5 lat temu, po padnięciu migawki w 450D nabyłem 60D i byłem nim zachwycony. Aparat idealnie trafił w moje potrzeby, zacząłem rozumieć hasło: "przestać skupiać się na sprzęcie, tylko robić zdjęcia". 60D miał wszystko to, czego brakowało mi w 450D, czyli: działający AF, elektroniczną poziomice, ręczny balans bieli, dobry wyświetlacz, lepsze ISO, ergonomię.
Pamiętacie jeszcze, że na początku tak bardzo krytykowano 60D za to że jest plastikową zabawką? To nie prawda. 5 lat użytkowania o każdej porze roku, w każdych warunkach pogodowych, 160 tys. zdjęć, bez cackania się, traktowałem go nawet gorzej niż 450D, i nic się przez ten czas z nim nie działo. Ekstremalny przykład to ubiegłoroczny listopad w Tatrach, w wyższych partiach temperatura poniżej zera, bardzo wysoka wilgotność i mocny wiatr. Po kilkunastu minutach człowiek zaczynał wyglądać jak oszroniony bałwan. Zarówno mój 60D (jak i koleżanki) cały czas robiły zdjęcia. A 450D innej koleżanki odmawiał posłuszeństwa i "ożywał" dopiero po nocy, następnego dnia.

80D nabyłem 3 miesiące temu. Mądrzejszy o wydarzenia z przed 5 lat, zrobiłem to zanim padła migawka w 60D
Nie oczekiwałem po nim żadnej rewolucji. Wiadomo, matryca powinna być lepsza, coś tam dodali, ale ogólnie to samo. Na początku zaznajomiłem się z instrukcją. Coraz więcej opcji ładują tam do środka. Zacząłem robić zdjęcia i tu odkryłem, że zmieniony układ przycisków sprawia, że kompletnie nie umiałem się nim posługiwać. Na 60D miałem już wyrobione nawyki - pełen automatyzm. Na 80D klikam i nie wiem co się dzieje. Na początku naprawdę był lekki koszmar, potem z czasem się przyzwyczaiłem, choć i teraz po 3 miesiącach ciągle zdarza mi się (szczególnie jak się śpieszę), wykonać kombinację klawiszy z 60D. Początkowo miałem taki plan, żeby sobie 60D zostawić na gorsze warunki pogodowe i w ten sposób służyłby mi aż do swojej naturalnej śmierci, ale przez te przyciski zdecydowałem się sprzedać, bo chyba nigdy nie opanowałbym używania ich zamiennie.
Jeżeli chodzi o jakość obrazu, to nie bawiąc się w żadne szczegółowe testy, tylko tak po prostu na oko, w dobrych warunkach jest może minimalna leciutka poprawa względem 60D. Przy mniejszej ilości światła poprawa jest znaczna. Jak weźmiemy ekstremalny przypadek, czyli wyciąganie cieni ze zbyt ciemnego zdjęcia, zrobionego w warunkach minimalnej ilości światła - to poprawa jest ogromna. Jednak ogólnie, patrząc na jakość zdjęć, to przeskok jest mniejszy niż przy zmianie z 450D na 60D.
AF trafia i ma dużo większe możliwości konfiguracji. Pewnie bardziej przyda się to tym, którzy mają zacięcie reporterskie, ja robię i tak głównie na centralnym.
Wyświetlacz w 80D jest wręcz idealny, a do tego jeszcze dotykowy, co czasem naprawdę się przydaje, nawet jeżeli początkowo zakładało się, ze to zbędny bajer. Jakość wyświetlacza w 80D jest tak wysoka, że lepiej się nadaje do oglądania zdjęć niż monitor lub rzutnik
Wizjer, pokrywający 100% to z pewnością super sprawa, choć jak się ma przyzwyczajenia, że na zdjęciu łapie się więcej niż widać, to człowiek podświadomie kadruje ciut za wąsko.
Zapotrzebowanie na prąd w przypadku 80D jest zauważalnie większe niż 60D. Niby dają lepszy akumulator, ale nie wydłuża to czasu użytkowania. Natomiast jak się użyje starego oryginalnego to jest wyraźnie gorzej. A na zamienniku to już w ogóle za szybko się kończy. Dodatkowo aparat wykrywa, że to zamiennik i informuje, że może od niego wybuchnąć, więc używamy go na własną odpowiedzialność.
Znacznie szybciej zgrywają się zdjęcia z 80D oraz szybciej można je przewijać na podglądzie aparatu (szczególnie widać to jak robimy podgląd 9 zdjęć na jednym ekranie).

80D całkowicie spełnił moje oczekiwania, a większość jego "minusów" jakie tutaj opisałem wynika tylko i wyłącznie z przyzwyczajeń z użytkowania poprzednich modeli. Mam nadzieję, że posłuży mi co najmniej najbliższe 5 lat.