Zobacz pełną wersję : Aparaty analogowe, nie tylko Canona
Heldbaum
16-03-2023, 19:34
Zainspirowany przez Jacka_Z, postanowiłem założyć taki wątek, mam nadzieję że się rozkręci. Gdzieś przeczytałem (całkiem niedawno) wypowiedź faceta, który zajmuje się fotografią otworkową (prowadzi też działalnność dydaktyczną i w ogóle jest dość znany, niestety nie pamiętam jego nazwiska...), gdzie powiedział on, że "w czasach dominacji fotografii cyfrowej, amatorzy coraz częściej wracają do technik tradycyjnych, bo chcą sobie narzucić pewien wysiłek umysłowy, przy tworzeniu zdjęć. Łatwość fotografii cyfrowej i brak konieczności takiego wysiłku, spowodowała wyjałowienie umysłów i spłycenie fotografii do postaci setek tysięcy podobnych, nic nie mówiących zdjęć..."
A my tu nawet nie mamy działu "fotografia tradycyjna". Skoro powstał wątek ze zdjęciami (wprawdzie gdzież mu tam do tego o pociągach...) i jakoś się kręci, choć na razie "ciągniemy ten wóz" tylko we trzech, może czterech, to czemu by nie pogadać również o sprzęcie? Wprawdzie jest to dział"aparaty analogowe Canona", ale myślę, że to zbyt duże zawężenie tematu.
BTW.
Pewne specyficzne wynalazki ery fotografii na filmie, które przeszły przez moje ręce.
Aparat na format połówkowy z silnikiem sprężynowym, obiektyw Canon.
11067
11068
11069
FlatEric
17-03-2023, 21:40
Te kółka wokół obiektywu to są przysłony otworkowe światłomierza?
Te kółka wokół obiektywu to są przysłony otworkowe światłomierza?
Prawdopodobnie tak. Aparat był w stercie innych klamotów na aukcji wieloprzedmiotowej, z których co innego mnie interesowało. Z instrukcji na tylnej ściance wynika, że aparat pracuje też w automatyce. Instrukcji papierowej nie widziałem w ogóle, baterii 1,3 V do niego nie miałem, obejrzałem go trochę i opyliłem na Allegro.
Heldbaum
17-03-2023, 22:03
Coś pięknego! Ja zawsze chciałem mieć "połówkę", ale jakoś tak wyszło, że nie miałem. Robiłem kiedyś zdjęcia Czajką, ale to było jeszcze przed epoką lodowcową... O istnieniu takiego cuda, jednak nie wiedziałem. Można dziś kupić albo Olympusa Trip, albo kompakt, Yashica Samurai. Niestety ten drugi, jest obrzydliwie wręcz drogi. Poza tym, nie ma pewności, czy będzie działał.
Bardzo sympatyczne maleństwo ten Bell & Howell. Szkoda że go opyliłeś.
Coś pięknego! Ja zawsze chciałem mieć "połówkę", ale jakoś tak wyszło, że nie miałem. Robiłem kiedyś zdjęcia Czajką, ale to było jeszcze przed epoką lodowcową... O istnieniu takiego cuda, jednak nie wiedziałem. Można dziś kupić albo Olympusa Trip, albo kompakt, Yashica Samurai. Niestety ten drugi, jest obrzydliwie wręcz drogi. Poza tym, nie ma pewności, czy będzie działał.
Bardzo sympatyczne maleństwo ten Bell & Howell. Szkoda że go opyliłeś.
Jak ja bym chciał móc i mieć miejsce te wszystkie sprzęty trzymać, to by sobie małe muzeum założył, ale kasa była potrzebna na co innego, a miejsca w domu brakowało- w pewnym momencie miałem na stanie 17 lustrzanek na film, a jeszcze żadnej cyfrowej, nie mówiąc o obiektywach :mrgreen:
Czajkę mi kiedyś ojciec przywiózł z Sojuza, ale od nowości nawalał naciąg filmu, i chyba nawet nie zrobiłem nią żadnego zdjęcia. Poniewierała się ino po szufladach 30 lat.
Czajka 3.
11070
11071
11072
Samowyzwalacz sprężynowy. Niektóre aparaty z oszczędności nie miały samowyzwalacza, a ten wkręcało się w spust migawki.
11073
Pneumatyczny wężyk spustowy.
11074
Lupy powiększające zakładane na celowniki lustrzanek.
11075
11076
Dekielek obiektywu na zawiasie.
11077
Stopka do lampy z pochyłem.
11078
Kopiarka do slajdów.
11079
Filtr pryzmatyczny.
11080
Statyw wielofunkcyjny. Można go było wkręcić w drzewo!
11081
11082
11083
FlatEric
18-03-2023, 09:26
Czego to ludzie nie wymyślą... ?
Fajna ta stopka do flesza, jak widzę, poza pochyłem pełniła też funkcję przejściówki z PC na gorącą stopkę i vice versa.
Ruscy robili coś podobnego pod nazwą GŁW, które przenosiło wprawdzie tylko gorącą stopkę, ale oprócz pochylania miało też nieograniczony obrót w poziomie.
Ten duplikator do slajdów, to ma wbudowany obiektyw? Ciekawym, jak toto działa.
https://www.canon-board.info/threads/118506-Heldbaum-Fotografia-przewa%C5%BCnie-na-filmie?p=1442746&viewfull=1#post1442746 ten slajd był skopiowany tym duplikatorem na negatyw.
On ma wbudowany bardzo ciemny obiektyw z zoomem, którego skala powiększenia jest widoczna na zdjęciu. Ostrości się nie nastawia, a mocowanie ma T2 przez odpowiedni adapter do każdego aparatu. Niestety, akceptuje tylko slajdy w ramkach, a nie nadaje się np. do kopiowania filmów.
Nie jest to w sumie jakaś rewelacja.
11094
Trochę mi natomiast szkoda jest- z dzisiejszej perspektywy- sprzedania chyba dość kiepskiego, ale intrygującego obiektywu Cosinon 135 mm f/3,5 z mocowaniem T2, bo miał 13-listkową przesłonę. Jakoś nie miałem wtedy czasu na bliższe się z nim zapoznanie, a ostrzył chyba dopiero od 3,5 m (!), więc się go pozbyłem nie zrobiwszy nim ani jednego zdjęcia. Jakąś nadzieję wiązałem z nim w zastosowaniu do macro przez mieszek, ale mi przeszło, bo trafiły się rasowe obiektywy macro.
11089
11090
11092
11091
Z tego samego powodu nie wypróbowałem nawet telekonwertera macro:
11093
Sugeruję zrobić odrębny wątek ze starymi aparatami, obiektywami i innym osprzętem. Bo sami sobie rozwalicie ten watek zdjęciowy.
Sugeruję zrobić odrębny wątek ze starymi aparatami, obiektywami i innym osprzętem. Bo sami sobie rozwalicie ten watek zdjęciowy.
Nie mam więcej takich ciekawostek, a więc spoko ;) No ale czuwaj, druhu, czuwaj! ;)
Heldbaum
18-03-2023, 23:09
Pokażę Wam jeden z moich najulubieńszych i najbardziej wypasionych aparatów, jaki kiedykolwiek miałem i używałem. Jak znajdę zdjęcia z niego, to się pochwalę...
https://i.imgur.com/TasjvFR.jpg
A na początek, pokażę Wam jeden z moich najulubieńszych i najbardziej wypasionych aparatów, jaki kiedykolwiek miałem i używałem. Jak znajdę zdjęcia z niego, to się pochwalę...
https://i.imgur.com/TasjvFR.jpg
Z dwobiektywowych lustrzanek miałem w rękach tylko Start 66 i Flexareta. Flexaret to świetny aparat, a kolega jeszcze go posiada.
FlatEric
19-03-2023, 09:02
Ten to jest chyba tzw. pseudolustrzanka?
Heldbaum
19-03-2023, 09:27
Tak. Wzorowany, podobnie jak Komsomolec, na Voigtlanderze Brilliant. Ale jego prostota, a nawet powiedział bym, prymitywizm, jest tak rozbrajająco cudowny, że mógłbym nim fotografować na okrągło. Tym bakelitowym pudełkiem można naprawdę poczuć, że się robi zdjęcia, a jak będziesz miał szczęście, to nawet część z nich Ci nie wyjdzie :D
nr 2
11105
To jest aparat, którym robiłem pierwsze zdjęcia - miałem około 10 lat i już wtedy rozumiałem, co to jest migawka i przysłona. Starszy ode mnie, kupiony przez mojego tatę zanim przyszedłem na świat. Cały czas sprawny.
Nazywa się Certo Super Dollina II. Tu trochę o nim http://camera-wiki.org/wiki/Dollina
Heldbaum
19-03-2023, 11:56
Ooo, Brachu, to masz niesamowitą pamiątkę i świetny sprzęt. Nie mogę rozpoznać... Czy to jakaś Ikonta?
Uzupełniłem posta z informacją.
Heldbaum
19-03-2023, 12:02
Nie korci Cię, żeby założyć film i... :mrgreen:
Czasem mnie napadają takie głupie myśli, ale je odpędzam usilnie. ;)
Dla uzupełnienia zabawy, bo w najlepszym wątku jeden Kolega polecał jakieś książki: mój pierwszy podręcznik o fotografii - skan strony tytułowej i okładki. Nastolatkiem byłem i też nie ja kupowałem.
nr 3
11106
Dostałem taki aparat od teściowej, której też ktoś dał, bo nie miał co z nim zrobić. Działa!
4.
11108
5.
11109
6.
11110
7.
11111
FlatEric
19-03-2023, 14:14
Wow! To okienko na górze to jest od podświetlenia ramek kadru?
Wow! To okienko na górze to jest od podświetlenia ramek kadru?
Tak, jest to podświetlenie ramki, ale nie ma dalmierza.
Heldbaum
19-03-2023, 16:03
Ten Altix bardzo ciekawy. Jak mówisz że działa, to ja bym się pokusił o małą restaurację, wyczyszczenie i tak dalej. I robiłbym nim zdjęcia. Tym bardziej, że to takie maleństwo, więc poręczne.
Jeśli mowa o książkach, to moją "Biblią" była książka Pękosławskiego. Dostałem ją od starszego kuzyna (tego ze zdjęć z konewką), długo przedtem, zanim miałem swój pierwszy aparat...
https://i.imgur.com/g1LYhnO.jpg
Tak w ogóle, to pierwszym sprzętem była oczywiście Smiena 8M, a w domu przewinęły się w międzyczasie Start II, którego mój ojciec pożyczył od dyrektora szkoły i duużo później Vilia, którą kuzyn Wojtek dał mojemu ojcu, coby ten "zainteresował fotografią mnie". Niestety, ojciec uznał że jestem za mały, by dać mi tak precyzyjne narzędzie i w rezultacie Vilia powędrowała na szafę z innymi rzeczami zakazanymi. Później była ta Smiena, którą dostałem rzecz jasna na pierwszą komunię, niestety dołączyła do Vilii. Koniec końców, mój pierwszy aparat (też dostałem go od Wojtka), to był Fed 5B, a ja miałem już 19 lat i Smieny mnie jakoś nie rajcowały. A teraz to się wszystko zmieniło. Ale to już inna historia (opisałem ją na blogu)...
https://i.imgur.com/3OD561l.jpg
Mam jeszcze taki relikt w stanie fabrycznym i z zapasową żarówką:
11114
11115
11116
Kolekcjoner
19-03-2023, 20:13
Niedawno się natknąłem na zwłoki takiego rzutnika na strychu :D.
On jest sprytny, bo ma gniazdo gwintowane od spodu i można go było na statywie postawić.
Niedawno się natknąłem na zwłoki takiego rzutnika na strychu :D.
Tymczasem pogłoski o śmierci mojego rzutnika są mocno przesadzone ;)
Heldbaum
19-03-2023, 23:04
Niedawno się natknąłem na zwłoki takiego rzutnika na strychu :D.
Próbowałeś reanimować nieszczęśnika?
OLYMPUS OM-10
11125
Jest to aparat klasy amatorskiej jedyny w swoim rodzaju, bowiem posiada niezwykłe cechy, zupełnie niespotykane w konstrukcjach konkurencji.
1. Lustrzanka z pełną automatyką ekspozycji z preselekcją przesłony, za pomocą dodatkowego adaptera oferuje ręczny dobór czasu otwarcia migawki.
2. Dynamiczny pomiar światła TTL OTF, taki sam, jak w profesjonalnych modelach OM-2, OM-2N, OM-2SP i OM-4.
Po preselektywnym doborze czasu migawki przez światłomierz i naciśnięciu spustu następuje podniesienie lustra, a światło odbija się od pierwszej kurtyny migawki, na którą jest naniesiony wzorek opracowany komputerowo, i pada na czujnik na dole komory lustra. Ten pomiar przypomina pomiar matrycowy i koryguje pomiar integralny o rozkład świateł i cieni w kadrze.
W trakcie przebiegu rolet migawki światło odbija się od filmu i pada na ten sam czujnik, który dynamicznie określa, czy jego ilość jest wystarczająca. Jeśli czasy migawki są krótkie, to ekspozycja jest realizowana wg pomiaru odbicia na pierwszej kurtynie, a gdy są długie, to automatyka może wydłużyć lub skrócić ekspozycję. Doskonale zabezpiecza to przed prześwietleniem, gdy podczas długiej ekspozycji nagle wzrośnie oświetlenie sceny, którego już nie może uwzględnić pierwszy światłomierz.
3. Aparat posiada wyłącznik, ale gdy jest on wyłączony, a film jest naciągnięty, to dotknięcie palcem do metalowego cokołu spustu aktywuje automatykę, i można natychmiast wykonać zdjęcie naświetlone prawidłowo wg automatyki.
4. Aparat nie mierzy światła lampy TTL, tak jak modele profesjonalne, ale z lampami systemowymi kontrolka w celowniku melduje gotowość lampy, a jej mruganie po wykonaniu zdjęcia świadczy o prawidłowej ekspozycji błyskiem.
5. W celowniku jest drabinka czasów i diody sygnalizacyjne.
6. Tylne ścianki są wymienne, zgodne ze wszystkimi modelami OM, i jest możliwość użycia windera.
7. Matówka niewymienna, ale łatwo wyciągalna do ew. wyczyszczenia.
8. Jest samowyzwalacz,
Heldbaum
19-03-2023, 23:41
Zgaduję, że to tym sprzętem robiłeś większość swoich zdjęć na filmie? Podoba mi się ten obiektyw. Jak on się spisuje na pełnym otwarciu?
Zgaduję, że to tym sprzętem robiłeś większość swoich zdjęć na filmie? Podoba mi się ten obiektyw. Jak on się spisuje na pełnym otwarciu?
No właśnie, że nie- zacząłem od OM-2N, którym zrobiłem może ze 2 filmy, i to takie testujące obiektywy, potem bardzo szybko wszedłem w posiadanie OM-4, który służył mi kilka lat, a OM-10 dokupiłem jako ciekawostkę, i zrobiłem nim jeden film. Osiołkowi w żłobie dano...
Jeszcze mam OM-1, OM-2N, OM-4 i OM-10.
Natomiast Zuiko OM 50 mm f/1,4 na pełnym otworze jest bardzo miękki i wymaga bardzo precyzyjnego ustawienia ostrości. Sensowniej jest używać go od f/2. To jest wersja bez MC. Ta z powłokami jest ostrzejsza na pełnej dziurze. Miałem kilka, ale posprzedawałem, bo szukałem egzemplarza w stanie "mint", a potem mi przeszło.
--- Kolejny post ---
Tak w ogóle t o OM-4 zacząłem używać gdzieś w 2005 r., a wcześniej przez 15 lat to był EOS-650, jeszcze wcześniej Practica MTL-5B, a zaczynałem od Zorkij-4 w 1976 r.
Kolekcjoner
20-03-2023, 02:13
Próbowałeś reanimować nieszczęśnika?
Nie, jakoś nie mam wielkiego sentymentu do tych sprzętów. Kojarzą mi się nieodmiennie z dziadostwem komuny.
Nie, jakoś nie mam wielkiego sentymentu do tych sprzętów. Kojarzą mi się nieodmiennie z dziadostwem komuny.
Próbowałem reanimować 2 szt. Diapola - bez rezultatu. Kupiłem nowy Krokus - wysiadł układ transportu. Obiektywy we wszystkim bezwartościowe.
Kupiłem Brauna. Podstawowy obiektyw też do niczego. Dokupiłem dużo lepsze szkło za grubą kasę i działało. Teraz stoi od lat.
Wrócę jeszcze na ten moment do OM-10 i pokażę w teście, który mu zrobiłem, jak w praktyce radzi sobie jego układ pomiaru światła, w automatyce bez korekcji ekspozycji.
Co prawda jest to negatyw, a nie slajd, ale jednak.
11126
11127
11128
11129
11130
11131
11132
11133
W praktyce jest on niezawodny w każdej sytuacji. Mój kolega użytkował ten model wiele lat i bardzo chwalił ten automatyczny pomiar.
Pomiędzy wartością ekspozycji określoną orientacyjnie przez światłomierz w pryzmacie, a praktycznie ustaloną po odbiciu światła od 1-szej kurtyny migawki, mogą być bowiem znaczne różnice.
FlatEric
20-03-2023, 11:16
No to ja pokażę taki złomik - do pewnego stopnia jeden z potencjalnie fajniejszych radzieckich aparatów.
Orion EE - czyli jedna z trzech automatycznych wersji Vilii. Poza nim była Vilia Auto z pełną automatyką ze światłomierzem selenowym i Siluet Elektro ze światłomierzem CdS i automatyką działającą w trybie preselekcji przysłony.
Orion EE natomiast ma także światłomierz CdS, ale automatykę działającą w trybie preselekcji czasu, a co ciekawe, w celowniku znajduje się wskazówka światłomierza, pokazująca ustawioną przez automat przysłonę - czyli mamy pełną wiedzę o parametrach zdjęcia, co w takich prostych automatycznych kompaktach jest wręcz unikatowe. I, w przeciwieństwie do Vilii Auto i Silueta, które poza automatem mają tylko tryb zdjęć z fleszem, ze stałym czasem ekspozycji 1/30 s i swobodnie wybieraną przysłoną, Orion ma także normalny, działający w pełnym zakresie tryb ręczny, a co lepsze nadal działa w tym trybie światłomierz, wskazując przysłonę, którą należy ustawić. Czyli oprócz automatu mamy mamy aparat w pełni manualny z wbudowanym światłomierzem.
Tyle tylko, że nadal jest to konstrukcja na bazie Vilii - z nienajlepszym trypletem T-69-3 i z dużym rozrzutem jakościowym pomiędzy egzemplarzami.
11134
A w ogóle, to wczoraj przeżyłem chwilę zwątpienia - wyciągłem swojego Nikona F, co do którego byłem święcie przekonanym, że jest pusty, pociągłem za dźwignię napinania - i okazało się, że jest w nim film, do tego z naświetlonymi 6 klatkami! Sądząc z ustawienia światłomierza - 400 ASA, a sięgnąwszy do swoich notatek odkryłem, że faktycznie załadowałem go równo 2 lata temu. Niestety, nie zapisałem co to za film - podejrzewam, że czarno-biały, ale głowy nie dam. A to jednak ma wpływ na dobór tematów i ewentualnie filtrów.
No jeszcze mi się coś takiego w życiu nie zdarzyło... Chyba pora ciepnąć wszystko i wyjechać w Bieszczady... :(
A w ogóle, to wczoraj przeżyłem chwilę zwątpienia - wyciągłem swojego Nikona F, co do którego byłem święcie przekonanym, że jest pusty, pociągłem za dźwignię napinania - i okazało się, że jest w nim film, do tego z naświetlonymi 6 klatkami! Sądząc z ustawienia światłomierza - 400 ASA, a sięgnąwszy do swoich notatek odkryłem, że faktycznie załadowałem go równo 2 lata temu. Niestety, nie zapisałem co to za film - podejrzewam, że czarno-biały, ale głowy nie dam. A to jednak ma wpływ na dobór tematów i ewentualnie filtrów.
No jeszcze mi się coś takiego w życiu nie zdarzyło... Chyba pora ciepnąć wszystko i wyjechać w Bieszczady... :(
Zwiń film tak, aby nie wciągnąć końcówki, sprawdź co za jeden, załóż jeszcze raz i przewiń 7-8 klatek dla świętego spokoju.
FlatEric
20-03-2023, 12:03
W ostateczności... Ale spróbuję jeszcze odszukać pudełko - ostatnio mam nieraz taki zwyczaj, że po założeniu filmu wpisuję na pudełku kiedy i do czego został wsadzony i trzymam je przynajmniej do jego skończenia. :)
W ostateczności... Ale spróbuję jeszcze odszukać pudełko - ostatnio mam nieraz taki zwyczaj, że po założeniu filmu wpisuję na pudełku kiedy i do czego został wsadzony i trzymam je przynajmniej do jego skończenia. :)
Niektóre korpusy miały kieszonkę na fragment opakowania filmu z typem i czułością - dla zapominalskich :lol:
Niektóre korpusy miały kieszonkę na fragment opakowania filmu z typem i czułością - dla zapominalskich :lol:
Takie cuś:
11136
FlatEric
20-03-2023, 13:32
Później miały też łokienko, przez które widać było nadruk na kasecie.
Ale poza kieszonkami były jeszcze tzw. pamiętniki, obecne w wielu nawet bardzo prostych aparatach, czyli obrotowe kółka, często na tylnej ściance, na których można było ustawić ku pamięci typ filmu (BW, kolor, slajd) i jego czułość.
Troszkę bebechów :D
Olympusy OM-2 i OM-2N bardzo łatwo się rozbiera, aby się dostać do pryzmatu w celu jego wyjęcia i wyczyszczenia.
11142
Po odkręceniu dwóch śrubek blaszki dociskowej można już wyjąć pryzmat.
11143
Pod pryzmatem nie ma żadnych elementów regulacyjnych- podkładek czy wkrętów. Jest on sklejony z kondenserem i po prostu wkłada się go w gniazdo. Matówka jest wymienna i wyciąga się ją przez komorę lustra.
11144
Dla porównania Pentax ME Super.
Matówka jest niewymienna i można się do niej dostać tylko od góry, rozpinając elektronikę. Jest to dramat nie do opisania, a pryzmat ma stos cienkich jak mgiełka metalowych podkładek, które się krzywią od samego patrzenia na nie.
11145
Kolekcjoner
20-03-2023, 19:25
Próbowałem reanimować 2 szt. Diapola - bez rezultatu. Kupiłem nowy Krokus - wysiadł układ transportu. Obiektywy we wszystkim bezwartościowe.
Kupiłem Brauna. Podstawowy obiektyw też do niczego. Dokupiłem dużo lepsze szkło za grubą kasę i działało. Teraz stoi od lat.
Poza wyjątkami te komunistyczne sprzęty to był straszny badziew. Pomijam rozwiązania techniczne opóźnione o lata świetlne.
Poza wyjątkami te komunistyczne sprzęty to był straszny badziew. Pomijam rozwiązania techniczne opóźnione o lata świetlne.
Nie masz chyba na myśli Practiki B200?
Kolekcjoner
20-03-2023, 21:04
Nie masz chyba na myśli Practiki B200?
Mam. To już było wyjątkowe dziadostwo. Tak jak jeszcze seria mechaniczna była całkiem Ok. Tak seria B nie dość, że psuła się na potęgę to jeszcze był problem z naprawami. Przećwiczyłem to na własnej skórze.
Mam. To już było wyjątkowe dziadostwo. Tak jak jeszcze seria mechaniczna była całkiem Ok. Tak seria B nie dość, że psuła się na potęgę to jeszcze był problem z naprawami. Przećwiczyłem to na własnej skórze.
No nie wiem. B200 była pierwsza z serii i dobrze się sprzedawała na Zachodzie. Wujo z NRD ją miał i nigdy mu nie sprawiała problemu, aż ją dopiero szlag trafił ok. 2004 r. na Malajach, bo złapała wilgoć, i jakiegoś egzotycznego grzyba.
Heldbaum
20-03-2023, 22:25
Te aparaty miały dwie wady. Jedna, to była niedoskonała elektroniczna migawka, która żarła baterię, jak zła i gdy tylko napięcie w tej baterii spadło, to po prostu się nie otwierała. Naczaskałeś zdjęć, a tu okazało się, że połowa klatek pusta. Niestety, to się zdarzało nagminnie, gdy naprawiałem aparaty, przynoszono mi sporo tych Praktik. Druga wada, to delikatny mechanizm naciągu, o zbyt dużym przełożeniu. Jak ktoś miał "kowalskie łapki", to zaraz popsuł.
Poza tym, to był świetny i bardzo przyjemny w używaniu aparat. Szkoda tylko, że wykonano go z typową socjalistyczną dbałością o jakość.
Kolekcjoner
20-03-2023, 22:29
Te aparaty miały dwie wady. Jedna, to była niedoskonała elektroniczna migawka, która żarła baterię, jak zła i gdy tylko napięcie w tej baterii spadło, to po prostu się nie otwierała. Naczaskałeś zdjęć, a tu okazało się, że połowa klatek pusta. Niestety, to się zdarzało nagminnie, gdy naprawiałem aparaty, przynoszono mi sporo tych Praktik. Druga wada, to delikatny mechanizm naciągu, o zbyt dużym przełożeniu. Jak ktoś miał "kowalskie łapki", to zaraz popsuł.
Poza tym, to był świetny i bardzo przyjemny w używaniu aparat. Szkoda tylko, że wykonano go z typową socjalistyczną dbałością o jakość.
Ale ja nie mam "kowalskich łapek" :lol: - wręcz przeciwnie, a zepsułem dwie. U mojego znajomego było to samo. Przyczyna była jak piszesz dalej.
djtermoz
20-03-2023, 22:57
Z analogów mam w tej chwili 2, które używam zamiennie:
11152
Olympus 35 RD - fajne maleństwo z dobrym szkiełkiem 40mm f/1.7. Niestety ostatnio odkryłem, że chyba trochę przeciekają uszczelki.
11153
Pentax MX - pod względem rozmiarów korpusu i wizjera jest to lustrzanka idealna. Gdyby tylko światłomierz był bardziej niezawodny (mój czasem działa, czasem nie). W tej chwili jestem na 14-tej rolce filmu od chwili zakupu MXa i mam nadzieję, że zostanie on ze mną na dłużej.
Swojego czasu miałem jednocześnie kilka starych obiektywów macro i zrobiłem sobie takie porównanie ich gabarytów i odległości minimalnego ostrzenia przy maksymalnej skali odwzorowania.
Dzisiaj jeszcze mam Tamrona i Cosinę.
11154
11155
11156
11157
FlatEric
21-03-2023, 11:07
Piękna kolekcja!
A propos Zuiko 1,8/50 mm z Panagorem - jak rozumiem, obiektyw jako taki to jest tylko sam przód tego zestawu do srebrnego pierścienia włącznie, a reszta to konwerter?
A w ramach prezentacji zapóźnienia technologicznego przemysłu fototechnicznego KDLów mam takie oto ciekawostki:
11159
Elektronika FE-14AU czyli radziecki młotek z 1976 roku, o stosunkowo wysokiej energii błysku 86 Ws, ale liczbie przewodniej ledwo 25 m dla 100 ASA. Zasilany mógł być bezpośrednio z sieci lub specjalną baterią Mołnia do lamp błyskowych, o napięciu 330 V. Lampa posiadała trzy zakresy automatyki i czujnik montowany na aparacie, co pozwalało na bezproblemowe odbijanie światła. Niejaką ciekawostką jest palnik w kształcie litery W, wyglądający cokolwiek jak dwa zrośnięte palniki IFK-120.
11160 11161
A to automatyka po radziecku, czyli automatyczny Siluet Elektro (odmiana Vilii z preselekcją przysłony i światłomierzem CdS) z równie automatycznym fleszem Elektronika W5-22. Lampa produkowana była od 1979 roku, posiadała zasilanie sieciowe, liczbę przewodnią 21 m dla 100 ASA i dwa zakresy automatyki (górny przełącznik włączał automatykę, dolny przełączał jej zakresy).
11162
I na koniec cudo zza zachodniej granicy, czyli Elgawa N 128 C - automatyczna odmiana bardzo popularnego sieciowego flesza N 128, o liczbie przewodniej 28 m dla 100 ASA i jednym tylko zakresie automatyki, której przełącznik działa trywialnie prosto - w położeniu wyłączonym po prostu zasłania fotokomórkę. Dla uproszczenia w obu wersjach, N 128 i N 128 C, montowano dokładnie ten sam kalkulator ekspozycji, skutkiem czego nawet w wersji nieautomatycznej posiadał on nastawę "Automatik" - tyle tylko, że w instrukcji obsługi zaznaczone było, że do niczego ona nie służy. Znak czasów.
Piękna kolekcja!
A propos Zuiko 1,8/50 mm z Panagorem - jak rozumiem, obiektyw jako taki to jest tylko sam przód tego zestawu do srebrnego pierścienia włącznie, a reszta to konwerter?
Dokładnie tak.
A co do lamp, to też miałem taki radziecki młotek, ale bez automatyki, do którego sam sobie dorobiłem zasilacz bateryjny, bodajże na 6 x R20.
A tymczasem Olympus robił takie rzeczy:
11163
11164
11165
11166
11172
11167
11168
11169
11170
11171
Lampa T32 o LP=32 (co odpowiada mocy dzisiejszych lamp reporterskich) przy f=24 mm, bez regulacji zooma, pracuje w TTL, lub w automatyce własnej przy trzech kolejnych przysłonach. Zmiana konfiguracji z TTL na auto odbywa się przez przełożenie kalkulatora z tyłu na lewą stronę. Naświetla wyśmienicie.
Na korpusach OM-3, OM-4 i OM-2SP można użyć jedocześnie dwóch lamp w TTL bezpośrednio, a za pomocą kabli i rozdzielaczy- aż 9.
Power Bounce Grip posiada też komorę na 4 baterie R14 .
FlatEric
21-03-2023, 12:07
Super! Dzisiejsze flesze już nie mają tej klasy. ;)
Tylko o co chodzi z tymi kablami? Jeden gruby podłączony do gripa lub do lampy, a drugi cienki do gripa, ale nie zawsze? Skąd takie kombinacje - gruby, jak mniemam, przenosi TTL, a po co jest ten drugi M Grip Cord?
Super! Dzisiejsze flesze już nie mają tej klasy. ;)
Tylko o co chodzi z tymi kablami? Jeden gruby podłączony do gripa lub do lampy, a drugi cienki do gripa, ale nie zawsze? Skąd takie kombinacje - gruby, jak mniemam, przenosi TTL, a po co jest ten drugi M Grip Cord?
M.Grip Cord - to ewidentnie przeniesienie spustu migawki.
FlatEric
21-03-2023, 14:11
Racja! Zapomniałem, że tak kiedyś robiono - sam mam szynę gripem do flesza, z gniazdem na mechaniczny wężyk spustowy. Jest tu jakaś ikona na facepalma?
11173
A tutaj mamy cudo radzieckiej myśli naukowo-technicznej pod postacią flesza Łucz-70, produkowanego w l. 70.
Lampa jest wyposażona w dwa reflektory o kącie świecenia 45 stopni (identyczne jak późnych wersjach flesza Czajka), przy wykorzystaniu jednego z nich ma regulowaną energię błysku 50/100 J, co odpowiada liczbie przewodniej 26/36 m dla 100 ASA (regulacji dokonuje się przez odpowiednie włożenie okrągłej wtyczki w gniazdo na panelu z lewej strony torby), a przy zastosowaniu dwóch reflektorów (drugi wpina się w miejsce wtyczki regulującej energię) następuje podział energii 60 J na reflektor główny i 40 J na reflektor dodatkowy.
Łucz-70 ma dwie opcje zasilania, sieciowe 220 V za pomocą odłączanego kabla, oraz bateryjne z dedykowanej baterii Mołnia przeznaczonej dla lamp błyskowych, o napięciu 300 V i trwałości pół roku - to ten żółty klocek stojący obok. Łączna masa lampy z baterią sięgała 3,5 kg, a wielkość całości ładnie podkreśla zestawienie ze Smieną 8.
