Zobacz pełną wersję : Aparat dalmierzowy - jaki?
Peri Noid
01-03-2009, 22:46
Chciałbym się pobawić aparatem dalmierzowym. Na cyfrową Leicę czy ostatnio wydanego Nikona niestety mnie nie stać, więc trzeba się rozejrzeć za jakimś starszym analogiem. Nie umiem mierzyć światła na oko, nie chcę też używać zewnętrznego światłomierza. Czyli aparat musi mieć własny wbudowany. Obiektyw w okolicy standardu, może ciut szerzej. Na początek nie będę szukał innych obiektywów. Cena też nie pozostaje bez znaczenia.
Jakie macie propozycje?
malkontent
01-03-2009, 23:07
Chciałbym się pobawić aparatem dalmierzowym. Na cyfrową Leicę czy ostatnio wydanego Nikona niestety mnie nie stać, więc trzeba się rozejrzeć za jakimś starszym analogiem. Nie umiem mierzyć światła na oko, nie chcę też używać zewnętrznego światłomierza. Czyli aparat musi mieć własny wbudowany. Obiektyw w okolicy standardu, może ciut szerzej. Na początek nie będę szukał innych obiektywów. Cena też nie pozostaje bez znaczenia.
Jakie macie propozycje?
Voigtlander Bessa R
http://www.youtube.com/watch?v=ya_qeWpn7Nk
Wybacz ;)
Peri Noid
01-03-2009, 23:48
Voigtlander Bessa R
Niestety, poza moim zasięgiem cenowym :-(
dark4blade
02-03-2009, 00:42
Nie podałeś swojego dokładnego zasięgu cenowego.
Ja też jestem jak najbardziej za Bessą, ale skoro poza zasięgiem to poza zasięgiem.
Chyba nie bardzo będzie możliwe dobranie dalmierza z pomiarem światła wymiennymi obiektywami i przystępną ceną.
Od razu pominąłbym różnego typu Zorki. Natomiast co do niedrogiego i dobrego dalmierza to polecałbym.... Canony...a dokładniej Canonet..a jeszcze dokładniej Canonet model IIIG ( http://www.aparaty.tradycyjne.net/recenzja,58.html ). I nie ma tu jakiegoś sprzętowego fanatyzmu, po prostu jest według mnie dobry: cichy..nawet za cichy, mały, lekki, z jasnym ibiektywem. Co prawda nie ma wymiennych obiektywów i innych wygód z systemu Leici albo Bessy.
Nic innego mi do głowy nie przychodzi w niskiej cenie. A może jak jednak tak chcesz ten wbudowany dobry światłomierz i żeby w przyszłości mieć inne obiektywy, to może jednak dozbierać na tą Besse i polować na Ebay'u. Bessa to naprawdę dobry sprzęt, dla niektórych (tu znów nie ma jakiegoś fanatyzmu) lepszy od Laica'i.
Tyle z mojej strony, z tańszych naprawdę polecam Canoneta. Ale może ktoś zaproponuje bardziej odpowiadające ci rozwiązanie.
Mam dwie canonetki. Szczególnym sentymentem darzę GIII QL 17. To niewielki i cichy aparacik. Nie rzuca się w oczy i pozwala swobodnie fotografować w najróżniejszych sytuacjach. Światłomierz działa w zdecydowanej większości przypadków bardzo poprawnie, rzadko kiedy ma kłopoty z doborem właściwej ekspozycji. Obiektyw, choć niewymienny, sprawdza się również w zdecydowanej większości sytuacji. Swoją drogą jest naprawdę niezłej jakości. Małe wymiary i lekkość to kolejne atuty. Poza tym posiada niezwykłą i trudną do opisania cechę... Jest po prostu fantastycznym kumplem na fotograficzne wypady ;-)
Peri Noid
02-03-2009, 13:39
Dzięki dark4blade. Aparat nie musi mieć wymiennych obiektywów - na początek wystarczy mi jeden stały, coś koło standardu lub szerzej. Chciałbym się po prostu zaznajomić z tego typu sprzętem. I właśnie dlatego, że nie wiem, czy mi się to spodoba czy też nie, chciałbym najpierw coś niskobudżetowego. Na Allegro znalazłem jednego QL19 i jednego Canoneta 28, oba w stanie do konserwacji (migawka) i jest też jeden GIII QL 17, jakiego poleca Intense (cena mnie trochę blokuje, bo >400zł to już sporo jak na mnie w tej chwili). Będę się rozglądał. Dzięki za odzew.
dark4blade
02-03-2009, 15:22
Widzę że jesteś z Warszawy. Możesz trochę się porozglądać po komisach foto (jeden dobry jest chyba za hotelem Sobieski, jak się nie mylę, dokładnej ulicy nie pamiętam.Jest tam trochę sprzętu i serwisowanie staroci tez jest bardzo ok). Możesz się też udać na Giełdę w Stodole, choć tam to ja już wieki wieków nie zaglądałem. Można też poczekać na inne oferty z Allegro. Jak masz gotówkę to możesz się targować w tych komisach, bo i tak tego teraz dużo ludzie nie kupują i to leży, więc te zawyżone ceny to tak trochę "a nóż ktoś kupi bez rozmowy".
