wymianę część przewodu (taka końcówka z dwóch stron na szybkozłączce) za cenę 350 zł + 50 zł wymiana. Podziękowałem, kupiłem u nich uszczelki (4 zł), wymieniłem i działa. Zajęło mi to 10 minut. Czy znaczy to że ja znam się na tym lepiej???

nie ! to tylko znaczy,że sam sobie dajesz gwarancję naprawy!
jako pracownik autoryzowanego serwisu muszę dać gwarancję na każdą naprawę. wiedząc co może się zdarzyć muszę dmuchać na zimne i proponować rozwiązanie długofalowe, a nie krótko terminowe..

a co do zdjęć z pierwszego postu, to żadna sztuka tak zajechać body! świadczy to albo o niechlujstwie "użyszkodnika" , albo o warunkach w jakich musi on pracować. pierwsze jest niewybaczalne, drugie mówi samo za siebie...

Sławek
20-12-2009, 17:29
Korespondenci wojenni też inaczej traktują sprzęt.

akustyk
20-12-2009, 20:15
nooo to chyba nie nie miałeś kontaktu z autoryzowanymi warsztatami :)))

owszem, mam regularny, bo co 4-5 miesiecy woze auto do dealera na obowiazkowy przeglad.
czy robi dobrze to nie potrafie ocenic. moge ocenic, ze nie robi zle, bo poki co mi sie jezdzidlo porusza, bez najmniejszego zajakniecia



proste rzeczy potrafią spaprać. A co do kosztów w większości przypadków proponują wymianę całego podzespołu bez względu na to czy można go naprawić czy nie.

zgadzam sie. powod, poniekad, jest wyjasniony powyzej.



przykład z własnego doświadczenia: przewód paliwowy z szybkozłączką - zniszczone uszczelki powodowały dostawanie się powietrza. Serwis zaproponował wymianę część przewodu (taka końcówka z dwóch stron na szybkozłączce) za cenę 350 zł + 50 zł wymiana. Podziękowałem, kupiłem u nich uszczelki (4 zł), wymieniłem i działa. Zajęło mi to 10 minut. Czy znaczy to że ja znam się na tym lepiej???
odwroce troche zagadnienie:
jestes fotografem slubnym, proponujesz zrobienie zdjec z kosciola/urzedu i imprezy za XXXX PLN. klient rezygnuje, kupuje sobie cyfrowke za YYY PLN i sam pstryka obraczki w kosciele. czy to znaczy, ze zna sie na tym lepiej?

dobra sytuacja, moim zdaniem, to taka, w ktorej specjalista jest doceniany i przecietnego smiertelnika stac na zaplacenie mu za to, na czym sie zna. Tobie, jako specjaliscie, placa tak jak sie nalezy za to, co robisz dobrze, dzieki czemu sam mozesz specjalistom w innych dziedzinach porzadnie zaplacic.

sam mam porownanie jakosci i cen uslug w PL i NL. w PL zdecydowanie jest taniej, ale jakosc w NL jest (pod wartoscia oczekiwana) duzo lepsza. zwlaszcza, ze na poprawne wykonanie uslug dostaje sie normalna gwarancje.
i o ile nie cieszy mnie, kiedy ziomek od corocznego przegladu kotla C.O. wystawia mi rachunek na 200 EUR, o tyle cieszy mnie, ze za przetwarzanie danych moj szef wystawia ubezpieczalni fakture na grube tysiace EUR, bo dzieki temu jest moja wyplata. bo jestem fachowcem w mojej dziedzinie i dostaje za moja wiedze solidne pieniadze ;)