Super! Dzisiejsze flesze już nie mają tej klasy. ;)
Tylko o co chodzi z tymi kablami? Jeden gruby podłączony do gripa lub do lampy, a drugi cienki do gripa, ale nie zawsze? Skąd takie kombinacje - gruby, jak mniemam, przenosi TTL, a po co jest ten drugi M Grip Cord?
Ten grip może pracować jako spust migawki po podłączeniu do windera cienkim kablem, gdy jest mocowany po prawej stronie aparatu.
Bez widera grip mocuje się na ogół po lewej stronie aparatu, bo prawa ręka obsługuje naciąg filmu.
Gruby, spiralny kabel przenosi TTL, i może być podłączony między aparatem a gripem, lub między aparatem a lampą.
Grip posiada też własny, zwykły kabel PC, do podłączania do aparatów bez TTL błysku.
Widać też zaczepy do nadgarstnika, który był w komplecie (a jest przy C 6D)
Szkoda tylko, że wykonano go z typową socjalistyczną dbałością o jakość.
B200, nie byl robiony na potrzeby DDR, prze Japończków..?
B200, nie byl robiony na potrzeby DDR, prze Japończków..?
Nie, nie była, chociaż mogła mieć jakieś komponenty. Np. fotodioda to nie była ani CdS, ani SPD, lecz GAsP- galowo-arsenkowo-fosforanowa, dużo czulsza i szybsza, niż inne. Jedynym innym aparatem, o jakim słyszałem, że ma taki fotoelement, to Pentax LX.
Heldbaum
21-03-2023, 21:33
Z tego, co wiem, tylko niektóre komponenty były japońskie, ale całość była składana w DDR. W przypadku elektroniki, to pasuje jak ulał zdanie wypowiedziane przez radzieckiego kosmonautę w "Armagedonie". "Amerykańskie komponenty, rosyjskie komponenty, a wszystko i tak z tej samej fabryki w Tajwanie".
Olympus OM-2.
Pierwsza na świecie (1975 r.) lustrzanka z pomiarem błysku TTL i pierwsza lampa spełniająca to zadanie Olympus Quick Auto 310.
Pomiar światła stałego i błyskowego dynamiczny TTL OTF., automatyka z preselekcją przesłony. Pierścień nastaw migawki nietypowo umieszczony wokół bagnetu obiektywu. Każdy obiektyw systemu miał własny przycisk domykania przesłony dla kontroli GO.
Opracowany komputerowo nadruk na pierwszej kurtynie migawki odbijał światło na sensor w komorze lustra i dokonywana zostawała korekcja ekspozycji zmierzonej przez światłomierz o rozkład świateł i cieni w kadrze.
Dalej światło odbijało się od powierzchni filmu i było dynamicznie mierzone przez w/w sensor.
Aparat był w stanie naświetlać w automatyce nawet do 10 minut, ale dokładność pomiaru spadała po 120 s, a gdy był wyłączony, to można było wykonywać zdjęcia w zakresie 1/30-1/1000 s z prawidłową automatyczną ekspozycją wskutek chwilowej aktywacji automatyki w momencie wyzwolenia migawki.
W późniejszych modelach Olympus zastosowało ograniczenie czasu ekspozycji do 120 s(OM-2N) lub 240 s (OM-4).
Oczywiście miał też pełne ręczne sterowanie i korekcję ekspozycji +/- 2 EV co 1/3 EV.
Przełączanie trybu pracy za pomocą dźwigni obok korbki zwijania powrotnego można było dokonywać bez odrywania oka od celownika, bo od razu zmieniały się wskazania w wizjerze- zamiast skali czasów pokazywała się światłowaga.
Wymienne matówki, tylne ścianki i napędy silnikowe, przystawki do fotografii mikroskopowej i endoskopowej.
Lampa mogła pracować w trybie TTL, pełnym ręcznym, przy 1/2 mocy, i w z własnym fotosensorem przy trzech przesłonach.
Posiadała możliwość podłączenia zdalnego fotosensora do pracy w automatyce własnej.
Produkowano do niej też grip z zasilaczem bateryjnym. Miał głowicę jedynie uchylną, bez obrotu.
11182
11183
11184
11185
11186
11187
11188
11189
11190
Ty nadal masz te olympusowe cudeńka? Jesteś zarejestrowany na forum olka? Jak nie to sie zarejestruj, wrzuć to tam. https://forum.olympusclub.pl/forums/36-Analogi-Olympus-i-nie-tylko
Tam jest spore grono osób w pewnym wieku ;) z ogromnym sentymentem do marki Olympus.
Ty nadal masz te olympusowe cudeńka? Jesteś zarejestrowany na forum olka? Jak nie to sie zarejestruj, wrzuć to tam. https://forum.olympusclub.pl/forums/36-Analogi-Olympus-i-nie-tylko
Tam jest spore grono osób w pewnym wieku ;) z ogromnym sentymentem do marki Olympus.
Jeszcze sporo rzeczy Olka mam, ale OM-2 i QA 310 już nie (mam OM-2N, OM-4, OM-10 i T32 oraz T20z gripem), a na forum Olka raczej się nie zarejestruję, bo mi zbraknie czasu na CB :mrgreen:
Olympusy to dla mnie była piękna przerwa w życiorysie w latach 2005-2010, a od 1990 r. siedzę w EOS-ach.
FlatEric
22-03-2023, 12:26
No to żeby Wam się od tego hajtechu w głowach nie poprzewracało. :D
O ile poważniejsze aparaty produkcji NRD, jak Praktika, Exakta, Werra itp. kojarzą się z jakością (choćby tylko pojmowaną w kategoriach krajów demokracji ludowej), to produkowane w tym kraju aparaty popularne były zaskakująco toporne i prymitywne, tak że byle Smiena budzi przy nich szacunek solidnością i precyzją wykonania, zakresem dostępnych parametrów ekspozycji - no i ostrym jak brzytwa obiektywem.
11196
A oto i jeden z enerdowskich aparatów z dolnej półki klasy popularnej - Certo Sl 110.
Produkowany gdzieś od roku 1974/75 i będący oczywistą wariacją stylistyczną i obsługową na Kodaki Instamatiki na film 126. Tutaj jednak zastosowano enerdowski standard filmu popularnego, czyli SL - odświeżony w końcu lat 60 Agfa Karat, z dwoma bezszpulowymi kasetami ładowanymi 70 cm odcinkiem zwykłego filmu 135, co uwalniało użytkownika od skomplikowanej czynności zaczepiania filmu na szpulę odbiorczą, a potem jego zwijania powrotnego. W systemie SL wystarczyło po prostu wsunąć kocówkę filmu do kasety odbiorczej, a po jego ukończeniu - po prostu wyjąć go w tej kasecie.
Certo SL 110, podobnie jak i Instamatiki, ma kwadratowy kadr (tutaj 24x24 mm) stosuje swego rodzaju ręcznie sterowany program naświetlania - użytkownik dobiera, kierując się symbolami pogody, odpowiednią do warunków nastawę, a aparat ustawia jednocześnie przysłonę (z zakresu 1:8 - 1:16) i czas (1/30 lub 1/125 s) - bez możliwości ich wyboru osobno.
SL 110 wynaturzył natomiast całkowicie ideę systemu SL i jest jego jedynym aparatem wymagającym zwijania powrotnego filmu (co zapewne wynikało z chęci zmniejszenia jego wymiarów poprzez rezygnację z drugiej, dość dużej kasety). Acz zrealizowane jest to maksymalnie prosto - po wykonaniu ostatniego 16. zdjęcia film zwija się dokładnie tym samym pokrętłem, którym naciąga się go do zdjęcia - tyle, że kręcąc nim w drugą stronę. Przy zakładaniu filmu do aparatu nie trzeba go też o nic zaczepiać, po prostu zwija się on w komorze odbiorczej swobodnie wewnątrz metalowej prowadnicy.
Aparat jest malutki (105 mm szerokości), lekki (170 g czyli 7 kanarków) i oferuje obiektyw achromat o ogniskowej 45 mm i jasności 1:8, z minimalną odległością ogniskowania 1,5 m. Można nawet stosować filtry nakładkowe średnicy 32 mm. No i jest synchronizacja flesza przez gorącą stopkę. Wykonany jest natomiast z tragicznego, miękkiego plastiku, kojarzącego się co najwyżej z mydelniczką, do tego część kół zębatych w jego mechanizmie jest plastikowa, a część metalowa - co powoduje podobnież szybkie niszczenie tych pierwszych przez te drugie. I ma plastikową migawkę, która - akurat w przypadku tego, którym fotografowałem, nie była całkowicie nieprzezroczysta, co skutkowało zaświetlaniem zdjęć w przypadku skierowania aparatu na słońce.
A zdjęcia robi całkiem przyjemne, szczególnie z przymkniętym obiektywem.
11197
Obiektyw przymknięty.
11198
Obiektyw otwarty.
11199
A taki właśnie efekt daje słońce prześwitujące przez migawkę.
No to może wreszcie jakiś Canon?
Canon AT-1, czyli wykastrowana z automatyki, wyłącznie eksportowa wersja Canona AE-1, bo sporo nabywców automatyka nie interesowała, i nie chcieli za nią dopłacać.
Była to w pełni manualna lustrzanka z elektroniczną migawką, światłomierzem CdS działającym na zasadzie zgrywania igły galwanometru z igłą znacznika przysłony (ale bez wskazania jej wartości), samowyzwalaczem, przyciskiem podglądu GO, gorącą stopką i złączem PC do lampy. Można też było podłączać winder i akcesoria te same, co do AE-1.
Samowyzwalacz był kasowalny, ale w ten sposób, że natychmiast zwalniał migawkę, a jego dźwignia jednocześnie obsługiwała blokadę spustu do ekspozycji w trybie B.
Aparat był dość toporny, pokrętło nastaw migawki pod dźwignią naciągu niezbyt wygodne i dość ciężko się obracające, a pokrywy dolna i górna były wykonane z metalizowanego tworzywa sztucznego.
11203
11204
11205
11206
11207
11208
FlatEric
22-03-2023, 15:33
W sumie wygląda przyjemnie. Światłomierz z dwoma wskazówkami podobny, jak widzę, jak w minoltach.
pokrywy dolna i górna były wykonane z metalizowanego tworzywa sztucznego.
Zupełnie jak w Praktikach. :)
Samowyzwalacz był kasowalny, ale w ten sposób, że natychmiast zwalniał migawkę
Przez ciekawość przejrzałem instrukcję, bo mnie różne znaczki i hebelki intrygowały - ale tam piszą, że można go anulować po prostu wyłączając aparat i cofając dźwignię w położenie neutralne.
Przez ciekawość przejrzałem instrukcję, bo mnie różne znaczki i hebelki intrygowały - ale tam piszą, że można go anulować po prostu wyłączając aparat i cofając dźwignię w położenie neutralne.
Nie szukałem instrukcji, przeczytałem czyjś opis, ale fajnie jest się czegoś nowego dowiedzieć. Czyli były dwie opcje- z wyzwoleniem migawki i bez.
Pojawiły się sprzęty mi bliskie. Choć nie identyczne. Moim pierwszym aparatem był Certo Kn35, dostałem go od taty na komunię. To był rok jak sądzę 1973. Bardzo fajny aparat, miał jedną wadę - naciąg filmu. Takie kółko z ząbkami, ledwo wystające z obudowy. Po co je tak schowali? Bardzo ciężko się obracało, po zrobieniu kilku zdjęć bolały mnie opuszki palców.
Mój pierwszy profesjonalny sprzęt - Canon A1 (dopiero potem miałem Nikony) kupiony w połowie lat 80-tych, za żelazną kurtyną czyli w Berlinie Zachodnim. Nówka ze sklepu, z FD 50/1.4. Koniecznie chciałem ten model, miał automatyki, w wizjerze na dole miał wyświetlany czas i przysłonę. Super bajer (byłem młody, wybaczcie), ale to też bardzo przydatna i praktyczna sprawa. Teraz to norma, ale wtedy .. nie jestem pewien czy to aby nie był pierwszy aparat który to miał. Parametry wyświetlane czerwonymi cyferkami. Inne (nieliczne) sprzęty miały pokazywane parametry na zasadzie że igła wskazuje jakiś czas z boku wizjera, albo podświetlany jest tam jakiś z czasów. Z pokazywaniem przysłon była gorsza sprawa. Nikon miał na zaskakująco prosty sposób. Każdy obiektyw miał przy samym bagnecie wygrawerowaną drugą listę przysłon. Pryzmat aparatu był nieco wysunięty nad obiektyw i był tam otworek, przez który było widać wartość ustawionej w danym momencie przysłony. Proste i skuteczne (pod warunkiem, że nie było ciemno ;) ).
Canon spisywał się od strony mechanicznej świetnie, pięknie chodził naciąg i spust (w porównaniu do Zenita :mrgreen: ale takie to były wtedy u nas w kraju czasy, miałem też dostęp do Prakticy LTL). Migawka płócienna, sterowana elektroniczne, co oznaczało, że co jakiś czas trzeba było wymienić baterie, które były bardzo słabo dostępne. Na szczęście wymieniałem je raz na rok czy dwa. Nie robiłem wielu zdjęć. Potem dokupiłem zooma Sigmy 75-250, jasności nie pamiętam.
Jest też w kolejce Canon A-1 ;)
Najlepszy opis tego sprzętu, jaki widziałem:
https://blog.interfoto.eu/2020/05/21/canon-a-1-klasyczny-wielotrybowiec/
W sumie jest to pancerny kloc wyposażony w tryby pracy PASM, fotodiodę SPD, cyfrowe wyświetlanie czasu i przysłony w celowniku, multiekspozycję, pamięć pomiaru, samowyzwalacz, podgląd GO, wymienne ścianki i możliwość podłączenia napędów silnikowych, oraz w ograniczoną współpracę z dedykowaną lampą błyskową (pomiaru błysku TTL nie ma), którego sterowanie jest tak porąbane, że czasami można zatęsknić za Smieną.
Oferuje czasy migawki od 30 s do 1/1000 s plus B i synchronizację z lampą 1/60 s.
Otóż ten aparat wręcz wymusza używanie którejś z jego automatyk, aby nie wpaść w apopleksję, gdyż przy użyciu trybu ręcznego jedynie pokazuje w celowniku wartość przysłony, która powinna być użyta, i należy ją sobie na obiektywie ustawić. Działa więc jak zewnętrzny światłomierz :mrgreen:
Także użycie przycisku kontroli GO jest możliwe jedynie wtedy, gdy pierścień przysłon na obiektywie nie jest ustawiony na pozycji "A", ale to z kolei wymusza wciśnięcie tego przycisku, gdy chce się skorzystać z automatycznego doboru czasu migawki, a wtedy aparat go dobiera mierząc światło przy przesłonie roboczej.
Nie przypadł mi kompletnie do gustu nawet pomimo posiadania go z obiektywem FD 50 mm f/1,2.
11227
11228
11229
11230
11231
11232
11233
11234
Używałem go tylko w trybach automatycznych Av Tv. Wtedy rzadko bywałem w studiu, a tylko wtedy używam (do dziś, w każdym aparacie) trybu M. Nie potrzeba w wyświetlaczu pokazania czasu, skoro nastawia sie go na czas synchronizacji. Przysłona jest pokazywana, czyli wszystko jest OK, jak dla mnie. Podglądu GO w lustrzance nigdy nie używałem. Dla mnie jego obsługa była prosta i intuicyjna. Teraz jest inaczej, wszystko jest na pokrętłach, w Canonach od dawna (szkła EF) nie ma pierścienia przysłon. Teraz to wszystko obsługuje się inaczej niż wtedy, ale wtedy takie sterowanie było OK. W linku jaki podałeś pisano, że w F1 też nie było pewnych rzeczy. Dziś ten sprzęt ocenia się inaczej. Wtedy taki sprzęt w naszym kraju to był szok, jakbym miał Ferrari ;) U nas nikt tego nie miał. Fotoreporterzy z gazet przychodzili do mnie zobaczyć to cudo. Wtedy tu panowały aparaty Praktica uważane jako sprzęt z wyższej półki.
Najbardziej kultowy z analogowych Nikonów to bezsprzecznie Nikon F3. On ma też płócienna migawkę z niezbyt rewelacyjnym czasem i co gorsza z głupim mocowaniem lampy błyskowej (z boku, dziwne sanki). Blokowanie pierścienia przysłon w pozycji A to norma w wielu przypadkach, w Nikonie nie było na obiektywie, na pierścieniu przysłon pozycji A, blokowanie było konieczne na największej przysłonie. Tak jest do dzisiaj gdy masz podpięty do nawet najnowszej cyfrowej lustrzanki obiektyw ze skalą przysłon (czyli np wszystkie tzw śrubokręty). Nikt tego nie uważa za problem.
Problematyczny był właśnie tryb M, albowiem nie działała w celowniku żadna normalna światłowaga, która by się automatycznie przekładała na właściwą nastawę przysłony, więc równie dobrze można sobie było używać światłomierza Leningrad i przenosić z niego nastawy na aparat.
Wolałem Olympusa. Nie pokazywał wcale wartości przysłony w celowniku, ale łatwo sobie ją było policzyć obracając pierścieniem na obiektywie, a ponieważ zwykle wybór przysłony był pierwotnie postanowiony, to się wiedziało, jaka ona jest, i dobierało się do niej czas kierując się światłowagą. Natomiast w Canonie widząc tylko wartości przysłony i migawki w celowniku można było prześwietlić, lub niedoświetlić, gdy się człek zagapił, i nie sprawdził, co ma nastawione na obiektywie.
steamhammer
23-03-2023, 10:22
Najbardziej kultowy z analogowych Nikonów to bezsprzecznie Nikon F3. On ma też płócienna migawkę z niezbyt rewelacyjnym czasem i co gorsza z głupim mocowaniem lampy błyskowej (z boku, dziwne sanki). Blokowanie pierścienia przysłon w pozycji A to norma w wielu przypadkach, w Nikonie nie było na obiektywie, na pierścieniu przysłon pozycji A, blokowanie było konieczne na największej przysłonie. Tak jest do dzisiaj gdy masz podpięty do nawet najnowszej cyfrowej lustrzanki obiektyw ze skalą przysłon (czyli np wszystkie tzw śrubokręty). Nikt tego nie uważa za problem.
Wprawdzie nigdy nie miałem Nikona F3 ale o ile mnie pamięć nie myli, migawka w nim jest z folii tytanowej.
FlatEric
23-03-2023, 10:52
Wprawdzie nigdy nie miałem Nikona F3 ale o ile mnie pamięć nie myli, migawka w nim jest z folii tytanowej.
Biorąc pod uwagę, że już Nikon F miał tytanową, to bardziej niż prawdopodobne. :)
Zdecydowanie F3 miał migawkę z folii tytanowej, ale była to migawka roletkowa o przebiegu poziomym.
Jako że był A1 z pewną taką nieśmiałością chciałem wyprostować, że...
Król lustrzanek jest tylko jeden! Co prawda mam dwa F1 NEW, ale jeden od razu przy zakupie (kupiłem dwa) był tzw. dawcą. Moje sztuki mają co prawda ubytki lakieru, ale moim zdaniem dodaje im to wyłącznie uroku osobistego ;)
Panie, Panowie: Canon F1 NEW
Tu opis: Recenzja Canona F1 W 2023 Roku – Lustrzanka Jednoobiektywowa (https://www-culturedkiwi-com.translate.goog/canon-f1-review/?_x_tr_sl=en&_x_tr_tl=pl&_x_tr_hl=pl&_x_tr_pto=sc)
W dużym skrócie:
F-1 posiada hybrydową tytanową migawkę o przebiegu poziomym. Hybrydowa oznacza, że jest sterowana elektronicznie od czasów 8s-1/60s a mechanicznie od 1/90-1/2000s
W podstawowej wersji F-1 jest aparatem manualnym z możliwością rozbudowy.
Zakładając pryzmat Finder AE otrzymujemy preselekcje przysłony, ustawiają koło czasów na pozycje 'A' ( nad 1/2000s ) co ciekawe możliwość czasów spada do 1s-1/1000s.
Podpinając winder lub motor mamy dodatkowo możliwość korzystania z preselekcji czasu ( ustawiając pierścień obiektywu na 'A' )
Wizjer jest bardzo jasny z mikrorastrem oraz klinem dla ostrzenia. Po prawej stronie będziemy widzieli tabelkę przysłon oraz kułeczko które będzie "latać" góra dół w zależności jak będziemy kręcić przysłoną- dla poprawnej ekspozycji mamy wskazówkę wahadłową światłomierza. Należy zbiec kułeczko i wskazówkę. Pod tabelka mamy okno czasów.
Gdy przełączymy F-1 w trym AV ( preselekcja przysłony) znika tabelka przysłon a pojawia się na dole wizjera dodatkowo tabelka czasów. mamy jeszcze małe okienko z nastawioną przysłoną. Jak pracujemy w TV to w wizjerze znika kółeczko w tabelce przysłon i mamy tylko wskazówkę która automatycznie nastawi się na przysłonie.
Z innych funkcji mamy Stopped-down - praca na przysłonie roboczej - korektę ekspozycji ( bez informacji w wizjerze )
11238
Krajowy rys historyczny - przez lata korpus Canona F 1 był podstawowym body w wyposażeniu reporterów polskich agencji fotograficznych.
Akcent filmowy:
Canon F-1 camera used by Tobey Maguire in Spider-Man 2 (2004)
11239
"Canon F-1N - to aparat przystosowany do najcięższych warunków pracy fotoreportera, znoszący dzielnie temperatury od -30 do +60 stopni C. Został wyposażony w specjalny system absorbujący wstrząsy, dzięki czemu pomyślnie przeszedł w laboratoriach firmy wszelkie testy wytrzymałościowe na wibracje i uderzenia. Korpus wykonano bardzo masywnie z metalu i powleczono specjalną, wysokoodporną na działanie czynników atmosferycznych powłoką. Zabezpieczono go dokładnie przed kurzem i wilgocią. W ten sposób inżynierowie z Canona uzyskali znakomity efekt - aparat niezawodny w ekstremalnych warunkach pracy - od piasków Sahary, po mrozy Himalajów."
11255
11256
zakres pomiarowy: EV -1 (4 sek przy f/1,4) do EV 20 (1/2000 sek przy f/22),
zakres czułości filmu: ISO/ASA 6-6400,
zasilanie: 1x6 V, ogniwo litowe, alkaliczno-manganowe lub srebrowe,
kąt dźwigni naciągu: 139 stopni /30 stopni ,
wymiary: 146.7 x 48.3 x 96.6 mm
waga: 795 g (body), 1030 g z ob. FD 1,4/50
wymiary: 157 x 127 x 82 mm
Canon F-1N jest lustrzanką małoobrazkową z bardzo precyzyjnie działającą migawką, o przebiegu poziomym, wykonaną z tytanu. Czasy otwarcia zawierają się w przedziale 1/2000 - 8 sek. Czas synchronizacji z lampą błyskową 1/90 sek. Ciekawym rozwiązaniem jest zastosowanie łączonego, mechaniczno-elektronicznego systemu sterowania czasami: czasy od 1/2000 do 1/125 sek oraz 1/90 sek i "B" są sterowane mechanicznie, zaś pozostałe od 1/60 do 8 sek elektronicznie. Dzięki temu aparat jest również przydatny do pracy, gdy wysiądzie bateria lub zacznie spadać jej moc, np. na mrozie (poznajemy to po całkowitym zablokowaniu kamery). Należy wtedy wyjąć baterię, a aparat będzie w stanie działać w zakresie czasów migawki kontrolowanych mechanicznie, co doświadczonemu fotografowi pozwala na wykonanie udanych zdjęć w przeciętnych warunkach oświetleniowych. W przypadku pomyłkowego ustawienia czasu z zakresu kontrolowanego elektronicznie, realizowany czas będzie wynosił 1/90 sek.
Charakterystyczną cechą Canona F-1N, jest możliwość zmiany rodzaju pracy, w zależności od podstawowego osprzętu, który w kamerze zastosujemy. I tak w najprostszej, standardowej wersji, Canon F-1N pracuje tylko manualnie, dając fotografującemu pełen wpływ na wynik końcowy zdjęcia. W trybie tym możliwa jest również praca przy tzw. roboczej przysłonie (Stopped-Down Manual Mode). Dotyczy to obiektywów Canon FL, R i pozostałych nie-FD, które nie posiadają automatyki przysłony. Tryb ten stosuje się również przy wykonywaniu zdjęć z mieszkiem lub odwrotnym mocowaniem obiektywu (zdjęcia makro). Zwalniając wtedy przycisk kontroli głębi ostrości, możemy dokładnie mierzyć wartość ekspozycji wraz ze zmianą jasności kadru, wynikającą z ustawienia różnych wartości przysłony. W ten sposób wygląda pomiar ekspozycji np. w aparatach Praktica MTL 3, 5, 5B oraz Zenit 12 XP i 122.
Możliwość pracy w automatyce z preselekcją czasu pojawia się dopiero gdy podłączymy AE Power Winder FN lub AE Motor Drive FN (maksymalna prędkość przesuwu filmu - do 5 klatek/sek). Preselekcję przysłony oraz automatyczny pomiar przy roboczej przysłonie otrzymujemy po wymianie pryzmatu na AE Finder FN.
Po lewej pryzmat AE Finder FN umożliwiający preselekcję przysłony oraz automatyczny pomiar przy roboczej przysłonie / po prawej standardowy pryzmat EYE LEVEL FINDER FN otrzymywany przy zakupie aparatu, który zasadniczo nic nie umożliwia ;)
11240
11241
11248
W trybie preselekcji przysłony widok w wizjerze wygląda tak:
11242
Wtedy też (pryzmat AE) w automatyce przysłony realizowane są czasy od 1/1000 do 8 sek i wszystkie są sterowane elektronicznie. A więc uzyskanie pełnej automatyki (poza Programem, którego w tym modelu brak) możliwe jest dopiero po zastosowaniu pryzmatu AE oraz np. Windera. Taki podział automatycznych funkcji aparatu na urządzenia osprzętu ma na celu zwiększenie niezawodności kamery. gdy na przykład uszkodzeniu ulegnie system preselekcji czasu, fotograf wymienia Winder i aparat bez konieczności długotrwałej naprawy jest gotowy do zdjęć w tej automatyce. Drugą zaletą tego stanu rzeczy jest fakt, że samo body nie jest w ten sposób przeładowane technologią elektroniczno-mechaniczną, co wpływa dodatnio na jego niezawodność. Ale takie rozwiązanie ma też i swoje wady. Są dodatkowe wysokie koszty zakupu osprzętu oraz zwiększenie rozmiarów i wagi i tak już dużego i ciężkiego body. Jednakże dla profesjonalnego fotografa, no ogół ta druga niedogodność bywa raczej zaletą. Celowo dociążają oni sprzęt, aby pewniejszy był jego chwyt i mniejsza możliwość poruszenia zdjęcia wynikająca z bezwładności ruchu lustra.
Poniżej AE MOTOR DRIVE FN - UWAGA! Napis „AE” przy AE Power Winder FN oraz AE MOTOR DRIVE FN oznacza, że WINDER lub MOTOR włącza tryb priorytetu migawki Tv (wcześniej nieaktywny bez windera, lub motoru)
11243
11244
11245
Analogiczna sytuacja jak z automatyką aparatu ma miejsce z systemem pomiaru oświetlenia. Tutaj rodzaj pomiaru zależy od rodzaju wymiennej matówki jakiej aktualnie użyjemy. I tak Canon produkuje do tego modelu 13 różnych matówek, z których każda ma dwie wersje: do pomiaru integralnego oraz selektywnego (12%), a 6 z nich posiada jeszcze jedną do pomiaru punktowego (3%). W sumie do Canona F-1N dostępne są 32 matówki. Jest to również wynik wspomnianej wcześniej idei nie przeładowywania aparatu, co może dla niektórych stanowić problem. Należy tu jednak dodać, że wymiana matówek, jak i pryzmatów odbywa się bardzo szybko i jest lepiej rozwiązana niż w wielu innych modelach aparatów.
13 indywidualnych matówek z opisem do Canona F1 NEW (https://www.mir.com.my/rb/photography/hardwares/classics/canonf1n/metering/screens/allscreens.htm)
Model PE - standardowo montowana matówka w nowych F-1 NEW. Szybkie i dokładne ustawianie ostrości uzyskuje się za pomocą podzielonego obrazu, mikropryzmatu lub pola matowego, w zależności od obiektu lub własnych preferencji.
widoczne prostokątne pole pomiaru centralnie ważonego uśrednionego
11249
11250
11251
W sumie nowy F-1 oferuje pełną gamę 13 indywidualnych matówek. Istnieją 32 kombinacje matówki/systemu pomiaru, podzielone na kategorie według trzech grup pomiaru. Cała seria jest dostępna do pomiaru centralnie ważonego uśrednionego i selektywnego pomiaru obszarowego. Tylko sześć (6) ekranów zapewnia pomiar punktowy. System zawiera dwa nowe ekrany Bright Laser Mattes , które są średnio o prawie 20% jaśniejsze niż inne matowe ekrany laserowe z tej serii.
Dlaczego Canon przeciwstawia się mainstreamowej metodzie pomiaru przyjętej przez wielu innych, takiej jak umieszczanie celi pomiarowej w pudełku z lustrem:confused: Firma Canon twierdziła, że ich testy przeprowadzone w laboratoriach firmy Canon wykazały, że metoda komórki w lustrzanym pudełku jest bardziej odpowiednia dla trybu AE z preselekcją przysłony, ale nie działa zbyt płynnie podczas pracy w trybie AE z preselekcją migawki. (Ponieważ pomiar jest wykonywany po przymknięciu przysłony obiektywu, systemy pomiaru płaszczyzny filmu często wymagają ponownej regulacji czasu otwarcia migawki w celu uzyskania maksymalnej dokładności). stał się wymogiem technicznym. Canon twierdził również, że systemy pomiaru płaszczyzny filmowej (TTL OTF) mogą stwarzać pewne problemy przy stosowaniu specjalnych filmów o innej powierzchni odbijającej, w tym filmu na podczerwień, w przypadku których uważali, że system TTL OTF ograniczyłby pełną wydajność profesjonalnego aparatu. Najlepszy kurs, według Canona, byłoby uaktualnienie systemu pomiaru płaszczyzny ogniskowej. Czy to prawda, czy tylko decyzja marketingowa? Ale to sprawiło, że Canon New F-1 ma coś, z czego mogą skorzystać jego rywale, niezależnie od podjętej decyzji, Canon zjadł własne słowa, włączając funkcję pomiaru TTL/OTF w innym klasyku, cudownymCanon T90 jeszcze w 1986 roku - jedyną istotną cechą tego aparatu jest to, że sposób ustawiania ostrości został zastąpiony przez podwójne SPC , jeden pod lustrem, a drugi przy okularze.
Widok na czujnik pomiarowy SPC przy okularze.
11253
SPC jest umieszczany jak najbliżej płaszczyzny ogniskowej, dzięki czemu w efekcie pomiar jest wykonywany w punkcie odpowiadającym płaszczyźnie filmu. SPC zastępuje fotokomórkę CdS używaną w poprzednim F-1. System matówek składa się z 13 różnych wymiennych matówek , które nie tylko pomagają precyzyjnie ustawić ostrość, ale także umożliwiają zmianę wzorca czułości pomiaru. Wszystkie 13 ekranów jest dostępnych do pomiaru centralnie ważonego uśrednionego i selektywnego pomiaru powierzchniowego, a 6 do pomiaru punktowego, co daje w sumie 32 kombinacje matówki / systemu pomiaru światła . System zawiera dwie jasne maty laserowe, które są prawie o 20% jaśniejsze niż inne maty laserowew serii. Podział krzyżowy ułatwia ogniskowanie, dzieląc obiekt zarówno w kierunku poziomym, jak i pionowym, a standardowy nowy podział/mikropryzmat rozwiązuje problem przyciemniania pryzmatu przy słabych soczewkach. Inne ekrany są dostępne do zastosowań specjalistycznych. Matowy laser w rozmiarze A/B jest przydatny w publikacjach i reklamach, posiada wygrawerowane krzyżyki w każdym rogu do przycinania. Zmiana ekranów jest łatwa i nie wymaga specjalnych narzędzi . Po raz pierwszy w lustrzance jednoobiektywowej mamy do wyboru kilka systemów pomiaru. Wzorzec czułości zmienia się poprzez wymianę matówki. Dostępne są trzy wzory.
