Miałem wczoraj ciekawą historię na lotnisku w Monachium. Przechodząc bramkę kontrolną Pani zapytała o aparaty i kazała je wyciągnąć. Najpierw do ręki wzięła moją Mamiye, które miała ściągnięty obiektyw. Powiedziała, żebym go włączył i ściągnął dekielek. Popatrzyła do środka na kurtynke, a następnie przyłożyła dalmierz do oka i odłożyła.
Następnie wskazała na 5tkę i też kazała włączyć, a następnie wskazała na obiektyw więc go ściągnąłem. Ale okazało się, że chodziło jej o dekielek. Znowu popatrzyła przez wizjer, odłożyła i powiedziała że OK.
Zacząłem pakować sprzęt i zdałem sobie sprawę, że kobieta nie miała pojęcia o aparatach. Najpierw myślałem że chciała popatrzeć do komory czy coś tam może ukrywam, ale ona po prostu myślała że Mamiya nie potrzebuje obiektywu i zrobiła standardową procedurę uniwersalną "włączyć i ściągnąć dekielek".
Teraz pytanie tylko co miała tym osiągnąć? I to samo pytanie postanowiłem jej zadać, więc się wróciłem i zapytałem. Usłyszałem "sprawdzałem czy aparaty działają". Co mnie zszokowały tym bardziej, że podziękowałem za troskę, ale to nie miałoby znaczenia, bo przecież mógłbym przewozić uszkodzone..Niestety odpowiedziała tylko "it's ok ok ok" i poszła.
Tak więc pytanie do Was...ktoś wie co Pani chciała osiągnąć? Latam dość regularnie i nigdy nie miałem takiej historii