iczek
08-06-2007, 13:10
Witam,
Byc moze slowo recenzja nie jest tutaj adekwatne, bo to co zamierzam napisac, to bedzie zaledwie kilkanascie zdan na temat ksiazki, ktora wlasnie kupilem i ktora urosla wsrod fotografow do rangi prawie biblii.
Szymon Dederko "Swiatlo i cien w fotografii" pod redakcja Cezarego Dybowskiego (dla wielu znanego z plrecfoto jako 'Czarek') to wydawnictwo, ktore ma w swym zalozeniu udostepnic czytelnikowi wiedze z zakresu swiatla w fotografii wypracowaną i opracowaną przez Witolda Dederko, a poprawianą i uaktualniana przez jego synów.
Zapewne moje podejscie do tej ksiazki jak i zle ukierunkowane oczekiwania sprawily, ze po jej przeczytaniu jestem calkowicie rozczarowny i naprawde niemile zaskoczony tym wydawnictwem.
Dlaczego?
Uważam, ze ta książka jest bardzo potrzebna fotografującemu czlowiekowi, ale nie w takiej formie! Niestety w obecnych czasach tego typu wydawnictwa sluza jedynie purystom fotograficznym , ktorzy byc moze lubuja sie w zawilych meandrach wzorow fizycznych opisujacych kąty padania swiatla i rozszczepenie tegoz.
Dla fotografa, ktory chce poznac podstawy oswietlenia i generalne zasady oswietlenia jest to podrecznik bardzo nieczytelny i bardzo techniczny.
Za bardzo!
Za bardzo aby zainteresować szerszą grupę amatorów i za bardzo aby atrakcyjnie podac skad inad wazne zapewne informacje.
Zdecydowanie winy szukalbym po stronie redakcyjnej.
Ksiazka bowiem zawiera tony waznych informacji (jesli juz ktos chce znac te wzory i kąty) i sa one dosc logicznie poukladane, ale ich przedstawienie w formie proponowanej przez redaktorow jest archaizmem do potegi entej.
Wykresy, diagramy strzalkowe i kąty odbicia sa przedstawione tak technicznie, ze mimowolnie omijamy te strony, bo podanie nawet najlepszej ryby na brzydkim talerzu psuje przyjemnosc jedzenia.
Rozdzial "Nazewnictwo i systematyka oswietlenia" ktory moim zdaniem stanowi trzon calej ksiazki jest podany w takiej formie, ze ilosc skrótów nazw oświetlenia juz dawno nie uzywanych w ZADNYM studio czy przez nikogo na swiecie, przytlacza cala ważką merytoryczną strone rozdzialu. Przykre.
"Tablica oswietlen podstawowych" rozdzial omawia metody oswietlenia roznych tematow fotografa: przyroda, architektura, portret itp.... obyl sie bez jednego zdjecia :) Czytamy, czytamy, czytamy... tekst w bryle opisujacy (!?) jak wyglada wiatlo na lące.
Jedno, dwa, trzy zdjecia zamykaja temat. Umiejętne streszczenie i wyłapania najwazniejszych aspektów zalatwiloby temat, ktory jest rozpisany na kilka strona dla kazdego typu fotografii.
Najbardziej smieszy mnie opis swiatla w fotografii przyrodniczej :) Nie bede nawet cytowal... to trzeba przeczytac :)
Rozumiem, ze jezyk mial moze nawiazywac do jezyka seniora rodu, ale by jakikolwiek mlody czlowiek siegnal po taka lekture trzeba umiec go przyciagnac. Zakladam bowiem, ze podstawy fotografii sa przeznaczone generalnie dla adeptow.
Juz nawet nie bede sie rozpisywal o zdjeciach dolaczonych jako suplement na koncu ksiazki, bo uwazam, ze nawet na potrzeby tylko ilustracyjne mozna pokusic sie o zdjecia wysokiej wartosci artystycznej. To co zaserwowali autorzy to jakas PRL'owska mieszanka zdjec z imienin cioci i pseudo plenerów.
Bardzo zaluje, ze z bogatej wiedzy rodziny Dederków udaje sie od lat (patrzac na poprzednie edycje) wycisnac tak marnej jakosci wydawnictwo.
Byc może (a moze i na pewno) powodem tego jest aspekt ekonomiczny. Tego typu wiedza i takie podreczniki sa promilem poszukiwanych przez klienta wydawnictw, ale kolejne wydanie w takiej formie jedynie po raz kolejny zmarnuje szanse na ciekawsze pokazanie technicznej strony fotografii i głównego technicznego aspektu fotografowania, jakim jest zrozumienie swiatla.
Reasumujac te troche chaotyczną formę recenzji: ksiazka bardzo potrzebna w dobie powierzchownym poradników wypelnionych stockowymi fotkami, ale niestety i taką scisla wiedze mozna i NALEZY podac zjadliwie. Dbajac o utrzymanie chociaz minimalnej dozy zaciekawienia wsrod czytelnika, bo nic tak nie zniecheca jak 30 stron zlanego akapitowego tekstu o fotogafii :)
pzdr
Byc moze slowo recenzja nie jest tutaj adekwatne, bo to co zamierzam napisac, to bedzie zaledwie kilkanascie zdan na temat ksiazki, ktora wlasnie kupilem i ktora urosla wsrod fotografow do rangi prawie biblii.