11257
W jaki sposób ten wyjątkowo jasny ekran jest korzystny dla fotografa? W zakresie ogniskowych od standardowego do średniego teleobiektywu (od 50 mm do 200 mm) są one 1,5 razy jaśniejsze, dzięki czemu oglądanie staje się przyjemniejsze. Ta zwiększona jasność procentuje, zwłaszcza podczas fotografowania w słabym świetle i niesprzyjających warunkach lub jeszcze lepiej, niektóre obiektywy o mniejszej aperturze, które dają ciemniejszy obraz w wizjerze, mogą być wygodniejsze w ustawianiu ostrości, gdy są używane w połączeniu. Innym ciekawym przełomem są formacje Cross Split/New Splits , które ułatwiają ustawianie ostrości w formacie pionowym i poziomym, dzieląc obiekt na obie płaszczyzny. W konsekwencji kształt obiektu nie jest już czynnikiem wpływającym na dokładne ustawienie ostrości. Standardowy nowy Split/Microprism jest dostępny dlawszystkie trzy schematy pomiaru i nie powoduje ściemnienia nawet w przypadku słabych obiektywów. Nowy ekran, taki jak laserowa matówka formatu A/B, jest dostępny z wygrawerowanymi oznaczeniami narożnymi ułatwiającymi kadrowanie.
Początki systemu EOS: aparaty EOS 650 i EOS 620.
11266
EOS 650 był pierwszym aparatem nowej rodziny i bardziej amatorskim, natomiast wypuszczony troszkę później EOS 620 już był sprzętem bardzo profesjonalnym.
Oba wyglądały identycznie, a różnice tkwiły w ich możliwościach.
11267
11268
11269
11270
11271
11272
EOS 620 oferował tryby PASM, czasy migawki 1/4000 s - 30 s plus B, zdjęcia seryjne 5 kl/s, kompensację ekspozycji +/- 5 EV, matrycowy i selektywny 6,5% pomiar światła z pamięcią pomiaru, synchronizację błysku 1/250 s, auto bracketing i wielokrotną ekspozycję, oraz tryby pracy AF One Shot i Servo, a także pomiar błysku TTL. Jednopunktowy AF był dokładny i bardzo szybki.
Naciąg i zwijanie powrotne filmu były automatyczne.
Aparat miał przycisk podglądu GO, samowyzwalacz i wejście na elektryczny wężyk spustowy. Matówki oraz tylne ścianki były wymienne.
Info w celowniku obejmowało wartość migawki, przysłony, kontrolkę AF działającą także w servo, sygnalizację korekcji ekspozycji bez wskazania jej wartości, i sygnalizację trybu M. Nie było normalnej światłowagi, lecz alfanumeryczne wskazania, czy przysłonę należy otworzyć, czy przymknąć.
Dzięki solidnemu gripowi aparat był wygodny do trzymania. Bardzo przydatną funkcją był dostępny na żądanie pod przyciskiem pomiar selektywny, dostępny w każdym trybie pracy włącznie z M, jeśli pomiar matrycowy budził wątpliwości. Z kolei pomiar matrycowy bazował na matrycy sześciopolowej i był jedynym trybem pomiaru poza selektywnym. Opcja pomiaru integralnego pojawiała się tylko w trybie M przy ręcznym ustawianiu ostrości i z dostępem do pomiaru selektywnego.
LCD był podświetlany przyciskiem, ale ten obwód miał fabryczną wadę w postaci wyczerpywania drogiej baterii 2CR5 nawet przy wyłączonym aparacie. Jedynym lekarstwem na to było jego fizyczne odcięcie.
11273
EOS 650 oprócz trybów PASM miał jeszcze tryb DEPTH do automatycznego doboru odległości i przysłony dla uzyskania GO obejmującej obiekty znajdujące się w dwóch uprzednio zmierzonych odległościach. Nie posiadał natomiast ekspozycji wielokrotnej i auto bracketingu.
Migawka pracowała w zakresie 1/2000 s - 30 s plus B z synchronizacją do 1/125 s, prędkość zdjęć seryjnych wynosiła 3 kl/s. Nie miał podświetlenia LCD, a dwa oddzielne przyciski do wyboru przesłony i podglądu GO połączono w jeden.
Heldbaum
23-03-2023, 21:55
O tych pierwszych EOSach napisałem też na moim blogu. Jak chcecie, to rzućcie okiem... http://glebsky.pl/canon-eos/
O tych pierwszych EOSach napisałem też na moim blogu. Jak chcecie, to rzućcie okiem... http://glebsky.pl/canon-eos/
No i fajnie napisałeś! Jedynki EOS mnie nie kręciły, miałem EOSa 5, 50E i następnie EOSa 3.
EOSa 3 + grip PB-E2 miałem bardzo dłuuuuuuugo. Zajefajny aparat i nawet dwa razy go kupowałem :) Ostatecznie z tym drugim rozstałem się sprzedając cały szpej canona z mocowaniem EF. Pozostawiłem wyłącznie analoga F1 New z optyką FD/FL.
Swoją drogą czekam aż ktoś napisze o AF-owych Minoltach, bo miałem klika Dynaxów w użyciu (w stopce). Genialna np. MINOLTA 9xi , która była pierwszą lustrzanką na świecie z niebywale szybką migawką o prędkości 1/12.000 sekundy oraz czasem synchronizacji z lampą błyskową o wartości 1/300 sekundy. Czy ktoś pamięta jeszcze karty programujące do Minolt? Miałem ich kilka :) Minolty swego czasu zamiotły możliwościami konkurencję pod dywan ;)
Historia Sony Alpha - analogowe aparaty z bagnetem Alpha/Minolta (https://www.optyczne.pl/151.1-artyku%C5%82-Historia_Sony_Alpha_-_analogowe_aparaty_z_bagnetem_Alpha_Historia_Sony_ Alpha_-_analogowe_aparaty_z_bagnetem_Alpha.html)
Heldbaum
23-03-2023, 22:57
Ooo, Minolty też lubiłem. Sam miałem 7000AF i oszywiście wszystkie te manualne, X300, X700... Bardzo dobre były obiektywy, standard 50/1,7 był chyba najlepszym standardem, jaki w życiu widziałem. Przebijał go tylko jeden słoik o nazwie Fujinon 50/1,9.
Jeśli chodzi o 9xi, to wtedy marzyłem o niej, ale... Mogłem sobie co najwyżej pomarzyć. A dziś, też jest piekielnie trudno znaleźć egzemplarz w dobrym stanie i jak już znajdziesz, to kosztuje fortunę. Szkoda, bo ten aparat był według mnie takim "odejściem w wielkim stylu". Nikt inny nie stworzył niczego podobnego...
https://i.imgur.com/oNsr3ep.jpg
Mojej 7000AF niestety nie mam na zdjęciu, ale to jest ten aparat.
Pamiętam, gdy w '70 jeszcze będąc w technikum, z wypiekami na twarzach, czytaliśmy z kumplami z kółka fotograficznego artykuł w Foto-Kurierze o Minolcie 7000 :shock:
W sytuacji, gdy najbardziej zaawansowanymi sprzętami, z jakimi mogliśmy mieć do czynienia, były Zenit TTL i Pentacon Six TL, opowieść o aparacie z AF, który naprawdę działa, i jest zmotoryzowany, brzmiała jak baśń z tysiąca i jednej nocy.
Chodziliśmy też do Empiku, aby na miejscu przeglądać Amateur Photographer i robiąc zdjęcia Zorkami i Kievami wyobrażaliśmy sobie owe Pentaxy, Canony, Olympusy, Minolty, Nikony, Rolleiflexy, Chinony, Cosiny i Voigtlaendery, jak byśmy już je mieli :mrgreen:
--- Kolejny post ---
Ooo, Minolty też lubiłem. Sam miałem 7000AF i oszywiście wszystkie te manualne, X300, X700... Bardzo dobre były obiektywy, standard 50/1,7 był chyba najlepszym standardem, jaki w życiu widziałem. Przebijał go tylko jeden słoik o nazwie Fujinon 50/1,9.
Jeśli chodzi o 9xi, to wtedy marzyłem o niej, ale... Mogłem sobie co najwyżej pomarzyć. A dziś, też jest piekielnie trudno znaleźć egzemplarz w dobrym stanie i jak już znajdziesz, to kosztuje fortunę. Szkoda, bo ten aparat był według mnie takim "odejściem w wielkim stylu". Nikt inny nie stworzył niczego podobnego...
Fakt. Powstało parę modeli tak daleko odbiegających od stawki, jak właśnie ta Minolta, której AF w tym czasie równał z ziemią wszystkie inne, jak EOS 3 na koniec ery lustrzanek na film, czy chociażby mój Olympus OM-4, albo Pentax LX, czy Canon F1 New oraz Nikon F3.
Heldbaum
23-03-2023, 23:27
Ale jednak to były wspaniałe czasy. Mogliśmy sobie przynajmneij o czymś pomarzyć, mieliśmy do czego wzdychać. A dziś? Do czego?
Ale jednak to były wspaniałe czasy. Mogliśmy sobie przynajmneij o czymś pomarzyć, mieliśmy do czego wzdychać. A dziś? Do czego?
Zawsze można marzyć. I trzeba. Bez marzeń kapciejemy.
Ja na przykład marzę o smartfonie S23 ultra, żeby robic fotografie doskonałe.
Ale jednak to były wspaniałe czasy. Mogliśmy sobie przynajmneij o czymś pomarzyć, mieliśmy do czego wzdychać. A dziś? Do czego?
Od momentu zakupu w 1990 r. w Berlinie EOS-a 650 aż do 2005 r. żaden postęp w branży mnie nie interesował, bo aparat przez 15 lat spełniał moje oczekiwania. Spełniał je też dalej, aż do 2010 r., bo używałem go równolegle z OM-4, w którym się zakochałem tak, że mi nawet AF stał się niepotrzebny. I gdybym teraz miał się znowu przestawić na film, to za żadnym sprzętem się rozglądać nie muszę, bo żaden nie stanowi o zdjęciach jako takich. Co innego w technice cyfrowej, gdzie - parafrazując Kubusia Puchatka-im bardziej się goni króliczka, tym on dalej spier...la
Artykuł zawiera kilka błędów gdy piszesz w nim o Nikonie.
"Nikon, który nie zmienił niczego i właśnie dlatego do tej pory używa bagnetu z mechanicznym sprzężeniem przysłony, oraz mechanicznym ustawianiem ostrości (śrubokręt), tym samym od 1959 roku."
Część modeli body Nikona nie ma już śrubokręta :( I nie jest to zaleta tylko wada. Ba, jest grupa osób, która narzeka, że bezlustra Z nie obsługują śrubokręta. Bo jest kilka fantastycznych Nikkorów na śrubokręt, których nie zrobiono w wersji z silnikiem.
To, że wiele body nadal ma napęd śrubokreta jest zaletą, bo oznacza większą kompatybilność w systemie.
Część obiektywów Nikona nie ma śrubokręta, tylko silniki (różne typy - AF-I, AF-S, AF-P)
Część obiektywów nie wymaga mechanicznego sprzężenia przysłony, bo ma przysłonę elektromagnetyczną.
I to właśnie dlatego różne obiektywy Nikon AF, AF-S i G nie są ze sobą kompatybilne,
Co masz na myśli? Obiektywy nie mają być kompatybilne ze sobą, tylko z korpusami. No i coś mylisz z oznaczeniami. Oznaczenie G na obiektywie nie ma nic wspólnego z AF. Oznacza ono tylko, że na tym obiektywie nie ma już pierścienia przysłon. Co oznacza kłopot gdy sie chce używać korpusów z roku 1959 ;) bo jak wtedy ustawić przysłonę?
Zaraz może usłyszę opinię, że to zagmatwane itd. Dla mnie to argument od czapy, bo możliwość używania nowej optyki na starych aparatach jest fajna. Weźmy takiego Canona F1 New. No kicha, nie podepniesz mnóstwa dobrej optyki EF. Do Nikona F3 możesz podpiąć mnóstwo obiektywów AF z pierścieniami przysłon (czyli te obiektywy nie G).
Bagnet F Nikona umożliwia to co bagnet w EOS. Przecież od dawna są obiektywy z wbudowanymi silnikami (AF-I, AF-S, AF-P) oraz z elektromagnetyczną przysłoną (czyli bagnet to już tylko złącze body - obiektyw, wszystkie funkcje - AF i przysłona są realizowane na drodze elektroniki, jak w EOS). Więc nie pisz, że Nikon nie zmienił niczego, bo zmienił, tylko o tym nie wiesz. Po prostu zrobił to zbyt późno.
Chciałbym zauważyć, że w dobrych obiektywach do bezluster Canona (Nikona też) bywa ten niegdyś zarzucony przez Canona pierścien, którym da sie zmieniać przysłony. Taki pierścień to nie jest zła rzecz, jak widać.
Nawet po 23 latach obiektywy AF-S i G firmy Nikon tylko częściowo dorównują obiektywom EF Canona z lat 80.
Szokujące zdanie. No i jak pisałem chyba nie wiesz o co chodzi z oznaczeniem G. Po drugie jest całkiem sporo obiektywów Nikona lepszych od współczesnych obiektywów EF, a co dopiero od tych sprzed 40 lat. Przez wszystkie lata współistnienia firm Canon i Nikon posiadały obiektywy lepsze, ciekawsze, bardziej niespotykane niż konkurent albo niż jakakolwiek inna firma. To samo dotyczy innowacyjności body.
Canon EOS 650 to rok 1987. Nikon F3 AF rok 1983, 4 lata wcześniej. Co prawda ten sposób na AF zarzucono (szok, Nikon F3 AF to nie był śrubokrętowy AF, silnik był w obiektywie!) i szkoda, rozwijano system który zastosowano w Nikonie F501, śrubokrętowy. Chyba Nikon się zasugerował Minoltą 7000, szkoda. Rok później Canon w EOS 650 jak wszyscy wiemy zrobił inaczej, lepiej. W sensie nie tego, że zmienił bagnet, tylko tego, że zrobił wszystko na stykach i z silnikami w obiektywach.
Heldbaum
23-03-2023, 23:51
Iii, tomfoot, co to za marzenie, które można mieć za ledwie 7000 zł... Toć przeca darmo. Marzenia muszą być stanowczo droższe. :mrgreen:
Jacek_Z, możliwe, że akurat w tym miejscu są jakieś błędy, ale częściowo zacytowałem tutaj Kena Rockwella, nie wgłębiając się za bardzo w specyfikę mocowań Nikona. Chodziło mi jedynie o pokazanie, czym było (na tle innych producentów) wprowadzenie przez Canona systemu EOS. Jaka to była niesamowita rewolucja. Ale postaram się w przyszłości zgłębić jeszcze ten temat i wprowadzić poprawki...
Ale jednak to były wspaniałe czasy. Mogliśmy sobie przynajmneij o czymś pomarzyć, mieliśmy do czego wzdychać. A dziś? Do czego?
Dziś należy wzdychać do AI w Samsungu S22 bo tego pociągu nie da się zatrzymać :mrgreen:
Canon EOS 650 to rok 1987. Nikon F3 AF rok 1983, 4 lata wcześniej. Co prawda ten sposób na AF zarzucono (szok, Nikon F3 AF to nie był śrubokrętowy AF, silnik był w obiektywie!) i szkoda, rozwijano system który zastosowano w Nikonie F501, śrubokrętowy. Chyba Nikon się zasugerował Minoltą 7000, szkoda. Rok później Canon w EOS 650 jak wszyscy wiemy zrobił inaczej, lepiej. W sensie nie tego, że zmienił bagnet, tylko tego, że zrobił wszystko na stykach i z silnikami w obiektywach.
Nikon nie zmieniając bagnetu, a zmieniając metody sterowania obiektywami, narobił sobie takiego bałaganu, że powinno to być odnotowane w podręcznikach dla psychiatrów :mrgreen:
--- Kolejny post ---
Dziś należy wzdychać do AI w Samsungu S22 bo tego pociągu nie da się zatrzymać :mrgreen:
I to nawet, jak w poprzek kartofliska będzie zaiwaniał :mrgreen:
Tak mnie coś naszło...
Do wpisu o EOS-ach 620 i 650 musiałem na chybcika dorobić parę zdjęć i wykonałem je EOS-em 550D z obiektywem 55-250 STM jedną ręką, a drugą w gipsie tylko podparłem obiektyw. Czy srajfonem da się fotografować jedną ręką? Pytam, bo nie mam srajfona.
FlatEric
24-03-2023, 01:06
Da, szczególnie jak sobie ustawisz przycisk na korpusie jako spust migawki - wtedy się fotografuje jak zwykłym kompaktem. De facto ze spustem na ekranie też się da, ale to już wymaga trochę zręczności. No i w niektórych telefonach można robić zdjęcie komendą głosową.
Nikon nie zmieniając bagnetu, a zmieniając metody sterowania obiektywami, narobił sobie takiego bałaganu, że powinno to być odnotowane w podręcznikach dla psychiatrów :mrgreen:
Pozory mylą. Nikon dodawał pewne rzeczy po to by zachować kompatybilność wsteczną. Jesli masz body ze średniej i wysokiej półki to możesz podpinać wszystkie obiektywy jakie wyprodukował od połowy lat 60-tych po dziś i masz wszystkie funkcje jakie stopniowo dodawano. Korpusy te obsługują równolegle różne systemy AF. Co usera obchodzi co jakie symbole oznaczają??? Bierzesz jakikolwiek obiektyw, podpinasz do np D850 i wszystko działa. Obojętnie czy obiektyw śrubokretowy (body ma napęd) czy z wbudowanym silnikiem to on działa. Po prostu aparaty obsługują kilka systemów, user nawet nie wie o tym, nie musi nic zmieniać w menu itp. Czy przysłona mechaniczna czy elektromagnetyczna - obojętnie, bo działa.
Niskie modele Nikona nie obsługują wszystkiego, ale mówimy o naprawdę niskiej półce, nikt z tu piszacych nie pracuje na tak "słabych" aparatach. powiedzmy 1200D, 2000D. Robicie nimi? W nich niczego nie usunięto, nie wykastrowano? Gdzie jest styk centralny w 2000D?
Na obiektywach są różne symbole, ale co z tego? Nie wiesz co znaczą? Nieważne, nie trzeba. Nie mów, że Canon nie ma oznaczeń na obiektywach. Bo ma. Sęk w tym, że te firmy prawie wszystko nazywają inaczej, nawet gdy jest to to samo. Silnik USM to AF-S, obiektyw macro to micro, EF-S to DX. IS to VR. TS-E to PC, HSS to FP itd. Funkcje w aparatach - wielopolowy to matrycowy, WB predefiniowany to nastawa własna, One Shot to AF-S, Servo to AF-C, tryb Av to A, Tv to S. Obiektywy - zapinanie i odpinanie odwrotnie niz w drugiej firmie, tak samo praca pierścienia odległości - odwrotnie w obu firmach. Jesteście zorientowani w oznaczeniach Canona i możecie mówić, że nie możecie sie połapać w tym co dotyczy Nikona. Tylko, że tak samo ludzie z Nikonami mają problem by połapać się w oznaczeniach Canona, nie wiedzą co jest co. Wystarczy trochę poużywać, z czasem wiele spraw staje się jasnych. No nie mówcie, że jesteście niekumaci ;)
Pozory mylą. Nikon dodawał pewne rzeczy po to by zachować kompatybilność wsteczną. Jesli masz body ze średniej i wysokiej półki to możesz podpinać wszystkie obiektywy jakie wyprodukował od połowy lat 60-tych po dziś i masz wszystkie funkcje jakie stopniowo dodawano. Korpusy te obsługują równolegle różne systemy AF. Co usera obchodzi co jakie symbole oznaczają??? Bierzesz jakikolwiek obiektyw, podpinasz do np D850 i wszystko działa. Obojętnie czy obiektyw śrubokretowy (body ma napęd) czy z wbudowanym silnikiem to on działa. Po prostu aparaty obsługują kilka systemów, user nawet nie wie o tym, nie musi nic zmieniać w menu itp. Czy przysłona mechaniczna czy elektromagnetyczna - obojętnie, bo działa.
Niskie modele Nikona nie obsługują wszystkiego, ale mówimy o naprawdę niskiej półce, nikt z tu piszacych nie pracuje na tak "słabych" aparatach. powiedzmy 1200D, 2000D. Robicie nimi? W nich niczego nie usunięto, nie wykastrowano? Gdzie jest styk centralny w 2000D?
Na obiektywach są różne symbole, ale co z tego? Nie wiesz co znaczą? Nieważne, nie trzeba. Nie mów, że Canon nie ma oznaczeń na obiektywach. Bo ma. Sęk w tym, że te firmy prawie wszystko nazywają inaczej, nawet gdy jest to to samo. Silnik USM to AF-S, obiektyw macro to micro, EF-S to DX. IS to VR. TS-E to PC, HSS to FP itd. Funkcje w aparatach - wielopolowy to matrycowy, WB predefiniowany to nastawa własna, One Shot to AF-S, Servo to AF-C, tryb Av to A, Tv to S. Obiektywy - zapinanie i odpinanie odwrotnie niz w drugiej firmie, tak samo praca pierścienia odległości - odwrotnie w obu firmach. Jesteście zorientowani w oznaczeniach Canona i możecie mówić, że nie możecie sie połapać w tym co dotyczy Nikona. Tylko, że tak samo ludzie z Nikonami mają problem by połapać się w oznaczeniach Canona, nie wiedzą co jest co. Wystarczy trochę poużywać, z czasem wiele spraw staje się jasnych. No nie mówcie, że jesteście niekumaci ;)
Super, ale sam napisałeś o problemach z brakiem pierścienia przesłony na niektórych obiektywach, co czyni tę wsteczną kompatybilność mocno problematyczną.
Dla mnie brak mechanicznego sterowania przysłoną ogólnie jest frustrujący, a teraz nawet ręcznie się nie daje ostrzyć obiektywami STM bez prądu, więc uzależnienie się od niego stało się permanentne.
Super, ale sam napisałeś o problemach z brakiem pierścienia przesłony na niektórych obiektywach, co czyni tę wsteczną kompatybilność mocno problematyczną..
Ona jest problematyczna tylko w najstarszych analogowych body. We wszystkich cyfrowych body nie tylko, że pierścień jest zbędny, ale wręcz musi być zablokowany na najwyższej przysłonie. Wiele analogowych body ma sterowanie czasami i przysłoną na kółkach sterujących. Wszystko działa. W kompatybilności chodzi głównie o to, by stare produkty (obiektywy) mogły działać na nowych aparatach. I to jest spełnione.
Ona jest problematyczna tylko w najstarszych analogowych body. We wszystkich cyfrowych body nie tylko, że pierścień jest zbędny, ale wręcz musi być zablokowany na najwyższej przysłonie. Wiele analogowych body ma sterowanie czasami i przysłoną na kółkach sterujących. Wszystko działa. W kompatybilności chodzi głównie o to, by stare produkty (obiektywy) mogły działać na nowych aparatach. I to jest spełnione.
Korci mnie, żeby wleźć w ten system ;)
FlatEric
24-03-2023, 12:28
Moim pierwszym aparatem był Certo Kn35, dostałem go od taty na komunię. To był rok jak sądzę 1973. Bardzo fajny aparat, miał jedną wadę - naciąg filmu. Takie kółko z ząbkami, ledwo wystające z obudowy. Po co je tak schowali? Bardzo ciężko się obracało, po zrobieniu kilku zdjęć bolały mnie opuszki palców.
Mówisz, masz - kolejny odcinek przeciwwagi dla hajtechu. :)
Jako się rzekło, enerdowskie aparaty popularne były wyjątkowo dziadowskie, z naciskiem na wyjątkowo dziadowskie - a od lat 60. do końca systemu do tego praktycznie bliźniacze. Posiadały 45 mm tryplet o jasności 1:2,8-2,9 i tzw. automatyczną trójlamelkową migawkę sektorową Priomat o powalającym zakresie czasów 1/30-1/125 s plus B. Przy czym automatyka tej migawki to po prostu samonapinanie - napięcie jej mechanizmu następowało nie poprzez naciąg filmu, ale podczas wciskania spustu, a regulacja czasu nie odbywała się za pomocą mechanizmu opóźniającego zamknięcie lamelek, ale poprzez zmianę napięcia sprężyn. Skutkiem tego: a) droga spustu jest dość długa, z szeregiem cyknięć i chrobotów w trakcie, tak że nie do końca wiadomo kiedy de facto migawka została wyzwolona i poruszenie zdjęcia nawet na czasie 1/125 s nie jest żadnym wyczynem - tak że dobrze sobie na początku poćwiczyć wciskanie migawki na sucho; b) sprężyny migawki są przez to z natury dość słabe i znalezienie egzemplarza, który się nie wiesza, szczególnie na czasie 1/30 s, graniczy dziś z cudem.
Certo KN 35, produkowany od pierwszej połowy l. 70. należy do mniejszościowej grupy enerdowskich kompaktów na film 135 (zdecydowana większość typów produkowana była na kasety SL) - i stanowi jej średnio-dolną półkę (obok niego były wtedy zresztą li tylko trzy modele Beirette). Posiada wspomnianą migawkę Priomat, w części wczesnych egzemplarzy obiektyw Ludwig Kosmar 45 mm 1:2,8, będący podobnież czteroelementowym trypletem z klejoną pierwszą grupą, którym jeszcze nie fotografowałem, a najczęściej obiektyw Ludwig Meritar 45 mm 1:2,8, prosty tryplet o wręcz dramatycznej jakości - dość powiedzieć, że w żadnym z tych Meritarów, które widziałem, nie ma wyczernionego wnętrza, wszystkie są w środku srebrne. Ostrość obiektywu po przymknięciu jest, oględnie rzecz biorąc taka sobie, a na pełnej dziurze jest to wręcz obiektyw efektowy.
11287
Wczesne KN 35 – z Kosmarem lub częściej Meritarem - posiadały srebrne metalowe pokrywy korpusu, wykonane były z dziadowskiego mydelniczkowego plastiku i oprócz wspomnianego przez Jacka niewygodnego kółka transportu filmu posiadały równie niewygodny przycisk jego zwijania (z prawego boku). Film ładowało się poprzez zdjęcie tylnej ścianki, a płytka dociskowa zamontowana była zawiasowo do korpusu. Co lepsze, plastikowe były nawet korbki zwijania powrotnego i śruby mocujące aparat w futerale – pokręcić tym i nie złamać, to naprawdę cud. Celownik był prosty, lunetkowy, choć wykonany chyba z elementów celownika Albada pozbawionych warstwy odblaskowej.
11288
Późniejsze KN 35, wyposażane tylko w Meritara, choć zewnętrznie identycznego kształtu, miały obie pokrywy korpusu wykonane z czarnego plastiku, a nie metalu i nie miały gniazdka PC na obiektywie (tylko gorącą stopkę). Ale – co lepsze – różniły się też wewnętrznie.
11289
Choćby sprężyny płytki dociskowej montowane były do tylnej ścianki, a nie do płytki, zniknęła też blaszana osłona szpuli odbiorczej. Innymi słowy – mimo zewnętrznego podobieństwa aparatów, tylne ścianki srebrnej i czarnej wersji są niewymienne. Co warto podkreślić – ten zastępujący metal plastik wygląda naprawdę świetnie. Dopóki nie wziąłem aparatu do ręki, byłem święcie przekonany, że to lakierowany na czarno metal.
A teraz, dla osób o silnych nerwach, tak wygląda zdjęcie z Meritara 45 mm 1:2,8 na pełnej dziurze. Co prawda z Beirette 35, ale obiektyw jest ten sam co w Certo KN 35. Choć mi się tam akurat to zdjęcie podoba. :)
11290
Naprawdę, po kontakcie z enerdowkimi aparatami popularnymi zaczyna człowiek doceniać Smienę...
Canon EF-M
W 1991 r. Canon wypuścił ten aparat jako w sumie nie wiadomo co, albowiem posiada on mocowanie EF, ale nie ma autofocusa, ani pomiaru błysku TTL, więc jako backup do normalnych EOS-ów raczej się nie nadawał.
Nadawał się za to do robienia zdjęć jako takich i to całkiem dobrze, a zwłaszcza z niesystemowymi, manualnymi obiektywami, albowiem posiadał niesłychanie jasną matówkę z dalmierzem klinowym, którego dało się używać nawet po przymknięciu obiektywu do f/11.
11282
11283
11284
11285
11286
Aparat oferuje tryby PASM i ma bardzo proste sterowanie. Jednym pokrętłem ustawia się przesłonę od f/1-f/32 co pół stopnia, a drugim migawkę od 1/1000 s do 2 s co pełny stopień, oraz B, który jest praktycznie bezużyteczny, ponieważ aparat nie ma możliwości podłączenia wężyka spustowego ani nie działa na pilota. Ustawienie któregoś z tych pokręteł, lub obu na raz, w pozycji "A" wprowadza konkretną automatykę. Synchronizacja z lampą błyskowa do 1/90 s.
Pomiar światła w automatykach jest matrycowy trójpolowy, a w trybie M integralny.
Przycisk z tyłu korpusu oznaczony gwiazdką wprowadza pomiar pseudospot, z centrum pola, dopóki jest naciśnięty.
Jest też przycisk korekcji ekspozycji +/- 2 EV, której drabinka wyświetla się w celowniku. Nie ma natomiast tej drabinki w trybie M, a jedynie wskazania prześwietlenia lub niedoświetlenia.
Aparat ma samowyzwalacz, który uruchamia się przyciskiem z tyłu korpusu jednocześnie z wciśnięciem spustu migawki, a więc jest automatycznie kasowalny, gdy się zwolni przycisk.
Zakładanie filmu jest automatyczne i bezproblemowe. Aparat przewija cały film na szpulę odbiorczą, a potem zwija go do kasety. Jednakże jazgot przy tym przewijaniu, jak i przy naciągu migawki, jest niesamowity.
W sankach lampy jest styk dla lamp systemowych do wyświetlania w celowniku gotowości do błysku, ale sterować nimi można tylko ręcznie.
Szczególną cechą jest wyjątkowo wolno działający mechanizm lustra, co się jednak przekłada na minimalny wstrząs aparatu, i uzyskuje się bardzo ostre zdjęcia.
Info w celowniku podaje wartości migawki, przesłony, drabinkę korekcji ekspozycji, sygnalizację prześwietlenia, lub niedoświetlenia, w trybie M, gotowość lampy, oraz stan baterii (2CR5).
Jeżeli nie ma założonego filmu, to nie można wyzwolić migawki.
Matówka jest niewymienna, ale bardzo łatwo wyciągalna do ew. czyszczenia.
FlatEric
24-03-2023, 13:16
Hmmm no nie wiem... Nigdy nie przyglądałem się EF-M bliżej, ale myślałem, że jest bardziej EOSowy w obsłudze. Ale w sumie sterowanie ma pomysłowe - rozumiem, że jeśli na obu pokrętłach ustawimy A to mamy tryb P, a jeśli tylko na jednym z nich A - to preselekcję czasy lub przysłony, a jeśli na żadnym - to manual?
A co się stanie, jeśli ustawi się pokrętłem przysłonę spoza możliwości obiektywu?
Wstępne nawinięcie filmu i brak opcji wężyka/pilota pozycjonują go raczej jako aparat low-endowy, jak mi się wydaje, tak na poziomie późniejszych serii EOS 5000/3000. Acz ten pomiar skupiony pod przyciskiem * to jest bardzo fajna sprawa.
