To nie jest specyfika Canona. Sigma też ma w Polsce przynajmniej dwa pułapy cenowe. Tamron ma chyba tylko jeden, bo oficjalny przedstawiciel się pewnie zupełnie nie liczy. Przyczyna musi być systemowa a nie wewnątrzkorporacyjna tylko.
Nie jest bez znaczenia dla Canona, czy Polacy kupują u Niemca, czy też również u siebie, ale bezpośrednio od Polaka. Wiadomo, że każdy pośrednik utrudnia producentowi precyzyjne prowadzenie polityki cenowej na danym rynku zwłaszcza gdy jest ich wielu a granice są otwarte.
Biorąc pod uwagę przeciętne kompetencje sprzedawców większości z i tak bardzo niewielu stacjonarnych sklepów foto w Kraju, sądzę, że rynek profesjonalnego sprzętu w Polsce się dopiero rodzi a dotąd nie było wielu stać na budowanie koniecznej infrastruktury. Dziś, gdy to wszystko ruszyło to głównie dzięki infrastrukturze informatycznej (internet) dobijając dodatkowo fizycznie już istniejące (czynszowe) sklepy foto.
Jest jeszcze trzeci pułap cenowy na rynku (oprócz oficjalnego i sprowadzanego półoficjalnie) a mianowicie allegro, czyli bez faktury vat, czyli niby taniej, ale faktycznie drożej (bo po dodaniu vatu wyszłyby ceny kosmiczne). I to jest zadanie dla przynajmniej "skarbonki", bo o ile nie ziści się w najbliższym czasie wizja bezpodatkowego raju J.K.Mikke, to handel poza fiskusem dodatkowo dobija wspomnianą stacjonarną infrastrukturę sprzedaży foto - brutto.
Kolejnym powodem utrzymywania się tych wielu pułapów cenowych na jednym rynku jest niejasna polityka serwisowa i skłonność dystrybutorów do ograniczania napraw serwisowych wyłącznie do sprzętu, który przeszedł przez ich ręce (patrz Sigma nie wiem jak jest z Canonem, ale podejrzewam, że też są cyrki). Gdyby producent oprócz sprzedaży był zmuszony (na przykład prawnie, bo trudno żeby ekonomicznie) do zorganizowania w danym kraju sieci autoryzowanych punktów serwisowych honorujących wyłącznie jeden rodzaj gwarancji a mianowicie eurogwarancję, bez względu na źródło pochodzenia sprzętu, wtedy nie udałoby się dystrybutorowi być jednoczęsnie wyłacznym gwarantem na umowie gwarancyjnej tylko po to, żeby potem wymuszać zakup sprzętu droższego, ale z własnym zapleczem (prowizorycznym zwykle i jednostkowym) usług gwarancyjnych. Więc to chyba jedyna wina producenta w tym wszystkim, ale i tak wynikająca z rodzimych rozwiązań systemowych lub ich braku.
Pytanie czy to jest chociaż wolny rynek? Otóż nie, bo w kraju gdzie dochodzi do tak drastycznego dyskryminowania krajowych sprzedawców legalnych, solidnych, z gwarancją i potencjalnie masowych, na korzyść sprzedawców zagranicznych lub rodzimych-nielegalnych (poza fiskusem), nie ma warunków do wolnej konkurencji! Wreszcie cóż to za system, który w taki sposób pozbawia się wpływów do skarbu własnego państwa???
Ale list w imieniu dużej społeczności zaniepokojonej sytuacją i przyszłością rynku foto w Polsce jak najbardziej popieram. - Listy do kogo się da! ;-)