Pozdrawiam i życzę udanego zakupu.
Poohutch
02-03-2009, 16:27
Polecam Olympusa 35 SP(n). Mniejszy od canonów czy bessy, świetny obiektyw zuiko 42/1,7 świetnie rozwiązany pomiar światła (w tym punktowy!) i współpraca z lampą błyskową. Duża baza dalmierza, ergonomia niesamowita (wizjer, rozmiary, rozmieszczenie przycisków i pierścieni). Swój sprzedałem jakieś 5 lat temu i do teraz żałuję. Zresztą to był chyba ostatni raz kiedy sie pojawił na allegro. Jak gdzieś znajdziesz, to bierz i nie pytaj :).
Peri Noid
03-03-2009, 00:45
Widzę że jesteś z Warszawy. Możesz trochę się porozglądać po komisach foto (jeden dobry jest chyba za hotelem Sobieski, jak się nie mylę, dokładnej ulicy nie pamiętam.Jest tam trochę sprzętu i serwisowanie staroci tez jest bardzo ok).
Byłem nawet dzisiaj, ale mają tylko dwie Zorki. Na giełdę może się wybiorę, zobaczę, jak będę stał z czasem w niedzielę. Dzięki za radę.
hm, zorka to się kot mojej sąsiadki nazywa i chyba nie nazwała go tak od aparatu ;)
ja korzystam z Kieva, Hieva, czy jak to się po rusku czyta. Słyszałem gdzieś, że to ruski odpowiednik Leici, o jakości się nie wypowiadam, ale powiem szczerze, że mnie zadowala w pełni.
Co prawda światłomierz niezbyt dokładny, ale przez to zdjęcia o wiele ciekawsze wychodzą (nie to co w tych perfekcyjnych pół automatycznych trybach slrów), a jak już się opanuje tajniki dwóch kręcących się pierścieni ze znaczkami, to całkiem łatwo dopasować parametry.
Obiektywy wymienne ma, ja posiadam jeden, 53/2 (na cholerę im 53 zamiast 50 to się już głowiłem), a aparacik mały, zgrabny, wygląda ładnie, polecam!
(i przyznam się szczerze, że nie mam zielonego pojęcia jaka to granica cenowa, przypuszczam, że niewielka)
pozdrawiam.
Pierwszy ruski odpowiednik Leiki nazywał sie własnie zorka. Dokładnie "Zorki"
MacGyver
03-03-2009, 12:31
... Dokładnie "Zorki"
Ale ludzie się "Rejsu" naoglądali i utarła się "Zorka" :-)
Co do samego aparatu to nie polecam, miałem okazję pofotografować Zorki-m 4 i nie wspominam go zbyt dobrze, mimo iż było to w czasach gdy sam używałem Zenita,
Sergiusz
03-03-2009, 13:36
Ja chyba wcześniejszy model miałem w testach:-D
ZORKA to spolszczona nazwa aparatu produkcji radzieckiej, czyli, po prostu zorkij. Aparat ten w dzisiejszych czasach określilibyście mianem pirata, ponieważ jest to kopia aparatu LEICA produkowanego w Niemczech w okresie międzywojennym.
Ponieważ jednostki miar podobnie jak szerokość torów trochę różniły się między obydwoma krajami a milimetr radziecki był dłuższy od niemieckiego Zorka jest kopią odrobinę mniej dokładną od protoplasty. Zresztą niewiele brakowało, aby jednostki miar wyrównały się w wyniku starań obu stron podczas przesuwania wspólnej granicy, która w wyniku dobrosąsiedzkich porachunków i zawartych porozumień przesuwała się od Bugu do Moskwy i z powrotem w kierunku Berlina. Oficjalnie krążą legendy, że aparat powstał przy pomocy maszyn wywiezionych z Niemiec w ramach odszkodowań wojennych. Gdyby to było prawdą razem z maszynami pojechaliby ich operatorzy, którzy zapewne z głodu wykonaliby kopię lepszą od oryginału, czyli legenda ta jest mało wiarygodna. Chyba wystarczy wstępu historycznego i trzeba przejść do sedna sprawy, czyli samego sprzętu.
Aparat wykonany jest całkowicie z metalu a korpus oklejony jest zapewne skóropodobną okleiną ułatwiającą trzymanie go w ręku. A jest, co trzymać, bo aparat pomimo niewielkich rozmiarów sporo waży oczywiście jak na dzisiejsze kryteria. Świadczy to, że konstrukcja nie jest oparta na stopach aluminium, lecz na kwasoodpornej stali. Zorka to aparat z prawdziwego zdarzenia, który dziś określilibyśmy mianem aparatu o ustawieniach w pełni manualnych.