Hmmm no nie wiem... Nigdy nie przyglądałem się EF-M bliżej, ale myślałem, że jest bardziej EOSowy w obsłudze. Ale w sumie sterowanie ma pomysłowe - rozumiem, że jeśli na obu pokrętłach ustawimy A to mamy tryb P, a jeśli tylko na jednym z nich A - to preselekcję czasy lub przysłony, a jeśli na żadnym - to manual?
A co się stanie, jeśli ustawi się pokrętłem przysłonę spoza możliwości obiektywu?
Wstępne nawinięcie filmu i brak opcji wężyka/pilota pozycjonują go raczej jako aparat low-endowy, jak mi się wydaje, tak na poziomie późniejszych serii EOS 5000/3000. Acz ten pomiar skupiony pod przyciskiem * to jest bardzo fajna sprawa.
Sterowanie jest właśnie takie, jak się domyśliłeś. Dodatkowo wyjście z automatyk do trybu M likwiduje drabinkę korekcji w celowniku, a w zorientowaniu się, która automatyka jest akurat aktywna, pomaga zwykłe przekadrowanie, bo zmieniająca się jedna z wartości,, migawki lub przysłony, wskazuje na rodzaj automatyki.
Ustawienie przesłony pokrętłem poza skalą przysłon obiektywu EF spowoduje wyświetlenie w celowniku ostatniej dostępnej przysłony. Z kolei dla obiektywów manualnych należy pokrętło przysłon ustawia się na wartość f/1 jeżeli przejściówka nie ma dandeliona. Natomiast przy przejśćiówce z dandelionem, który melduje obiektyw jako np. f/1,4 praktycznie nie ma znaczenia, jaką wartość przysłony się ustawi pokrętłem, bo przy każdym ustawieniu czas jest dobierany tak samo, jak przy braku dandeliona na f/1. Właśnie to sprawdziłem na monitorze, bo kiedyś nie miałem dandeliona, a teraz mam obie wersje adaptera.
A o to miernik światła błyskowego klasy konsumenckiej. Nawet działa ;)
Po uruchomieniu miernika wyzwala się błysk testowy, a na panelu miernika zapalają się jeden lub dwa trójkąty. Jeśli zapalą się dwa, to należy wybrać przesłonę pomiędzy nimi, a gdy zapali się jeden, to wartość pośrednią pomiędzy dwiema przysłonami.
11296
Oto przypadek produkowania na licencji w Japonii NRD-owskiego obiektywu.
Carl Zeiss Jena II 24 mm f/2,8 był produkowany ma licencji w Japonii i miał nawet co najmniej jednego klona pod brandem Miranda.
Obiektywy są identyczne, ale różnią się rodzajem powłok MC, no i na Mirandzie nie jest napisane, że jest to konstrukcja licencyjna.
Oba mają mocowanie do Olympusa OM.
11297
11298
11299
11300
11301
Przez certo kn35 to trochę cierpiałem. Dostałem jak miałem może 12 lat nowiutki pachnący w futerale. I niestety tak jak smiena 8 od ojca, tez nie miał dalmierza ani pomiaru światła. Brak możliwości ustawienia pewnej ostrości był rozczarowujący. Nosiłem go parę lat, nawet sporo zdjęć z dalszej odległości było ostrych. Ojciec miał wyczucie i swoimi niedalmierzami potrafił zrobić ostry portret, mnie się nie udawało. Certo to śmieć
atsf
Ten sprzęt, który prezentujesz to Twój czy tylko przykłady?
Przez certo kn35 to trochę cierpiałem. Dostałem jak miałem może 12 lat nowiutki pachnący w futerale. I niestety tak jak smiena 8 od ojca, tez nie miał dalmierza ani pomiaru światła. Brak możliwości ustawienia pewnej ostrości był rozczarowujący. Nosiłem go parę lat, nawet sporo zdjęć z dalszej odległości było ostrych. Ojciec miał wyczucie i swoimi niedalmierzami potrafił zrobić ostry portret, mnie się nie udawało. Certo to śmieć
atsf
Ten sprzęt, który prezentujesz to Twój czy tylko przykłady?
Mój. Albo były, albo jeszcze obecnie posiadany. Powyższych obiektywów np. już nie mam, ale aparaty EOS-y 620 i 650 oraz EF-M ciągle mam.
Kiedyś mi się zachciało poobracać w rękach różne lustrzanki z lat '70-'80, które można było za niewielkie pieniądze wylicytować na eBay-u, i miałem zamiar sobie zrobić kolekcję, ale w trakcie tej zabawy zaczęły mi się precyzować inne plany, bo się zadurzyłem w Olympusach, na które też trzeba było pieniędzy, a i miejsca na trzymanie wszystkiego zaczynało brakować. Jak się ma jakiś model aparatu, to on zaczyna ssać jakąś optykę do siebie, i inne szpeje, a to się zaczyna robić chorobliwe ;)
Kolekcjoner
24-03-2023, 21:52
Ale jednak to były wspaniałe czasy. Mogliśmy sobie przynajmneij o czymś pomarzyć, mieliśmy do czego wzdychać. A dziś? Do czego?
No wspaniałe ;). Szczególnie że większość marzeń pozostawała w sferze marzeń :lol:....
Co do bagnetu Nikona to z perspektywy czasu widać, że ta kompatybilność miała swoją ogromną cenę. Głównie w postaci odpływu wielu prosów do konkurencji.
Heldbaum
24-03-2023, 21:54
Andrzeju, wiem coś na ten temat. Kiedyś np marzyłem o Kievie 60. Mówię tu o początku lat 90. Zobaczyłem kiedyś to bydlę na targu, wtedy przywozili trochę tego sprzętu Rosjanie... Niestety był drogi, a ja byłem młody i goły jak święty turecki. W każdym razie zakochałem się w tym aparacie. Wiedziałem, że jak tylko kiedyś go zdobędę, to nie będę potrzebował już niczego więcej. Kupiłem go dopiero po latach, mieszkając już w Wielkiej Brytanii. Nówkę sztukę, w pudełku. No i co? Trzaby dokupić jakiś obiektyw. Nabyłem Sonnara 180. Rozczarował mnie bardzo i wtedy zacząłem się zastanawiać. Chciałbym rozbudować jakoś ten system, ale czy warto robić to z takim Kievem? Czy nie lepiej od razu poszukać jakiejś Bronici, albo Mamiyi? No i siedziałem chyba z miesiąc w różnych testach, recenzjach, specyfikacjach technicznych... Wybór padł na Mamiyę RB67. Rychło okazało się, że to był błąd. Bo nie mogłem dokupić byle pryzmatu, nie mając worka pieniędzy. O obiektywach nie mówiąc. No i ten rozmiar... Zrujnowałem się więc po raz kolejny i stałem się szczęśliwym posiadaczem Pentaxa 645. Wkrótce dokupiłem obiektyw 150mm i wydawało mi się, że do szczęścia nic mi nie brakuje. A dopiero jesteśmy przy formacie średnim...
Zaczęło się od mojego "guru" fotografii małoobrazkowej, czyli... Nie, nie jest to Leica. To Nikon FM2. Klasyk, mający tylko to co potrzebne. Taki Pentax K1000, tylko że Nikon. No i w końcu go zdobyłem. Nówka sztuka. Zachciało mi się szerokiego kąta, kupiłem więc jakąś 35, ale trochę starszą. No i okazało się, że nie mogę jej założyć, bo pierścień przysłony jest szerszy, a poza tym te widełki wystają... (tu ukłon w stronę Jacka) Grrr...! Nie będę go sprzedawał, bo chcę go mieć. Ale przypomniałem sobie o Pentaxie SFX. A teraz chodzi mi po głowie Pentax MX i dałbym słowo, że jak go w końcu zdobędę, to już niczego więcej mi do szczęścia nie będzie potrzeba...
Taa, jaasne.
Teraz mogę sobie pozwolić na Nikona F3 ale jakoś już mi się chce... ;)
Heldbaum
24-03-2023, 23:12
I dobrze! Bo jak go kupisz, to po Tobie! :mrgreen:
Nikona F3 też kiedyś chciałem, ale jak było mnie już stać na niego, to mi przeszło. Zdecydowałem się jednak na FM2, bo chciałem mieć coś mechanicznego, prostego i niezawodnego. Martwi mnie tylko fakt, że nigdzie nie mogę znaleźć soczewki korekcyjnej do wizjera, z moją wadą wzroku i to jest jak taka drzazga w d... która mąci całą radość robienia zdjęć tym aparatem. Ale jakbym gdzieś jechał w "podróż dookoła świata", taką "podróż życia" to wziąłbym właśnie jego.
Aaa, pokażę go Wam jeszcze raz... :mrgreen:
https://i.imgur.com/HHXoscd.jpg
Tak, czysto mechaniczne są najsluszniejsze
Heldbaum
24-03-2023, 23:26
Najmojsze...
Nikona FM2 kiedyś ledwo pomacałem, ale też mi się szalenie spodobał, lecz nigdy nie widziałem go w niskiej cenie.
Mam jednakże całkowicie manualnego Olympusa OM-1, w którym sam skalibrowałem cewkę światłomierza do pracy z baterią 1,5V, bo oryginalnych 1,35V już od dziesięcioleci nie ma.
--- Kolejny post ---
Martwi mnie tylko fakt, że nigdzie nie mogę znaleźć soczewki korekcyjnej do wizjera, z moją wadą wzroku i to jest jak taka drzazga w d... która mąci całą radość robienia zdjęć tym aparatem. Ale jakbym gdzieś jechał w "podróż dookoła świata", taką "podróż życia" to wziąłbym właśnie jego.
Soczewki korekcyjne to ja sobie zawsze docinałem u optyka, zarówno do Practiki, jak i do Olympusa. Oryginalne, a zwłaszcza nieoryginalne, muszle oczne mają możliwość wstawienia okrągłej soczewki. Nie wiem, ile to może dzisiaj kosztować w Polsce, ale mogę się dowiedzieć.
A tu znalazłem oryginalną część https://pl.aliexpress.com/item/1005002974414182.html?spm=a2g0o.productlist.main.5 .a37f6f7fcKodeW&algo_pvid=28600e7a-37b5-45a3-bd2c-9dc846a83d4c&algo_exp_id=28600e7a-37b5-45a3-bd2c-9dc846a83d4c-2&pdp_ext_f=%7B%22sku_id%22%3A%2212000023029290825%2 2%7D&pdp_npi=3%40dis%21PLN%21193.91%21193.91%21%21%21%2 1%21%402145294416796959393582879d0718%211200002302 9290825%21sea%21PL%21826976191&curPageLogUid=AwzbkfTCzySy
A przy większym napięciu pomiar jest w dół czy w górę przekłamany?
W mojej Yashice gsn używam nowszej baterii, która ma 6V a oryginalna 5,6V, nie mam problemów z naświetlaniem ale to są być może niezauważalne różnice EV
A przy większym napięciu pomiar jest w dół czy w górę przekłamany?
W mojej Yashice gsn używam nowszej baterii, która ma 6V a oryginalna 5,6V, nie mam problemów z naświetlaniem ale to są być może niezauważalne różnice EV
Nie dam za to ostatniej ręki :mrgreen:, bo robiłem to prawie 20 lat temu, ale chyba z wyższym napięciem baterii niedoświetlał.
FlatEric
25-03-2023, 00:53
A przy większym napięciu pomiar jest w dół czy w górę przekłamany?
W swoim nikonowskim Photomicu FTn muszę ustawiać czułość 2x niższą od faktycznej, np. przy filmie 400 ASA ustawiam światłomierz na 200 ASA. Czyli w tym przypadku przy wyższym napięciu faktycznie niedoświetla.
Nikona FM2 kiedyś ledwo pomacałem, ale też mi się szalenie spodobał, lecz nigdy nie widziałem go w niskiej cenie.
FM2 to jeszcze jest tani. Popatrz na ceny FM3A. Około 5 tysięcy za aparat w dobrym stanie.
CHINON CG-5
Produkowany od 1983 r. CHINON CG-5 był bardzo solidnym aparatem, ale bardzo niedocenianym z racji zastosowania na pokrywy niepodpicowanego metaliczną farbą plastiku, jak to robili np. Canon, Pentax i Minolta. Tutaj zastosowano czysty plastik, przez co aparat wyglądał dość tanio.
A tymczasem miał on tę samą niezawodną elektroniczną migawkę Seiko MFC, metalową o przebiegu pionowym, która była montowana także w Pentaxie ME Super i Minolcie XD-7. Miał też bagnet K typu Pentax, a więc mógł korzystać z całej optyki do Pentaxa.
Aparat obsługiwał automatykę w preselekcji przysłony i tryb ręczny.
Migawka od 1/1000 s do 4 s plus B w trycie ręcznym, a w trybie automatycznym 1/1000 s do 1 s. Ograniczenie maksymalnej prędkości migawki Seiko wynoszącej 1/2000 s pozycjonowało aparat względem modelu CE-5, ale także zwiększało jej niezawodność.
Lustro było bardzo dobrze wytłumione przy podnoszeniu dzięki siłownikom pneumatycznym, natomiast dość głośne przy opadaniu, ale poziom drgań był porównywalny z Pentaxem ME Super, który pod tym względem był znakomity.
Pomiar światła centralnie ważony, bardzo dokładny i powtarzalny.
Jasny wizjer o 92% pokrycia kadru z powiększeniem x 0,87, z bdb matówką z dalmierzem klinowym i mikrorastrem miał drabinkę czasów migawki z diodami, sygnalizację prześwietlenia i niedoświetlenia, wskaźnik ładowania lampy błyskowej, oraz wskaźnik AF, albowiem producent wykonał dwa obiektywy z AF działającym na podczerwień.
Aparat nie mierzył błysku TTL, ale synchronizacja na czas 1/90 s z dedykowaną lampą błyskową była automatyczna po naładowaniu kondensatora, a po wyzwoleniu błysku aparat powracał do trybu auto lub manual. Dla obcych lamp błyskowych zalecana była synchronizacja przy 1/60 s.
Z dodatkowych funkcji mamy tu pamięć pomiaru ekspozycji, ekspozycję wielokrotną, kompensację ekspozycji +/- 1 EV co 1/3 stopnia, podgląd GO, gniazdko PC, wejście na wężyk spustowy w spuście, oraz elektroniczny samowyzwalacz 10 s (kasowalny), a także możliwość podłączenia windera.
Opcjonalny grip przykręcany do korpusu był także schowkiem na dwie zapasowe baterie LR-44.
Wyłącznik aparatu był w pokrętle czasów migawki, a bez baterii aparat nie działał- nie miał żadnego czasu mechanicznego.
Obiektyw CHINON 50 mm f/1,9 nie był zbyt dobry, ale można było stosować całą optykę do Pentaxa.
11319
11327
11321
11322
11323
11324
11325
11326
Aparaty Chinon to często tzw. klony innych marek. Najlepszym przykładem jest Chinon CM-7 będący klonem Nikona FM10 i generalnie oba wzorowały się na konstrukcji Cosiny CT1 Super , która była ich protoplastą ;)
Cosina CT1 Super dane techniczne
Wydany w: 1979/1980 (?)
Czas otwarcia migawki Ręczny: Bulb, 1 s -1/2000 s
Czas otwarcia migawki Mechaniczny: Bulb, 1 s - 1/2000
s Czas synchronizacji: 1/125 s
Kompensacja ekspozycji: nie dotyczy
Samowyzwalacz : 10 sekund
Zakres czułości ISO: 25–1600
Powiększenie widzenia: 0,86X, 93% pola widzenia
Typ wizjera:
pryzmat pentagonalny Wzorzec pomiaru: centralnie ważony
Zakres pomiaru/EV: 3–19
Baterie: dwie baterie LR44 lub SR44 lub odpowiedniki
Podgląd głębi ostrości:
Wymiary: 133 mm (szerokość) x 85 mm (wysokość) x 50 mm (głębokość) (sam korpus)
Waga: 410 g
Read more at: https://www.pentaxforums.com/camerareviews/cosina-ct-1-super.html#ixzz7x3IA1GzA
Krótko pisząc Cosina CT1 Super ustanowiła wzór bardzo prostej lustrzanki jednoobiektywowej 35 mm, którą produkowali później inni producenci bodaj w ramach licencji pod nazwami: Nikon FM10 , Chinon CM-7 , Ricoh KR-5 Super II , Vivitar. Do tego niezbyt chwalebnego zestawienia dochodzą klony Miranda MS-1 Super , Petri GX-1 Super i Revue SC 4 będące w rzeczywistości prostymi rebadgingami Cosiny CT1 Super.
Jeden aparat w sześciu odsłonach u różnych producentów :mrgreen: Często lepiej szukać protoplasty, niż przepłacać za drogie rebadgingi ;)
11329
11335
11331
11330
11332
11333
11334
FlatEric
26-03-2023, 11:07
Zawszeć mi się wydawało, że Nikony FM 10 i FE 10 to też były produkowane przez Cosinę. Ale może to tylko taka legenda.
Celem uzupełnienia dodam, że Od najwcześniejszych lat japońska firma Cosina produkowała aparaty na zasadzie OEM w celu rebrandingu przez inne firmy fotograficzne lub dystrybutorów detalicznych.
oparty na Cosinie Hi-Lite
Cosina SLR
Prinzflex Super TTL
Proloisirs Hi-Lite
Carena Hi-Lite/ Carena 1000
Reporter Hi-Lite
Ifbaflex T 1000
Argus STL 1000 (pierwsza wersja)
na bazie Cosiny Hi-Lite DL
Zodel 2MTL ( Wallace Heaton )
Edixa 2MTL ( Wirgin )
w oparciu o Cosina CSM / CSR
Porst Compact-Reflex
Petriego MF-2
Vivitar XC-2 (CSR)
Vivitar XC-3 (CSM)
Vivitar XC-4 (CSM?)
Lustrzanka jednoobiektywowa z mocowaniem K
rebadge lub odnowiona Cosina CT-1 / CT-1A / CT1G / CT1 Super
Casio RF-2 (CT1 Super)
Cosina PM-1
Cosina CT1 EX
Ricoh KR-5 Super II (znany również jako Ricoh XR-8)
Chinon CM-7
Miranda MS-1 Super
Carena CX-300
Rewia SC4
Exakta HS-2
Petri MF-101 (CT-1)
Petri MF-101A (CT-1A)
Petri GX-1 (CT-1A lub CT1G)
Petri GX-1 Super (CT1 Super)
Seimax SV-7 (CT1G)
Soligor SC-1 (CT1A)
Rewia SC 4
zmieniono oznaczenie Cosina CS-1
Petriego MF-3
rebadged Cosina CT-10 / CT-20 (podstawowa autoekspozycja)
Petri GX-2 (CT-10)
Seimax SV-9
rebadged Cosina CT-2 / CT-3 (to samo z 16-LEDowym odczytem prędkości)
Petri MF-102 (CT-2)
Petri MF-103 (CT-3)
rebadged Cosina C1s lub z dodatkowymi funkcjami
Wielokrotna ekspozycja , podgląd głębi ostrości, połączenie ASA/szybkości migawki, pomiar punktowy itp.
Vivitar V2000
Ricoh KR-5 III , Ricoh XR-8 Super
Olympus OM2000 (przystosowany do mocowania obiektywu OM)
Nikon FM10 (przystosowany do mocowania obiektywu Nikon F)
Rewia SC 5
Promaster 2000PK Super
Feniks P1
Vivitar V4000/V4000s
Dakota RZ-2000
Gość G4000
Voigtlander VSL 40
Hakowanie HG1
Ricoh XR Solar ( Cosina E1 Solar )
Revue Solar 100 ( Cosina E1 Solar )
RBT 3D SLR X4 (modyfikacja kamery stereo z wykorzystaniem dwóch korpusów Cosina)
na podstawie Cosina C2 (automatyczna ekspozycja)
Canon T60 (przystosowany do mocowania obiektywu Canon FD)
Ricoh XR-7M II , (Ricoh KR-10E)
Nikon FE10 (przystosowany do mocowania obiektywu Nikon F)
Revue SC 5 Auto
Carena 1000SX
Voigtlander VSL 43
Hakowanie HG2
Tak więc kupując Canona T60 (http://camera-wiki.org/wiki/Canon_T60) tak naprawdę kupowaliście rebrandowany aparat Cosina C2 (http://camera-wiki.org/wiki/Cosina_C2)
11336
11337
--- Kolejny post ---
Zawszeć mi się wydawało, że Nikony FM 10 i FE 10 to też były produkowane przez Cosinę. Ale może to tylko taka legenda.
Nazwa Cosina pojawiała się wcześniej na aparatach kompaktowych i lustrzankach na kliszę 135, a wiadomo, że firma produkowała aparaty dla Nikona i innych firm. Na przykład Cosina produkowała aparaty Nikon FE-10 i FM-10 oraz Olympus OM-2000.
Nazwa Cosina jest na obiektywach do różnych mocowań lustrzanek jednoobiektywowych, a mniej rzuca się w oczy na coraz szerszej gamie aparatów i obiektywów marki Voigtländer. Cosina produkuje aparat dalmierzowy marki Rollei i jest uznawana za producenta (pomoc w projektowaniu) cyfrowego aparatu dalmierzowego Epson. W październiku 2004 roku ogłoszono produkcję nowej linii aparatów dalmierzowych i obiektywów Zeiss Ikon. Produkty Cosina są dystrybuowane w Japonii przez firmę Kenko.
Cosina produkowała- i produkuje nadal- obiektywy Zeiss i Voigtlaender, oraz całą masę obiektywów pod innymi brandami.
Jednym z najbardziej znanych i godnych polecenia obiektywów Cosiny jest 100 mm f/3,5 macro, który był produkowany z mocowaniami do wszystkich wiodących marek aparatów, zarówno w wersjach manualnych, jak i z AF, pod brandami Cosina, Vivitar, Soligor, Phoenix, Voigtlaender oraz Pentax, która to firma zaakceptowała ten obiektyw jak własny.
11341
11342
11343
11344
11345
11346
f/3,5
11347
11353
f/8
11354
MINOLTA XG-A
Wyprodukowana w 1981 r. Cała seria XG była zubożona względem bardziej zaawansowanej serii XD przez zastosowanie płóciennej migawki o przebiegu poziomym, a nie lamelkowej, oraz fotoelementu CdS o zakresie pomiarowym 2-18 EV zamiast SPD.
Model XG-A to budżetowa lustrzanka z automatyką z preselekcją przysłony i bez sterowania ręcznego.
Prędkości migawki od 1/1000 s do 1 s oraz B, synchronizacja z lampą przy 1/60 s.
Dostępna jest korekcja ekspozycji +/- 2 EV co cały stopień, gniazdo na wężyk, samowyzwalacz, oraz możliwość przyłączenia windera, a także styk synchronizacyjny do dedykowanej lampy błyskowej, której naładowanie jest sygnalizowane w celowniku.
Celownik bardzo jasny z matówką Accu Mate wyświetla diody przy drabince czasów ekspozycji dobranych przez automatykę w zakresie 1/1000 s do 1/30 s, natomiast dla czasów od 1/15 s do 1 s jest tylko jedna dioda. Oprócz tego są wskaźniki prześwietlenia i niedoświetlenia poza zakresem migawki.
11357
11358
11359
11360
Dzisiaj odnalazłem aparat po moim tacie. Pamiętam jak byłem młody, to robiliśmy tym zdjęcia, ale zdaje się, że żadne sie nie ostało. Aparat sprawny na bank. Dodatkowo w oryginalnym, skórzanym pokrowcu. Wziąłem go do siebie, porobię mu jakieś zdjęcia jeszcze. Dzisaij tylko tyle.
11364
11365
FlatEric
26-03-2023, 21:58
Wilia, bardzo fajnie pomyślany i przyjemny w użyciu aparat, żeby jeszcze miał cokolwiek lepszy obiektyw, tak na poziomie T-43 smieny...
Kiedyś popełniłem o nim taki wpis:
https://chemnitzer27.blogspot.com/2019/06/przemyslenia-znad-wilii.html?m=1
Wilia, bardzo fajnie pomyślany i przyjemny w użyciu aparat, żeby jeszcze miał cokolwiek lepszy obiektyw, tak na poziomie T-43 smieny...
Kiedyś popełniłem o nim taki wpis:
https://chemnitzer27.blogspot.com/2019/06/przemyslenia-znad-wilii.html?m=1
Fajny wpis, poczytałem sobie :D
Heldbaum
26-03-2023, 23:16
Ja Vilię poznałem tylko z daleka niestety, gdy mój kuzyn kupił sobie Feda i ten aparat przywiózł mojemu ojcu, celem zainteresowania mnie fotografią. Pamiętam, że bardzo mi się podobały te powłoki antyodblaskowe w wizjerze. To być wielki świat i doskonała radziecka optyka (jeszcze nie obliczeniowa). Była to Vilia Auto i wysoka (jak na towarzyszy radzieckich) precyzja owego mechanizmu, robi na mnie wrażenie do dziś. Też uważam, że aparat ten, zasługiwał na lepszy obiektyw.
Pentax ME Super.
Produkowany w latach 1979-1984 przez Asahi CO. kultowy PENTAX ME Super- lustrzanka z automatyką migawki i sterowanie ręcznym- był na swój sposób aparatem rewolucyjnym, albowiem pokrętło nastaw migawki zastąpiono w nim dwoma piprztykami do regulacji owych czasów.
Jak to z rewolucjami bywa, od razu pokazuje się ich ciemne oblicze, w tym wypadku polegające na tym, że nie sposób było określić nastawionego czasu migawki bez zajrzenia w celownik, co tylko lekko osładzała możliwość dokonywania ich zmiany bez odrywania oka od onego celownika.
11438
11439
11440
11441
11442
11443
Korpus aparatu był bardzo mały i stosunkowo lekki (460g), a tym samym podążał za trendem wyznaczonym w 1972 r. przez innego rewolucjonistę w tej materii- Olympusa OM-1, który właśnie udowodnił światu, że tak też może być.
Aparat miał elektroniczną, lamelkową, metalową migawkę Seiko o przebiegu pionowym, odmierzającą czasy 1/2000 s do 4 s plus B w trybach auto i ręcznym, oraz posiadającą jeden czas mechaniczny X 1/125 s będący zarazem czasem synchronizacji z lampą.
Celownik aparatu pokrywał 92% kadru i miał wielkie powiększenie 0,95 x, przez co wyglądał jak drzwi od stodoły w porównaniu do dzisiejszych celowników lustrzanek.
Informacja w celowniku obejmowała drabinkę czasów 1/2000 s - 4 s, diody sygnalizujące prześwietlenie lub niedoświetlenie, tryb ręczny i użycie kompensacji ekspozycji. Do drabinki wskazań były przypisane diody, a ta przy 1/125 s informowała także o automatycznej synchronizacji błysku z lapami systemowymi oraz o naładowaniu się lampy.
Ręczne ustawianie ekspozycji nie było zbyt komfortowe, albowiem w celowniku zapalała się dioda odpowiadająca aktualnemu nastawionemu czasowi oraz dioda prześwietlenia, lub niedoświetlenia, a więc nie wiadomo było, jak daleko jest nastawiony czas lub przesłona od prawidłowej wartości.
Podobnie sygnalizacja korekcji ekspozycji pokazywała tylko tyle, że ona jest, a z kolei pokrętło do jej regulacji miało zakres +/- 2 EV co cały stopień, więc nie było zbyt precyzyjne.
Przesłona w celowniku nie była pokazywana, a na dodatek aparat nie miał podglądu GO. Matówki też nie były wymienne.
Miał natomiast samowyzwalacz, gniazdko PC, możliwość wielokrotnej ekspozycji, wymienne tylne ścianki, możliwość podłączenia wizjera i wskaźnik transportu filmu, aby zwijając go nie wciągnąć końcówki do kasety.
Czułość ISO ustawiało się ręcznie.
Naciąg filmu był niezwykle elegancki, a wytłumienie lustra wręcz wzorowe.
Celownik aparatu Pentax ME Super.
11444
Errata: aparat miał możliwość podłączenia windera, a nie wizjera.
Pentax ME Super.
Produkowany w latach 1979-1984 przez Asahi CO. kultowy PENTAX ME Super- lustrzanka z automatyką migawki i sterowanie ręcznym- był na swój sposób aparatem rewolucyjnym, albowiem pokrętło nastaw migawki zastąpiono w nim dwoma piprztykami do regulacji owych czasów.
Jak to z rewolucjami bywa, od razu pokazuje się ich ciemne oblicze, w tym wypadku polegające na tym, że nie sposób było określić nastawionego czasu migawki bez zajrzenia w celownik, co tylko lekko osładzała możliwość dokonywania ich zmiany bez odrywania oka od onego celownika.
Korpus aparatu był bardzo mały i stosunkowo lekki (460g), a tym samym podążał za trendem wyznaczonym w 1972 r. przez innego rewolucjonistę w tej materii- Olympusa OM-1, który właśnie udowodnił światu, że tak też może być.
Aparat miał elektroniczną, lamelkową, metalową migawkę Seiko o przebiegu pionowym, odmierzającą czasy 1/2000 s do 4 s plus B w trybach auto i ręcznym, oraz posiadającą jeden czas mechaniczny X 1/125 s będący zarazem czasem synchronizacji z lampą.
Celownik aparatu pokrywał 92% kadru i miał wielkie powiększenie 0,95 x, przez co wyglądał jak drzwi od stodoły w porównaniu do dzisiejszych celowników lustrzanek.
Informacja w celowniku obejmowała drabinkę czasów 1/2000 s - 4 s, diody sygnalizujące prześwietlenie lub niedoświetlenie, tryb ręczny i użycie kompensacji ekspozycji. Do drabinki wskazań były przypisane diody, a ta przy 1/125 s informowała także o automatycznej synchronizacji błysku z lapami systemowymi oraz o naładowaniu się lampy.
Ręczne ustawianie ekspozycji nie było zbyt komfortowe, albowiem w celowniku zapalała się dioda odpowiadająca aktualnemu nastawionemu czasowi oraz dioda prześwietlenia, lub niedoświetlenia, a więc nie wiadomo było, jak daleko jest nastawiony czas lub przesłona od prawidłowej wartości.
Podobnie sygnalizacja korekcji ekspozycji pokazywała tylko tyle, że ona jest, a z kolei pokrętło do jej regulacji miało zakres +/- 2 EV co cały stopień, więc nie było zbyt precyzyjne.
Przesłona w celowniku nie była pokazywana, a na dodatek aparat nie miał podglądu GO. Matówki też nie były wymienne.
Miał natomiast samowyzwalacz, gniazdko PC, możliwość wielokrotnej ekspozycji, wymienne tylne ścianki, możliwość podłączenia wizjera i wskaźnik transportu filmu, aby zwijając go nie wciągnąć końcówki do kasety.
Czułość ISO ustawiało się ręcznie.
Naciąg filmu był niezwykle elegancki, a wytłumienie lustra wręcz wzorowe.
Mój ulubiony analog (poza F1 New). Trzy razy go odkupywałem i wracałem do niego. Ostatnią sztukę użytkuje obecnie córka w komplecie z Super A i Program A.
djtermoz
27-03-2023, 22:44
Pentax ME Super
Ale się wstrzeliłem z tematem. Właśnie dziś do mnie przyjechał ME Super w stanie prawie idealnym (za zdjęciu obok mojego MXa). Do tego ze szkiełkiem M 28mm f/2.8. Pora na pierwszą rolkę filmu!
11455
P.S. A Ty atsf te wszystkie aparty tutaj posiadasz i zdjęcia są Twoje, czy wzięte z netu?
Heldbaum
27-03-2023, 23:05
To mówisz, że masz MX-a? Bo ja na ten aparat choruję od jakiegoś czasu i zastanawiam się, czy jest aż tak dobry, jak go sobie wyobrażam. I czy nie powinienem chorować jednak na ME.