Szymon Dederko "Swiatlo i cien w fotografii" pod redakcja Cezarego Dybowskiego (dla wielu znanego z plrecfoto jako 'Czarek') to wydawnictwo, ktore ma w swym zalozeniu udostepnic czytelnikowi wiedze z zakresu swiatla w fotografii wypracowaną i opracowaną przez Witolda Dederko, a poprawianą i uaktualniana przez jego synów.
Zapewne moje podejscie do tej ksiazki jak i zle ukierunkowane oczekiwania sprawily, ze po jej przeczytaniu jestem calkowicie rozczarowny i naprawde niemile zaskoczony tym wydawnictwem.
Dlaczego?
Uważam, ze ta książka jest bardzo potrzebna fotografującemu czlowiekowi, ale nie w takiej formie! Niestety w obecnych czasach tego typu wydawnictwa sluza jedynie purystom fotograficznym , ktorzy byc moze lubuja sie w zawilych meandrach wzorow fizycznych opisujacych kąty padania swiatla i rozszczepenie tegoz.
Dla fotografa, ktory chce poznac podstawy oswietlenia i generalne zasady oswietlenia jest to podrecznik bardzo nieczytelny i bardzo techniczny.
Za bardzo!
Za bardzo aby zainteresować szerszą grupę amatorów i za bardzo aby atrakcyjnie podac skad inad wazne zapewne informacje.
Zdecydowanie winy szukalbym po stronie redakcyjnej.
Ksiazka bowiem zawiera tony waznych informacji (jesli juz ktos chce znac te wzory i kąty) i sa one dosc logicznie poukladane, ale ich przedstawienie w formie proponowanej przez redaktorow jest archaizmem do potegi entej.
Wykresy, diagramy strzalkowe i kąty odbicia sa przedstawione tak technicznie, ze mimowolnie omijamy te strony, bo podanie nawet najlepszej ryby na brzydkim talerzu psuje przyjemnosc jedzenia.
Rozdzial "Nazewnictwo i systematyka oswietlenia" ktory moim zdaniem stanowi trzon calej ksiazki jest podany w takiej formie, ze ilosc skrótów nazw oświetlenia juz dawno nie uzywanych w ZADNYM studio czy przez nikogo na swiecie, przytlacza cala ważką merytoryczną strone rozdzialu. Przykre.
"Tablica oswietlen podstawowych" rozdzial omawia metody oswietlenia roznych tematow fotografa: przyroda, architektura, portret itp.... obyl sie bez jednego zdjecia :) Czytamy, czytamy, czytamy... tekst w bryle opisujacy (!?) jak wyglada wiatlo na lące.
Jedno, dwa, trzy zdjecia zamykaja temat. Umiejętne streszczenie i wyłapania najwazniejszych aspektów zalatwiloby temat, ktory jest rozpisany na kilka strona dla kazdego typu fotografii.
Najbardziej smieszy mnie opis swiatla w fotografii przyrodniczej :) Nie bede nawet cytowal... to trzeba przeczytac :)
Rozumiem, ze jezyk mial moze nawiazywac do jezyka seniora rodu, ale by jakikolwiek mlody czlowiek siegnal po taka lekture trzeba umiec go przyciagnac. Zakladam bowiem, ze podstawy fotografii sa przeznaczone generalnie dla adeptow.
Juz nawet nie bede sie rozpisywal o zdjeciach dolaczonych jako suplement na koncu ksiazki, bo uwazam, ze nawet na potrzeby tylko ilustracyjne mozna pokusic sie o zdjecia wysokiej wartosci artystycznej. To co zaserwowali autorzy to jakas PRL'owska mieszanka zdjec z imienin cioci i pseudo plenerów.
Bardzo zaluje, ze z bogatej wiedzy rodziny Dederków udaje sie od lat (patrzac na poprzednie edycje) wycisnac tak marnej jakosci wydawnictwo.
Byc może (a moze i na pewno) powodem tego jest aspekt ekonomiczny. Tego typu wiedza i takie podreczniki sa promilem poszukiwanych przez klienta wydawnictw, ale kolejne wydanie w takiej formie jedynie po raz kolejny zmarnuje szanse na ciekawsze pokazanie technicznej strony fotografii i głównego technicznego aspektu fotografowania, jakim jest zrozumienie swiatla.
Reasumujac te troche chaotyczną formę recenzji: ksiazka bardzo potrzebna w dobie powierzchownym poradników wypelnionych stockowymi fotkami, ale niestety i taką scisla wiedze mozna i NALEZY podac zjadliwie. Dbajac o utrzymanie chociaz minimalnej dozy zaciekawienia wsrod czytelnika, bo nic tak nie zniecheca jak 30 stron zlanego akapitowego tekstu o fotogafii :)
pzdr