Aby wykonać aparatem zdjęcia należy w pierwszej kolejności wyciągnąć z korpusu obiektyw, który musi zaskoczyć na specjalny bagnet. Rozwiązanie to zmniejszające gabaryty stosuje dzisiaj większość producentów cyfrowych aparatów kompaktowych z tą różnicą, że obiektyw wysuwa się elektrycznie. Jeśli nie wysuniemy obiektywu aparat wykona zdjęcia, ale na negatywie będziemy mieli czarne nieostre koła bez najmniejszego zarysu fotografowanego obrazu. Ponieważ aparat nie blokuje się i nie sygnalizuje w żaden sposób gotowości o pomyłkę bardzo łatwo. Kolejną czynnością jest zdjęcie kapturka chroniącego przednią soczewkę obiektywu przed zabrudzeniem i uszkodzeniem. Ponieważ aparat wyposażony jest w celownik lunetkowy i nie obserwujemy obiektu fotografowanego przez obiektyw o kolejną pomyłkę jest bardzo łatwo.
Zorka posiada dwa celowniki pierwszy służy do kadrowania obrazu natomiast przy pomocy drugiego ustawiamy ostrość. Wydaje się to trochę skomplikowane, ale jeśli weźmiemy pod uwagę, że w tamtych czasach w większości aparatów ostrość ustawiało się na „oko” to dla dość ostrych zdjęć warto było trochę się pomęczyć. Na „oko” za to ustawiało się parametry naświetlania przy pomocy przysłony umieszczonej na obiektywie i pokrętła na górze korpusu. Metodę na „oko” nazywano wtedy intuicją i doświadczeniem a osoby, które były pozbawione zarówno jednego jak i drugiego mogły skorzystać z ogólnie dostępnych kieszonkowych tabelek, dzięki, którym można było bardzo łatwo ustawić prawidłowe parametry. Zapewniam, że ustawienie odpowiedniego czasu naświetlania i przysłony odbywało się znacznie sprawniej niż ustawienie prawidłowego balansu bieli we współczesnych cyfrówkach.
Mankamentem jest natomiast zakładanie filmu. Zdejmowany jest tylko spód aparatu i zakładanie filmu wymaga wprawy o wiele większej niż samo fotografowanie. Po kilku nieudanych próbach należy zrobić przerwę i po pewnym czasie spróbować ponownie. Ma to oczywiście wielką zaletę! Przed każdym naciśnięciem na spust przez chwilę zastanawiamy się czy warto go wcisnąć zerkając na chromowany licznik wykonanych zdjęć.
Niechęć do zakładania filmu powoduje, że zaczynamy myśleć podczas fotografowania oszczędzając klatki. Proste i jakie skuteczne rozwiązanie! Sam spust migawki działa bardzo miękko a sama migawka pracuje prawie bezgłośnie. Do przesuwania filmu służy pokrętło, które ma ponacinane brzegi, aby nie ślizgało się w palcach. Rozwiązanie jest tak skuteczne, że należy uważać, aby nie pościerać sobie skóry z palców. Wydawać by się mogło, że zrobiono to celowo, aby móc robić zdjęcia na mrozie w rękawiczkach, ale jest to bezzasadne, ponieważ aparat ma gumowaną szmacianą migawkę, która w okolicach zera przestaje działać. Prawda pewnie leży gdzieś po środku a niewątpliwie ludzie radzieccy mieli grubszą skórę od delikatnych rączek dzisiejszych obywateli, którzy kilofy zamienili na klawiatury i jojstiki koparek.
Zorka to aparat z wymienną optyką spotyka się jednak najczęściej z obiektywem standardowym. Do innych obiektywów należy posiadać specjalny celownik umieszczony na saneczkach przypominających mocowanie do lampy błyskowej. W komplecie z dodatkowymi obiektywami i celownikiem aparat może być kolekcjonerską gratką. Zorka która trafiła w moje ręce nie posiadała gniazda synchronizującego lampę błyskową. Albo zapomnieli zrobić to w fabryce, aby zdążyć z planem albo posiadam wersje na tereny gdzie są białe noce, czyli gdzieś w okolicach Leningradu. To pozostanie chyba już na zawsze tajemnicą.
Dzięki owocnej wymianie handlowej marka Zorka stała się w naszym kraju bez mała synonimem aparatu fotograficznego. Wystarczyło pomyśleć o fotografii a przed oczyma miało się Zorkę. Aparatem tym posługiwali się zarówno zawodowcy, dziennikarze jak również zwykli fotoamatorzy, którym te aparaty służyły przez wiele lat.
Powered by vBulletin® Version 4.2.5 Copyright © 2025 vBulletin Solutions, Inc. All rights reserved.