Aaa... miałem przez chwilę i ten obiektyw :D
11456
11457
--- Kolejny post ---
To mówisz, że masz MX-a? Bo ja na ten aparat choruję od jakiegoś czasu i zastanawiam się, czy jest aż tak dobry, jak go sobie wyobrażam. I czy nie powinienem chorować jednak na ME.
Moim zdaniem na korzyść ME Super przeważa tylko automatyka, a wszystko inne na MX.
djtermoz
28-03-2023, 00:02
To mówisz, że masz MX-a? Bo ja na ten aparat choruję od jakiegoś czasu i zastanawiam się, czy jest aż tak dobry, jak go sobie wyobrażam. I czy nie powinienem chorować jednak na ME.
Jak dla mnie jest świetny bo całkowicie mechaniczny a taki chciałem. Ale (bo zawsze są jakieś ale) 2 rzeczy mi przeszkadzały:
Czasami działający światłomierz - mój egzemplarz ma tę przypadłość, że taka mała blaszka aktywująca światłomierz podczas odchylenia dźwigni naciągu filmu często nieprawidłowo kontaktuje i w rezultacie światłomierz nie działa. Próbowałem to naprawić ale niewiele to dało.
Brak czasów krótszych od 1/1000s - ze względu na mechanicznie sterowaną migawkę. To się czasem przydaje gdy mam załadowany film jak Cinestill 800T a chcę zrobić fotki w dzień przy bardziej otwartej przysłonie.
Poza tym aparat jest super - mały i dość lekki, z ogromnym i jasnym wizjerem, dość prosty i wydaje się być niezawodny (oprócz światłomierza).
ME Super rozwiązuje dla mnie oba problemy mojego MXa, pozostając małym i lekkim, z dobrym wizjerem.
Hubert Multana
28-03-2023, 06:17
Czesc! Znalazlem w rodzinnym domu analogowego komptakta, ktorym przez lata rodzice robili zdjecia z wycieczek, ktore sa do zobaczenia w naszych albumach. Dziesiat lat temu sam nim robilem zdjecia, ale w obecnych realiach nie mam o tym pojecia. Jaki film polecacie kupic na start i co potem z tym zrobic? Oddac do wywolania i zeskanowania, czy wywolac, zrobic odbitki i dopiero skanowac? Dajcie znac!
Pentax LX to jest maszyna chyba najlepsza z nich
FlatEric
28-03-2023, 09:35
Jaki film polecacie kupic na start i co potem z tym zrobic? Oddac do wywolania i zeskanowania, czy wywolac, zrobic odbitki i dopiero skanowac? Dajcie znac!
Jaki to aparat, przez ciekawość.
Film byle jaki, Kodak, Fuji 100-200 ASA. To też trochę zależy od aparatu, bo proste kompakty miewały ograniczenia. :)
Jeśli chodzi o zdjęcia, to oddać do wywołania i skanowania. W dzisiejszych czasach minilaby i tak są cyfrowe i drukują zdjęcia ze skanów, nie drogą czysto optyczną. Więc skanowanie cyfrowej odbitki to trochę wyważanie otwartych drzwi. :)
OLYMPUS OM-1 i OM-1N
W 1967 r. Yoshihisa Maitani, projektant w zakładach Olympusa, mający już za sobą olbrzymi sukces, jakim był jego projekt Olympus PEN , postanowił skonstruować lustrzankę jednoobiektywową, która będzie mniejsza od produktów konkurencji.
Cytuję za casualphoyophile.com:
"Maitani poinstruował swój zespół, że chce zbudować lustrzankę jednoobiektywową, która będzie konkurować z lustrzankami wykonanymi przez kogokolwiek innego, zarówno pod względem funkcji, jak i wydajności. Zażądał również, aby ten profesjonalny aparat był o dwadzieścia procent mniejszy zarówno pod względem długości, jak i wysokości oraz o pięćdziesiąt procent lżejszy niż model Nikona. Jego bezprecedensowe wytyczne projektowe na tym się nie kończyły. Wymagał również, aby kompaktowa lustrzanka jednoobiektywowa Olympus była zdolna do 100 000 naciśnięć migawki w czasach, gdy najdroższe aparaty były w stanie wykonać tylko 10 000. Maitani po raz kolejny przesuwał granice tego, co było możliwe w produkcji aparatów.
Przez następne cztery lata zespół niestrudzenie pracował nad zmniejszeniem swoich projektów o milimetry. Zmieniając położenie krytycznych funkcji, takich jak wybierak czasu otwarcia migawki, byli w stanie wykorzystać dotychczas niewykorzystaną przestrzeń w obudowie tradycyjnej lustrzanki. Nawet gdy sektory zespołu projektowego błagały Maitaniego o dodatkowe trzy milimetry tutaj, dodatkowy milimetr tam, pozostał nieugięty w swoich żądaniach. Wezwany na specjalne spotkanie z człowiekiem, którego Maitani nazywał „ojcem chrzestnym rozwoju” w sprawie trudności związanych z miniaturyzacją, Maitani przekonywał przez ponad dwie godziny, że nie wolno zmieniać wymiarów. Ostatecznie aparat do produkcji końcowej był tylko o jeden milimetr większy od jego oryginalnych wymiarów.
Zaprezentowany na targach Photokina w 1972 roku aparat Olympus M-1 został nazwany na cześć swojego głównego projektanta (M jak Maitani) i był to prawdziwy krok naprzód w projektowaniu lustrzanek jednoobiektywowych. Nagle Olympus stworzył doskonale wyposażony aparat, który ważył połowę tego, co ważył aparat systemowy Nikona. To była wspaniała maszyna z niesamowitym wizjerem, dużymi elementami sterującymi i niewielkimi gabarytami. Był to aparat zdolny do wszystkiego, czego mógłby wymagać każdy fotograf, o czym świadczy wiele OM znalezionych w strefach konfliktów i laboratoriach, redakcjach gazet i plecakach podróżnych, podwórkach i na przyjęciach urodzinowych na całym świecie.
Maitani i Olympus stworzyli kolejne arcydzieło i ponownie zmienili bieg produkcji aparatów fotograficznych w XX wieku. Od tego czasu rozpoczął się wyścig w budowaniu coraz mniejszych lustrzanek jednoobiektywowych o coraz większych możliwościach."
Porównanie OM-1 do cyfrowego EOS 550D, który jest przecież małym aparatem na niepełny rozmiar klatki.
11467
Obiektywy OM też były mniejsze od obiektywów konkurencji, i w podstawowej linii wszystkie miały rozmiar filtra 49 mm, na dodatek w wersji slim, a w jaśniejszych modelach i dłuższych ogniskowych 55 mm (z wyjątkami).
11473- w górnym prawym rogu stałka Canona 50 mm f/1,8.
11468
11469
11470
11471
11472
Aparat był w pełni mechaniczny z migawką płócienną o przebiegu poziomym, realizującą czasy 1/1000 s - 1 s plus. B i z synchronizacją lampy przy 1/60 s.
Celownik obejmował 97% kadru przy powiększeniu okularu 0,92 x.
Aparat posiadał bardzo precyzyjny światłomierz oparty o 2 fotokomórki CdS z igłą galwanometru w celowniku.
Ponadto wyposażony był w samowyzwalacz, wstępne podnoszenie lustra i gniazdko PC/FP (do lamp spaleniowych).
Matówki, tylne ścianki, i silniki napędowe były wymienne z całą późniejszą rodziną OM.
Już w latach '60 Maitani miał prorocze wizje, zgodne z dzisiejszymi trendami, że wielu fotografom lampa błyskowa jest potrzebna, jak krowie siodło, postanowił więc nawet nie wyposażać aparatu w standardową stopkę do lampy błyskowej.
Była ona wyposażeniem dodatkowym i dokręcało się ją do obudowy pryzmatu. Czasami lubiła mocno popękać, ale jakoś się trzymała.
11477
Ten trend utrzymany został jeszcze w modelach OM-1N, OM-2 i OM-2N.
OLYMPUS OM-1N
Różnił się on od OM-1 zmianą przyłącza stopki lampy błyskowej na tzw. Shoe 4, która współpracowała z lapami T20 i T32.
W celowniku aparatu pojawiła się dioda informująca o gotowości lampy, a jej mruganie po wyzwoleniu migawki informowało o prawidłowej ekspozycji błyskiem.
11474
11475
11476
Panowie!
Zbliżamy się do 10 tys. wyświetleń tego wątku w ciągu 2 tygodni jego istnienia, natomiast wątek smartfonowy dochodzi do 100 tys. wyświetleń w 10 miesięcy, co oznacza, że tutaj mamy- na razie- dwa razy większą wydajność z hektara! :D
Panowie!
Zbliżamy się do 10 tys. wyświetleń tego wątku w ciągu 2 tygodni jego istnienia, natomiast wątek smartfonowy dochodzi do 100 tys. wyświetleń w 10 miesięcy, co oznacza, że tutaj mamy- na razie- dwa razy większą wydajność z hektara! :D
wydajność to tutaj Ty podnosisz ;)
Hubert Multana
28-03-2023, 21:22
Jaki to aparat, przez ciekawość.
Film byle jaki, Kodak, Fuji 100-200 ASA. To też trochę zależy od aparatu, bo proste kompakty miewały ograniczenia. :)
Jeśli chodzi o zdjęcia, to oddać do wywołania i skanowania. W dzisiejszych czasach minilaby i tak są cyfrowe i drukują zdjęcia ze skanów, nie drogą czysto optyczną. Więc skanowanie cyfrowej odbitki to trochę wyważanie otwartych drzwi. :)
No wlasnie chyba grubo bo Olympus Mju II. Mam nadzieje, ze dziala!
FlatEric
28-03-2023, 22:09
No to poważny aparat!
W zasadzie jedno mnie w nim wkurza, samoczynne błyskanie fleszem w przypadku wykrycia nadmiernego kontrastu w kadrze, nawet przy odległych planach w słoneczny dzień. Wtedy lepiej ten flesz wyłączyć.
Hubert Multana
28-03-2023, 22:30
Wiedzialem, ze to swiety graal i wiedzialem, ze go kiedys mielismy - ale nie sadzilem, ze dalej mamy. Kupie CR123a, jakis film i zobaczymy w ogole czy odpala .
wydajność to tutaj Ty podnosisz ;)
Pacz Pan ile można zrobić jedną ręką jak się ma 4 x więcej czasu! :mrgreen:
--- Kolejny post ---
Dodatek do opisów OM-1, OM-1N i OM-2.
Zupełnie zapomniałem wpisać, że te aparaty umożliwiają także multiekspozycję.
Kolekcjoner
28-03-2023, 22:49
OLYMPUS OM-1 i OM-1N
W 1967 r. Yoshihisa Maitani, projektant w zakładach Olympusa, mający już za sobą olbrzymi sukces, jakim był jego projekt Olympus PEN , postanowił skonstruować lustrzankę jednoobiektywową, która będzie mniejsza od produktów konkurencji.
Cytuję za casualphoyophile.com:
"Maitani poinstruował swój zespół, że chce zbudować lustrzankę jednoobiektywową, która będzie konkurować z lustrzankami wykonanymi przez kogokolwiek innego, zarówno pod względem funkcji, jak i wydajności. Zażądał również, aby ten profesjonalny aparat był o dwadzieścia procent mniejszy zarówno pod względem długości, jak i wysokości oraz o pięćdziesiąt procent lżejszy niż model Nikona. Jego bezprecedensowe wytyczne projektowe na tym się nie kończyły. Wymagał również, aby kompaktowa lustrzanka jednoobiektywowa Olympus była zdolna do 100 000 naciśnięć migawki w czasach, gdy najdroższe aparaty były w stanie wykonać tylko 10 000. Maitani po raz kolejny przesuwał granice tego, co było możliwe w produkcji aparatów.
Przez następne cztery lata zespół niestrudzenie pracował nad zmniejszeniem swoich projektów o milimetry. Zmieniając położenie krytycznych funkcji, takich jak wybierak czasu otwarcia migawki, byli w stanie wykorzystać dotychczas niewykorzystaną przestrzeń w obudowie tradycyjnej lustrzanki. Nawet gdy sektory zespołu projektowego błagały Maitaniego o dodatkowe trzy milimetry tutaj, dodatkowy milimetr tam, pozostał nieugięty w swoich żądaniach. Wezwany na specjalne spotkanie z człowiekiem, którego Maitani nazywał „ojcem chrzestnym rozwoju” w sprawie trudności związanych z miniaturyzacją, Maitani przekonywał przez ponad dwie godziny, że nie wolno zmieniać wymiarów. Ostatecznie aparat do produkcji końcowej był tylko o jeden milimetr większy od jego oryginalnych wymiarów.
Zaprezentowany na targach Photokina w 1972 roku aparat Olympus M-1 został nazwany na cześć swojego głównego projektanta (M jak Maitani) i był to prawdziwy krok naprzód w projektowaniu lustrzanek jednoobiektywowych. Nagle Olympus stworzył doskonale wyposażony aparat, który ważył połowę tego, co ważył aparat systemowy Nikona. To była wspaniała maszyna z niesamowitym wizjerem, dużymi elementami sterującymi i niewielkimi gabarytami. Był to aparat zdolny do wszystkiego, czego mógłby wymagać każdy fotograf, o czym świadczy wiele OM znalezionych w strefach konfliktów i laboratoriach, redakcjach gazet i plecakach podróżnych, podwórkach i na przyjęciach urodzinowych na całym świecie.
Maitani i Olympus stworzyli kolejne arcydzieło i ponownie zmienili bieg produkcji aparatów fotograficznych w XX wieku. Od tego czasu rozpoczął się wyścig w budowaniu coraz mniejszych lustrzanek jednoobiektywowych o coraz większych możliwościach."
Porównanie OM-1 do cyfrowego EOS 550D, który jest przecież małym aparatem na niepełny rozmiar klatki.
11467
I pomyśleć że to producent który właściwie sprzedał biznes foto i nie wiadomo czy przetrwa na rynku...
Panowie!
Zbliżamy się do 10 tys. wyświetleń tego wątku w ciągu 2 tygodni jego istnienia, natomiast wątek smartfonowy dochodzi do 100 tys. wyświetleń w 10 miesięcy, co oznacza, że tutaj mamy- na razie- dwa razy większą wydajność z hektara! :D
Przede wszystkim oprócz wydajności nieporównywalna jakość ;):D....
Wiedzialem, ze to swiety graal i wiedzialem, ze go kiedys mielismy - ale nie sadzilem, ze dalej mamy. Kupie CR123a, jakis film i zobaczymy w ogole czy odpala .
Olympus Mju II to zacna sztuka, oby działał!
--- Kolejny post ---
I pomyśleć że to producent który właściwie sprzedał biznes foto i nie wiadomo czy przetrwa na rynku...
Przede wszystkim oprócz wydajności nieporównywalna jakość ;):D....
No ale ktoś ten biznes kupił.
Minolta też się sprzedała Sony-emu, a Pentax Ricoh-owi. Może ktoś w końcu kupi Nikona, tylko na Canona jakoś nie widać nabywców :mrgreen:
OLYMPUS OM-2N
11494
W 1977 r. Olympus wypuścił zmodernizowany OM-2 pod nazwą OM-2N.
Główną zmianą było dostosowanie aparatu do współpracy z lampami błyskowymi T-20 i T-32 w TTL OTF. W tym celu zmieniono przyłącze gorącej stopki dla nowego typu Shoe 4, a w celowniku pojawiła się dioda sygnalizująca pracę lampy.
No i tu zaczynają się czary ;)
Lamp tych należało używać ustawiając na aparacie tryb AUTO.
Włączenie lampy powodowało automatyczne uruchomienie czasu synchronicznego migawki 1/60 s bez względu na to, czy był on nastawiony na pierścieniu czasów, czy nie, a także bez względu na to, jak był ustawiony selektor synchronizacji przy gniazdku PC.
Jednocześnie pierścień czasów migawki był cały czas aktywny, a igła galwanometru cały czas pokazywała czas potrzebny dla światła zastanego, a więc z różnicy tego czasu i 1/60 s widać było, o ile będzie niedoświetlone tło.
Dioda w celowniku informowała o gotowości lampy do błysku.
Po jego wyzwoleniu ta sama dioda- gdy błyskała- informowała, że błysk był wystarczający, a ekspozycja prawidłowa.
Natomiast gdy dioda się nie zaświeciła, oznaczało to, że błysk był za słaby, i należy albo bardziej otworzyć obiektyw, albo zbliżyć się do przedmiotu zdjęcia.
Trzecią możliwością było ciągłe palenie się diody, które oznaczało, że błysk nie został wyzwolony z uwagi na zbyt krótki czas potrzebny do poprawnej ekspozycji (np. 1/250 s), więc aparat wykonał zdjęcie w normalnej automatyce bez błysku dobierając właściwy czas migawki.
Konsekwencją takiego podejścia było to, że praktycznie nie można było prześwietlić tła, ale można było nie doświetlić głównego motywu zorientowanego pod światło.
Jeżeli więc fotograf się uparł, że zdjęcie ma być jednak wykonane z błyskiem, to powinien na tyle przymknąć przysłonę, aby igła galwanometru pokazała czas 1/30 s lub dłuższy.
Błysk był mierzony po odbiciu od filmu przez dwie diody SBC na dole komory lustra- te same, które mierzyły światło odbite od pierwszej kurtyny zadrukowanej komputerowo opracowanym wzorkiem mającym wprowadzić korektę do pomiaru dokonanego wstępnie przez światłomierz CdS przy okularze, i te same, które następnie mierzyły światło odbite od filmu.
Przy czasach 1/60 s i krótszych automatyka dobierała właściwy czas otwarcia migawki po pomiarze światła odbitego od 1-szej kurtyny migawki, a przy czasach dłuższych od 1/60 s mierzyła światło odbite od filmu.
Zakres czasów elektronicznej migawki szczelinowej o przebiegu poziomym wynosił 1/1000 s do 1 s w trybie ręcznym, a do 120 s w automatyce, czyli ograniczono ten czas z nawet 30 minut, które potrafił naświetlać OM-2.
Celownik dalej obejmował 97% kadru i miał powiększenie 0,92 x.
Układ tłumienia uderzenia lustra, tak jak w poprzednich aparatach z tej rodziny, opierał się na siłownikach pneumatycznych
Z następnych nowości przybył wskaźnik użycia korekcji ekspozycji w celowniku, styk elektryczny do tylnej ścianki z datownikiem, nowy docisk kasety z filmem w tylnej ściance, a dźwignia trybów pracy zyskała nową pozycję RESET do odblokowywania lustra, które przy braku zasilania blokowało się w górnej pozycji.
Ponadto aparat miał samowyzwalacz ustawialny na 4, 8 lub 12 s, możliwość wielokrotnej ekspozycji, gniazdko PC i do lamp spaleniowych, wymienne tylne ścianki, matówki oraz windery, pokrętło korekcji ekspozycji +/- 2 EV co 1/3 EV, a każdy obiektyw systemu posiadał własny przycisk podglądu GO.
11495
11496
11497
11498
11499
Oprócz wersji srebrnej wszystkie OM-1, OM-1N, OM-2 i OM-2N były też wykonywane w wersjach czarnych, a obiektywy do nich robił, kto tylko potrafił :mrgreen:
Pokrywy górna i dolna aparatów były precyzyjnymi wytłoczkami z metalu, a nie plastikowymi odlewami pociągniętymi farbą lub metalizowanymi.
11500
Zuiko, 2.8/35 mm. Piękna bestia.
OM-2N ciąg dalszy.
Nadruk na pierwszej kurtynie migawki aparatów Olympus OM.
11505
Zmiana wyglądu celownika po zmianie trybu pracy.
11506
Tryb ręczny pomiaru światła.
11511
Dioda kontrolna lampy błyskowej.
11507
Korekcja ekspozycji i jej wskaźnik w celowniku.
11508
System OM po pięciu latach rozwoju i lista obiektywów.
11509
11510
Istotną cechą aparatu OM-2N, ale także OM-2, było to, że wyzwolenie migawki w przypadku wyłączonego aparatu powodowało chwilową aktywację automatyki w zakresie czasów od 1/30 s - 1/1000 s, a więc pozwalało wykonać poprawnie naświetlone zdjęcie w większości sytuacji nie wymagających użycia statywu.
tylko na Canona jakoś nie widać nabywców :mrgreen:
Samsung. Tylko musi mu to podpowiedzieć sztuczna inteligencja.
OLYMPUS OM-2S (OM-2 Spot/Program)
11516
Został wprowadzony na rynek w 1984 r., a więc rok później, niż najbardziej zaawansowany OM-4, i chociaż nazwa wskazuje na wersję rozwojową OM-2, to w istocie była to trochę niedorozwnięta wersja OM-4 ;).
Po raz pierwszy Olympus zrezygnował w tym modelu z jakiegokolwiek odrębnego wyłącznika zasilania- elektronika aktywowała się już po lekkim wciśnięciu spustu, a za resztę odpowiadały układy oszczędzania energii- tak samo, jak w OM-4.
Aparat miał ten sam odlew korpusu, co OM-4, tę samą migawkę elektroniczną płócienną o przebiegu poziomym, którą wzbogacono o czas mechaniczny 1/60 s, jedynie jej maksymalną prędkość ograniczono do 1/1000 s zamiast 1/2000 s, jak w OM-4. W stosunku do OM-2N skrócono maksymalny czas automatycznej ekspozycji ze 120 s do 60 s (co za strata! :mrgreen:).
Takie samo było też półprzepuszczalne lustro z drugim lustrem pod spodem kierującym światło na pojedynczą fotodiodę SBC w podstawie komory lustra (OM-4 miał dwie). W związku z tym wyeliminowano światłomierz CdS przy okularze celownika.
Dalej, tak samo, jak w OM-2 i w OM-2N, następował dynamiczny pomiar światła TTL OTF odbitego najpierw od pierwszej kurtyny migawki, a potem od filmu.
Oprócz trybu AUTO z preselekcją przesłony i trybu M wprowadzona została dodatkowa ekspozycja programowa. W obu tych trybach pomiar światła był integralny, uśredniony.
Cudowna możliwość wykonania poprawnie naświetlonego zdjęcia przy wyłączonym aparacie, obecna w modelach OM-2 i OM-2N, które w takich sytuacjach aktywowały na moment automatykę, jednakże zniknęła, dlatego najlepiej było pozostawiać aparat w trybie AUTO.
W celowniku, w trybie AUTO, pojawił się po lewej- stronie zamiast galwanometru i skali czasów- wyświetlacz LCD z czasami migawki pokazujący je wszystkie oraz słupek diod, które informowały o tym, który czas jest aktualnie dobrany. Dodatkowo były też wskazania prześwietlenia, niedoświetlenia, użycia korekcji ekspozycji i kontrolka lampy błyskowej, która informowała o jej gotowości oraz o prawidłowej ekspozycji błyskiem TTL OTF, a gdy się nie zaświecała po wykonaniu zdjęcia, znaczyło to, że ekspozycja została dokonana automatycznie bez błysku. Gdy natomiast błysk był zbyt słaby, lub zbyt silny, to zaczynały mrugać wskazania UNDER lub OVER na wyświetlaczu LCD. Wyświetlacz ten miał również działające 90 s. podświetlenie uruchamiane przyciskiem po prawej stronie komory lustra.
Gdy użyty był tryb programowej ekspozycji, to na górze drabinki czasów zapalały się literki PRGM.
W trybie ręcznym wyświetlacz ten zmieniał się w światłowagę i był też wyświetlany tylko ten czas, który aktualnie nastawiono pokrętłem czasów umieszczonym tradycyjnie wokół bagnetu obiektywu. Dedykowanych lamp błyskowych można było używać także w trybie M nie zapominając o ręcznym ustawieniu migawki na czas 1/60 s lub dłuższy, i tak samo działał pomiar błysku TTL OTF z identycznymi wskazaniami przez wyświetlacz w celowniku.
W trybie ręcznym pomiaru integralnego nie było, a był jedynie pomiar punktowy 2% ze środka kadru ograniczonego kołem mikrorastra.
Prawa strona korpusu wyglądała identycznie, jak w OM-2N, ale dodatkowo pojawił się przycisk zwijania powrotnego filmu, którego można było użyć także do multiekspozycji.
Stopka lampy błyskowej Shoe 4 została trwale zintegrowana z obudową pryzmatu.
Po lewej stronie pryzmatu pokrętło zmiany trybów miało pozycję Manual/Spot, Auto, Program i test baterii. Zniknęła funkcja odblokowywania lustra obecna w OM-2N, a przycisk do odblokowywania lustra został umieszczony tak samo, jak w OM-2, u dołu złącz bagnetowego obiektywu. Użycie go wymagało wszakże ustawienia pierścienia czasów na czas mechaniczny 1/60 s lub B, czyli tak samo, jak w Olympusach OM-2 i OM-2N, z których ten drugi miał tę funkcję zdublowaną przez dźwignię trybów pracy.
Samowyzwalacz był elektroniczny 12 s, a więc mniej rozwinięty, niż w w OM-2N, ale za to oferował automatyczną blokadę lustra w górnym położeniu przed wyzwoleniem migawki.
Dodatkowo aparat miał złącze PC oraz pięciostykowe gniazdo do lam systemowych, a więc można było do korpusu podłączyć na raz co najmniej dwie lampy działające w TTL.
Standardowo aparat miał wymienne matówki, tylne ściani i napędy z całym systemem OM. Jedynie prędkość zdjęć seryjnych przy użyciu Motor Drive ograniczono z 5 kl/s do 3,5 kl/s, co było związane z zastosowaniem automatyki programowej.
Do korpusu można było też dokręcić mały grip na palce.
11517
11518
11519
11520
11521
11522
Co prawda aparat nie pokazywał w celowniku wartości przysłony, ale wszystkie obiektywy Zuiko miały skok pierścienia przesłony z kliknięciem co pełny stopień, więc szybko i po omacku można było sobie policzyć żądaną przysłonę. Ustawienia pośrednie były możliwe, ale już bez zapadki.
Wszystkich pozostałych nastawień można było dokonywać nie odrywając oka od celownika tak jak w OM-2 i OM-2N.
Aparat posiadał też podstawowe zabezpieczenia pogodowe. Chociaż modele OM-1, OM-1N, OM-2 i OM-2N wykorzystywano w każdych, nawet ekstremalnych warunkach, to producent nigdy ich nie reklamował jako szczególnie zabezpieczonych, a dopiero OM-2S.
FlatEric
31-03-2023, 10:15
Ale ten ma już szynę do flesza zamontowaną na stałe, spuścili z tonu. :P
Ten otwór od spodu z kółkiem w środku to jest sprzęgło windera?
Ale ten ma już szynę do flesza zamontowaną na stałe, spuścili z tonu. :P
Ten otwór od spodu z kółkiem w środku to jest sprzęgło windera?
Dokładnie tak, sprzęgło windera. Natomiast stałą stopkę wymusiła chyba idea lepszego zabezpieczenia pogodowego, no i konkurencja.
OLYMPUS OM-2S (OM-2 Spot/Program)
ERRATA i uzupełnienie.
Gdy kupiłem 17 lat temu OM-2S miałem do niego tylko uproszczoną wersję instrukcji obsługi, która nie wspominała o kilku sprawach. Nie poświęciłem mu też wiele czasu, bo prawie zaraz wpadł mi w ręce OM-4, i to było to.
Teraz do tego jeszcze doszła skleroza, więc poszukałem w necie i znalazłem inną instrukcję obsługi, zgodnie z którą parę rzeczy trzeba zmienić.
No więc- poprawiam:
- Gdy użyty był tryb programowej ekspozycji, to na górze drabinki czasów zapalały się literki PRGM.
Powinno być:
PGRM
- W trybie ręcznym wyświetlacz ten zmieniał się w światłowagę i był też wyświetlany tylko ten czas, który aktualnie nastawiono pokrętłem czasów umieszczonym tradycyjnie wokół bagnetu obiektywu. Dedykowanych lamp błyskowych można było używać także w trybie M nie zapominając o ręcznym ustawieniu migawki na czas 1/60 s lub dłuższy, i tak samo działał pomiar błysku TTL OTF z identycznymi wskazaniami przez wyświetlacz w celowniku.
Powinno być:
w trybie ręcznym NIE był wyświetlany aktualny czas migawki, a jedynie światłowaga i info o korekcji ekspozycji.
Dedykowanych lamp błyskowych można było użyć w trybie M po ustawieniu migawki na 1/60 s, ale błyskały one pełną mocą.
Natomiast przy zdjęciach z dedykowanym fleszem w trybie automatyki programowej ustawiało się najmniejszy otwór przysłony na obiektywie, przełącznik trybów na PROGRAM, a aparat sam dobierał przesłonę
Żadna instrukE]cja obsługi w swoim tekście nie opisuje działania diody kontroli pracy lampy. Takie info jest jedynie w specyfikacji technicznej na końcu jednej z instrukcji.
11537
Praca z lampą.
11538
Celownik w trybie Auto:
11539
11540
Celownik w trybie Program:
11541
Celownik w trybie M:
11542
Kompensacja ekspozycji:
11543
Schemat (wstępnego, nie OTF) pomiaru światła:
11544
OLYMPUS OM-4 oraz OM-4T
11550
Ten model został wypuszczony w roku 1983 i był produkowany do roku 1987, kiedy zastąpił go OM-4T (OM-4Ti) różniąc się jedynie zastosowaniem tytanowych pokryw górnej i dolnej, oraz rozszerzeniem współpracy z lampą błyskową na model F280, którą mógł synchronizować przy wszystkich czasach migawki, aż do 1/2000 s. Był on produkowany do 2002 r., a jego ogólna specyfikacja techniczna była identyczna, jak OM-4.
Olympusy OM-4 produkowano tylko czarne, natomiast OM-4T zarówno czarne, jak i z pokrywami w kolorze szampana.
OM-4 miał elektroniczną migawkę szczelinową o przebiegu poziomym pracującą w zakresie 1/2000 do 1 s w trybie ręcznym, natomiast w automatyce działała ona do 60 s przy pomiarze integralnym, a do 240 s przy pomiarze punktowym. Migawka miała też czas mechaniczny 1/60 s, który był jednocześnie czasem synchronizacji lamp błyskowych.
Olumpus OM-4 oferował bogactwo funkcji pomiaru światła, które ustawiało się intuicyjnie i bez odrywania oka od celownika.
Tradycyjnie, jak w całej serii OM, pomiar światła był dynamiczny typu TTL OTF zarówno dla światła ciągłego, jak i dla lamp błyskowych. Pomiaru dokonywały dwie diody SBC (Silicon Blue Cell) umieszczone w komorze lustra, które było półprzepuszczalne i za sobą miało drugie lustro.
Aparat wyposażono w rewolucyjny i niedościgniony do dzisiaj system wielopunktowego pomiaru światła. Można było dokonać do 8 pomiarów, których wartości były wyświetlane na skali czasów w celowniku, a automatyka wyliczała z nich średnią. Dawało to niesamowitą kontrolę nad warunkami oświetlenia i rozpiętością tonalną fotografowanej sceny.
Ponadto aparat dysponował pamięcią pomiaru punktowego przez 120 s od jego dokonania lub do wyzwolenia migawki, a także- uruchamianą specjalną dźwignią- pamięcią dowolnego pomiaru, którą trzymał przez bitą godzinę. Poruszając tą dźwigienką w przeciwną stronę kasowało się pamięć.
Dodatkowo aparat miał dwa przyciski do wprowadzania szybkich pomiaru korekt na światła i na cienie, oraz kompensację ekspozycji +/- 2EV co 1/3 EV, o użyciu których pojawiała się w celowniku informacja na wyświetlaczu LCD.
Wygląd wyświetlacza LCD zmieniał się w zależności od trybu pracy, a tych były tylko dwa: automatyka z preselekcją przysłony i tryb manualny. W każdym z tych trybów działał pomiar wielopunktowy oraz wszystkie dostępne korekcje.
Ponadto aparat miał:
-zintegrowaną stopkę do lamp błyskowych typu Shoe 4,
-samowyzwalacz 10 s,
-możliwość wielkokrotnej ekspozycji,
-gniazdko PC,
-pięciostykowe gniazdo TTL do zewnętrznej lampy,
-korekcję dioptryczną celownika od -3 do +1 dioptrii,
-wymienne matówki, ścianki tylne i napędy zgodne z całą serią OM,
-celownik o kryciu 97% kadru i powiększeniu 0,84 x.
-podświetlenie LCD celownika.
Każdy obiektyw OM miał własny przycisk podglądu głębi ostrości i drugi do blokady bagnetu, więc korpus ich nie ma.
We współpracy z systemowymi lampami błyskowymi należało wybrać tryb AUTO, a wtedy aparat sam ustawiał czas synchronizacji i realizował pomiar błysku TTL OTF. O gotowości lampy do błysku informowała dioda w celowniku.
Ta sama dioda, jeśli mrugała po wykonaniu zdjęcia, to informowała o prawidłowej ekspozycji, a jeśli świeciła się stale, znaczyło to, że lampa nie została wyzwolona, gdyż potrzebny czas ekspozycji był krótszy od 1/60 s, a więc ekspozycja została dokonana w normalnym trybie AUTO.
O prześwietleniu, lub niedoświetleniu, błyskiem informowały kolejne wskaźniki OVER lub UNDER. Możliwa była też korekcja ekspozycji przy błysku.
W trybie manualnym należało ręcznie ustawiać migawkę na 1/60 s, jednakże lampy systemowe błyskały wtedy pełną mocą. Na szczęście miały one własne fotokomórki, więc można było przejść na automatykę własną lampy synchronizując ją przy wszystkich czasach dłuższych od 1/60 s.
11551
11552
11553
11554
11555
11556
Dokładne poznanie możliwości aparatu na podstawie instrukcji obsługi jest nie lada wyzwaniem, albowiem Olympus zaczął produkować te instrukcje w kilku wersjach zawierających niekompletne informacje. Aby je zebrać musiałem sięgnąć do dwóch instrukcji od OM-4 i jednej od OM-4T.
Pomiar TTL OTF
11557
Pomiar Spot
11558
Wskazania celownika
11559
Tryb Auto
11560
Blokada AE
11561
Pamięć ekspozycji
11562
11563
--- Kolejny post ---
Korekcja ekspozycji
11579
Korekcja na światła +2 EV
11580
11581
Korekcja na cienie -2 2/3 EV
11582
11583
Pomiar punktowy
11584
Pomiar wielopunktowy
11585
11586
Pomiar ręczny
11587
Praca z lampą
11588
11589
11590
Specyfikacja aparatu
11591
Osprzęt macro- przykładowo.
11592
Ponieważ poprzedni wpis nie połączył się jak trzeba z pierwszym, próbuję to poprawić.
Korekcja ekspozycji
11594
Korekcja na światła +2 EV
11595
11596
Korekcja na cienie -2 2/3 EV
11597
11598
Pomiar punktowy
11599
Pomiar wielopunktowy
11600
11601
Pomiar ręczny
11602
11603
Praca z lampą
11604
11605
11606
Specyfikacja aparatu
11607
Osprzęt macro- przykładowo.
11608
Tak samo, jak OM-2S, OM-4 nie posiadał wyłącznika i był ciągle w gotowości, jednakże wadą pierwszych serii produkcyjnych OM-4 był obwód elektryczny, który szybko wyczerpywał baterie aparatu.
Zostało to naprawione w późniejszych seriach.
Parę sztuk osprzętu do aparatów Olympus OM.
Celownik kątowy Varimagni Finder.
11616
Muszla oczna.
11617
Soczewka korekcyjna.
11618
Stopka Shoe 3 do OM-2 dla lamp z serii T. Jeden dodatkowy styk wystarczał dla pomiaru błysku TTL.
11619
Łącznik i matówka endoskopowe.
11620
11621
11622
Wymienna matówka.
11623
Tylna ścianka z datownikiem- wczesny model.
11624
Stopka do OM-2N do kabla TTL lampy błyskowej.
11625
Zdalna stopka TTL do lamp T20/T32
11626
11627
Kabel do połączenia spustu windera ze spustem gripu lampy.
11628
Lampa T20. Tylna ścianka jest w położeniu do automatyki własnej.
11629
11630
Filtr Sky 1A 49 mm slim.
11631
FUJICA AX-5 Black
vel PORST CR-7
11638
Wprowadzona na rynek w 1979 r. była najwyższym modelem z trójki rodziny AX i występowała także pod brandem PORST CR-7.
Dlaczego "black"? Ano dlatego, że występowała w wersjach srebrnej i czarnej, które różniły się jednym szczegółem wyposażenia: wersja czarna miała przycisk blokady pokrętła nastaw czasów migawki, a wersja srebrna nie.
Aparat obsługiwał tryby PASM i miał migawkę szczelinową płócienną o przebiegu poziomym realizującą czasy od 1/1000 s do 2 s zarówno w automatyce, jak i w trybie ręcznym, z synchronizacją lamp do 1/60 s.
Światłomierz oparty na diodzie SPD dokonywał pomiaru jedynie integralnego.
W trybie automatyki z preselekcją czasu migawki, który wybierało się pokrętłem nastawy czasów migawki, występowała też opcja automatyki z pamięcią ekspozycji AEL, ale ta blokada nie była dostępna w innych trybach.
Inne funkcje aparatu. to:
- pokrętło korekcji ekspozycji +/- 1 EV, ale można sobie przekręcić poza ten zakres,
- wielokrotna ekspozycja,
- kurtyna okularu,
- gniazdko PC,
- sprzęgło do windera,
- przycisk podglądu GO,
- automatyczna synchronizacja dedykowanych lamp błyskowych, gdy aparat był w trybie automatyki migawki (czyli preselekcji przysłony); jeśli lampa się nie zdążyła naładować, to naświetlał wg tej automatyki.
Celownik obejmował 92% kadru w pionie i w poziomie, oraz miał powiększenie okularu 0,86x. Był jasny, ponoć nawet lepszy od ówczesnych Canonów, ale dalmierz i mikroraster kiepsko radziły sobie w słabym świetle.
Informacja w celowniku obejmowała skalę czasów migawki na tle matówki, a poza nią był słupek diod odpowiadający tym czasom, oraz jeszcze dwa słupki informacji o przesłonie roboczej: jeden wyświetlał jej wartości, a drugi odpowiadające im diody.
No i tu zaczynały się dziać dziwne rzeczy, albowiem skala przesłon obejmowała wartości od 1,4 do 22 co pełny stopień, więc gdy obiektyw miał jasność nie pasującą do tego zakresu, albo był przymknięty bardziej, niż do f/22, to pokazywała się dioda przy wartości najbliższej możliwej, ale potrafiła ona sobie trochę pobłądzić i skakać.
Dodatkowo były w celowniku wyświetlane tryby pracy, obecność korekcji ekspozycji oraz gotowość lampy błyskowej, która jednakże nie pracowała w TTL.
Dziwne wskazywanie przesłony doprowadziło mnie do pewnego odkrycia, o którym informacji próżno dzisiaj szukać w Internecie, a kilkanaście lat temu jescze ją znalazłem.
Otóż obiektywy miały nie mechaniczny, lecz elektryczny symulator przysłony, który manifestował swoją obecność jednym kopułkowym stykiem na bagnecie obiektywu, i jednym stykiem za bagnetem korpusu, u góry.
Symulacja otworu względnego obiektywu bazowała na jednym oporniku o konkretnej wartości, który był wlutowany pomiędzy styki pod bagnetem obiektywu, i okazało się, że taki opornik potrafi nawalić, co mi się przytrafiło!
Zdjąłem bagnet, podłączyłem miernik, i stwierdziłem, że opornik nie żyje, więc na podstawie oznaczeń dobrałem nowy, ale trochę większy, który musiałem wręcz udeptać, aby wlazł, i obiektyw ożył.
Aparat kupiony wraz z kilkoma obiektywami i lampą systemową od Francuza za grosze, bo bez gwarancji, że w ogóle działa, miał oznaki przechowywania w wilgoci i sprawiał mi jednak problemy, bo zacinała się migawka, a po elektronice się czuło, że coś ją żre, więc szybko, ale z żalem, go odsprzedałem, albowiem optyka do niego była bardzo dobra. Pozostał mi jeno do cna skorodowany i niedziałający winder.
Do dzisiaj z kolei nie ustaliłem, po kiego czorta sanki do lampy w aparacie mają dwa dodatkowe styki, skoro lampa ma tylko jeden?
11639
11640
11641
11642
11643
Obiektyw 28 mm miał wbudowaną wysuwaną osłonę przeciwsłoneczną :shock:
11644
11645
11646
11647
11648
Lampa z dwoma palnikami to też było coś; szkoda, że głowica nie obracała się na boki.
11649
11650
Celownik
11651
Tryb AEL
11652
[QUOTE=atsf;1444992]
Dodatkowo były w celowniku wyświetlane tryby pracy, obecność korekcji ekspozycji oraz gotowość lampy błyskowej, która jednakże nie pracowała w TTL.
[QUOTE]
Znowu sprostowanie, bo przekroczyłem czas na edycję :evil:
Nie, nie było wskazań w celowniku ani korekcji, ani gotowości lampy, tylko trzeba było na jedno, i na drugie lukać, jak za króla Ćwieczka.
Producent też z góry przewidział w instrukcji gotowość do współpracy z obiektywami M42 przez adapter, a określał je jako "Practica lenses", co by świadczyło albo o totalnej sklerozie (wszak M42 to patent Pentaxa), albo o potędze komunistycznej propagandy :mrgreen:
Fuji też robiło wcześniej aparaty na M42, jak prawie każdy inny producent.
Heldbaum
04-04-2023, 18:19
Po tych wszystkich pięknych Olympusach (naprawdę pięknych, aż pożałowałem, że i ja nie rozwijałem tego systemu), pokażę Wam coś... Innego.
Oto moja "kamera otworkowa, zrobionega ze starego Druha. Jeszcze ciepła... Zdjęcia zaprezentuję niebawem :mrgreen:
https://i.imgur.com/XnKepuy.jpg
Po tych wszystkich pięknych Olympusach (naprawdę pięknych, aż pożałowałem, że i ja nie rozwijałem tego systemu), pokażę Wam coś... Innego.
Oto moja "kamera otworkowa, zrobionega ze starego Druha. Jeszcze ciepła... Zdjęcia zaprezentuję niebawem :mrgreen:
https://i.imgur.com/XnKepuy.jpg
Nic straconego ;) Od lat się zbieram, żeby ten majdan opylić, i jakoś się zebrać nie mogę :mrgreen:
A na zdjęcia bez te dziurke poczekamy, poczekamy ;)
FlatEric
05-04-2023, 10:07
A ja tam muszę do swojego Druha Synchro film wsadzić - całkiem jestem ciekaw rezultatów z peryskopu.
Heldbaum
05-04-2023, 10:21
Bardzo słusznie Grześ. Właśnie "się pisze" nowy artykuł, w którym będę się starał przekonać czytelnika (jak zwykle bezskutecznie) o tym, że warto zwrócić uwagę na aparat "gorszy". Bo to może być znacznie bardziej interesujące.
Andrzej, nie kuś... :D Chcesz, żeby mnie moja żona pogoniła przez suchy las?
Bardzo słusznie Grześ. Właśnie "się pisze" nowy artykuł, w którym będę się starał przekonać czytelnika (jak zwykle bezskutecznie) o tym, że warto zwrócić uwagę na aparat "gorszy". Bo to może być znacznie bardziej interesujące.
Andrzej, nie kuś... :D Chcesz, żeby mnie moja żona pogoniła przez suchy las?
A co Ci będę żałował?! Moja nie może ze mnie wygnać tych demonów już półtorej dekady :mrgreen:
Wieje cmentarzem jak w listopadzie.
Wieje cmentarzem jak w listopadzie.
Olympus OM-4 wraz z iteracją OM-4 Ti był produkowany przez bite 20,lat, zakończono jego produkcję 21 lat temu, a on nadal ma wzięcie. Pokaż mi cyfrówkę produkowaną przez 20 lat? Pewne rzeczy należy rozpatrywać w kontekście dzieł sztuki, a nie tylko ich aktualnych możliwości technicznych ;)
FlatEric
06-04-2023, 16:29
Iżby wątek nie przysechł - radziecka myśl naukowo-techniczna w akcji.
11687
GŁW (aka GLV), czyli przegubowa stopka do flesza.
Akcesorium bardzo użyteczne, jako że mało który radziecki flesz umożliwiał odbijanie światła - poza rzadkim, monstrualnym i skądinąd ciekawym, Saulute-2, chyba tylko niektóre młotki.
Tutaj rozwiązanie jest bardzo eleganckie - stopka wykonana jest całkowicie z metalu, umożliwia pochylanie flesza do tyłu (tak, jak widać na zdjęciu z FIL-46, czyli ze 75 stopni), do przodu (znacznie mniej) i nieograniczony obrót na boki - i co najlepsze, przenosi przy tym wszystkim synchronizację przez gorącą stopkę. Pochylanie blokuje się pokrętłem z boku, obrót - pokrętłem wokół stopki (sprawiającym wrażenie blokady na sankach aparatu - ale GŁW tego akurat nie posiada). Do kompletu zaopatrzona jest w dopasowane plastikowe pudełeczko do przenoszenia.
W temacie radzieckiej myśli naukowo-technicznej nie może się obyć bez światłomierzy, bez których raczej ciężko było uprawiać fotografię. Na szczęście towarzysze pomagali w tym, jak umieli.
Dwa całkiem przyzwoite światłomierze: Leningrad 6 i Swierdłowsk 4:
11688
11689
11690
11691
Swierdłowsk miał celownik o kącie widzenia odpowiadającym obiektywowi ca 135 mm i niewidoczną na zdjęciu rolkę do obracania wewnętrznej tarczy kalkulatora, dopóki nie zgaśnie dioda pod okularem celownika. Oba mierzyły zarówno światło odbite, jak i padające.
--- Kolejny post ---
Trochę innego drobiazgu, już nie radzieckiego pochodzenia:
Stopka do żarówek spaleniowych.
11692
Rozdzielacze do lamp błyskowych wpinane w gniazdko PC, na dwie i na cztery lampy.
11693
11694
Grip do lamp błyskowych produkcji- o dziwo- zachodnioniemieckiej, firmy Kaiser.
11695
11696
Zestaw filtrów konwersyjnych do fotografii na slajdach, firmy Kenko.
11697
Fotokomórka do zdalnego wyzwalania lamp firmy Vivitar.
11698
FlatEric
06-04-2023, 19:32
Bardzo podobną szynę ze składanym gripem robiła też Hama - nader użyteczne akcesorium.
Heldbaum
06-04-2023, 21:54
Obydwa radzieckie światłomierze miałem. Niestety, z naciskiem na słowo - miałem. A teraz nie mam. Kupiłem sobie (od dawna o nim marzyłem) Lunasixa i g... mam, nie światłomierz, bo takie jest toto kaprysne, że jak nie będzie miało baterii 1,35V, to działać nie będzie. Radzieccy towarzysze brali wszystko, co się im włożyło i nie kaprysili. A tu? Burżuazyjne rozpasanie!
https://i.imgur.com/mjqTTfE.jpg
Obydwa radzieckie światłomierze miałem. Niestety, z naciskiem na słowo - miałem. A teraz nie mam. Kupiłem sobie (od dawna o nim marzyłem) Lunasixa i g... mam, nie światłomierz, bo takie jest toto kaprysne, że jak nie będzie miało baterii 1,35V, to działać nie będzie. Radzieccy towarzysze brali wszystko, co się im włożyło i nie kaprysili. A tu? Burżuazyjne rozpasanie!
Swoją drogą to jest piękna bestia, a kwestię baterii można obchodzić albo bateriami do aparatów słuchowych 1,4V, albo specjalnym adapterem do LR44 z wbudowanym opornikiem obniżającym napięcie, albo ustawiając niższą czułość ISO. Są też chyba jeszcze baterie cynkowe Wein, ale one mają b. krótką żywotność.
FlatEric
07-04-2023, 11:56
Skoro już zeszło na światłomierze, to przypomniałem sobie, że o jednej swojej bestyi zapomniałem - może dlatego, że nie mierzy światła.
11709
Rapri E-201, czyli radziecki światłomierz punktowy z końca l. 80, którego specyfiką jest to, że nie posiada żadnego elementu światłoczułego. Jest to bowiem światłomierz elektrooptyczny, w którym pomiaru dokonuje się porównując jasność obiektu z jasnością wyświetlanego w celowniku punktu.
11710
W celu dokonania pomiaru kieruje się celownik (wyposażony w gęsty pomarańczowy filtr) na obiekt i wciska przycisk umieszczony na tylnej ściance korpusu, co powoduje zaświecenie się punktu pomiarowego (wielkości ok. 0,8 stopnia); następnie, obracając bębnem na górnej części korpusu należy zrównać jasność punktu z jasnością obiektu - i można z bębna odczytać wynik.
Światłomierz obsługuje zakres liczb świetlnych od -6 do 16 LV, czasów 16-1/1000 s, przysłon 1:1-1:32 i czułości 16-800 ASA. Zasilany jest 6 bateriami PX 625. Mierzy się nim, jak łatwo się domyślić, niezbyt szybko, wymaga to nieco uwagi i praktyki (zwłaszcza, że przynajmniej w moim egzemplarzu, jasność plamki nie jest idealnie jednorodna). Gdy porównywałem wyniki ze Swierdłowskiem 4, to - za wyjątkiem dolnej części zakresu, czyli solidnego półmroku - były w punkt.
Wadą w zastosowaniach fotograficznych jest niska górna granica zakresu pomiarowego - 16 LV to już za mało w sporej części sytuacji na dworze w słoneczny dzień.
Ciekawostką jest za to, że E-201 posiada budowę znacznie bardziej skomplikowaną, niż na pierwszy rzut oka się wydaje. Jego celownik nie jest bowiem prostą lunetką, ale układem lustrzanym, okrążającym dookoła całą obudowę.
Heldbaum
07-04-2023, 20:36
Wot, technika... :mrgreen:
Andrzej, ja temat baterii już zdążyłem zbadać. Baterie do aparatów słuchowych i baterie cynkowe (a ściślej mówiąc, cynkowo powietrzne), to to samo. Niestety, po zerwaniu folii ochronnej i włożeniu do urządzenia, po dwóch - trzech tygodniach jest po bateriach. Adaptery są nieprzyzwoicie drogie i są właśnie do baterii cynkowych. Ale one tylko dopasowują kształt. Natomiast te z opornikiem (czy diodą) to już jest zupełne szaleństwo. Kupiłbym drugi światłomierz za to. Jedynym remedium, jest rozebranie ustrojstwa i wlutowanie, na amen, diody ograniczającej napięcie. Zamierzam to zrobić, ino muszę znaleźć odpowiednią diodę.
cóż - kłopoty rynkowe dotykały również zaprzyjaźnione kraje... a były chyba na tyle dotkliwe, że światłomierz Swierdłowsk 4 wypuszczano również z dedykowanym pojemnikiem na baterie R6 (3szt.), ta wersja urządzeniu na tylnej ściance miała jeszcze dodatkowo tabelkę korekcji ekspozycji dla niwelacji efektu Schwarzschilda dla różnych typów filmów
1171511716
Konica Autoreflex TC
Niezwykle intrygujący aparat, który wcale na to nie wygląda
(po za tym, że jest po prostu ładny)
11717
Ten produkowany w latach 1976-1982 aparat jest interesujący dlatego, że jest to jednoobiektywowa lustrzanka oferująca automatykę w preselekcji migawki, która jest z kolei całkowicie mechaniczna, i nie potrzebuje prądu do działania. Obiektywy też są mechaniczne, a więc aparat bez baterii dalej działa w całym zakresie prędkości migawki i przysłon, a układ elektroniczny obejmuje jedynie światłomierz z mechanizmem domykania przysłony przez niego wybranej.
No i jak to brzmi w dzisiejszych czasach, gdy bez prądu nawet nie da się spojrzeć w celownik?
11718
11719
11720
11721
Konica Autoreflex TC miała metalową migawkę lamelkową o przebiegu pionowym Copal Square realizującą czasy od 1/1000 s do 1/8 s plus B i synchronizującą lampy błyskowe przy czasach od 1/125 s i dłuższych. Górna pokrywa była wykonana z czarnego tworzywa sztucznego o niesamowitej wręcz odporności na ciuchanie i wysokiej estetyce. W końcowych seriach produkcyjnych na plastikową zmieniono także pokrywę dolną. Okleiny z tworzywa na metalowym korpusie miały natomiast tendencję do kurczenia się i jest to problem znany, a nawet dostępne były (a może i są?) okleiny na wymianę.
Z dodatkowego wyposażenia dostępny był tylko samowyzwalacz o płynnej regulacji 4-10 s, stopka do lampy błyskowej i gniazdko PC oraz wejście na wężyk spustowy w spuście migawki.
Nie było natomiast podglądu GO, pokrętła korekcji ekspozycji oraz możliwości podłączenia windera. Matówka i tylna ścianka nie były wymienne.
Ciekawe natomiast było sterowanie tym aparatem.
Otóż niewielkie odciągnięcie dźwigni naciągu filmu aktywowało światłomierz i resztę elektroniki. Jednakże, aby aparat wyłączyć, trzeba było użyć suwaczka z tyłu korpusu pod dżwignią naciągu opisanego "OFF".
Następowało wtedy:
- odcięcie prądu,
- blokada spustu
- cofnięcie dźwigni naciągu do korpusu.
Taka procedura była zalecana po każdym zdjęciu w celu oszczędzania energii, ale mało tego- była konieczna do cofnięcia dźwigni, bo jej unikalna, sprężynowa, konstrukcja nie pozwalała na jej domknięcie z pozycji gotowości ot- tak sobie.
Lustro było samopowrotne, powlekane, bardzo szybkie, o powiększonym rozmiarze w celu uniknięcia zaciemnień przy korzystaniu z teleobiektywów oraz z pierścieni pośrednich do skali 1:1, a także zabezpieczone przed obiektywami ultra szerokokątnymi.
W celowniku też działo się ciekawie. Miał on jasną, dobrą matówkę z dalmierzem klinowym i mikrorastrem oraz powiększenie 0,91 x, a więc obraz był duży i wyraźny.
11722
Pomiar światła był integralny, centralnie ważony, realizowany przez dwie diody CdS w pryzmacie pentagonalnym. Zakres pomiarowy 3,5-18 EV, zakres ISO 25-1600.
Po prawej stronie matówki była skala wartości przesłony z igłą światłomierza, a od dołu i od góry skala ta miała oznaczone na czerwono zakresy prześwietleń i niedoświetleń, przy czym- odwrotnie, jak w "normalnych" aparatach- obszar niedoświetleń był u góry skali. Na dodatek wielkość tego obszaru zmieniała się wraz z maksymalnym otworem względnym założonego obiektywu. Jeśli igła światłomierza wchodziła na ten górny czerwony obszar, to znaczyło to, że automatyka nie jest w stanie bardziej otworzyć obiektywu, więc trzeba wydłużyć czas otwarcia migawki.
11723
Aby wykonywać zdjęcia w automatyce należało pierścień przysłony na obiektywie ustawić w położeniu oznaczonym AE. W każdym innym jego położeniu aparat pracował w pełni manualnie, a igła światłomierza pokazywała przesłonę, którą sobie trzeba ręcznie ustawić na obiektywie, czyli nie działało to na zasadzie klasycznej światłowagi, a więc nawet producent nie zalecał tego rozwiązania, twierdząc, że automatyka zrobi to samo, tylko szybciej i dokładniej, domykając przysłonę nawet na jej pośrednich wartościach.
W trybie ręcznym w celowniku ukazywało się ostrzeżenie w postaci mechanicznego wskaźnika wchodzącego w pole widzenia u góry matówki.
Światłomierz umożliwiał też pomiar światła przy przesłonie roboczej z obiektywami niesystemowymi podpiętymi przez adaptery, a że Konica miała niezwykle małą odległość rejestrową 40,5 mm- dawało to wielkie możliwości używania obcych obiektywów.
Do tego celu u góry skali przesłon, pod czerwonym polem, był mały czarny znaczek (nr 46 na zdjęciu), i należało tak domykać, lub otwierać, przysłonę, aby igła światłomierza się z nim zgrała. Było to nawet dużo lepsze, niż praca z natywnymi obiektywami w trybie ręcznym.
11724
11725
Aparat zasilały dwie baterie PX625 o napięciu 1,35 V dzisiaj nieosiągalne, ale stwierdzono, że problem daje się obejść przy użyciu baterii 1,5 V i zmniejszeniu czułości ISO o połowę.
Tak samo zmieniając czułość ISO można było obchodzić brak korekcji ekspozycji.
Ale ten aparat miał jeszcze jedną cwaną rzecz, a mianowicie blokadę ekspozycji (AE Lock) przy spuście wciśniętym do połowy.
Producent zalecał zbliżenie się do obiektu, zablokowanie ekspozycji, następnie oddalenie się, wykadrowanie, ustawienie ostrości i dopiero wtedy wciśnięcie spustu do końca i wykonanie zdjęcia.
Gdyby jednak zbliżenie się do obiektu nie było możliwe, to producent zalecał zrobienie pomiaru światła na... własnej dłoni, i to powinno w większości dawać zadowalające rezultaty.
Wg producenta, przy korzystaniu z samowyzwalacza, lub używając czasu B, światłomierz był niewrażliwy na wpadające przez celownik tylne światło, o ile używało się obiektywów systemowych, natomiast należało zakrywać okular używając obcych obiektywów.
Dodatkowo aparat miał układ elektryczny z zabezpieczeniem przed porażeniem prądem od gorącej stopki, gdy była podpięta lampa błyskowa do gniazdka PC.
++++++++++++++++++++++++++
Mój kontakt z Konicą Autoreflex TC był jednak bardzo krótki, aczkolwiek burzliwy.
Otóż któryś z naszych eksportowych pracowników wyrwał ją może z jakiejś wystawki w GB i postanowił ją spieniężyć w kraju, ale się na tym kompletnie nie znał, a więc nie zauważył poważnego defektu i opylił mi to przez Allegro.
Okazało się, że jej poprzedni użytkownik dokonał jakichś barbarzyńskich zabiegów na bagnecie obiektywu zeszlifowując go i zapieprzając jakimś klejem tak, że oryginalny obiektyw nie chciał poprawnie wejść, a więc szybko sprzęt wrócił do nadawcy.
11726
11727
Nie był to też zresztą ten obiektyw, na którym by mi najbardziej zależało, albowiem to był "tylko" Hexanon AR 50 mm f/1,8, natomiast specjalnie do tego modelu aparatu Konica wypuściła wersję 50 mm f/1,7 uznaną za jeden z najwybitniejszych obiektywów tamtych czasów.
Często Konica Autoreflex TC była spotykana również z trochę naleśnikowatym- i też bardzo dobrym- obiektywem 40 mm f/1,8.
11728
Generalnie Konica słynęła z doskonałej optyki, ale ze względu na najmniejszy rejestr nie można jej było stosować na innych lustrzankach, natomiast w dobie bezlusterkowców sytuacja uległa dramatycznej zmianie ;)
--- Kolejny post ---
cóż - kłopoty rynkowe dotykały również zaprzyjaźnione kraje... a były chyba na tyle dotkliwe, że światłomierz Swierdłowsk 4 wypuszczano również z dedykowanym pojemnikiem na baterie R6 (3szt.), ta wersja urządzeniu na tylnej ściance miała jeszcze dodatkowo tabelkę korekcji ekspozycji dla niwelacji efektu Schwarzschilda dla różnych typów filmów
Bardzo fajna ciekawostka :D
Heldbaum
08-04-2023, 00:20
Miałem ten aparat! Bardzo dobrze go wspominam.
Radzieccy towarzysze brali wszystko, co się im włożyło i nie kaprysili. A tu? Burżuazyjne rozpasanie!
Mnie wytwory radzieckiej i germańskiej techniki jakoś nigdy nie wzbudzały chęci "mania".
Ja z sentymentu powróciłem do.... unplugged.
11734
Heldbaum
08-04-2023, 11:00
Ja też mam unplugged, ale że selen to jest, nie mogę mieć pewności, że pokazuje słuszną drogę.
ale że selen to jest,
Selen to był kiedy zamiast autostrad była jeszcze w planach jasna, długa, prosta, szeroka jak morze Trasa Łazienkowska.
Obecnie jest to krzem amorficzny.
Fakt w stosunku do światło-miarek współczesnych wskazuje różnicę 2/3 EV, ale jest to constans w całym zakresie.
Używając przedautostradowych aparatów jakoś mentalnie mi nie pasuje pomiar odczytywany z LCD.
Selen to był kiedy zamiast autostrad była jeszcze w planach jasna, długa, prosta, szeroka jak morze Trasa Łazienkowska.
Obecnie jest to krzem amorficzny.
Fakt w stosunku do światło-miarek współczesnych wskazuje różnicę 2/3 EV, ale jest to constans w całym zakresie.
Używając przedautostradowych aparatów jakoś mentalnie mi nie pasuje pomiar odczytywany z LCD.
Mam 2 bezlusterkowce i też mi idzie ocipieć jak patrzę na ekrany, bo wzrok się przyzwyczaja do poziomu jaskrawości, a więc bez podejrzenia histogramu nie idzie ustalić poprawnej ekspozycji, a jak go nie podejrzę, to robię spore błędy- przeważnie mocno niedoświetlam. Proces nastawiania ekspozycji wychodzi mi dłużej, niż w lustrzance, gdy odpowiednią korektę wprowadzam impulsywnie, a błędy i tu, i tu się zdarzają.
Heldbaum
08-04-2023, 17:41
Dobra, to pochwalę się tym "selenem"... :mrgreen:
https://i.imgur.com/LtgwURE.jpg
https://i.imgur.com/AhUNAbg.jpg
https://i.imgur.com/Wuc2s98.jpg
Lał!
A ja mam takie cuś, co się nigdy nie spitoli:
11747
11748
Od tekturowej tabeli naświetlań zaczynałem robić zdjęcia Zorką. Ta jest plastikowa, porządna, brytyjska! :D
A pamiętacie, że na wewnętrznej stronie pudełek filmów Fotopan była tabelka z zalecanymi czasami i przysłonami, w zależności od słońca, chmurki itd.?
Niestety, nie mam już takich pudełek, żeby zamieścić stosowną fotkę.
A pamiętacie, że na wewnętrznej stronie pudełek filmów Fotopan była tabelka z zalecanymi czasami i przysłonami, w zależności od słońca, chmurki itd.?
Niestety, nie mam już takich pudełek, żeby zamieścić stosowną fotkę.
Pamiętam, tak było! Z kolei ORWO dawało ulotkę.
Heldbaum
08-04-2023, 18:13
Pamiętacie... :mrgreen:
Ale Ty Andrzej, masz wypasioną wersję zamagraniczną. Ja ino zwykłe celuloidowe, wyprodukowane w kraju socjalistycznym. Może właśnie dlatego mi się wygło.
https://i.imgur.com/hH9GZvj.jpg
Pamiętacie... :mrgreen:
Ale Ty Andrzej, masz wypasioną wersję zamagraniczną. Ja ino zwykłe celuloidowe, wyprodukowane w kraju socjalistycznym. Może właśnie dlatego mi się wygło.
https://i.imgur.com/hH9GZvj.jpg
Aleś wydobył! Mam takie coś tylko nie wiem gdzie, w jakichś szufladach ze starociami po ojcu, pewnie przy Smienie, gdzie zawsze ta tabela była wetknięta.
W dziupli u teścia [emoji15]
https://uploads.tapatalk-cdn.com/20230408/1697160229a807fdf8b66edcc8ad81dc.jpg
https://uploads.tapatalk-cdn.com/20230408/7841d468522b0019383f1cd3d9cd241a.jpg
https://uploads.tapatalk-cdn.com/20230408/7a9a657237fe423ae08003ae109ac75e.jpg
Heldbaum
08-04-2023, 20:48
Fiu fiuuu... No ładne cacko :shock:
To coś na środkowym zdjęciu, to co to jest? Z chęcią bym się do czegoś takiego przyznał.
Żebym to ja pamiętał.. nie miałem smarta żeby robić foty detali, foty robił szwagier, ale bez detali. Popytam jutro.
Teść mówił, że część z jego kolekcji to czasem na ebayu trafiają się kilka sztuk rocznie. A tym zestawem na dole chwalił się, że robił foty z jednego końca placu na Starym Mieście w Wawie knajpki na drugim końcu i mógł w detalach odtworzyć papierosa palonego przez klienta tej knajpy :shock:
A do tego środkowego miał klisze wielkości 13x18cm :shock:
Fiu fiuuu... No ładne cacko :shock:
To coś na środkowym zdjęciu, to co to jest? Z chęcią bym się do czegoś takiego przyznał.
Mnie to wygląda na Linhofa - zwróć uwagę na napisy na trzecim zdjęciu.
Pytałeś mnie, czy czasem nie kusi stary aparat. Te na film małoobrazkowy nie, ale dla czegoś takiego to chętnie poświęciłbym czas.
Jedno i drugie to Linhof.
Heldbaum
09-04-2023, 10:25
No właśnie... Na początku myślałem, że to Mentor. Bo jak wiecie, te dwa aparaty (Mentor i Linhof) ongiś królowały w polskich zakładach fotograficznych. Ale Mentora miałem przez chwilę i to mi na niego nie wyglądało...
Mnie to wygląda na Linhofa - zwróć uwagę na napisy na trzecim zdjęciu.
Pytałeś mnie, czy czasem nie kusi stary aparat. Te na film małoobrazkowy nie, ale dla czegoś takiego to chętnie poświęciłbym czas.Generalnie wszystkie osoby jakie znam i które poszły w analog to po (ewentualnej) krótkiej chwili małego obrazka popędziły w średni / duży format lub dały sobie na luz.
Heldbaum
09-04-2023, 13:42
Coś w tym jest... Choć ja akurat, nie zrezygnowałem z małego obrazka. Ale rzeczywiście "pędzę" w strone większych formatów.
Być może bierze się to stąd, że w czasach dominacji filmu, średni i duży format były dla wielu fotoamatorów czymś niedostępnym. W końcu używali tego zawodowcy, więc sprzęt musiał kosztować. A dziś to się trochę wyrównało, więc właściwie każdy może spróbować.
W moim wypadku jest tak, że nie widzę wartości dodanych przy przejściu na film małoobrazkowy, w porównaniu do aparatu lepszej klasy. Raczej duże minusy związane głównie z obróbką w ciemni łazienkowej kontra komputerowa. Mam A1 i 3 fajne obiektywy do niego, ale teraz to dla mnie pamiątka muzealna. A taki Linhof z wszystkimi jego możliwościami już kusi. A jeszcze jak by była w komplecie odpowiednia ścianka cyfrowa... te odpowiednie kosztują tyle co mały dom.
FlatEric
09-04-2023, 15:18
Jeszcze jeden artefakt ze złotej epoki lamp błyskowych - radziecki Łucz-59 Charków.
11756
Produkowany od przełomu l. 50./60., zasilany był wyłącznie 330V baterią typu Mołnia (alternatywne zasilanie sieciowe wprowadzono w następnym modelu Łucz-61).
Energia błysku regulowana była poprzez odpowiednie przełożenie okrągłej wtyczki na bocznym panelu torby w zakresie 40/60/100 J, co odpowiadało liczbie przewodniej 24/30/39 m dla 100 ASA, a więc całkiem była solidna. Zamiast wtyczki podłączyć było można drugi reflektor, podobnie jak w pokazanym wcześniej fleszu Łucz-70 (acz tu nie był on standardowym wyposażeniem lampy). Do transportu reflektor przechowywany był w uchwycie na zewnątrz torby, a wewnątrz niej przechowywana była dodatkowa szyna z gwintem 3/8" do mocowania lampy na aparacie - co ciekawe, lampa nie była mocowana na szynie za pomocą stopki, jak to się zwykle robi, ale przykręcana do niej śrubą. Masa lampy wynosiła coś koło 2 kg.
OLYMPUS OM-3 i OM-3T (OM-3-Ti)
11768
Aparat Olympus OM-3 został wprowadzony na rynek w 1983 r. jako nowocześniejsza wersja Olympusa OM-1N, albowiem też był aparatem z całkowicie mechaniczną migawką. Oparty był jednakże na korpusie OM-4 i od niego też dziedziczył układ integralnego pomiaru światła oparty o dwie diody SBC w komorze lustra oraz zaawansowany wielopunktowy pomiar światła, szybką korekcję pomiaru na światła lub cienie, a także ciekłokrystaliczny, podświetlany wyświetlacz w celowniku, a migawka oferowała czasy od 1/2000 s do 1 s plus B z synchronizacją lamp błyskowych do 1/60 s.
Procedury pomiaru światła integralna, punktowa, i wielopunktowa, były takie same, jak w OM-4. Wyniki pomiarów punktowych kasowało się tak samo dźwigienką pod spustem migawki.
11769
Pomiar światła polegał na zgraniu końca paska kreskowego z centralnym wskaźnikiem. Naciskając przycisk pomiaru punktowego przy mierzeniu światła w różnych punktach sceny ponad tym paskiem pokazywały się znaczniki odpowiadające poszczególnym pomiarom, a zgrywanie końca paska z centralnym wskaźnikiem przez regulację przysłony lub migawki uśredniało te pomiary. Jednocześnie była wyświetlana aktualna wartość czasu migawki.
Dodatkowo dostępna była korekcja ekspozycji +/- 2 EV co 1/3 stopnia w pokrętle po lewej stronie korpusu, które także służyło do nastawiania czułości filmu.
Pod nim znajdowała się dźwignia wyłącznika sygnałów dźwiękowych, a obok przycisk kontroli stanu baterii i dioda kontrolki.
Aparat miał zintegrowane sanki do lamp błyskowych z jednym dodatkowym stykiem dla lamp T20 i T32, dzięki któremu w celowniku działała dioda sygnalizująca gotowość lampy oraz poprawność ekspozycji błyskiem wg jej własnej automatyki.
Dodatkowo było na wyposażeniu gniazdko TTL dla lampy T45 łączonej kablem TTL, oraz zwykły port synchronizacji PC, jednakże aparat nie oferował pomiaru błysku przez obiektyw.
Z niewiadomych względów brakowało również samowyzwalacza, natomiast była możliwość wielokrotnej ekspozycji, wymienne matówki, tylne ścianki oraz napędy zgodne z całą linią OM, a także korekcja dioptryczna okularu.
Celownik oferował pokrycie 97% kadru z powiększeniem 0,84 x.
Aparat nie sprzedawał się zbyt dobrze ze względu na będący ciągle w produkcji OM-1N za ułamek jego ceny, więc produkcji zaprzestano w 1986 r.
Aż do 1995 r. trwała przerwa, gdy to Olympus wprowadził ulepszoną wersję OM-3 pod nazwą OM-3T (OM-3Ti).
OLYMPUS OM-3Ti
11770
11771
11772
Ta wersja wprowadzona w 1995 r. i produkowana do 2002 r. miała wzorem OM-4Ti tytanowe pokrywy oraz wprowadzono w niej pomiar błysku TTL OTF taki sam, jak w OM-4 i wcześniejszych OM-2N i OM-2 oraz OM-2S, co było ewenementem wśród lustrzanek całkowicie mechanicznych.
Dioda sygnalizująca pracę lampy w celowniku wskazywała gotowość lampy, prawidłową ekspozycję błyskiem lub nie wystarczającą moc błysku, jeśli po wykonaniu zdjęcia nie mrugała.
Wprowadzono także możliwość synchronizacji błysku przy wszystkich czasach migawki z lampą F280.
Aparat reklamowano także jako odporny na skrajnie wysokie i skrajnie niskie, arktyczne temperatury do -50°C, jednakże samowyzwalacza dalej nie miał.
Bardzo szybko korpus zyskał miano kultowego i dzisiaj jego cena nie schodzi poniżej 5000 PLN
FlatEric
11-04-2023, 11:28
A czy OM-3 pokazywał w celowniku wartość przysłony, czy tylko czas?
Zawszeć mnie to trochę dziwi w nikonowskim pryzmacie Photomic FTn, który pokazuje w celowniku tylko czas, mimo, że mechanicznie wie, jaka przysłona jest ustawiona. A i wcześniejsze modele Photomiców przysłonę pokazywały, co prawda nie w celowniku, ale w zewnętrznym okienku nad okularem.
A czy OM-3 pokazywał w celowniku wartość przysłony, czy tylko czas?
Zawszeć mnie to trochę dziwi w nikonowskim pryzmacie Photomic FTn, który pokazuje w celowniku tylko czas, mimo, że mechanicznie wie, jaka przysłona jest ustawiona. A i wcześniejsze modele Photomiców przysłonę pokazywały, co prawda nie w celowniku, ale w zewnętrznym okienku nad okularem.
No niestety- żaden z Olympusów OM nie pokazywał w celowniku przysłony, co było związane z przyjętymi założeniami konstrukcyjnymi zarówno korpusów, jak i obiektywów. W tym miejscu przy korpusie, gdzie inne obiektywy mają pierścień przysłony, to korpusy OM miały pierścień migawki, a pierścień przysłony na nosie obiektywu, więc optyczny podgląd wartości przesłony nie mógł być zrealizowany, natomiast inna metoda pokazywania jej wartości rodziła jeszcze większe problemy techniczne.
Zresztą fotograf na ogół preferował konkretną przysłonę i do niej dobierał czas ekspozycji, więc z góry wiedział, co wybrał, albo nie mogło to być decydujące, gdy trzeba było utrzymać konkretny czas ekspozycji. Zaskoki na pierścieniu przysłon co cały stopień ułatwiały obliczenie sobie po omacku, jaką się akurat nastawia, natomiast wszystkie ustawienia, czyli przysłony, migawki, ostrości i zmiany trybu pracy można było wykonywać lewą ręką bez odrywania oka od celownika, i bez sięgania na prawą stronę aparatu. Nawet bez regulacji korekcji ekspozycji pokrętłem można się było obejść przechodząc błyskawicznie na manual i wprowadzać ją wg wskazań światłowagi.
Tylko zoomy miały pierścień przysłony blisko bagnetu.
Stałoogniskowe:
11789
11790
11791
11792
11793
11795
11794
11796
11797
Zoomy:
11798
11799
11800
11801
No to może by jeszcze coś napisać o lampach błyskowych innych, niż radzieckie?
W 1979 r firma Metz wprowadziła system SCA 300 wymiennych stopek do lamp błyskowych umożliwiających stosowanie jednej lampy na korpusach aparatów różnych producentów z wykorzystaniem ich możliwości automatyki współpracy z lampą. Ta idea był zbieżna z ideą firmy Tamron wykonującej wymienne mocowania obiektywów systemów Adaptall i Adaptall-2.
Kilka innych firm, m.in. Agfa, Osram, Starblitz i Sunpak również zastosowały to rozwiązanie firmy Metz do swoich lamp. Później system został rozwinięty w następne iteracje SCA 500, SCA 3000, i SCA 2000.
Lampa Agfa, będąca produkcji firmy Metz:
11814
11815
Lampa pierścieniowa Sunpak:
11816
11817
Stopka do Canonów:
11818
11819
A przy okazji- już znacznie nowszej generacji fotokomórka do zdalnego wyzwalania lamp uwzględniająca przedbłysk pomiarowy:
11820
11821
FlatEric
12-04-2023, 15:24
Nie chcecie radzieckich fleszy, to bez łaski, będą enerdowskie. :p
A więc trójca fleszy spaleniowych produkowanych przez enerdowskiego potentata w dziedzinie lamp błyskowych - VEB Elgawa Plauen.
11831
11832
Elfi - lampa produkowana pierwotnie w l. 50. przez VEB Eletrotechnik Eisenach, potem przejęta przez Elgawę (ale nadal z pozostawieniem logo EE, starego producenta, na korpusie). Moja pochodzi w każdym razie z 1963 i jest firmowana przez Elgawę.
Lampa synchronizowana była przez kabel PC, zasilana była jedną baterią 22,5 V i przystosowana do żarówek z mocowaniem bagnetowym BA 15 s, a przez adapter - jak na zdjęciu - można było i stosować mniejsze żarówki bezcokołowe. Liczba przewodnia zależała od użytej żarówki i wynosić mogła np. od 24 do 48 m. Lampa wyposażona była ponadto w lampkę stanowiącą tester baterii i żarówki (na rysunku w instrukcji nr 4), do transportu zdejmowało się mocowany bagnetowo reflektor, korpus wkładało do jego wnętrza, a całość do okrągłego futerału ze skaju. Lampa wywarła też niejaki wpływ na polski przemysł fototechniczny, ale o tem potem.
11833 11837
Luxi - kompaktowy flesz produkowany od l. 50. (ten egzemplarz pochodzi z 1958). Podobnie jak poprzedni, przystosowany do żarówek z mocowaniem BA 15 s (lub bezcokołowych z adapterem - na zdjęciu), zasilany jedną baterią 22,5 V i synchronizowany przez kabel PC. Do transportu reflektor wsuwał się w dół na obudowę, a widoczny z przodu u góry korpusu blaszany przycisk służył do wypychania zużytej żarówki.
11834 11836
11835
I wreszcie powiew nowoczesności - kompaktowy flesz SL2 (albo L2) wprowadzony na rynek gdzieś w l. 1973/74 i nieprzypadkowo nawiązujący nazwą do serii popularnych enerdowskich aparatów na filmy w standardzie SL. Tym razem lampa przystosowana była tylko do żarówek bezcokołowych (np. Narva X-1 czy polskie LB-2, o liczbie przewodniej 24-28 m), dzięki zastosowaniu układu elektronicznego zasilana była tylko jedną baterią R6 (AA) i produkowana była w dwóch wersjach - z synchronizacją przez stopkę (na zdjęciu) lub przez kabel. Do transportu reflektor obracało się, chowając go za obudową. Po wciśnięciu przycisku z boku obudowy widoczna wewnątrz sprężyna wyrzucała spaloną żarówkę - przez co nie trzeba było wyciągać ręką gorącej.
Chcemy, chcemy socjalistyczną produkcję oglądać, więc dawaj, co tam zabunkrowałeś ;)
--- Kolejny post ---
Ja na razie wrzucę wybitne osiągnięcia polskiego przemysłu optycznego, czyli filtry do radzieckich aparatów:
11838
11839
oraz filtry Made in DDR:
11840
oraz antyczny filtr DUTO:
11841
11842
Swoją drogą- czemu zanikło to fenomenalne błyskawiczne mocowanie filtra efektowego na sprężysty zacisk?
FlatEric
13-04-2023, 16:29
A to tak z zupełnie innej, acz nieco pokrewnej beczki - mój dziadek w pracy w PZO w Warszawie, lata 1935 i 1938.
11866
11865
Heldbaum
13-04-2023, 18:40
Czyli zdjęcia "jeszcze od przed wojny". To już teraz wiem, po kim masz to zdrowe odchylenie na fotografię :mrgreen:
OLYMPUS OM-10
Aparat był już na początku tego wątku pobieżnie opisany tutaj: https://www.canon-board.info/threads/118600-Aparaty-analogowe-nie-tylko-Canona?p=1444381&viewfull=1#post1444381
Wypada jednak omówić go dokładniej, tym bardziej, że nawet instrukcja obsługi nie informuje o pewnych sprawach, a ponadto był to pierwszy amatorski korpus z rodziny OM, po którym przyszły 3 kolejne produkowane przez Olympusa, czyli OM-20, OM-30, OM-40, oraz jeden będący dziełem firmy Cosina- Olympus 2000.
11928
11929
11930
11931
11932
11933
11934
11935
OM-10 został wprowadzony w 1979 r.
1. Lustrzanka z pełną automatyką ekspozycji z preselekcją przesłony, za pomocą dodatkowego adaptera oferuje ręczny dobór czasu otwarcia migawki.
2. Dynamiczny pomiar światła TTL OTF, taki sam, jak w profesjonalnych modelach OM-2, OM-2N, OM-2SP i OM-4.
Po preselektywnym doborze czasu migawki przez światłomierz i naciśnięciu spustu następuje podniesienie lustra, a światło odbija się od pierwszej kurtyny migawki, na którą jest naniesiony wzorek opracowany komputerowo, i pada na czujnik na dole komory lustra. Ten pomiar przypomina pomiar matrycowy i koryguje pomiar integralny o rozkład świateł i cieni w kadrze.
W trakcie przebiegu rolet migawki światło odbija się od filmu i pada na ten sam czujnik, który dynamicznie określa, czy jego ilość jest wystarczająca. Jeśli czasy migawki są krótkie do 1/60 s, to ekspozycja jest realizowana wg pomiaru odbicia na pierwszej kurtynie, a gdy są dłuższe od 1/60 s, to automatyka może wydłużyć lub skrócić ekspozycję. Doskonale zabezpiecza to przed prześwietleniem, gdy podczas długiej ekspozycji nagle wzrośnie oświetlenie sceny, którego już nie może uwzględnić pierwszy światłomierz.
3. Aparat posiada wyłącznik, ale gdy jest on wyłączony, a film jest naciągnięty, to dotknięcie palcem do metalowego cokołu spustu aktywuje automatykę, i można natychmiast wykonać zdjęcie naświetlone prawidłowo wg automatyki. W przeciwieństwie do profesjonalnego OM-2N, który realizuje to samo, ale z ograniczeniem do 1/60s i czasów krótszych, OM-10 będzie naświetlał tyle, ile fabryka dała, czyli 6-7 s. a w instrukcji nie ma określonego żadnego limitu czasu otwarcia migawki, czyli wszystko się zgadza :D
4. W celowniku jest drabinka czasów migawki i diody sygnalizacyjne, aktywne przez 90 s.
Prześwietlenie jest sygnalizowane diodą na wysokości czerwonego pola.
11936
Pole widzenia celownika wynosi 93% kadru, a powiększenie okularu 0,92 x.
5. Dedykowane lampy błyskowe powinny pracować w automatyce własnej, albowiem aparat nie mierzy światła lampy TTL, tak jak modele profesjonalne, ale z lampami systemowymi (aparat w trybie Auto) automatycznie synchronizuje się na 1/60s, a kontrolka w celowniku melduje gotowość lampy. Jej mruganie po wykonaniu zdjęcia świadczy o prawidłowej ekspozycji błyskiem.
Dodatkowo dioda paląca się przy konkretnym czasie migawki informuje o pomiarze dla światła zastanego, a więc jest podgląd o ile będzie niedoświetlone tło, i można ten odstęp między czasem 1/60 s a wskazywanym przez światłomierz ograniczyć dobierając odpowiednią przysłonę, oczywiście w granicach możliwości automatyki własnej lampy błyskowej.
11937
6. Kompensacja ekspozycji +/- 2EV co 1/3 EV.
7. Tylne ścianki są wymienne, zgodne ze wszystkimi modelami OM, i jest możliwość użycia windera z prędkością zdjęć seryjnych 2,5 kl./s.
8. Matówka niewymienna, ale łatwo wyciągalna do ew. wyczyszczenia. Jest to taka sama matówka, jak w profesjonalnych modelach OM-1, OM-2 i OM-4, ale nie posiada wystającej płytki do jej wyciągania. W razie czego można więc wymienną matówkę do serii OM dostosować do OM-10 ucinając tę płytkę.
9. Samowyzwalacz elektroniczny 12 s.
10. Wejście na wężyk spustowy w spuście migawki.
11. Ustawialne ISO 25-1600.
12. Zakres pracy światłomierza niby od -0,5 do 18 EV, ale- w praktyce- od ok. -3 EV.
13. Zasilanie aparatu jest bezproblemowe- dwie baterie LR44.
14. Instrukcja powiada, że zakres czasów migawki w trybie Auto jest od 1/1000 s do 2 s plus B, jednakże- tak naprawdę- aparat jest w stanie naświetlać ok. 7 sekund Z adapterem ręcznym regulacja czasu jest od 1/1000 s do 1 s.
15. Przy użyciu samowyzwalacza następuje wstępne podniesienie lustra, czego też instrukcja nie podaje.
Aby użyć dodatkowego adaptera do ręcznego ustawiania czasu otwarcia migawki należy pokrętło trybów ustawić w pozycji "Manual adapter". Po ustawieniu żądanego czasu na adapterze w celowniku zapala się dioda normalnie działającego światłomierza przy sugerowanym przez niego czasie migawki. Jeżeli nie jest to ten czas, który chcemy, to zmieniając przysłonę obiektywu sprowadzamy świecącą diodę do tego czasu, a jeśli priorytetem jest wartość przysłony, to wyświetlony przez światłomierz czas musimy ustawić na adapterze. Nie działa tu więc żadna światłowaga i nie jest to zbyt wygodne, ale jest możliwe do opanowania. Niestety, stało się to dziedziczne dla następnych dwucyfrowych modeli.
OLYMPUS OM-20, (w USA OLYMPUS OM G)
Wprowadzony został w 1983 r. i był sprzedawany równolegle z OM-10, z którym miał wspólną całą specyfikację techniczną, a różniło go kilka ulepszeń.
11945
11946
Mianowicie aparat zyskał ręczne sterowanie pracą migawki za pomocą takiego samego pierścienia przy bagnecie, jak modele profesjonalne, dodano złącze PC do lamp błyskowych, oraz zastosowano nowszą, i o 1 EV jaśniejszą, matówkę Lumi-Micron Matte.
Zamiast drabinki czasów po lewej stronie wizjera była wyświetlana cyfrowa wartość czasu migawki oraz ostrzeżenia o prześwietleniu, użyciu trybu manualnego, ładowaniu lampy błyskowej, oraz o użyciu korekcji ekspozycji, a dźwignię samowyzwalacza przeniesiono pod pokrętło korekcji ekspozycji i nastawiania ISO.
11947
11948
11949
Aparat odziedziczył po OM-10 tę niedogodność, że w trybie manualnym w celowniku był wyświetlany czas sugerowany przez światłomierz, a nie nastawiony.
Ale odziedziczył również dłuższą ekspozycję w trybie auto, niż jest napisane w instrukcji, aż do ca 7 s., wstępne podniesienie lustra przy użyciu samowyzwalacza, oraz wykonywanie automatycznej, poprawnej, ekspozycji przy wyłączonym zasilaniu.
Układ oszczędzania energii odcinał prąd po 90 s. i można go było aktywować spustem, natomiast skutecznie zabezpieczał przed rozładowaniem baterii nawet przy niewyłączonym zasilaniu przez dowolnie długi czas.
OLYMPUS OM-30 (na niektórych rynkach OM F)
11956
Ten korpus został wprowadzony również w 1983 r. jak OM-20 i stanowił przymiarkę do obsługi autofokusa.
Specyfikacja techniczna aparatu pokrywała się po całości ze specyfikacjami OM-10 i OM-20, a szczególne cechy obu tych modeli uległy pewnemu wymieszaniu.
Podobnie, jak OM-10, OM-30 nie posiadał złącza PC, a w celowniku też miał drabinkę czasów z diodami, a nie cyfrowe wyświetlanie czasu migawki, natomiast po OM-20 odziedziczył pierścień czasów migawki przy bagnecie, jednakże dużo cieńszy i z małym kątem obrotu, a skala czasów była naniesiona na lewej stronie komory lustra u dołu. W celowniku nie było też info o korekcji ekspozycji, czyli tak, jak w OM-10, i wskazania, oraz obsługa trybu ręcznego, były takie same.
11957
11959
W miejscu, w którym OM-10 miał złącze adaptera do ręcznego sterowania migawką, w OM-30 jest złącze kabla do wyzwalania migawki, gdy tylko obiektyw złapie ostrość.
W celowniku, u dołu, pojawiły się wskaźniki AF, które ułatwiały ręczne ostrzenie. Nie działało to najlepiej, ale- na szczęście- dalej był dalmierz klinowy i mikroraster.
Dźwignia samowyzwalacza była pod pokrętłem korekcji ekspozycji, tak, jak w OM-20.
Zasilanie aparatu tym razem stanowiło 5 baterii LR 44 pod pokrywką z przodu korpusu, a w dawnym miejscu na dolnej płycie pojawił się wyłącznik brzęczyka.
Aparat naświetlał w automatyce tak samo dobrze przy wyłączonym zasilaniu, jak poprzednie modele, i jego układ oszczędzania energii też wyłączał zasilanie po 90 s.
Brakuje mi danych, aby kategorycznie to stwierdzić, ale najprawdopodobniej w automatyce aparat naświetlał tak samo dłużej, niż deklarowane 2 s., oraz wstępnie podnosił lustro przy pracy samowyzwalacza.
Lustro było półprzepuszczalne, a pod nim znajdowała się fotodioda i czujniki AF.
Do aparatu skonstruowano tylko jeden obiektyw Zuiko AF 35-70 mm f/4 z własnym zasilaniem na 3 baterie AA.
Dodatkowo, po lewej stronie komory lustra, od przodu, znalazł się przełącznik dla układu AF wyboru jasności stosowanego obiektywu, który miał dwie pozycje: f/2 i f/4.
11958
OLYMPUS OM-40 Program (w USA OM-40 PC)
12025
12026
12033
12027
Ten aparat został wprowadzony w roku 1985 i był najbardziej rozwiniętym z amatorskich korpusów serii OM.
W porównaniu do OM-10, OM-20 i OM-30 obudowa została wzmocniona i podwyższona, przez co aparat stracił mocno na urodzie, a dodatkowo gumowe okleiny z czasem pokrywały się białym nalotem.
W odróżnieniu od poprzednich modeli korpus ten nie posiadał wyłącznika zasilania i pod tym względem był podobny do modeli profesjonalnych OM-2SP i OM-4, czyli ciągle był gotowy do wykonania poprawnej ekspozycji.
Wyposażono go także w funkcję wprowadzoną w OM-2SP, a mianowicie- obok trybu manualnego i automatyki z preselekcją przysłony- automatykę programową, oraz pomiar błysku TTL OTF, a także dodatkowy tryb pomiaru światła ESP dostępny w każdym trybie pracy, a będący uproszczonym pomiarem matrycowym trójpolowym. Działał on dobrze przy znacznym kontraście pomiędzy motywem głównym a tłem, ale pod dwoma warunkami: po pierwsze, motyw główny powinien znajdować się w centrum kadru, a po drugie- nie mógł być zbyt mały.
Migawka szczelinowa, płócienna, realizowała czasy 1/1000 s do 2 s w automatykach oraz 1/1000 s do 1/s plus B w trybie ręcznym. Sterowanie migawką odbywało się za pomocą pierścienia tradycyjnie dla Olympusa umieszczonego przy bagnecie obiektywu.
Synchronizacja lamp błyskowych przy 1/60 s z lampami dedykowanymi odbywała się automatycznie.
Z automatyki pomiaru błysku TTL OTF można było skorzystac w trybach Auto i Program, a w trybie Manual lampa zawsze błyskała pełną mocą.
Celownik obejmował tradycyjnie 93% kadru i miał powiększenie 0,92x. Był wyposażony w niewymienną, jasną matówkę Lumi-Micron Matte, a po jego lewej stronie były wyświetlane czasy otwarcia migawki, ikona użycia trybu manualnego, ikona trybu Program, kontrolka lampy błyskowej, wskaźnik korekcji ekspozycji, ostrzeżenie przed niedomknięciem do minimum przysłony w trybie Program, oraz kontrolka pomiaru ESP.
12028
12029
12030
Podobnie, jak w poprzednich modelach, w celowniku wyświetlała się jedynie ta wartość czasu, którą sugerował światłomierz, i w trybie ręcznym trzeba ją sobie było odrębnie ustawić pierścieniem migawki.
Kontrolka lampy błyskając informowała o prawidłowej ekspozycji błyskiem, a nie zapalając się po wykonaniu zdjęcia informowała, że zostało ono wykonane bez błysku, bo czas migawki był krótszy, niż 1/60 s.
12031
OM-40 miał także automatyczny odczyt kodu DX czułości filmu z kasety i z tym wiązało się dość szczególne rozwiązanie techniczne. Otóż, gdy kaseta kodu nie posiadała, to należało pokrętłem ustawić właściwą czułość ISO, ale to ustawienie inne, niż "DX ISO Auto Set" umożliwiało skorzystanie z korekcji ekspozycji. Ustawienie pokrętła na "DX Auto" nie dawało tej możliwości, więc gdy kaseta miała kod, to aby skorzystać s korekcji EV należało pokrętło przestawić w jakiekolwiek inne położenie (jakąś nieistotną wartość ISO). Aparat wtedy ISO czytał z kasety, a korekcję z pokrętła.
12032
Aparat miał samowyzwalacz 12 s ze wstępnym podniesieniem lustra oraz możliwość multiekspozycji z wykorzystaniem przycisku zwijania powrotnego filmu.
Nie miał natomiast gniazdka PC, a jego tylna ścianka była tym razem niewymienna, ale dalej mógł współpracować z winderem i motor drive jak pozostałe korpusy do 3,5 kl/s.
Zasilanie stanowiły dwie baterie LR 44.
Hubert Multana
19-04-2023, 18:50
12046
Dotarl od rodzicow :) to jednak nie ten unikatowy 35mm f2.8 - mama napisala, ze Mju, nie wiedzialem, ze sa zoomy tez :D
Bateria i film zamowiona, na poczatek zwykla najtansza Agfa bo nie mam pojecia, czy aparat w ogole sie uruchomi.
Ja zaś wygrzebałem z zakamarków aparat, który kupiłem córce w 2002 r.- YASHICA Zoomate 140. Naświetlił dwie, czy trzy, rolki filmu, i wkrótce wpadł mi w ręce Canon EF-M, który też dałem córce, a ten kompakt leżał zapomniany przez 21 lat. Leżała też 21 lat zapasowa bateria CR123, więc go sprawdziłem. Trochę się zastał, ale działa ;)
12061
12062
12063
Hubert Multana
19-04-2023, 23:06
Odnosnie tej baterii CR123a to rozmawialem z rodzicami, ktorzy XX lat temu ich uzywali - kiedys kosztowaly majatek.
Heldbaum
19-04-2023, 23:57
Andrzej, a Ty widział, po ile te Yashiki chodzą na aukcjach? :mrgreen: Trzymaj, bo to kiedyś może być warte worek pieniędzy. Zwłaszcza, że obiecanych nowych aparatów na film, jakoś ani widu ani słychu.
A skoro zaczęliście z kompaktami, to ja też mam kilka...
https://i.imgur.com/BazleVC.jpg
A film mam akurat w tym...
https://i.imgur.com/fxSAI4x.jpg
FlatEric
20-04-2023, 10:34
Ja mam kultowszego. :p
12065
W sumie fajny aparat, mały i solidny, obiektyw w środku ostry jak brzytwa, niestety na brzegach znacznie słabszy, do tego spora winieta i dystorsja poduszkowa.
Heldbaum
20-04-2023, 21:48
Ale właśnie ta winieta i nieostrość na brzegach kadru powodują, że z chęcią bym znów nim porobił zdjęcia. Mam jeden negatyw z niego i jestem zachwycony jego niedoskonałością.
Aparat Łomo dał przecież nazwę całej dziedzinie fotografii, w której skrajna niedoskonałość techniczna jest walorem samym w sobie, lecz często jest nadużywana jako samograj, który robi zdjęcie, a praktycznie nie da się uzyskać zbliżonych efektów w postprocesie.
Heldbaum
21-04-2023, 08:55
Tak, ale zasadnicza różnica jest taka, że lomografia odrzuca myślenie i w ogóle jakikolwiek świadomy twórczy proces, stawiając na kompletną bezmyślność. A ta bajka o aparacie, który "dał początek lomografii", to... Tylko bajka.
Tak, ale zasadnicza różnica jest taka, że lomografia odrzuca myślenie i w ogóle jakikolwiek świadomy twórczy proces, stawiając na kompletną bezmyślność. A ta bajka o aparacie, który "dał początek lomografii", to... Tylko bajka.
Nie napisałem przecież, że łomografia powstała wraz z aparatem, lecz że jedynie dał on jej nazwę, bo łomografia jest późniejszym bytem od samego aparatu, a bezmyślne robienie zdjęć znacznie wcześniejszym, jednakże specyficzna optyka nadaje tym bezmyślnym zdjęciom klimat, dzięki któremu zostały one wyodrębnione jako podgatunek ;)
FlatEric
21-04-2023, 11:23
Ja wiem, czy specyficzna optyka? Akurat LCA, smieny czy zenity robią zupełnie normalne zdjęcia - a te łomografy potrafią zrobić łomograficzne zdjęcie (nieostre, zaświetlone, poruszone, cholera-wie-jakie) dowolnym aparatem. Ja też próbowałem różnych dziwnych sprzętów i mi takie nie wychodzą. To raczej kompletna indolencja fotografującego, a nie optyka (pomijając oczywiście te wszystkie łomograficzne wynalazki w rodzaju dian, holg czy innych sardynek).
Ja wiem, czy specyficzna optyka? Akurat LCA, smieny czy zenity robią zupełnie normalne zdjęcia - a te łomografy potrafią zrobić łomograficzne zdjęcie (nieostre, zaświetlone, poruszone, cholera-wie-jakie) dowolnym aparatem. Ja też próbowałem różnych dziwnych sprzętów i mi takie nie wychodzą. To raczej kompletna indolencja fotografującego, a nie optyka (pomijając oczywiście te wszystkie łomograficzne wynalazki w rodzaju dian, holg czy innych sardynek).
O, to, to!
Pamiętam scenę z jakiegoś dawnego polskiego filmu: student ASP maluje akt na zajęciach. Bardzo abstrakcyjnie. Na uwagę profesora odpowiada: "Tak to widzę". A profesor: "Niech pan uważa, żeby nie wpaść pod tramwaj". Najpierw trzeba nauczyć się malować konia, a potem można mu doprawiać piąta nogę. Warto popatrzeć na pierwsze (młodzieńcze) portrety i pejzaże Picassa.
Heldbaum
21-04-2023, 20:01
Tu się muszę zgodzić, że LCA miał swój bardzo wyraźny charakter. W wątku ze zdjęciami na filmie, wrzuciłem dwa zdjęcia, które akurat znalazłem i wiem, że są z niego...
OLYMPUS OM-2000 SPOT METERING
12098
12099
Aparat został wyprodukowany w 1997 r. i zakończył epopeję rozwoju systemu OM.
Nie był to wszakże pełnoprawny OM, ani nawet dzieło Olympusa, albowiem został zbudowany przez firmę Cosina na platformie modelu CT-1, tego samego, którego użyto np. do zrobienia Canona T60, Nikona FM10, Ricoha KR-5 Super II, i paru innych aparatów.
OM-2000 był lustrzanką całkowicie mechaniczną, wyposażoną w metalową migawkę szczelinową o przebiegu pionowym, realizującą czasy naświetlania od 1/2000 s do 1 s plus B, oraz synchronizującą lampę błyskowa przy 1/125 s.
Zakres ustawialnego ISO (ręcznie, odczytu kodu DX nie było) wynosił 25-3200, a zakres pracy światłomierza od 2-19 EV.
Celownik był pryzmatem pentagonalnym z matówką Lumi-Micron Matte i obejmował 93% kadru przy powiększeniu okularu 0,84 x.
Z informacji w celowniku była tylko składająca się z trzech diod światłowaga oraz dioda informująca o użyciu pomiaru punktowego, albowiem zaimplementowania tej niebywałej funkcji w typowo amatorskim aparacie zażyczyła sobie firma Olympus.
12100
Przełącznik trybu pomiaru światła z integralnego na punktowy znajdował się pod korbką zwijania powrotnego filmu, natomiast pod dźwignią naciągu była dedykowana dźwigienka wielokrotnej ekspozycji.
Światłomierz oparty na diodzie SPD nie działał, a spust był zablokowany, gdy dźwignia naciągu filmu była całkowicie dociśnięta do korpusu.
Aparat posiadał również samowyzwalacz mechaniczny 10 s, niekasowalny.
Współpraca z lampami systemowymi Olympusa była możliwa tylko w ich własnej automatyce lub w trybie ręcznym, a gniazdka PC tym razem nie było.
Tylna ścianka była niewymienna, tak samo, jak matówka, oraz korpus nie był przystosowany do współpracy z napędami systemu OM.
Obudowa posiadała całkiem wygodne wyprofilowania z przodu i na tylnej ściance pod palce i kciuk.
W sumie OM-2000 był jakby rozwiniętą wersją manualnego OM-1 z szybszą migawką i krótszym czasem synchronizacji, oraz z pomiarem punktowym, jednakże nie miał zgodności z innymi częściami systemu poza obiektywami, a lustro generowało dość znaczne drgania skłaniając do używania krótszych czasów ekspozycji.
Razem z aparatem wyszedł - również wyprodukowany przez Cosinę- obiektyw Zuiko OM 35-70 mm f/3,5-4,8, i w zestawie z nim sprzedawano ten aparat.
Heldbaum
21-04-2023, 20:07
Ile Ty masz jeszcze tych Olympusów? :shock:
Ten trochę mi przypomina Pentaxa P30. Ale wygląda bardziej "zawodowo"
Ile Ty masz jeszcze tych Olympusów? :shock:
Ten trochę mi przypomina Pentaxa P30. Ale wygląda bardziej "zawodowo"
No nie, nie mam wszystkich, lecz wszystkie opisuję, żeby zakończyć ten temat. Każdego miałem w rękach, obecnie mam 4 korpusy na stanie (OM-1, OM-2N, OM-4 i OM-10), a w sumie miałem 7 (jeszcze OM-1N, OM-2 i OM-2SP).
Ja w latach 90. zachorowałem na Ricoha xr-x. Po opisie w "Foto" czy "Fotokurierze" śnił mi się, te wszystkie funkcje, opcji bogactwo, jak patrzę przez wizjer.
O jest
https://www.foto-kurier.pl/archiwum_artykulow/pierwsze-opisy/pokaz-261-ricoh-xr-x-artykul-opublikowano-w-foto-kurierze-11-1993.html
Heldbaum
22-04-2023, 10:19
Jak czytam takie opisy...
"Nastawiony przez użytkownika czas może być w razie potrzeby (zaistnienie odpowiednich warunków naświetleniowych) skrócony lub przedłużony. Tak więc, jeżeli czas migawki nastawiony jest np. na 250, to przy wzrastającym poziomie oświetlenia fotografowanego obiektu będzie on wybrany pomiędzy 1/250 sek. a 1/2000 sek. zgodnie z dobranym programem (wykres 2). Rzeczywisty czas migawki, jak i wynikająca z niego przysłona, będą pokazane na wyświetlaczu..."
To nie moge się oprzeć konkluzji, że kiedyś rzeczywiście istniało coś takiego, jak "aparat przeznaczony dla zaawansowanych fotoamatorów". Krótko mówiąc, producenci sprzętu dopuszczali istnienie rozumu i używania go przez pewne jednostki. Dziś ci sami producenci traktują nas jak debili, którym w celu wkręcenia w drewno śrubki, należy dostarczyć zapakowane w celofanowe torebki - śrubkę, drewno, śrubokręt, okulary ochronne i siedemset stronicową instrukcję w czterdziestu ośmiu językach, zawierającą też szczegółowy opis wszelkich możliwych zagrożeń...
Jak czytam takie opisy...
"Nastawiony przez użytkownika czas może być w razie potrzeby (zaistnienie odpowiednich warunków naświetleniowych) skrócony lub przedłużony. Tak więc, jeżeli czas migawki nastawiony jest np. na 250, to przy wzrastającym poziomie oświetlenia fotografowanego obiektu będzie on wybrany pomiędzy 1/250 sek. a 1/2000 sek. zgodnie z dobranym programem (wykres 2). Rzeczywisty czas migawki, jak i wynikająca z niego przysłona, będą pokazane na wyświetlaczu..."
To nie moge się oprzeć konkluzji, że kiedyś rzeczywiście istniało coś takiego, jak "aparat przeznaczony dla zaawansowanych fotoamatorów". Krótko mówiąc, producenci sprzętu dopuszczali istnienie rozumu i używania go przez pewne jednostki. Dziś ci sami producenci traktują nas jak debili, którym w celu wkręcenia w drewno śrubki, należy dostarczyć zapakowane w celofanowe torebki - śrubkę, drewno, śrubokręt, okulary ochronne i siedemset stronicową instrukcję w czterdziestu ośmiu językach, zawierającą też szczegółowy opis wszelkich możliwych zagrożeń...
Taka dygresja: przeinstalowałem win10 home - a na ekranie komunikaty typu: musimy jeszcze coś zrobić, kilka magicznych sztuczek i system będzie gotowy.
Po prostu zdębiałem.
FlatEric
22-04-2023, 21:33
Ta, i komunikaty o błędzie w stylu "ups, coś poszło nie tak".
Ale to się wpisuje w ogólną ostatnio infantylizację, żeby nie rzec skretynienie w przestrzeni publicznej. Jak np. w przypadku zeszłotygodniowej katastrofy rakiety Starship Super Heavy, po wybuchu której komentatorzy prowadzący oficjalną transmisję telewizyjną chichocząc wygłaszali komentarze w stylu "mówiliśmy, że będzie wystrzałowo". Wszystko co może opaść, opada.
Tak, jak kolegę ujął w swoim czasie Rikoh XR-X, tak mnie pod koniec lat '70, gdy jeszcze chodziłem do technikum, ujęła Cosina CS-3. Bardzo pochlebna recenzja aparatu w brytyjskim piśmie "Amateur Photographer" kupionym w EMPiK-u, oraz skonfrontowanie jej możliwości w stosunku do ceny, która na tle aparatów Wielkiej Piątki była niska, a parametry techniczne nierzadko lepsze, sprawiło, że chorowałem na ten aparat przez prawie 12 lat od premiery, ale wtedy właśnie, w 1990 r., wpadł mi w ręce Canon EOS 650, i się skończyło marzenie o Cosinie ;)
COSINA CS-3
12122
12123
12124
Cóż takiego miał w sobie ten aparat z 1978 roku? Właściwie wszystko, w tym rzeczy nieobecne w wielu modelach Wielkiej Piątki.
Bagnet Pentaxa typu K i elektroniczna migawka płócienna o przebiegu poziomym z czasami od 1/1000 s do 8 s plus B może nie robiła aż takiego wrażenia, automatyka z preselekcja przysłony i ręczne sterowanie może też nie, ale już informacja w celowniku robiła.
Otóż aparat miał diodowy wskaźnik prędkości migawki oraz optyczny podgląd nastawionej przysłony, a więc wszystko najważniejsze, co trzeba. W trybie Auto dioda zapalała się przy wybranym przez automatykę czasu, a w trybie manualnym zapalały się dwie diody, z których jedna mrugając pokazywał czas sugerowany, a paląca się ciągle czas ustawiony.
12127
Dodatkowo, przy pracy z dedykowaną lampą błyskową, synchronizacja jej odbywała się automatycznie, gdy lampa osiągała gotowość do błysku, a o tym informowały zapalające się w celowniku wszystkie diody, przy czym aparat mógł być nastawiony zarówno na tryb Auto, jak i na Manual.
Z inną lampą, lub podłączoną przez gniazdko PC, należało ustawić pokrętło migawki na "X" lub na czas dłuższy, od 1/60 s.
Aparat oferował także przycisk pamięci pomiaru ekspozycji, który był aktywny przez czas trzymania lekko wciśniętego spustu i przez 7 s. po jego puszczeniu. Pamięć można było skasować ponownie naciskajac jej przycisk i nie trzymając palca na spuście.
Pod pokrętłem czasów migawki była skala kompenasacji ekspozycji +/- 2 EV.
12125
12126
Był tez samowyzwalacz 10 s.
Gniazdko dla wężyka spustowego było po lewej stronie komory lustra, a nie w spuście.
Światłomierz pracował na dwóch diodach SPD i miał zakres pomiarowy -2 EV do 19 EV.
Celownik o kryciu 93% w pionie i w poziomie miał powiększenie okularu 0,9 x.
Zasilanie stanowiły dwie baterie LR 44.
Tylna ścianka była zdejmowana, a do aparatu mógł być podłączony winder.
Brakowało natomiast podglądu GO i możliwości wielokrotnej ekspozycji.
Zorkij 4
12320
12321
12322
12323
12324
12325
Ten manualny, dalmierzowy, aparat produkcji radzieckiej z mocowaniem obiektywów L39, wzorowany na aparatach Leica, został wprowadzony w roku 1956, i był produkowany do 1973 r., a od 1972 do 1978 r. produkowano wersję 4K z dźwignią szybkiego naciągu filmu zamiast pokrętła.
Zorkij 4, czyli popularna "Zorka", był także pierwszym radzieckim aparatem eksportowanym na Zachód.
W porównaniu do równolegle istniejących aparatów dalmierzowych FED Zorkij 4 miał szerszy zakres czasów migawki, albowiem od 1/1000s do 1 s plus B, podczas gdy FED-y miały od 1/500 do 1/30 s plus B. Miały one wszakże dłuższą bazę dalmierza, niż Zorkij, a korzystały z takiego samego mocowania obiektywów standardu Leica. Migawka była płócienna, szczelinowa, o przebiegu poziomym.
Wczesne Zorkij 4 miał zaczepy do paska na korpusie, grawerowane czasy migawki (z czasami 1/50 i 1/25 s zamiast później używanych 1/60s i 1/30 s)i okleiny z wulkanitu, a późniejsze modele miały okleiny płócienne, czasy migawki drukowane w obecnie znormalizowanej skali, a uchwyty do paska zlikwidowano w połowie lat '60. Egzemplarz na zdjęciach został wyprodukowany w 1968 r., a w moim użytkowaniu był przez 10 lat.
Zorka miała sanki do lampy bez styku centralnego, gniazdko PC do lampy i korekcję dioptryczną celownika. Lampy błyskowe można było synchronizować na 1/30 s z wyborem zwłoki synchronizacji ustawianej tarczą pod pokrętłem migawki w pozycje X dla lamp elektronicznych, lub M dla spaleniowych.
Celownik nie posiadał podświetlanej ramki wskazującej kadr i paralaksę przy bliskich odległościach, więc dokładność kadrowania zawsze była obarczona jakimś błędem.
Czasu migawki nie można było przestawiać przy nienaciągniętym filmie, gdyż groziło to uszkodzeniem mechanizmu migawki.
Ze względu na brak podświetlanych ramek kadru w celowniku wymienne obiektywy o ogniskowych 28, 35, 85 i 135 mm wymagały wpinanych w sanki lampy oddzielnych celowników, lub uniwersalnego celownika rewolwerowego.
Mało kto jednak posiadał do tego aparatu wymienną optykę, więc najbardziej odczuwalną niedogodnością w korzystaniu z aparatu był powolny naciąg filmu, oraz takież zakładanie go do korpusu.
Aparat miał jeszcze samowyzwalacz, natomiast nie miał żadnego światłomierza.
Zgodnie z ówczesnymi- i jeszcze przedwojennymi- trendami, konstrukcja aparatu była całkowicie metalowa i wręcz pancerna, a więc aparat czuło się w ręce i- w razie potrzeby- mógł służyć za ciężki argument ;)
Heldbaum
30-04-2023, 21:51
Telepatia, czy co? Właśnie miałem pokazać... Zorkę. Bo zrobiłem parę zdjęć... Nie Zorką, ale Zorce, a ściślej modelowi 2c. Do bloga. A tu zaglądam i proszę, Andrzej mnie uprzedził, czytając chyba w myślach, no bo przecież jak inaczej? :mrgreen:
https://i.imgur.com/Sn1YTbj.jpg
https://i.imgur.com/3ztdkuZ.jpg
https://i.imgur.com/P0mvUSp.jpg
https://i.imgur.com/6zgcyEM.jpg
To ostatnie zdjęcie pokazuje charakterystyczną cechę tego aparatu. Ładowanie filmu odbywało się poprzez jego wsunięcie od dołu i zaczepienie na specjalnej szpulce, która mi właśnie zginęła. Nie było tu typowej otwieranej tylnej ścianki, co jak sądzę, miało uprościć konstrukcję, ale utrudniało to zakładanie filmu, no i uzależniało od tej cholernej szpulki, której nie mam.
Lubię ten aparat, bo w porównaniu z późniejszymi Zorkami, jest mniejszy i niesamowicie cichy. Niestety, nie mogę nim robić obecnie żadnych zdjęć, z wiadomego powodu.
Miałem też do Zorki tego Jupitera 8, ale go sprzedałem jakieś 20 lat temu.
12332
cybulski
01-05-2023, 08:25
Też mam zdjęcie Zorki, jednak nie mogę go tutaj wrzucić więc tylko link (https://www.maxmodels.pl/fotograf-zbigniewurban5150/nagosc-zakryta-zdjecie-10040230.html)
Heldbaum
01-05-2023, 09:12
I to zdaje się, z Zorką Pięć...
cybulski
01-05-2023, 09:37
Bylo kilka zdjęć
FlatEric
01-05-2023, 11:26
W przypadku starych aparatów, jak Zorki, FEDy czy inne Nikony, warto zwrócić uwagę na te charakterystyczne obrotowe zamki do zamykania tylnej (albo dolnej) pokrywy.
Ich obecność związana jest ze stosowanymi jeszcze wówczas innej konstrukcji kasetami na film, które nie posiadały znanej nam światłoszczelnej szczeliny, ale dwie umieszczone jedna w drugiej cylindryczne części z wycięciami na wyprowadzenie filmu - poza aparatem były one obrócone względem siebie o 180 stopni i kaseta była światłoszczelna. Po włożeniu do aparatu przy zamykaniu pokrywy obrót zamka obracał jeden z cylindrów tak, że szczeliny się pokrywały i film mógł swobodnie się przesuwać. Przy otwieraniu zamka cylinder obracał się z powrotem i kaseta znów była światłoszczelna.
Heldbaum
01-05-2023, 11:59
No więc skończyłem kolejny odcinek mojego "subiektywnego przeglądu aparatów z dawnych lat", możecie rzucić okiem http://glebsky.pl/zorka-piec-i-kilka-zdjec/
A wczoraj przy okazji, jeszcze znalazłem fajną lampę. Jej fajność polega na tym, że poza zmaltretowanym pudełkiem, jest to funkiel nówka, nie śmigana. I ma komputer! :mrgreen:
https://i.imgur.com/M2rAl0Q.jpg
https://i.imgur.com/6aaqAhb.jpg
Różnych takich lampek parę sztuk przeszło przez moje ręce zanim je sprzedałem na Allegro. Zostały mi po nich ino kiepskie zdjęcia do aukcji.
12344
12345
12346
12347
12348
12349
12350
12351
12352
A ten cud techniki nawet jeszcze mam w drugim egzemplarzu. Lampa z automatyką i z fotokomórką do trybu slave, mocowana na szynie.
12353
FlatEric
01-05-2023, 16:38
Mam tę Regulę pod marką Hanimex TZ*2 -dramat straszny. Tzn. lampa na papierze jest super, trzy nastawy automatyki tyrystorowej, kalkulator samoczynnie dostosowujący się do zooma czy nawet dyfuzora szerokokątnego... Tyle, że reflektor jest kompletnie skopany, niezależnie od nastawy świeci wąskim poziomym paskiem w środek kadru. I było tak samo na wszystkich testach tej lampy, które widziałem.
Mam tę Regulę pod marką Hanimex TZ*2 -dramat straszny. Tzn. lampa na papierze jest super, trzy nastawy automatyki tyrystorowej, kalkulator samoczynnie dostosowujący się do zooma czy nawet dyfuzora szerokokątnego... Tyle, że reflektor jest kompletnie skopany, niezależnie od nastawy świeci wąskim poziomym paskiem w środek kadru. I było tak samo na wszystkich testach tej lampy, które widziałem.
Dobrze, że nie napisałeś tego, zanim ją sprzedałem :mrgreen:
Heldbaum
01-05-2023, 20:25
Mnie natomiast bardzo śmieszyły te lampy Osram. Kształt reflektora i w ogóle całej lampy, to było wtedy czyste s-f. Niestety nie wiem jak to działało, bo nigdy nie używałem żadnej z nich. Natomiast też wiem, że kształt odbłyśnika ma bardzo duże znaczenie. Miałem Brauna 500VC i mam Unomata B20C, obydwie lampy z zupełnie innych kategorii, ale obydwie dawały świetne, równomierne oświetlenie, czego nie mogę powiedzieć nawet o moim nowym Metzu 52AF.
FlatEric
01-05-2023, 21:26
Dobrze, że nie napisałeś tego, zanim ją sprzedałem :mrgreen:
Tia...
Ja sprawiłem sobie ten TZ*2 gdzieś w połowie l. 90., jako następcę swego manualnego Unomata B24 (swoją drogą, jednaj z najfajniejszych w swej klasie lamp, jakie widziałem). No i wyszedł przykry zonk, TZ*2 nadaje się w praktyce tylko do odbijania światła od sufitu, a i to średnio, bo głowica nie ma obrotu w bok. W efekcie dalej używałem B24.
Nie mam, niestety, dobrego zdjęcia pokazującego bezpośrednio rozkład w kadrze światła z tego cuda TZ*2, ale takie poglądowe ze ślizgającym się po ścianie - jak widać, świeci głównie wąskim pasem w środku - w praktyce, na przeciętnych odległościach fotografowania rzędu 2-3 m, biorąc pod uwagę wysokość położenia reflektora nad obiektywem, sprowadzało się to do tego, że oświetlona była głównie górna połowa kadru.
12365
ZENIT E
czyli lustrzanka z czasów, gdy wszystko jeszcze działało bez baterii, nawet światłomierze.
12366
12367
12368
12369
12370
12371
12372
Produkowana między 1972 a 1985 r. w Krasnogorsku radziecka lustrzanka ZENIT E była rozwinięciem modelu ZENIT B, a różnica polegała na wbudowaniu zewnętrznego światłomierza selenowego.
Aparat miał złącze obiektywu typu M42 i nie obsługiwał obiektywów z automatycznym domykaniem przysłony, a więc można było stosować tylko obiektywy z ręcznym domykaniem przysłony, którego przykładem jest np. Helios 44-2 58 mm f/2 z preselekcją przysłony.
Lustro w aparacie było małe i trapezowo ścięte, nie nadawał się on więc do stosowania z teleobiektywami, albowiem występowało znaczne zaciemnienie górnej części obrazu w celowniku.
Z kolei celownik był bardzo mały, obejmował ca 65-70 % kadru w poziomie i w pionie, miał proporcje 4/3, zaokrąglone rogi matówki, i straszną dystorsję beczkowatą, przez którą wyglądał jak ekran kineskopowego telewizora z tamtych czasów.
Matówka była szklana i nie miała żadnego dalmierza klinowego ani mikrorastra, jednakże całkiem łatwo ustawiało się na niej ostrość ze względu na jej dużą ziarnistość.
Żadnych informacji o parametrach ekspozycji w celowniku nie było.
Migawka płócienna, szczelinowa o przebiegu poziomym, realizowała niewielki zakres czasów otwarcia: 1/30, 1/60, 1/125, 1/250 i 1/500 s plus B, a synchronizacja lamp odbywała się przy 1/30 s.
Zewnętrzny światłomierz selenowy miał skalę czułości filmu w wartościach GOST/ASA i DIN w niewielkim zakresie od ASA 16 do 500, ale- o dziwo- potrafił podać parametry ekspozycji od 1/15 s aż do 30 s pomimo tego, że migawka nie obsługiwała tych czasów, a część z nich nie dało by się zrealizować w trybie B z użyciem wężyka spustowego.
Tutaj występowało następne kuriozum, a mianowicie ulokowanie gniazda statywowego przy prawej krawędzi dolnej pokrywy, a więc samo mocowanie aparatu na statywie sprawiało spore utrudnienia dla jego stabilności.
Aparat nie miał zaczepów do paska, a więc należało go nosić w futerale przykręcanym właśnie do gniazda statywowego.
Licznik klatek nastawiany był ręcznie i mieścił się na osi dźwigni naciągu filmu i spustu migawki, natomiast pod pokrętłem czasów migawki znajdował się selektor trybu synchronizacji lampy błyskowej.
Dodatkowo aparat wyposażono w samowyzwalacz 10 s.
Konstrukcja aparatu była całkowicie metalowa, legendarnie wręcz pancerna, a waga jak najbardziej słuszna- bez obiektywu 680 g.
o kurde, ale zaj*bisty watek, kiedy ja to wszystko poczytam.
na razie obejrzalem obrazki i... wrocily wspomnienia.
ami 66
certo six
fed 3
zenit b
zenit ttl
zenit 12xp
olympus om-10
olympus om-g (tego, pamietam, zalalem na rafcie w rzece trisuli w nepalu w 1998, ale bylem zly, na szczescie to byla koncowka wyjazdu)
eos 50 (2 sztuki, ciagle na stanie, dlugo sie bronilem przed cyfra, reszta z listy powyzej poszla dawno w swiat)
chyba nic nie pominalem.
najdluzej robilem zenitami (cz-b i potem troche kolor), olympusami i oczywiscie 50-tkami (od olympusa tylko slajdy).
wlasnie zajrzalem do jednej 50-tki, jeszcze bateria w srodku jest, padnieta, ale jest. druga mam jeszce nierozpakowana, varta, best before 2024, alez ona leciutenka w porownaniu do lp-e6. az kusi rozpakowac, tylko kliszy nie mam. ostatnio robilem nim w 2017. zszedlem na cyfrowe psy... :mrgreen:
o kurde, ale zaj*bisty watek, kiedy ja to wszystko poczytam.
na razie obejrzalem obrazki i... wrocily wspomnienia.
ami 66
certo six
fed 3
zenit b
zenit ttl
zenit 12xp
olympus om-10
olympus om-g (tego, pamietam, zalalem na rafcie w rzece trisuli w nepalu w 1998, ale bylem zly, na szczescie to byla koncowka wyjazdu)
eos 50 (2 sztuki, ciagle na stanie, dlugo sie bronilem przed cyfra, reszta z listy powyzej poszla dawno w swiat)
chyba nic nie pominalem.
najdluzej robilem zenitami (cz-b i potem troche kolor), olympusami i oczywiscie 50-tkami (od olympusa tylko slajdy).
wlasnie zajrzalem do jednej 50-tki, jeszcze bateria w srodku jest, padnieta, ale jest. druga mam jeszce nierozpakowana, varta, best before 2024, alez ona leciutenka w porownaniu do lp-e6. az kusi rozpakowac, tylko kliszy nie mam. ostatnio robilem nim w 2017. zszedlem na cyfrowe psy... :mrgreen:
Popisałbym jeszcze o tych aparatach, ale wybitnie mi brakuje własnego materiału zdjęciowego :(
capo-di_tutti-capi
28-04-2024, 18:14
Jedno i drugie to Linhof.
No właśnie... Na początku myślałem, że to Mentor.
Poniekąd https://collectiblend.com/Cameras/Meopta/Magnola.html
https://ceskefotoaparaty.cz/cs/muzeum/magnola_1
capo-di_tutti-capi
28-04-2024, 19:35
Najbardziej kultowy z analogowych Nikonów to bezsprzecznie Nikon F3. On ma też płócienna migawkę z niezbyt rewelacyjnym czasem
-Z folii tytanowej -jak poprzednie dwa topowe F i jak ostatnie dalmierzowe Nikony.
--- Kolejny post ---
Pamiętam, gdy w '70 jeszcze będąc w technikum, z wypiekami na twarzach, czytaliśmy z kumplami z kółka fotograficznego artykuł w Foto-Kurierze o Minolcie 7000 :shock:
Minolta 7000 jest z 1985 roku,
a F-K wydają od czerwca 1991.
W '90-tych byłeś jeszcze w technikum?
--- Kolejny post ---
Pamiętam, gdy w '70 jeszcze będąc w technikum, z wypiekami na twarzach, czytaliśmy z kumplami z kółka fotograficznego artykuł w Foto-Kurierze o Minolcie 7000 :shock:
Minolta 7000 jest z 1985 roku,
a F-K wydają od czerwca 1991.
-Z folii tytanowej -jak poprzednie dwa topowe F i jak ostatnie dalmierzowe Nikony.
--- Kolejny post ---
Minolta 7000 jest z 1985 roku,
a F-K wydają od czerwca 1991.
W '90-tych byłeś jeszcze w technikum?
--- Kolejny post ---
Minolta 7000 jest z 1985 roku,
a F-K wydają od czerwca 1991.
Albo żyłem wtedy w jakimś czasie równoległym, albo skleroza. Chyba postawię na to drugie :mrgreen:
Technikum skończyłem w 1981 r., więc to musiało być podczas studiów, a czasopismem pewnie było FOTO, albo Amateur Photographer.
capo-di_tutti-capi
29-04-2024, 18:20
Edit.
Opisy sprzętu z Photokina były w Foto,
ale była jeszcze "Fotografia" https://allegrolokalnie.pl/oferta/fotografia-caly-rocznik-1987
ZENIT E
Konstrukcja aparatu była całkowicie metalowa, legendarnie wręcz pancerna, a waga jak najbardziej słuszna- bez obiektywu 680 g.
Bardzo fajny opis - solidny.
Z tą pancernością jednak bym nie przesadzał - w zenicie E (Ojca) ciągle otwierała mi się tylna ścianka, a zenitem TTL raz delikatnie 'puknąłem' w skałkę, i się wygiął i już coś źle odmierzał czasy.
o kurde, ale zaj*bisty watek, kiedy ja to wszystko poczytam.
na razie obejrzalem obrazki i... wrocily wspomnienia. (...) najdluzej robilem zenitami (cz-b i potem troche kolor), olympusami i oczywiscie 50-tkami (od olympusa tylko slajdy).
Witaj w klubie, też teraz dopiero to zauważyłem, dzięki.
Widzę, że spokojnie możemy zakładać fotograficzną ekipę 'corega-tabs'. :mrgreen:
Niemniej jednak jedna rzecz, która dopiero niedawno do mnie dotarła.
Robiąc za młodu fotki właśnie zenitami i łomo kompakt'em (później na szczęście przesiadłem się na jakiegoś Ricoh'a i w końcu Canon'a) sądziłem, że może nie są to jakieś super 'zachodnie' sprzęty, ale jednak jakaś tam myśl techniczna za nimi stoi. Teraz niestety to wszystko upadło, i nawet łomo kompakt okazał się nędzną kopią Cosiny - tego wcześniej nie wiedziałem. :|
16265
Muszę zrewidować moją gablotkę ze starymi aparatami.
Widzę, że spokojnie możemy zakładać fotograficzną ekipę 'corega-tabs'. :mrgreen:
padlem i nie moge sie podniesc :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
padlem i nie moge sie podniesc :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
A mi jeszcze zostało trochę własnych zębów, więc jeszcze na razie nie mogę skorzystać z tego dobrodziejstwa :mrgreen:
A mi jeszcze zostało trochę własnych zębów, więc jeszcze na razie nie mogę skorzystać z tego dobrodziejstwa :mrgreen:
Oj tam, też oczywiście nie skorzystam (jeszcze), ale nazwa zawsze mi się podobała - już właśnie od bardzo dawnych czasów. Tylko ja wtedy byłem w ekipie pampersów. :mrgreen:
Ale cóż, tempus fugit.
Aaa, BTW mam jeszcze jednego zenita w kolekcji - w pięknej blaszanej skrzynce - jako foto-snajper. Ale boję się otwierać - bo trochę śmierdzi. Russka technologia. :twisted:
Powered by vBulletin® Version 4.2.5 Copyright © 2025 vBulletin Solutions, Inc. All rights reserved.